Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 4,5/6
Bardzo lubię książki Maureen Lee. Wrześniowe dziewczynki recenzowałam tutaj ,
Nic nie trwa wiecznie recenzowałam tutaj Matkę Pearl recenzowałam tutaj .
Tym razem akcja (podobnie jak w wielu innych książkach pisarki) rozpoczyna się w czasie II wojny światowej. Mamy rok
1944. Główna bohaterka, 17-letnia Brytyjka Flora Knox pobiera nauki i mieszka w prywatnej szkole na szwajcarskiej prowincji. Jest piękna wiosna, prawie lato. Flora rozkoszuje się pięknym porankiem na stacji kolejowej. Wie, że gdzieś tam,w bliżej nieokreślonej odległości trwa wojna, giną ludzie, miasta ulegają zagładzie, ale jest tak odległe od miejsca w którym przebywa, tak od niego odmienne, że w zasadzie nie myśli o tym. Nagle widzi
zbliżający się pociąg, który przed wojną służył do przewożenia bydła. Przerażona
słyszy, że dochodzą z niego ludzkie błagania i jęki. Gdy Flora podbiega
do wagonów, jedna z pasażerek wypycha przez szparę
między deskami brudne zawiniątko, rozpaczliwie szepcząc: Zabierz go.
Ma na imię Simon. Flora łapie chłopca, nie zdając sobie sprawy, że ta krótka chwila na zawsze zmieni jej całe życie. Pociąg znika, a nastolatka zostaje na peronie sama z
maleńkim chłopcem. Słońce, niebo, stacja - wszystko wokół wygląda tak
jak chwilę wcześniej. Jednak dla Flory i leżącego w jej ramionach malutkiego Simona, nic już nie będzie takie samo. Odtąd ich losy są ze sobą nierozerwalnie spleciona mimo, iż na drodze tych dwojga stają różne przeszkody. Nie chcę streszczać książki, żeby nie odbierać wam przyjemności lektury. Napisze tylko, że tuż po zakończeniu wojny, Flora wraz z Simonem udaje się do Londynu, do ciotki, u której po śmierci rodziców tuż przed wojną zamieszkała. Ciotka związana była z pewnym bardzo niebezpiecznym człowiekiem, który dla pieniędzy nie cofnie się przed niczym. Jego powrót z więzienia oznacza dla Flory i Simona konieczność opuszczenia bezpiecznego schronienia i udania się na poszukiwanie szczęścia gdzie indziej. Przed nimi jeszcze wiele problemów, ale i ogromnych radości. Czyli tak, jak to w życiu na ogół bywa - smutki przeplatają się ze śmiechem. Oprócz losów Flory i Simona, śledzimy poczynania amerykańskich milionerów, początkującego pisarza i wielu innych osób. Od samego początku ścieżki ich życia prowadzą tuż obok siebie, po to, żeby w pewnym momencie niespodziewanie się połączyć.
Maureen Lee po raz kolejny sprawiła, że książkę wspaniale się czytało. Chociaż np. Wrześniowe dziewczynki czy Wędrówka Marty bardziej mnie zachwyciły. Niemnie uważam, iż autorce udało jej się z typowej dla okresu II wojny światowej historii stworzyć opowieść niezwykle ciekawą, wyzwalającą salwy śmiechu, ale i sprawiającą, że niejedna łza w oku się zakręci. Flora i Grace to wspaniała opowieść o wojnie, macierzyństwie i trudnych życiowych
wyborach.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Są takie książki , które z przyjemnością się czyta...
OdpowiedzUsuńTa chyba do nich należy :-)
Mnie ta książka rozczarowała. Zaczynając od postaw bohaterów ich sylwetek kończąc na użycia wątku II wojny światowej i zagłębienie się w niego zbyt płytko :/ Pozostałe książki Maureen Lee o niebo lepsze.
OdpowiedzUsuńMoja lektura obowiązkowa - uwielbiam Lee :)
OdpowiedzUsuń