środa, 6 kwietnia 2016

Dziennik 1870-1879

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6
Francis Kilvert, autor niniejszych zapisków, to żyjący w połowie XIX wieku anglikański pastor pełniący posługę na granicy walijskiej, zręczny obserwator, człowiek niesłychanie inteligentny, z poczuciem humoru i spostrzegawczym okiem.
Niniejsza książka, to dziennik, który pastor zaczął prowadzić w dniu 01 stycznia 1870 roku. Zapiski pastor prowadził aż do dnia swojej śmierci w 1879 roku.
Przez jednych dzienniki mogą być traktowane, jak zwykłe zapiski o najzwyklejszych sprawach, banalne notatki.
Innych (jak mnie) one oczarują. Ich siłą jest właśnie owa zwyczajność, która dla nas ludzi żyjących blisko 1,5 wieku póżniej, jest fascynującą lekturą i skarbnicą wiedzy o wiktoriańskich czasach na prowincji.


Okruchy dnia codziennego, sarkastyczne spojrzenie na otoczenie, zachowanie bliźnich, celne komentarze tworzą wspaniałą atmosferę i fascynującą lekturę.
Autor opowiada przede wszystkim o dniu codziennym sąsiadów, rodziny, ale sporo dowiadujemy się także o nim samym. Wyłapując pewne zagadnienia dot. samego Kilverta tworzymy sobie postać nieszablonowego człowieka, który był nie tylko inteligentny, żywotny, miał poczucie humoru, ale także takiego, przez alkowę, które go przewijały się..gromady kochanek. A tak:)

Cennym uzupełnieniem są także notatki dot. różnych świąt i obyczajów. Niektóre zasady, zwyczaje mocno mnie zdumiały.  
Pastor opowiada o zdarzeniach, które rozgrywały się na jego oczach, ale także o tych, o których usłyszał od parafian, sąsiadów przyjaciół. Często przytacza też informacje, wiadomości przeczytane w prasie.
 Oprócz opisu dnia codziennego, Kilvert obala także wiele mitów, które są dla nas tożsame z czasami wiktoriańskimi. Należy do nich chociażby ogólna pruderia. Przeciwwagą dla panującego zawstydzenia i zgorszenia może być taki zapisek pastora:
Przed śniadaniem kąpałem się w morzu. Wiele osób bez skrępowania rozbierało się na piasku nieopodal mojej kabiny i zbiegało do morza, i ja chętnie bym tak postąpił, tyle że nie zabrałem ręczników. (...)

Niewątpliwym plusem książki oprócz tego, iż jest ona skarbnicą informacji, jest także język, którym Kilvert się posługiwał. Idealnie oddaje on atmosferę, momentami wręcz sielankę otoczenia, tamtych czasów, ale i barwne elementy epoki.

Gorąco zachęcam do lektury Dziennika...
Jest to pozycja dla wszystkich wielbicieli XVIII-wiecznej Anglii, miłośników historii, obyczajowości, ale także tych osób, które lubią podpatrywać bliźnich, interesują się ich życiem, zachowaniem.
 





4 komentarze:

  1. Ojej, takiej książki właśnie potrzebuję - by poznać XIX-wieczne obyczaje od kogoś, kto żył w tamtych czasach. Lektura dla mnie idealna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa, zapisze sobie to moze kiedys przeczytam, moze znajde w bibliotece wersje angielska i tym sposobem nie musze zamawiac z Polski, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakupiłem i planuję podczytywać, by uciec trochę od współczesnego świata.

    OdpowiedzUsuń
  4. Z racji wykształcenia i zawodu to powinna być książka dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.