Wydawnictwo MG, Moja ocena 6/6
Ach ten Tyrmand :) Mój ukochany pisarz.
Kolejna doskonała książka tego autora i odrobinę inna od pozostałych.Wiem, jeżeli chodzi o twórczość Tyrmanda, jestem bezkrytyczna. Nic na to nie poradzę.
Filip jest inny od pozostałych książek autora, a jednocześnie tak bardzo tyrmandowski. Każdy wielbiciel prozy Leopolda Tyrmanda znajdzie w Filipie mnóstwo nawiązań do życiorysu autora, cech charakterystycznych dla jego twórczości, słów zwrotów, sposobu myślenia tak bardzo tyrmandowskiego.
To jednocześnie książka tak bardzo ponadczasowa. Gdybym nie wiedziała, że akcja rozgrywa się w czasie II wojny światowej pomyślałabym, że wszystkie teksty, rozmyślania, dialogi, opinie są żywcem przeniesione z XXI wieku. Pewne sprawy są jednakowe niezależnie od dekady czy stulecia. Młodość ma swoje prawa, a młodzi ludzie zawsze myślą i mówią o tym samym i w ten sam sposób się zachowują. Filip to także trochę inne, dalekie od martyrologicznego, spojrzenie na czasy II wojny światowej. Inne, z lekkim przymróżeniem oka, co nie znaczy, że infantylne. Tyrmand pod płaszczykiem opowieści nie zbyt serio młodego, 20-letniego pracownika ekskluzywnych restauracji bardzo wiele nam pokazuje. Przede wszystkim różnicę pomiędzy pracującym w wyższych sferach bohaterem, a innymi nazywanymi podludźmi pracownikami fizycznymi.
Mamy także opowieści o Żydach, a pamiętajmy, akcja toczy się w trakcie II wojny światowej we Frankfurcie nad Menem. Poważne, żydowskie sprawy, początek i rozkwit holokaustu opowiedziane są serio, ale i odrobinę lżej na przykładzie rodziny Rothschildów wypędzonych z Frankfurtu.
Mamy podział samych Niemców, na tych, którzy bezwzględnie popierają reźim faszystowski i donoszą lub nawet mordują każdego kto się reżimowi sprzeciwi. Mamy też taką grupę Niemców, którzy są Hitlerowi przeciwni i swoimi niezbyt efektownymi sposobami z nim walczą.
Mamy środowisko pracowników przymusowych, ich nędzę, żywność na kartki, strach, głód, niedolę.
Czyli w Filipie jest wszystko co było wojną w Niemczech. Mamy, ale jakimś cudem Tyrmandowi udało się uniknąć martyrologicznego tonu, a jednocześnie nie popadł w mdłą, infantylną narrację. Autor zręcznie wszystko połączył, wyważył i napisał doskonałą, a jednocześnie poruszającą opowieść. Tło społeczne, kulturowe, obyczajowe w Filipie to majstersztyk. Podobnie jest z przesłaniem książki, którą każdy może odebrać inaczej. Polecam.
Tyrmand, jak zawsze zawładnął mną. Jego twórczość przesiąknięta niebanalną osobowością zawsze mnie pochłania na 100%. Filip, podobnie, jak inne dzieła tego autora nie są lekturą rozlużniającą...chociaż nie, na swój tyrmandowski sposób autor bawi, relaksuje. Z pewnością zmusza do myślenia i na bardzo długo pozostaje w pamięci. Polecam, podobnie jak inne książki Leopolda Tyrmanda. Tyrmand wielkim pisarzem był i miał swój wyjątkowy styl. Treść i forma zachwycają podobnie, jak urocza bezczelność pisarza :)
Recenzje innych książek Leopolda Tyrmanda:
Porachunki osobiste (klik)
Gorzki smak czekolady Lucullus i inne opowiadania (klik)
Zły (klik)
Wędrówki i myśli porucznika Stukułki, (klik)
Opowiadania wszystkie (klik)
Dziennik 1954 wersja oryginalna (klik)
U brzegów jazzu (klik)
Udało Ci się przekonać mnie do przeczytania tej książki.
OdpowiedzUsuńTeż lubię Tyrmanda, choć czytałam tylko "Złego" i "Dziennik". Muszę w końcu sięgnąć po inne książki tego pisarza. :)
OdpowiedzUsuń