sobota, 18 października 2014

Nżyński Bóg tańca

Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5,5/6
Przewyższył wszystko, co widzieliśmy dotychczas - mówili o młodym Wacławie Niżyńskim jego nauczyciele baletu.Kim był ten geniusz? Jak żył? Na te i wiele innych pytań odpowiada w swojej książce Lucy Moore. Autorka snuje pasjonującą opowieść o człowieku, który był bez wątpienia tanecznym geniuszem, wizjonerem, który wyprzedzał swoją epokę, który był najszczęśliwszym człowiekiem z powodu tego, iż robił to co było jego pasją, życiem, a jednocześnie był jednym z najnieszczęśliwszych ludzi. Dlaczego? Odpowiedź na to pytanie znajdziecie w książce. 
Razem z Moore poznajemy niezwykle trudne dzieciństwo Nżyńskiego, od momentu jego narodzin w 1889 roku w rodzinie polskich tancerzy. Póżniejszy tancerz przez całe życie uważał się za Polaka, mimo, iż kiepsko mówił po polsku. Na kolejnych stronach książki śledzimy dalsze losy Wacława i jego matki, która by zapewnić lepsze życie sobie i synowi, zdecydowała się na przeprowadzkę do Petersburga. Ta przeprowadzka miała ogromny wpływ na ich dalsze życie. Chociaż tak sobie myślę, iż był on tak genialnym, upartym, niesamowitym człowiekiem, że nawet bez przeprowadzki do Petersburga, bez pomocy poznanych tam ludzi, stałby się wielkim tancerzem, chociaż najprawdopodobniej prowadziłaby do tego sukcesu znacznie dłuższa droga. 
źródło kultura.wp.pl
Po zamieszkaniu w Petersburgu, krok po kroku Niżyński odnosi kolejne sukcesy. Wiele się dzieje zarówno w jego sferze prywatnej (liczne romanse), jak i zawodowej (poznaje Siergieja Diagilewa i dołącza do jego zespołu Baletów Rosyjskich). Stał się pupilem i kochankiem impresaria. Wtedy rozpoczyna się światowa kariera naszego bohatera, a  w balecie i choreografii zmiany, których chociaż wielu nie rozumiało, nie było w stanie zatrzymać. 
W 1912 roku zadebiutował w roli choreografa, opracowując choreografię do preludium do Popołudnia fauna Debussy'ego, który był sukcesem, ale i skandalem. Jego kariera toczy się błyskawicznie i tak samo błyskawicznie zostaje stłumiona.
źródło kultura.wp.pl
źródło en.wikipedia.org

Niżyński był niewątpliwie porywającą, niesamowitą postacią, którą Lucy Moore ukazała wspaniale. Był  największym tancerzem swojej epoki, o doskonałej technice i niespotykanej ekspresyjności, a także mającym wizje, które szokowały, zadziwiały, wprowadzały nowe. Był tancerzem, który zatracał się w swojej pasji, całkowicie utożsamiał się z tańczoną rolą. Mimo, iż za sprawą choroby, jego kariera nie trwała długo, odcisnęła na świecie sztuki, tańca, baletu niezapominane piętno. Do dziś Wacław Niżyński pozostaje wzorem dla wielu tancerzy baletowych.
Niżyński zmarł na zapalenie nerek w Londynie 08 kwietnia 1950 roku. W roku 1953 pochowany został w Paryżu na cmentarzu Montmartre.  
Po lekturze książki autorstwa Lucy Moore jestem zachwycona Niżyńskim z kilku powodów. Przede wszystkim podziwiam jego odwagę do bycia sobą zarówno na niwie prywatnej, jak i fakt, iż potrafił dążyć do celu i walczyć o to w co wierzył. Dodatkowo choroba zamknęła go w świecie, do którego nikt nie miał dostępu. Mimo, iż nierozumiany przez kolegów po fachu, często poniżany, wyszydzany, był sobą, wiedział czego chce i potrafił o to walczyć. Ile osób potrafi walczyć o siebie, o swoje przekonania, marzenia? Ile osób potrafi zmierzyć się z chorobą psychiczną, która dopadła tancerza, a z którą żył 30 lat. Pamiętajmy przy tym w jakim okresie czasu Niżyński żył.
Książka jest doskonale napisana, w oparciu o materiały jakie autorce udało się wyszukać. Pozycja jest tym cenniejsza, iż to pierwsza biografia Wacława Niżyńskiego od 30 lat. 
Cennym uzupełnieniem są liczne fotografie Niżyńskiego. Moore wspaniale odmalowała postać niesamowitego człowieka, który na kartach jej książki ożywa i czerpie z życia tyle ile się da. Bohater odmalowany przez pisarkę jawi nam się jednocześnie jako postać tragiczna, ale i wielka, w czytelniku wzbudzająca wielką gamę uczuć. Podejrzewam, że każdy czytelnik może postać Wacława Niżyńskiego odebrać inaczej. To sztuka tak przedstawić portretowaną osobę. Lucy Moore to się udało. W trakcie lektury byłam wielokrotnie zadziwiona, oszołomiona, zachwycona, czego i wam życzę. 

4 komentarze:

  1. Teraz trochę żałuję, że nie zdecydowałam się na tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka widziana Twoimi oczami brzmi nawet nie tyle ciekawie, co fascynująco :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wacława Niżyńskiego nie kojarzę, ale po Twojej recenzji mam ochotę na bliższe poznanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Oglądałam spektakl ,,Nirżyński" w wykonaniu Maćkowiaka. W życia mnie nic bardziej nie wstrząsnęło

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.