Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 3-/6
Jesteś moja, to kolejna powieść z serii Kobiety to czytają!
Wszystko zaczyna się od tego, ze bohaterka, Lucy Wakefield jest wykształconą,
zatrudnioną w agencji reklamowej dobrze zarabiającą młodą kobietą, która w akcie desperacji robi coś
szokującego: zabiera niemowlę pozostawione w wózku na zakupy i wychowuje
dziewczynkę jako swoje dziecko.
Coś niewyobrażalnego dla normalnego, przeciętnego człowieka, choć wiadomo, że co jakiś czas gdzieś na świecie takie sytuacje mają miejsce.
Jak to zwykle bywa, mocno ukrywana prawda wychodzi na jaw po wielu latach, przez zupełny przypadek. Tak jest i w tym przypadku.
Nie chcę opisywać, kto, co jak, i co dalej. Sądzę, że każdy z nas powinien sam prześledzić dalsze losy Lucy, jej córki (a może i nie-córki), reakcję znajomych, rodziny i konsekwencje jednego czynu sprzed lat, którym Lucy zmieniła życie tak wielu osób.
Największym atutem tej opowieści jest oddanie głosu wielu osobom, wielu bohaterom tej historii. Część z nich, jak córka Lucy, jej rodzina, jest bezpośrednio zaangażowana w całą historię. Część osób to z kolei postaci, które dłużej lub krócej zabawiły w życiu bohaterek, np. pracownik ochrony w sklepie.I na tym kończą się zalety Jesteś moja.
Jak wspomniałam, to powieść z serii Kobiety to czytaj!. Bardzo lubię, cenię książki sygnowane tym hasłem. Z reguły reprezentują one wysoki poziom. Niestety, ale tym razem trochę się zawiodłam.
Autorka miała doskonały temat, który można było przekuć w fascynującą opowieść, taką, która nie tylko zagra na emocjach, ale da czytelnikowi coś więcej, powieść mądrą, z morałem, ukazującą temat dogłębnie.
Niestety, ale poza momentami, gdy autorka gra na uczuciach czytelnika nic w tej opowieści nie porusza, nie sprawia, iż z niecierpliwością odwraca się kolejne strony.
Helen Klein Ross potraktowała całość zbyt lakonicznie, żeby nie napisać na odczep się. Wykorzystała temat do zagrania emocjami, ukazania całości w sposób bardzo uczuciowy, melodramatyczny, momentami ocierający się wręcz o tragedię antyczną, i ...na tym koniec.
Cala książka przypomina kiepską powieść, niedopracowaną z bardzo zmarnowanym potencjałem i fatalnym zakończeniem. Szkoda, wielka szkoda.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Uff, kamień z serca, że ktoś podobnie odebrał tę historię. Byłam nastawiona na świetną lekturę, ale mocno się zawiodłam.
OdpowiedzUsuńto jestem bardzo rozczarowana, fabuła brzmi faktycznie świetnie, a tu mówisz, że jest kieeeepsko. Oj będę walczyła, żeby nie kupić
OdpowiedzUsuńSzkoda zmarnowanego potencjału :(
OdpowiedzUsuńTa książka jeszcze przede mną, ale muszę przyznać, że bardzo lubię historię wydawane pod patronatem klubu Kobiety to czytają. Szkoda, że ta nie spełniła Twoich oczekiwań. Jestem ciekawa swoich wrażeń po lekturze.
OdpowiedzUsuńano szkoda, ale i tak czasem niestety bywa...
OdpowiedzUsuń