Wydawnictwo NovaeRes, Moja ocena 5,5/6
Wiem, opowiadania nie należą do najbardziej lubianych form literackich, gro czytelników woli dłuższe utwory. Ale opowiadania same w sobie mają to coś, ukazują wielkość (albo płyciznę) ich autora. Sztuką jest bowiem na kilkunastu - kilkudziesięciu stronach zawrzeć wiele, tyle ile normalnie znajduje się na kilkuset (w normalnej, pełnowymiarowej powieści).
Rzadko któremu autorowi uda się tak zainteresować czytelnika, żeby nie mógł od lektury się oderwać. Autorce się to udało.
Polesia mszar to dowód na to, że nie ilość, a jakość mają znaczenie. Na zaledwie 106 stronach pisarka zawarła cały tygiel magii Polesia. Przynajmniej ja, znająca Polesie tylko z wypraw turystycznych,z innych książek, tak to odbieram.
Wspaniała przyroda, łąki, torfowiska, dzika natura, unosząca się w koło mgła, cisza i ten nieuchwytny klimat, który sprawia, iż mamy wrażenie przeniesienia się w czasie o kilka wieków wstecz, czy bycia w miejscu iście magicznym.
To wszystko i wiele więcej znajdziecie w debiutanckim zbiorze opowiadań Elwiry Izdebskiej - Kuchty. Aż trudno uwierzyć, że to debiut autorki. Opowiadania są nie tylko magiczne pod względem klimatu, ale także jeżeli chodzi o warstwę językową. Piękna, w wielu miejscach unikalna polszczyzna, która doskonale współgra z treścią i nastrojem.
Magia, na równi przyrody, jak i czegoś niezbyt zrozumiałego dla czytelnika, czego unikalnego, co wymyka się jednoznacznej klasyfikacji jest kwintesencją opowiadań. W trakcie lektury mamy wrażenie przeniesienia się do innego świata, świata w którym jest nam wręcz idyllicznie. Kraina mgieł, innych miejsc, mokradeł, cudownej przyrody, legend, ludzi parających się ziołolecznictwem czy kontaktem z tamtym, innym światem. To miejsce wydaje się bardzo odległe, ale dzięki dziewięciu opowiadaniom mamy okazję to miejsce poznać, rozsmakować się w nim, zbliżyć do bohaterów. Czyta się wspaniale. Szkoda tylko, że lektura mija tak szybko. Chciałoby się więcej i więcej.
Całość ubarwiona plastycznymi opisami promieni słońca, świergotu ptaków, kumkania żab, klekotania bocianów. Istna magia. Takich miejscu już prawie nie ma. Konsumpcja i pęd je zabijają. Podobnie, jak pęd za napisaniem kolejnych książek, jak ja je nazywam...czytadeł, zabija wartościowe, mało reklamowane książki.
Polesia mszar jest praktycznie nieznany. A szkoda. Bardziej znane, reklamowane "sieczki" książkowe zdobywają popularność, a to co cenne, trochę inne, mniej wpisujące się w mainstreamowy nurt leży z boku. Tak to już w życiu bywa. Polecam i czekam na dalszy ciąg :) W pewien sposób niedokończone opowiadania dają nadzieję na kontynuacje. Oby. Warto czekać, warto przeczytać Polesia mszar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.