Nie ukrywam, iż po ostatniej wpadce starszego z braci Musso (patrz - recenzja 2 posty niżej), po książkę młodszego Musso sięgnęłam z pewną rezerwą. Zupełnie niepotrzebnie.
Velentin Musso stworzył dobrą książkę, choć akcja nie potoczyła się tak, jak tego oczekiwałam. Ale to chyba cecha nieodłączna stylu pisarskiego obu Francuzów.
Zimne popioły to kolejna książka opisująca może nie tyle bezsens i okrucieństwo II wojny światowej, co dokonująca rozrachunku z wyjątkowo bolesnymi kartami jej historii, które dot. Francji.
Konkretnie chodzi o ośrodki Lebensborn. Ich zadaniem była opieka nad matkami, które w ciążę zaszły z niemieckimi żołnierzami. To tak w wielkim skrócie, ponieważ zadań ośrodki miały dużo więcej. O innych dowiecie się z niniejszej książki. 2 z tych ośrodków znajdowały się także na terenie okupowanej Francji. Do dziś nie wiadomo dokładnie, ilu Francuzów przyszło na świat w tych ośrodkach, ilu ma korzenie niemieckie, ilu ojcami byli niemieccy żołnierze.
Musso tworząc swoją książkę doskonale wykorzystał ową niewiedzę i stworzył bardzo dobrą powieść, na poły kryminalną (ponieważ w grę wchodzi śledztwo w sprawie zabójstwa), na poły historyczną i obyczajową.
Zimne popioły to także doskonałą książka psychologiczna, która prezentuje to do czego człowiek jest zdolny w danych okolicznościach oraz zmiany, jakim podlega jednostka, która zaczyna obsesyjnie o czymś myśleć. Brzmi tajemniczo? Jeżeli tak, to dobrze. O to mi chodziło.
Historia snuta przez francuskiego pisarza także jest tajemnicza. Niby od początku wiemy o co chodzi. Ot nauczyciel po śmierci dziadka odkrywa zakurzony film, na którym widzi zmarłego w towarzystwie wysokiego rangą oficera SS, swoistego architekta, twórcy Lebensborn.
Szok, niedowierzanie i chęć, aby za wszelką cenę wszystkiego się dowiedzieć, znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie tego, co widział. Mężczyzna rozpoczyna poszukiwania i dowiaduje się tego co chciał. Droga do tej wiedzy jest bardzo wyboista i niebezpieczna. Zbyt wielu osobom zależy, żeby prawda nie wyszła na jaw. A to czego się dowiaduje sprawia, iż przewartościowuje się cały jego świat, zmienia się spojrzenie na bliskich, z których wielu było dla głównego bohatera autorytetem. Zmianie ulega także stosunek do żyjących krewnych oraz podejście do życia, do tego, co ważne.
Trzeba autorowi przyznać, iż idealnie wyważył proporcje pomiędzy ukazaniem trudnej karty historii francuskiej, jaką było istnienie ośrodków Lebensborn, a swoistą psychodramatyczną przemianą, jakiej ulega grzebiący w przeszłości Aurelien. Pod tym względem jest to bardzo dobra, doskonale dopracowana, z umiejętnie stopniowanym napięciem książka.
Najmniej w niej jednak kryminału, mimo, iż jak wspomniałam na początku, część akcji toczy się wokół drastycznej zbrodni zabójstwa.
Po zakończeniu lektury w głowie czytelnika pozostaje wiele pytań, z których najistotniejszymi są- czy zawsze należy szukać prawdy i czy kłamstwa czynione w imię ocalenia najbliższych są zawsze usprawiedliwione?
Zachęcam do lektury. Bardzo dobra, choć niezbyt lekka w odbiorze powieść.
Plus za doskonałą okładkę, która idealnie pasuje do treści.
Już jedna zaufana osoba tak mi ryje banię tą książką, że mam tak gigantyczną ochotę, a teraz Ty. Muszę zacementować portfel
OdpowiedzUsuńmam na nią wielką ochotę - chyba kupię :)
OdpowiedzUsuńPo prostu będę musiała przeczytać :)
OdpowiedzUsuń