Tak od dzisiaj skoro świt siedzę i myślę. Włączyłam tvn 24 i przeczytałam w pasku na dole, że Anna Przybylska nie żyje. O tym, że chorowała wiedziało bardzo wiele osób, nie robiła z tego tajemnicy. Żal mi dziewczyny- młoda, piękna, zdolna, małe dzieci, pieniądze, a z chorobą i tak nie wygrała. Wiem, nie należy życzyć nikomu śmierci, ale ilu jest zatwardziałych bandytów, wielokrotnych morderców, potworów w ludzkiej skórze, którzy żyją i o ironio maja się doskonale. Dlaczego los jest taki niesprawiedliwy?! Dlaczego umierają dzieci, młodzi, zdolni ludzie? Pytanie czysto retoryczne, wiem. Nie oczekuję na nie odpowiedzi, bo jej nie ma.
Jakiś czas temu przeczytałam Ani Przybylskiej wypowiedź, że teraz, gdy zostało jej tak niewiele czasu, cieszy się każdą jego sekundą. I tak się też zastanawiam od rana- jak my bez sensu w sumie w większości przypadków żyjemy. Wiem, trzeba zapewnić rodzinie i sobie byt, pracować. Ale poza tym... czy zarzynanie się (bo często trudno to inaczej określić) dla lepszego domu, lepszych ciuchów, lepszego auta ma aż taki wielki sens? Dlaczego wielu z nas nie potrafi cieszyć się tym co ma, docenić tego co ma, że jest zdrowym, rodzina jest wspaniała, ma się cudowne dzieci, czy wnuki, że ukochany kot się przytuli, że na dworze jest piękna pogoda, a w parku obok złota jesień, że możemy usiąść rano na balkonie/tarasie z ukochaną osobą (albo i bez:)) i w spokoju wypić kawę/herbatę/ziółka....
Ja już od jakiegoś czasu staram się zachować u nas w rodzinie zdrowe proporcje miedzy pracą/nauką, a byciem razem, wolnym czasem. Staram się 2-3x w tygodniu zajrzeć w ciągu dnia do męża do pracy (gwoli wyjaśnienia ja pracuję 4x w tygodniu po 3 godziny, pozostała praca w domu zdalnie, stąd mam czas), wyciągnąć go na obiad, czy napić się z nim kawy.
W weekend u nas nie ma zaszywania się we własnym pokoju, staramy się ten czas spędzać na pełnych obrotach wszyscy razem. Wspólne weekendy pod względem logistycznym są skomplikowane odrobinę. na stanie mamy dwóch 17-latków, 7-latka i 12-latka maniaka komputerowego + ja i mąż, ale staramy się organizować tak czas w soboty i niedzielę, żeby nikt się nie nudził, a najważniejsze żebyśmy byli razem. I wbrew pozorom nie potrzeba do tego dużej ilości pieniędzy. Bardzo ważne są pomysły i dobre chęci.
Wiem, w obliczu czyjejś śmierci, szczególnie młodych, pełnych życia osób, z reguły nachodzi nas refleksja o życiu, przemijaniu. I bardzo dobrze. Tak niewiele potrzeba żeby być szczęśliwym, ale także wystarczy nieraz moment, żeby to szczęście się skończyło, żeby odeszła najbliższa osoba.
I za tym obrazkiem powyżej powtarzam- Jeśli cieszyć się życiem, to teraz jest na to czas...
A jak to u was wygląda? Potraficie zatrzymać się na chwilę, cieszyć tym co macie, chwilą?
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Podpisuję się pod tym. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńCudza śmierć zawsze takie refleksje wzbudza. A później życie znów wpada w swoje tory.
OdpowiedzUsuńTo prawda, że nie umiemy się cieszyć tym co mamy. Wciąż nam czegoś nie dostaje, a życie ucieka przeciekając nam przez palce jak woda.
Ładne świadectwo dałaś. Wiele osób tak nie może organizować sobie czasu, ale przy minimum nawet wysiłku i dobrej woli też można wyjść sobie na przeciw wciąż mając w świadomości co tak na prawdę w życiu się liczy. Drugi człowiek i jego dobro.
Nad pytaniami, które postawiłaś w pierwszym akapicie, sama się zastanawiam od wczoraj...
OdpowiedzUsuń