wtorek, 26 czerwca 2012

Wszystko czerwone - Joanna Chmielewska

Wydawnictwo Kobra, Okładka miękka, Moja ocena 6/6
Tak dla relaksu, wczoraj sięgnęłam po raz enty po Wszystko czerwone.
Uwielbiam twórczość Joanny Chmielewskiej (ale tylko te starsze książki) a Wszystko czerwone  (1974) należy do moich najulubieńszych pozycji. Jest to komedia detektywistyczna, jedna z najpopularniejszych powieści tej autorki
Bohaterką jest Alicja Hansen, roztargniona wdowa, mieszkająca samotnie na przedmieściach Kopenhagi w Allerød. Po lewo stacja kolejki Allerod, gdzie rozpoczyna się akcja książki. Nazwa zostaje przetłumaczona przez jej przyjaciółkę jako Wszystko czerwone, co zapowiada falę krwawych zbrodni. Tajemniczy morderca na początku zabija Edka, by następnie próbować pozbawić życia jeszcze kilkanaście osób. Śledztwem zajmuje się duński policjant pan Muldgaard - mówiący po polsku niegramatycznie i stylem biblijnym. Okazuje się, że zabójca nieudolnie poluje na Alicję, a motyw zbrodni jest nieznany. Mógłby go wyjaśnić tajemniczy list, którego bohaterowie szukają przez większą część powieści. Dodatkowo przez dom przewija się ogromna liczba gości, co nie ułatwia rozwiązania zagadki, sprawę komplikuje również roztargnienie Alicji.
Jako, że jest to książka komediowa z rozbudowanym wątkiem kryminalnym, a nie kryminał jako taki, może rozczarować czytelnika, który spodziewał się zawiłej i prawdopodobnej intrygi kryminalnej. 
Nic z tego - intryga, owszem, jest, jest też trup i to nawet porządny, , a po nim przybywają całe sfory kolejnych (trochę mniej udanych, bo większość wyżywa), jest niesamowicie duża grupa podejrzanych, ale...  brak typowego kryminalnego śledztwa, chociaż jest śledztwo ala Chmielewska, tak charakterystyczne dla autorki i jest całkiem sporo przezabawnych dialogów i niesamowicie śmiesznych sytuacji. Wszystkiemu obficie towarzyszy kolor czerwony, nieważne, czy w postaci czerwonych mrówek, czerwonej koszuli, czy krwi. Dodatkowo natykamy się na różne niespodziewane historie, które zawdzięczamy pojawiającym się tu i ówdzie gościom obficie zjeżdżającym do Alicji, czy to takich ciumciających się po słodkich brzuszkach, czy takich, którzy zaglądają jedynie po nasiona.
I te teksty, no nie mogę nie przytoczyć kilku: 
Sok pomarańczowy jest w lodówce - pomamrotała półprzytomnie.
- Ja przyniosę - zaofiarował się Paweł, który nagle zmaterializował się w mroku obok nas.
- No widzisz, on przyniesie. Usiądź wreszcie, do wszystkich diabłów!
- Otworzy lodówkę i będzie się gapił... No dobrze, przynieś, tylko nie zaglądaj do środka!

 Azali były osoby mrowie a mrowie? - spytał z uprzejmym, wręcz urzędowym zainteresowaniem, przystępując do rzeczy.
Zgodnie wytrzeszczyliśmy na niego oczy. Paweł jakoś dziwnie prychnął. Zosia zastygła z papierosem w jednej i zapalniczką w drugiej ręce. Leszek i Elżbieta, szalenie podobni do siebie, zapatrzyli  się w niego nieruchomym wzrokiem z jednakowo nieodgadnionym wyrazem twarzy. Nikt nie odpowiadał.
- Azali były osoby mrowie a mrowie? - powtórzył cierpliwie pan Muldgaard.
- Co to znaczy? - wyrwało się Pawłowi z nadzwyczajnym zaciekawieniem.
- Moim zdaniem, on pyta, czy dużo nas było - powiedziałam z lekkim powątpiewaniem.
- Tak - przyświadczył pan Muldgaard i uśmiechnął się do mnie życzliwie - Ile sztuki?
- Jedenaście - odparł łagodnie i uprzejmie Leszek.

Mówmy po kolei, co kto pamięta.
- Ja nogi - oświadczył stanowczo i bez namysłu Paweł. - Pamiętam same nogi.
- Jakie nogi? - zainteresował się pan Muldgaard.
Paweł popatrzył na niego, jakby nieco stropiony.
- Nie wiem - powiedział niepewnie. - Prawdopodobnie czyste...
Pan Muldgaard przyglądał mu się ze zmarszczoną brwią i w głębokiej zadumie.
- Dlaczego? - spytał stanowczo.
Paweł spłoszył się ostatecznie.
- O rany, nie wiem. No, bo to chyba myją, nie? Tu wszyscy myją nogi...


Do dziś w moim słownictwie funkcjonuje całkiem sporo powiedzonek z tej książki:)
Wszystko czerwone, to Joanna Chmielewska w najlepszej formie. Polecam wszystkim, którzy nigdy wcześniej się z tą autorką nie spotkali, a także tym, którzy mają po prostu ochotę na przyjemną i zabawną lekturę. 
Uwielbiam Joannę Chmielewską od lat..no blisko 20:) (ale człowiek stary:)).
Wielbiciele tej autorki, proszę wpisywać się, jakie jej książki najbardziej lubicie?

18 komentarzy:

  1. Uwielbiam Chmielewską - chętnie przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam tę książkę, pamiętam, że nie mogłam jej czytać, bo brzuch mnie bolał od śmiechu :D również jedna z moich ulubionych Chmielewskiej i również zdecydowanie wolę te starsze jej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Chmielewska zdecydowanie w najlepszej formie! Kocham tę książkę, polszczyzna pana Muldgaarda to jest cała ona w pigułce! Wyobraź sobie, że kiedyś, w liceum, czytałyśmy tę książkę na głos na jednej ze szkolnych wycieczek... Nie muszę chyba wspominać, że ryczałyśmy non-stop ze śmiechu, aż wychowawczyni przychodziła do pokoju sprawdzić, co z nami...

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra kryminał , extra książka,
    śmiałam się cały czas....
    Lubię do niej wracać....

    "Całe zdanie nieboszczyka" jak nie pomyliłam tytułu...

    OdpowiedzUsuń
  5. A także: "Ciemno było na góra kadłuba."
    Również jedna z moch ulubionych. Czytałam ją mnóstwo razy i zawsze mnie bawi.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam żadnej książki autorki. Muszę to zmienić

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam stare Chmielewskie! Chociaż kilka pozycji sprzed zaledwie paru lat też jest niczego sobie. Moje ulubione? Chyba wszystkie te, które przeczytałam, bo jeśli jakaś mi nie podeszła to odkładałam od razu - tak było z "Florencja, córka diabła". Ale takie najulubieńsze to "Zwyczajne życie" "Ślepe szczęście", "Wszystko czerwone" "Krokodyl z kraju Karoliny" "Pafnucy" "Całe zdanie nieboszczyka" "Wszyscy jesteśmy podejrzani" "Harpie" i "Książka poniekąd kucharska". A przy "Lądowaniu w Garwolinie" wyłam ze śmiechu :D

    Swego czasu czytałam masę Chmielewskiej i chyba mi się przejadło, bo od paru lat nie mogę się za nią z powrotem zabrać. Ale ostatnio pojawia się masa recenzji jej książek i powoli czuję się zachęcona, aby powrócić do tych powieści. Zwłaszcza, ze mam ogromną zaległość w postaci "Lesia".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak Florencja..jest masakryczna, niestety. Też nie doczytałam do końca.

      Usuń
    2. Bierz się za Lesia, to klasyka klasyk. Ja ze 20 razy czytałam i za kazdym razem wyję ze śmiechu.

      Usuń
  8. Też kocham Chmielewską a najbardziej właśnie "Wszystko czerwone", "Wszyscy jesteśmy podejrzani", "Nawiedzony dom" i "Najstarszą prawnuczkę". A mój ulubiony cytat: "Ta dama to wasza mać?" i oczywiście niezrównany Pan Muldgaard:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jedna z moich ulubionych książek Pani Chmielewskiej, zresztą uwielbiam większość jej książek :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oo z przyjemnością zapoznam się bliżej z tą pozycją ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wierzę, że jeszcze nie przeczytałam żadnej książki tej pisarki! Grzech, grzech, grzech! Ale wiem, że zacznę od książki, którą zrecenzowałaś. Co jak co, ale mnie do niej zachęciłaś.
    Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Joanna Chmielewska to jedna z moich ulubionych autorek. A "Wszystko czerwone" wręczyła mi X lat temu mama, bibliotekarka. Od tamtej chwili straciłam rachubę ile razy ją czytałam. Jako nastolatka zaczytywałam się także w serii z Janeczką i Pawełkiem.
    A teraz realizuję swoje własne wyzwanie czytelnicze i czytam książki Ch. po kolei. Na półce czekają "Skarby".

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam wszystkie książki Pani Joanny (łącznie z biografią i książką kucharską), za wyjątkiem Florencji i Wyścigów. Myślałam, że tylko ja tak mam, ale widzę, że jest nas więcej ;) Nie mogę odżałować, że Pani Joanna niczego już nie napisze...A póki co nie widzę godnej Jej następczyni.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.