piątek, 1 lipca 2016

Życie ma smak pomarańczy - Judith Fertig

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Doskonała, relaksująca, niezwykle apetyczna i poprawiająca nastrój lektura.
Główną bohaterką jest Claire O’Neil, zwana Nelly, która zajmuje się pieczeniem ciast. Jednak ciasta to nie cały świat Claire, a dar w tym kierunku nie jest jedynym, jaki posiada. Claire potrafi wychwycić zmienne, ulotne smaki, które umykają większości z nas, tak Nelly „czuje” emocje – „pomarańcza pobudza, cynamon zatrzymuje wspomnienia, a śliwka jest zadowolona z siebie”.
Niestety, choć zawodowo kobieta radzi sobie doskonale, to prywatnie jest fatalnie,a jej życie ma raczej smak cytryny niż słodkich pomarańczy. Doświadczona koszmarem wieloletnich, powtarzających się zdrad męża podejmuje decyzje, które zmienia całkowicie jej życie. Nelly podejmuje decyzję o rozwodzie z niewiernym małżonkiem i wyjeżdzie z Nowego Jorku do rodzinnego Millcreek Valley.
Swoje wyjątkowe umiejętności Nelly postanawia uczynić także pracą i otwiera cukiernię. Takich lokali jest wiele, jednak ten, którego właścicielka i dobrą duszą staje się bohaterka, jest ze wszech miar wyjątkowy. Nelly potrafi dopasować wypieki do charakteru i nastroju każdego klienta, zajrzeć w głąb duszy kupujących i poznać ich sekrety.. Dodatkowo jest ona przemiłą, ciepłą osoba, która potrafi z każdym zamienić choć kilka słów. Czy zmiana miejsca zamieszkania, pracy, otoczenia zmieni także coś w życiu Nelly?
Powieść wydaje się banalna, sztampową. Owszem, schemat jakim posługuje się autorka został wielokrotnie wykorzystany przez sporą liczbę autorów. Jednak Judith Fertig udało się stworzyć wspaniałą, ciepłą, napełniającą nadzieją i dobrym nastrojem opowieść, którą pochłania się w jeden wieczór przy kubku aromatycznej herbaty.
W tej opowieści wszystko do siebie pasuje, elementy idealnie współgrają, bohaterowie są przemili, trudno ich nie polubić, miasteczko magiczne, a sama cukiernia...marzenie:)
Swoistym zwieńczeniem, taką ozdobą jest zakończenie. Co prawda do bólu przewidywalne i jakby tak racjonalnie spojrzeć słodkie, aż zęby od lukru bolą, ale nic to, ważne, że lekturę kończy się z wielkim uśmiechem na ustach i nadzieją w sercu, nadzieją, że w życiu każdej z nas może zdarzyć się także mały lub większy cud.
Polecam, ta książka to taki plasterek na duszę:)

3 komentarze:

  1. Myślę, że mogłaby przypaść mi do gustu

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś ładnego by mi się przydało. Taki właśnie plasterek. Ale zwykle zanim po taki plaster sięgnę, to okopię się w kryminałach. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie, nie przepadam za lukrowanymi zakończeniami :) Ale nie skreślam przez to tej książki :))

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.