Wydawnictwo Promic, Okładka miękka, 78 s., Moja ocena 6/6
Zaległa recenzja, przyznaję się. Tłumaczy mnie jedynie to, że jest to jedna z tych pozycji, które choć niewielkie objętością są przeogromne treścią. Mariamne wywarła na mnie takie wrażenie, że nie wiedziałam co napisać w recenzji. I jeżeli mam być szczera, nadal zbytnio nie wiem.
O autorze pisałam tutaj. Zachęcam do zajrzenia, jeżeli jeszcze nie czytaliście.
Mariamne, to ostatnie dzieło noblisty. Pisał je będąc starym, schorowanym człowiekiem u kresu swoich dni.
Tytułowa Mariamne (bo to imię kobiety) jest jedną z postaci w Biblii, żoną króla Judei, Heroda. Razem tworzyli zupełne przeciwieństwo. Do dziś wielu badaczy zastanawia się, jak to się stało, że tych dwoje ludzi spędziło ze sobą (krótki bo krótki, ale jednak) okres życia. Ona delikatna, krucha, łagodna, wręcz eteryczna. On (każdy chyba ma jakieś wyobrażenie o herodzie) okrutny, porywczy, odpowiedzialny za wiele zła m.in. rzeź niewiniątek. Lagerkvist niezwykle szczegółowo opisuje dzieje Heroda, jego drzewo rodowe sięgając aż do odległych protoplastów. Szkoda, że tak mało autor pisze o tytułowej Mariamne. Zastanawiałam się dlaczego. Ta opowieść jest jedną z części "trylogii", cyklu o nazwie Zło. A co jest owym złem. Czy sam Herod, czy może ktoś lub coś innego. A może chodzi o sposób, w jaki Mariamne podchodzi do Heroda, o to jak go zmienia, o przemianę zła w no może nie idealne dobro, ale na pewno w dużo lepszego człowieka. Bo Herod pod wpływem ukochanej kobiety zmienia się jak za dotknięciem bajkowej zaczarowanej różdżki. Jednak szybko okazuje się, że to za mało. Lagerkvist opisuje to w wyjątkowy sposób.
Z tej krótkiej opowieści wyziera wiele mądrości, morałów, ale i wielkie życiowe doświadczenie autora oraz umiejętność dostrzegania w życiu tego co naprawdę ważne, tego co ma znaczenie.
Mariamne to opowieść o wielkiej miłości, przemianie i ich konsekwencjach, a także o tym, że nie zawsze dostrzegamy to co dla ukochanej osoby jest ważne. To także historia napisana pięknym językiem, przez wyjątkowego człowieka.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
O masz ci los!
OdpowiedzUsuńByłam dzisiaj w bibliotece i specjalnie zapisałam sobie na karteczce nazwisko tego autora, żeby wypożyczyć którąś z jego książek, kiedy wpadłam do biblioteki o karteczce zapomniałam i o planach poznania twórczości Lagerkvista również! Dopiero teraz sobie to uświadomiłam. Ale za to wypożyczyłam mnóstwo innych dobrych książek :-)
Do autora nie trzeba mnie specjalnie przekonywać, a wszystko za sprawą fenomenalnego Barabasza. Gorzej z czasem, ale jestem pewna, że prędzej czy później znajdę go dla tego noblisty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :-)
O takich niewielkich objętościowo, ale pełnych treści książek, pisze się chyba najtrudniej.
OdpowiedzUsuńZnakomity pisarz, warto (mówiąc Stachurą: jeszcze jak warto!) sięgnąć po wszystko, co jest po polsku, może z wyjątkiem „Barabasza”, bo niestety przekład jest przez francuski, a nie bezpośrednio z oryginału. Gwoli wyjaśnienia: „Mariamne”, „Kat” i „Karzeł” nie stanowią trylogii, to odrębne utwory, które poprzedni polski wydawca zebrał w zbiorek pod tytułem „Zło”.
OdpowiedzUsuńSkoro wspomniałem o przekładach, to pozwolę sobie skrytykować Panią za niepodanie nazwiska tłumacza. "Historia napisana pięknym językiem", ale ten piękny język (szwedzki) ktoś na polski pięknie oddał i tym kimś był Zygmunt Łanowski. Ten znakomity tłumacz jest zresztą autorem większości przekładów Lagerkvista.
UsuńOj chętnie bym tego Lagerkvista poczytała. Nie załapałam się już w wydawnictwie na niego, wielka szkoda.)
OdpowiedzUsuń