wtorek, 5 marca 2013

Z pustymi rękami - Valero Varesi

Wydawnictwo Rebis, Okładka miękka, 264 s., Moja ocena 5-/6
Jednym zdaniem - porządny, włoski kryminał, bardzo w stylu moich ukochanych kryminałów autorstwa Donny Leon.
Ale po kolei, najpierw kilka słów o treści....
Głównym bohaterem jest komisarz Soneri. Od wielu lat pracuje od w parmeńskiej komendzie policji, niejedno już widział, niejedno przeżył, ale dzisiejsze czasy i to co się dzieje na jego oczach, napawają go niesmakiem, świat się stacza. Ludzie popełniają najgłupsze, zupełnie bezsensowne zbrodnie, jak kradzież akordeonu  zarabiającemu przy jego pomocy na życie grajkowi, czy morderstwo zamożnego z pozoru, o kryształowej reputacji właściciela butiku. 
Czy te dwa przestępstwa mają ze sobą coś wspólnego?
Czy morderstwo jakich niestety coraz więcej jest tylko tym na co wygląda, zbrodnią dla pieniędzy lub w afekcie? A może kryje się za nim coś o wiele gorszego?
Razem z komisarzem Soneri prowadzimy śledztwo, które z początku wydaje sie banalnym, ale bardzo szybko komplikuje się, nic nie okazuje się być takim, jak by się wydawało, a poczciwi z pozoru obywatele Parmy skrywają niejednokrotnie szokujące sekrety.
Komisarz nie jestem typem policjanta przesiadującego za biurkiem. Nade wszystko preferuje bezpośrednie rozmowy zarówno z podejrzanymi, jaki i świadkami. Dlatego prowadząc śledztwo, mimo okropnego upału, jaki spowija w letnich miesiącach Parmę, chodzi od jednego miejsca zbrodni do drugiego, od jednego świadka do drugiego, pyta, rozmawia, notuje w pamięci, bo nigdy nie wiadomo, kiedy jakaś z pozoru błaha informacja okaże się tą kluczową.
I tak, krok po kroku komisarz odkrywa prawdę. Wraz z uczuciem ulgi, że rozwiązał sprawę, odczuwa on niechęć, a nawet obrzydzenie. Bo, czy na pewno zły został ukarany? Czy jego praca coś zmieni?
Z pustymi rękami jest klasycznym kryminałem, z porządna policyjną robotą, rozmowami ze świadkami, dreptaniem krok po kroku i łączeniem ze sobą z pozoru niepowiązanych tropów. 
Lubię takie kryminały w starym, dobrym stylu. Są one zupełnym przeciwieństwem amerykańskich pozycji, w których akcja toczy się na zasadzie...zabili go i uciekł...
Niewątpliwym plusem jest sam komisarz Soneri, stary, doświadczony policyjny wyga, który na swojej robocie zjadł przysłowiowe zęby. Fakt, może on odbiegać odrobinę od standardowych wyobrażeń o Włochu (wysoki, przystojny, o ekspresyjnym temperamencie), ale jest doskonałym policjantem. Dzięki jego stylowi śledztwa mamy okazję wędrować po Parmie i poznać to urocze, choć brudne (dosłownie i w przenośni) miasto, pooglądać je oczyma jego mieszkańca, poznać mieszkających w nim ludzi, a nawet rozkoszować się tamtejszą kuchnią.
Nic dziwnego, ze ten kryminał tak przypadł mi do gustu, jest bliźniaczo podobny (jeżeli chodzi o styl) do moich ukochanych kryminałów Donny Leon z komisarzem Brunettim w roli głównej. Tylko tam akcja rozgrywa się w Wenecji, a tu w Parmie.
Gorąco zapraszam do Parmy, do świata komisarza Soneriego.
 
Recenzja w ramach Miejskiego wyzwania Viv.

5 komentarzy:

  1. No no... Zaciekawiłaś mnie tą powieścią. Dawno nie czytałam niczego w stylu klasycznego kryminału, a może akurat ta książka by mi się spodobała? Mam nadzieję, że za jakiś czas dostanie się ona w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeka na mnie na półce, za niedługo po nią sięgnę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję się zaproszona i może się mi uda go przeczytać.)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie też się bardzo podobał. Dużo bardziej od poprzedniej części. I ten upał mnie rozgrzewał, jak u nas było brzydko i zimno:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mnie ciągnie do tego autora i mam go w bliższych planach - myślę, że dobrze się wpasuje w nasze wakacyjne plany;-)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.