sobota, 16 lutego 2013

Ona - Maria Rodziewiczówna

Wydawnictwo MG, Okładka miękka, 208 s., Moja ocena 5,5/6 
Główna i tytułowa bohaterka, panna Konstancja Skowrońska, nazywana Kotusią, to uboga krewna, sierota wychowana przez wujostwo. Ponieważ od małego mieszka w majątku swoich opiekunów pracą odwdzięcza się jak może za dobroć, jaka od nich dostała na przestrzeni lat. Z biegiem lat przejmuje na siebie coraz więcej obowiązków i gdy ją poznajemy ma 18 lat, a na głowie cały dom. Z natury łagodna, dobra, spokojna, nie przyjdzie jej do głowy myśl, ze rodzina chyba ja trochę wykorzystuje. Kotusia wykonuje obowiązki w sposób tak niezauważony, jakby praca robiła się sama. Wszyscy przyzwyczaili się, że ona jest, niczym duch, niczym tło i jej pomoc w domu stała się oczywistością.
Co prawda wuj wziął ja do siebie, gdy była malutka i wychował jak równą sowim dwóm córkom, ale to tylko pozory. Ale to stryj darzy dziewczynę największa miłością i szanuje jej pracę. Stryjenka to z kolei kobieta odrobinę wyniosła, niezwykle elegancka, która poza rozkazywaniem nie robi absolutnie nic. Ma dobre serce, ale zbyt rzadko dochodzi ono do głosu.
Kotusia ma także dwie kuzynki – starszą Felę, która Kotusię od zawsze traktuje z dystansem, z góry i młodszą Jadwisię, towarzyszkę zabaw dziecinnych, która obecnie śmieje się z Kotusi i jej niemodnych strojów. Kotusia jednak nic sobie nie robi, ani z niemodnych, przerabianych strojów, ani spracowanych, zniszczonych dłoni. Taka po prostu jest.
Zaprzyjaźniona jest Kotusia z kuzynem, Kaziem, cieszy się jego osiągnięciami, jednak nigdy nie posuwa się w zażyłości zbyt daleko, chociaż miałam wrażenie, że jest nim lekko zauroczona.
Jednak pewnego dnia w majątku wujostwa pojawia się Sewer Stamierowski, pasierb właściciela sąsiedniego majątku, chłopak o gwałtownej naturze, niemogący się pogodzić z całkowitą zależnością od znienawidzonego ojczyma. Dopiero on po wielu próbach, sprawia, że Kotusia odczuwa uczucie dotąd jej nieznane – zakochuje się. Na szczęście jest to miłość obopólna. Młodzi chcą się pobrać, jednak Sewer nie chce skazywać przyszłej żony na nędzę, żąda więc swojej części majątku. Po wściekłej awanturze ojczym wtrąca go do lochu. I tu zaczynają się prawdziwe problemy.
Czy Kostusia zdoła odzyskać swego ukochanego? Czy ich uczucie przetrwa? Czy będą razem?
Tego oczywiście nie zdradzę, zachęcam za to do sięgnięcia po książkę.
Bardzo lubię powieści Marii Rodziewiczówny, są ponadczasowe. Jedne podobają mi się bardzo, inne odrobinę mniej. Jednak Ona jest wyjątkowa, czytałam tę książkę z prawdziwą przyjemnością.
Aż mi się ciepło na sercu robiło, gdy autorka kreśliła obraz głównej bohaterki. Kotusia jest mądra, chociaż praktycznie nie wykształcona, mądra taką życiową mądrością, prostolinijna, dobra, łatwowierna, ale nie głupia. Na początku wydawała mi się odrobinę zbyt infantylna i trochę mnie denerwowała ta jej służalcza postawa, ale szybko zrozumiałam że to nie infantylność, tylko po prostu dobroć. Bo Kotusia jest po prostu dobrym człowiekiem. Z takim określeniem i z takimi ludźmi już prawie się obecnie nie spotykamy, nie przystają oni zupełnie do naszego świata. I tak w trakcie lektury wielokrotnie zastanawiałam się, komu łatwiej się żyło/żyje nam czy takiej Kotusi.
Książkę, jak każdą pozycję autorstwa Rodziewiczówny czyta się doskonale, niezwykle szybko i na długo zapada w pamięć, głównie dzięki wspaniale nakreślonym, niezwykle wyrazistym bohaterom i doskonale oddanym realiom epoki. Nie bez kozery Maria Rodziewiczówna bywa nazywana polską Jane Austin.
Gorąco zachęcam do lektury.

4 komentarze:

  1. Moja ciocia bardzo lubi powieści Marii Rodziewiczówny,więc jej wspomnę o powyższej pozycji, gdyż wydaje mi się, że chyba jej jeszcze nie czytała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam w domu bardzo dużo powieści Rodziewiczówny, odziedziczonych po babci. Muszę do nich wrócić, bo w okresie liceum uwielbiałam je czytać. Tej akurat nie znam, muszę poszukać, może znajdę wśród posiadanych tytułów,

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię tę autorkę, więc i tę książki poszukam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś zupełnie nie ciągnie mnie do prozy Rodziewiczówny - być może to jakieś uprzedzenie, ale nie znajduję w niej nic dla siebie:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.