wtorek, 28 października 2014

Śmierć, cmentarze, Wiedeń i kult śmierci...czyli okolicznościowo

Plan centralnego cmentarza wiedeńskiego www.wien.at
Tak mi się a propos 01 listopada nasunęło...Śmierć dla Wiedeńczyków od wieków nie jest tematem tabu. Z łatwością łączą ją z ziemskim życiem, stawiają na jej cześć pomniki. Motyw śmierci pojawia się przy okazji zabaw i śpiewów. 
Do dzisiaj zachowano kategoryzację pogrzebów i nadal wielu oszczędza przez lata aby sprawić sobie pochówek pierwszej klasy.
Najstarsze odkryte miejsca cmentarne w Wiedniu pochodzą z czasów prehistorycznych, najliczniejsze z okresu rzymskiego. Rzymskie kamienie nagrobkowe wykorzystano przy budowie Katedry św. Sczepana. Średniowieczny recycling na całego.
Stolica Austrii ma wiele cmentarzy. Najsłynniejszym i największym jest Cmentarz Centralny (Wiener Zentralfriedhof). Jest to drugi pod względem powierzchni (2,5 miliona m kwadratowego) i największy pod względem liczby pochowanych (3,3 mln) cmentarz Europy. Plan cmentarza widać powyżej. Bez takiego planu (rozdawanego przy wejściu) nie ma sensu wchodzić na teren nekropolii, na 100% zgubicie się. Dane mówią same za siebie: 330 000 grobów, 2,5 kilometra kwadratowego powierzchni, sieć dróg o długości 100 kilometrów.
To też chyba jedyna nekropolia na świecie, która oferuje na swoim terenie UWAGA wycieczki dorożką. No matko i córko. Z tego co widziałam, mieszkańcy np. Kraju Kwitnącej Wiśni chętnie z tej formy zwiedzania korzystają.
Pierwsze pogrzeby odbyły się na tym cmentarzu w 1874 i do dziś grzebie się tu zmarłych.Wcześniejszy wiedeński cmentarz znajdował się w obrębie miasta, a dokładniej murów miejskich, ale cesarz Józef II, syn cesarzowej Marii Teresy (jedynej kobiety na habsburskim gronie) rozkazał specjalnym dekretem utworzenie nekropolii hen poza murami miejskimi. Obecnie cmentarz znajduje się w obrębie miasta.
Na terenie jest wiele wartych obejrzenia grobów. Jednak do najchętniej odwiedzanych zaliczają się grobowce muzyczne (nic dziwnego, wszak Wiedeń to stolica muzyki), takie jak te należące do Ludwiga van Beethovena, Johanna Straussa ojca, Schuberta, Brahmsa, (symboliczny grób) Mozarta czy do Falco, austriackiej gwiazdy muzyki pop. 
Nagrobki postaci tego formatu sprawiają, że Zentralfreidhof można uznać za jeden z najznamienitszych na świecie.
Brahms
Johann Strauss
Arnold Schonberg austriacki kompozytor

Najważniejsze budynki gospodarcze cmentarza, bramy oraz kaplica centralna wybudowane są w stylu secesyjnym.  
W centrum cmentarza znajduje się miejscowa kaplica, chociaż z racji gabarytów określiłabym ją raczej mianem kościoła. Obok znajduje się krypta prezydentów.

Instrukcja, porada dla chcących w przyszłości odwiedzić cmentarz:) 
Najlepiej wejść pierwszą bramą (jadąc z miasta). Od razu trafimy na piękny stary żydowski cmentarz. Kilka wieków temu odgrywał on bardzo ważna rolę w życiu miasta. Żydzi na przestrzeni wieków stanowili ważną część mieszkańców Wiednia. W ogóle ich historia ta związana ze stolicą Austrii jest niezwykle ciekawa i dramatyczna. Ale o tym kiedy indziej. 
Na cmentarz najlepiej i najszybciej dojechać metrem linią 3 do ostatniego przystanku. Potem przesiąść się na tramwaj (są oznaczenia). Z centrum miasta jedzie linia 71 – wiedeńczycy podobno mówią o zmarłych, że wsiedli do 71. Przy wejściu można zaopatrzyć się w multimedialny przewodnik (kilka euro). 
Blisko naszego mieszkania jest piękny, nieduży cmentarzyk dzielnicowy, że tak się wyrażę. Planujemy go odwiedzić w najbliższy weekend, zapalić symboliczną świeczkę. Cmentarz pochodzi z połowy XVII wieku  na nim m.in. pochowana jest m.in. Gustav Klimt. 
Innym niezwykle ciekawym wiedeńskim cmentarzem jest..Cmentarz Bezimiennych. Mało osób o nim wie. Nawet wiedeńczycy nie wszyscy wiedzą o tym miejscu. Ja jestem na etapie zdobywania informacji na temat tej nekropolii. Oto co udało mi się ustalić.
Cmentarz Bezimiennych, to jedyne takie miejsce na świecie, ofiarowane 160 lat temu samobójcom i ofiarom Dunaju. Cmentarz leży na obrzeżach Wiednia, gdzie Dunaj wyrzucał ciała swoich ofiar, ew. samobójców na brzeg. Jak udało mi się wyszperać (bo ja taki szukacz natchniony jestem) do momentu wybuchu II wojny światowej średnio wychodziło 1 ciało wyrzucone na brzeg miesięcznie. Sporządzanie statystyk rozpoczęto w 1840 roku lub 1854 roku. Tu zdania są podzielone, różne daty znalazłam. Dlaczego w takim miejscu Dunaj pozbywał się swoich ofiar i wyrzucał je na brzeg? Z powodu specyficznych nurtów i wirów wodnych. Wir na Dunaju miał nazwę strucla. Zniknął w 1939 r. w związku z przebudową koryta Dunaju i budową portu w Albern, żadne ciało topielca więcej się nie pojawiło w starym miejscu. Pierwszą ofiarę pochowano tam, gdzie ją znaleziono i tak już zostało. Utarło się, że w tym miejscu odbywają się pochówki ofiar Dunaju. 
Cmentarz Bezimiennych nie wymagał metryki ani nazwiska. Tabliczki na krzyżach mają napis Bezimienny albo Nieznany. Jest kilka wyjątków, gdzie na tabliczce są data śmierci i nazwisko, ale to dosłownie kilka.
Nazwa Cmentarz Bezimiennych przyjęła się od początku, niemniej oficjalnie nadano mu ją w 1892 roku.
Tradycją lokalnego związku wędkarzy jest coroczne spotkanie w pierwszą niedzielę po Wszystkich Świętych. Schodzą się nad Dunaj w pobliże cmentarza, przynoszą zbudowaną przez siebie tratwę z wieńcami i miniaturą grobu z napisem Ofiarom Dunaju.
Wiedeńskie makabreski...
Wiedeń słynie z zamiłowania (i to od wieków) do śmierci, pochówków i wszystkiego, co z tym związane. W wielu miejscach w mieście można natknąć się na te momentami niezwykle kuriozalne pamiątki.
Trumny wielokrotnego użytku, zwłoki ciężarnej kobiety przez której skórę widać kształt dziecka i wiele innych „okazałości” czeka na zwiedzających w krypcie Kościoła św. Michała. Od 1631 roku do 1784 roku pochowano tam ok 4000 osób. Były t głównie osoby szlacheckiego pochodzenia i dworska służba. Dzięki dużej popularności jaką cieszyło się owe miejsce, trumny musiały być palone, a zwłoki przysypywane ziemią. W pewnym momencie i na to zabrakło miejsca. Z tego powodu cesarz Józef II (ten syn Marii Teresy, który podawał mamusi pióro do podpisania I rozbioru Polski, to tak na marginesie) wymyślił trumny wielokrotnego użytku z otwieranym dnem. Ru­cho­me dno uwal­nia­no za po­mo­cą dźwi­gni i zmar­li za­szy­ci w wor­kach wy­pa­da­li dołem. Oszczęd­no­ści miej­sca miało pomóc po­sy­pa­nie ciał wap­nem - miały szyb­ko znik­nąć.Ale nawet dla wiedeńczyków rozmiłowanych w pochówkach było to za dużo. Pomysł delikatnie to ujmując nie przyjął się. 
Muzeum pochówków:)  istnieje na prawdę. Założono je w Wied­niu w 1967 roku. Nie mogło po­wstać gdzie in­dziej, w Wied­niu wszak uchodzi za normalne po­wie­dze­nie pięk­ny po­grzeb, piękne zwłoki:) Wie­deń­skie Mu­zeum Po­chów­ku  jest pierw­szym takim mu­zeum na świe­cie. Mu­zeum ma po­zwo­lić przyj­rzeć się tabu śmier­ci z bli­ska. Przyznam się, że jeszcze w nim nie byłam, a kusi mnie, oj kusi:)
Pierw­szą pry­wat­ną luk­su­so­wą wiedeńską firmą, or­ga­ni­zu­ją­cą wy­jąt­ko­we po­grze­bo­we wi­do­wi­ska już w pierw­szej po­ło­wie XIX wieku była nazwana (chyba coby szykownie było z francuska)  En­tre­pri­se des Pom­pes Fu­ne­bres. Za­cho­wał się XIX-wiecz­ny powóz konny, prze­trwa­ła nazwa  Pompfüne­be­rer - w wie­deń­skim dia­lek­cie ozna­cza po­stać w od­święt­nym uni­for­mie, z na­po­le­oń­skim ka­pe­lu­szem-pie­ro­giem, który był na­kry­ciem głowy za­re­zer­wo­wa­nym dla ob­słu­gi po­grze­bów. Go­ście po­grze­bów zaś wypoży­czali od­święt­ne stro­je ża­łob­ne w jed­nym z eks­klu­zyw­nych "za­kła­dów to­wa­rów ża­łob­nych".
W muzeum można zobaczyć dawne trumny, pomalowane np. w kwiaty. Dlaczego? Otóż do XVIII wieku prak­tycz­nie nie cho­wa­no w trum­nach, na­zy­wa­nych drew­nia­ny­mi pi­ża­ma­mi, były bo­wiem wiel­kim wy­dat­kiem, wymagały wiele miejsca. Ku­po­wa­ne za życia, sta­wa­ły się do­mo­wym me­blem, szafą, stąd na wie­kach ma­lun­ki kwia­tów, by nieco udo­mo­wić trumnę.
W muzeum można także podziwiać: trumny z szybkami i oświetleniem wewnętrznym, w/w trumny wielorazowego użytku te, które się nie przyjęły,różne rekwizyty grobowe i wielce podobno ciekawy sztylet. Jak napisane jest na stronie muzeum, takim sztyletem o ostrzu długości 19 cm przebijano serce zmarłego. Od XIX wieku, w Au­strii do­pusz­cza się wciąż  akt me­dycz­ne­go prze­bi­cia serca po stwier­dze­niu zgonu, wy­ko­ny­wa­ny przez le­ka­rza, we­dług  za­pi­su np. w te­sta­men­cie. Owo dźgnię­cie było od­po­wie­dzią na XIX-wiecz­ne opo­wie­ści o po­dra­pa­nych wie­kach tru­mien, lu­dziach grze­ba­nych za życia i bu­dzą­cych się w trum­nie. W tym cza­sie zde­cy­do­wa­no rów­nież o prze­cho­wy­wa­niu nie­bosz­czy­ków w otwar­tych trum­nach przez co naj­mniej dobę. W mu­zeum można usły­szeć gło­śny alarm bu­dzi­ka ra­tun­ko­we­go z 1828 roku, który z kost­ni­cy dzwo­nił w domu gra­ba­rza, jeśli linka umo­co­wa­na do dłoni zmar­łe­go zo­sta­ła po­ru­szo­na. W pewnym momencie gra­ba­rze byli zaopatrywani w... cen­tral­ki ze świetl­ną in­for­ma­cją, która to trum­na wzywa. Jak w szpitalu:)
Koniecznie muszę zwiedzić Be­stat­tung­smu­seum, koniecznie:)
Planujemy z mężem i dziećmi 01 listopada..ha, tak okolicznościowo.
Tutaj strona muzeum (klik). 

1 komentarz:

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.