Wydawnictwo Sonia Draga, Moja ocena 4-/6
Turyngia, XVIII wiek. Ojciec głównej bohaterki Klary, wędrowny aptekarz Martin, znika bez śladu. Dotąd wraz z bratem Aloisem dowoził lekarstwa w najdalsze zakątki kraj, pomagał ludziom. Teraz nagle znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Jakby tego było mało rok później ten sam los spotyka jego najstarszego syna. Pozostawiona bez środków do życia rodzina znajduje się w krytycznej sytuacji, głoduje, grozi jej śmierć.
Klara zmuszona przez los postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Chce pójść w ślady ojca i utrzymać bliskich, działając jako wędrowna aptekarka. Jednak droga, która prowadzi do tego celu jest trudna i niebezpieczna, szczególnie dla młodej kobiety.
Lekka powieść, taka którą momentami należy traktować z przymróżeniem oka. Powieść odrobinę łotrzykowska, trochę historyczno- obyczajowa, na pewno w wielu miejscach wciągająca choć i też taka, o której tuż po zakończeniu lektury szybko zapomnimy. Ot taki miks. Iny Lorentz, znany duet pisarski, tworzy książki ciekawe, lekkie, nie będące co prawda wybitnymi dziełami literackimi, ale z pewnością działającymi na wyobrażnię i zapewniającymi kilka godzin niezłego relaksu. Taka właśnie jest Wędrowna aptekarka.
Czyta się nieźle, ale trochę razi pewna naiwność fabuły. Postaci są ciekawe, ale przedstawione tylko w barwach białych ktoś idealny, albo czarnych ktoś zły. Nie ma nikogo po środku.Ci dobrzy są aniołami w ludzkiej skórze, ci źli to diabły wcielone. To razi i to bardzo. I stereotypowość bohaterów. Każdy mężczyzna to zły, bez mała gwałcący kobiety człowiek, który myśli o jednym, a każda kobieta to niewinna istota, która jest ciemiężona i nic innego od życia nie dostaje.
Sama fabuła ok, ciekawa, chociaż nie ukrywam, w kilku miejscach można było przewidzieć zwroty akcji, a kilka spraw można było trochę inaczej, lepiej poprowadzić.
Do tego skarb, miłość, oskarżenie o czary i kilka innych spraw typowych dla akcji w tym okresie i miejscu oraz w tego typu powieści. Owszem, warto tę książkę przeczytać. W trakcie lektury nie będziecie zgrzytać ze złości zębami, nie stracicie na tę lekturę czasu, ale nie oczekujcie jakiejś wielkiej literackiej przygody, żadnego epokowego dzieła. Ot przewidywalne choć całkiem nie najgorsze (gdy przymknie się odrobinę oko) czytadło, powieść na złą pogodę, na lekkie spędzenie popołudnia. Liczyłam na coś więcej. Cóż, i tak nie było najgorzej.
Jakoś mnie ta książka nie kusi.
OdpowiedzUsuń