Wydawnictwo WAB, Okładka miękka, 288 s., Moja ocena 5/6
Tylko się nie śmiejcie...muszę przeprosić inne książki czekające wiernie na nocnym stoliku pod hasłem...do przeczytania. Jak tylko dostałam nowego Czubaja musiałam go poza kolejnością przeczytać, musiałam i już. Niby zaplanowałam kolejność czytania, ale jakbym się jej trzymała to Zzz (skrót tytułu książki) przeczytałabym za kilka tygodni, a tyle czekać nie mogłam.
Lubię Czubaja i lubię Heinza, i to bardzo:)
To już trzeci tom przygód Rudolfa
Heinza i moje trzecie spotkanie z tym bohaterem. Dlatego wiedziałam (mniej więcej) co mnie czeka, ale autor zadziwił mnie pogarszającym się psyche profilera, ale po kolei.
Od razu zaznaczę, że proszę, żebyście
nie pomijali prologu. Wiem, niektórzy go nie czytają, sama tak
robię dosyć często, przyznaję się. Jeżeli jednak chodzi o Zanim
znowu zabiję, prolog ma kolosalne znaczenie dla całej dalszej
akcji.
Akcja rozpoczyna się w Warszawie, 10
kwietnia 2010 r. W okolicach Dworca Wschodniego znany piłkarz Jacek
Kos rzuca się pod pociąg. W obliczu katastrofy smoleńskiej śmierć
piłkarza z polskiej kadry przechodzi bez echa (ale spokojnie o katastrofie nie będzie, chociaż krótko będzie o krzyżu) Dwa tygodnie później
do Katowic przybywa Józef Heinz i prosi syna, którego nie widział
od 40 lat, żeby pomógł mu wyjaśnić powody tego samobójstwa.
Starszy Heinz jest pewien, że jego podopiecznego, ktoś zmusił do
popełnienia samobójstwa. Ale kto i dlaczego? I czy w ogóle?
W międzyczasie ze szpitala
psychiatrycznego ucieka Inkwizytor. Jest to mega świr, z którym
kilka lat temu miał wątpliwą przyjemność bliżej poznać się
Rudolf Heinz. Spotkanie było tak przyjemne, że profiler do tej pory
budzi się często w nocy zlany potem, bo śnią mu się koszmary związane z tym przemiłym uciekinierem.
Profiler zostaje wysłany na urlop i
odsunięty od śledztwa. Wie jednak, że Inkwizytor będzie go
szukał, będzie chciał wyrównać z nim rachunki.
Mimo iż szczerze nienawidzi ojca (ma powody, drań pewnego dnia wyszedł z domu i nie wrócił, 40 lat się nie odzywał, każdy miałby schizę na jego punkcie),
Rudolf postanawia przeprowadzić na urlopie drobne dochodzenie. Jednak z biegiem czasu dochodzenie zdecydowanie rozwija się i urasta do sporych rozmiarów, a wątki poboczne (typu martwy Grubas z wypływającym okiem, skrawki ludzkiej skóry w pamiątkowej szkatułce etc) mnożą się i mnożą...a trup ściele wyjątkowo gęsto. Zagłębiając się w prywatne śledztwo, stopniowo odkrywa
powiązania z niewyjaśnionymi zabójstwami nastoletnich chłopców.
Sprawie nadano kiedyś kryptonim ZZZ. Nazwa nawiązywała do listu,
który pozostawił nieuchwytny morderca.
Jak potoczą się losy obu śledztw?
Czy uda się je zakończyć? A może jakoś się ze sobą łączą?
Odpowiedzi na te i inne pytania
znajdziecie w książce, do lektury której gorąco zachęcam.
To doskonały kryminał mimo,
iż intryga mogłaby być ciut bardziej wyrafinowana. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie
przygód, Heinz będzie prowadził ambitniejsze śledztwo.
Mimo ogromu wad lubię i to nawet
bardzo Rudolfa Heinza. Trochę przeszkadza mi jego nazwisko. Ilekroć
je czytam, tylekroć widzę...butelkę ketchupu:). Do tego
imię...hmm...dla mnie to jak u pomocnika św. Mikołaja. Może się
czepiam, ale mam takie skojarzenia.
A profiler nie ma w sobie nic z
ketchupu (z renifera też nie:) ). Jest za to pełnokrwistym
bohaterem, jakich w kryminałach sporo. Styrany życiem, po 40tce
jest wrakiem człowieka, który nie dogaduje się ze swoim synem,
podobnie, jak nie dogaduje się z ojcem. Jak sam twierdzi –
nienawiść do ojca jest u nich w rodzinie dziedziczna, przechodzi na
kolejnego syna. Ma sceptyczno - ironiczno - złośliwe podejscie do wszystkiego, a do siebie w szczególności.
Uwielbiam jego porównania w stylu:
Znam się na piłce nożnej, jak Osama bin Laden na pacyfizmie,
Ze sprawą miał tyle wspólnego,
ile ja z systemem podatkowym w księstwie Monako itd.
Wiem, wielu może to przeszkadzać,
wręcz irytować, ale wg. mnie tego typu porównania, złośliwości i
pseudo poczucie humoru tworzą profilera Rudolfa Heinza i wyróżniają
go spośród innych bohaterów kryminałów, których w naszej
literaturze ostatnimi czasy skolko godno.
Nie twierdzę, że Heinz (młodszy)
jest od nich lepszy lub gorszy, jest po prostu inny, jest sobą.
Te porównania są jego nieodłączną
cechą podobnie, jak zmory przeszłości, miłość do piwa z rana,
trenowanie karate i nieumiejętność dostosowania się do ogólnie
przyjętych norm.
Heinz ma jeszcze jedną cechę –
wszystko, czego się dotknie zepsuje (to jest kulturalne określenie
na potrzeby recenzji); ma wyjątkowy dar do zrażania do siebie
wszystkich wkoło, nieważne czy chodzi o rodzinę, współpracowników,
czy sąsiadkę zbierającą podpisy w intencji krzyża smoleńskiego.
Zdolny pod tym względem jest niesamowicie.
Z tą nieumiejętnością współżycia
z innymi i wielbieniem zmarłej 20 lat temu żony powinien udać się
na terapię do dobrego psychologa. Jest mu naprawdę niezbędna.Autor mógłby go na taką terapię w kolejnym tomie skierować.
Nie chcę roztrząsać pozytywów i
negatywów Rudolfa Heinza, zachęcam za to do lektury, chociażby po
to, żeby wyrobić sobie zdanie na jego temat.
Lubię go, chociaż
widzę wszystkie jego wady i rozumiem, że nie każdy musi pałać do
niego pozytywnymi uczuciami. Ja nie toleruje np. wrocławskiego,
przedwojennego bohatera cyklu kryminalnego Marka Krajewskiego i nic
na to nie poradzę.
Podobno autor pracuje nad kolejnym
tomem przygód profilera, z czego bardzo się cieszę.
Mariusz Czubaj – profesor
antropologii kultury w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, autor
powieści kryminalnych. Zajmuje się badaniami kultury popularnej, w
tym kulturą fanowską oraz antropologią sportu. Opublikował
książki: Biodra Elvisa Presleya. Od paleoherosów do neofanów,
W stronę miejskiej utopii, Krwawą setkę. 100 najważniejszych
powieści kryminalnych (razem z Wojciechem Bursztą), Etnolog
w Mieście Grzechu. Powieść kryminalną jako świadectwo
antropologiczne. Z Markiem Krajewskim napisał kryminały Aleja
samobójców oraz Róże cmentarne.
Te wszystkie ironiczne szpile, złośliwostki, wrednawe dygresje stanowią sól książek Czubaja. Bardzo czekam na tę powieść, która, zamówiona, jakoś nie chce dotrzeć, mimo horrendalnej opłaty za przesyłkę kurierską do Niemiec... U mnie pewnie też się wepchnie bez kolejki:-)
OdpowiedzUsuńDokładnie:) dlatego lubię Czubaja i Heinza i często zastanawiam się ile z Czubaja jest w Heinzu:)A porównania ma "pan ketchup" nieziemskie:) Czekam na twoja recenzję.
Usuńnie znam w ogóle książek o przygodach tego bohatera, ale może się za nimi rozejrzę, zachęcająco opisałaś książkę
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto.
UsuńBardzo lubię tego autora - chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńPolecam i czekam na wrażenia.
UsuńNie znam książek tego autora, ale tak zachęcająco piszesz, że muszę poszukać:)
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto. Zajrzyj do biblioteki, poprzednie 2 tomy powinni mieć w większości placówek.
UsuńNie znam książek tego autora ale już widzę, że koniecznie muszę to nadrobić :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, polecam:)
UsuńNie czytałam jeszcze tego autora i przyznam, że jakoś specjalnie mnie do niej nie ciągnie. Może kiedyś:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Nie miałam okazji czytać żadnej ksiązki autora, ale kiedyś może sięgnę
OdpowiedzUsuńNie znam tego autora. Zawsze omijam polską literaturę, w końcu powinnam to zmienić. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńA to błąd, jest sporo bardzo fajnych i wartościowych polskich książek, nie tylko kryminałów. Czas sie powoli zaprzyjażnić. Wiadomo, nie wszystkie książki sa dobre, nie wszystkie tobie będą odpowiadać, ale na pewno znajdziesz coś wartościowego.
UsuńWidzę, że muszę się zapoznać z kolejnym cyklem kryminalnym :)
OdpowiedzUsuńWarto, ja uwielbiam Czubaja, ciekawe czy tobie sie spodoba.
UsuńJuż się nie mogę doczekać, kiedy zacznę czytać :-)
OdpowiedzUsuń