Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali,
ale po to, abym ja działał i kochał.
Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka.
Po raz pierwszy nie przyznam książce żadnej oceny. Pamiętniki....wymykają się bowiem jakiejkolwiek klasyfikacji, ocenie. Po raz pierwszy z pamiętnikami Janusza Korczaka zetknęłam się kilka lat temu. Przypominam sobie, że zaprzyjaźniona pani bibliotekarka poleciła mi niepozorną, zniszczoną książeczkę. Wypożyczyłam ją zupełnie bez przekonania, rozpoczęłam lekturę i …. do dziś jestem pod niewyobrażalnym wręcz wrażeniem, jestem oczarowana, zadziwiona, wzruszona i jednocześnie pewna, że niewiele było i jest na tym świecie osób, które mogłyby równać się z Korczakiem.
O życiorysie Starego Doktora pisałam tutaj,więc nie będę powtarzać wiadomości. Chciałabym skupić się krótko na książce. Dlaczego krótko? A dlatego, że tej pozycji nie da się opisać, zrecenzować, trzeba ja odkryć samemu.
Drugie moje spotkanie z Pamiętnikami...było mniej odkrywcze niż pierwsze, ale równie emocjonalne. Książka przywędrowała do mojego domu kilka tygodni temu i co jakiś czas przeglądałam ją, czytałam fragmenty...
Janusz Korczak przedstawia w Pamiętnikach... bieżące wydarzenia, wspomnienia i swoje refleksje z życia Domu Sierot i z horroru, jakim było życie w warszawskim getcie. Wydawnictwo WAB spisało się na medal, ponieważ książka ta jest pierwszym tak pełnym wydaniem. Wzbogacona została m.in. o rozmyślania pesachowe, wspomnienia, przypowieści, anegdoty, teksty do gazetki Domu Sierot, zapiski o Głównym Domu Schronienia, sprawozdania wychowawcze i gospodarcze.
Wszystkie teksty zawarte w wydanym przez WAB. tomie powstały w 1942 r., co oznacza, że pisane były na kilka miesięcy przed likwidacją getta. Takiego, a nie innego wyboru pism Korczaka dokonał Jacek Leociak. Efekt, jaki dzięki temu udało mu się osiągnąć jest porażający. Korczak prowadzi nas przez świat, który zmienił się o 180 stopni, stanął na głowie, świat, którego nie potrafimy sobie nawet wyobrazić.
Ponieważ mamy w domu sporą kolekcję książek dot. II wojny światowej, sporo pozycji to także opisy, pamiętniki, relacje dot. zagłady w obozach koncentracyjnych i gettach. Jednak mimo wcześniejszej lektury innych pozycji, Pamiętniki... Korczaka zrobiły na mnie ogromne wrażenie, wrażenie, którego nie da się opisać. Korczak mimo niewyobrażalnie trudnych warunków, szalejącej wokół wojny, świadomości, że w każdej chwili może zginąć, czyni wiele, bardzo wiele dobra wokół siebie oraz zmaga się z wszechobecnym złem , m.in. złodziejami pracującymi w szpitalu dla dzieci, domaga się powszechnej dostępności środków usypiających, tworzy autorski projekt umieralni dla dzieci, dba o dzieci i kocha je, tak po prostu i zwyczajnie je kocha.
Bardzo poruszyły mnie opisy życia w getcie i codzienności w nim. Np. leżące na ulicy ciało małego dziecka zapakowane w papier i przewiązane sznurkiem. Samo to jest okrutne i nieludzkie, ale uwagę Starego Doktora przyciąga pewien szczegół: wystające z pakunku małe palce dziecięcej stópki...
Pewnego dnia w Domu Sierot kilkuletni chłopiec, kładzie na poduszce innego – dopiero co zmarłego - chłopca chleb z marmoladą. Zapytany, czemu to robi, przecież chłopiec nie żyje, ten odpowiada tylko Bo to jego porcja, co Korczak komentuje: Uczciwość nie rozumuje. Prawdziwa uczciwość jedno wie: to moje to nie moje. Nie ruszam tego, co nie moje. Oddaję, co jego.
O innych poruszających fragmentach nie będę pisać, ponieważ musiałabym umieścić tutaj prawie całą książkę.
Pozycja składa się z dwóch części.
Pierwszą część niezwykle starannie wydanego tomu stanowi właśnie pamiętnik z getta: obok tekstu pojawiają się również zdjęcia, reprinty stron przepisywanego na maszynie diariusza i rozmaitych dokumentów.
W drugiej części widnieją tytułowe inne pisma. Jest tu m.in. testament Korczaka, i komentarze dot. wysyłanych do urzędów listów (a także odpowiedzi bądź ich braku - to ostatnie najczęściej). Korczak uskarża się w tej części także na bezsilność, na którą nic nie może poradzić.
Poznajemy także plany Korczaka i jego marzenia, których niestety nie zdążył już zrealizować.
W trakcie lektury automatycznie nasuwały mi się pytania.
Jak można być takim człowiekiem? Jak można pisać pamiętnik i tak się poświęcać dla innych będąc za murami getta? Jak w ogóle pisać o takich potwornościach? Dlaczego człowiek w sytuacji granicznej, jaką bez wątpienia dla Korczaka było getto i perspektywa śmierci, podejmuje decyzję o pisaniu? Czy chodziło tylko o przekazanie potomnym opisu zła, okrucieństwa i oczekiwania na nieuniknione?
Jedno jest pewne, to jeden z najważniejszych polskich pamiętników XX w.
Pamiętnik i inne pisma z getta Janusza Korczaka zbliżają do tej tajemnicy, o jakiej napisał Czesław Miłosz w wypowiedzi, cytowanej na skrzydełku obwoluty książki: Skromny w swych sądach o wszechświecie, głęboko przywiązany do zasad etyki bez sankcji, ukazuje nam także zagadkę, rzeczywiście nadludzkiej siły miłości.
Co ja mogę jeszcze dodać? Nic.
Znacie ulicę Smoczą. Taka
była jak zawsze. Tylu ludzi - tłoczą się - śpieszą się - kłócą się i
targują - wykrzykują, co ma kto na sprzedaż: ten kartofle, ten
papierosy, ten garderobę, ten cukierki.
A piękny chłopiec cicho, bardzo cicho, najciszej - leżał na śniegu, leżał na białym, leżał na czystym białym śniegu.
Obok niego stała matka i powtarzała raz po raz: - Ludzie, ratujcie. To była z pewnością jego matka. - Tylko te dwa słowa - i nie krzyczała - powtarzała wyraźnym szeptem tylko to i nic więcej: - Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
A ludzie przechodzili, nikt go nie ratował - nie robili nic złego, bo ratunek nie był mu już potrzebny.
A piękny chłopiec cicho, bardzo cicho, najciszej - leżał na śniegu, leżał na białym, leżał na czystym białym śniegu.
Obok niego stała matka i powtarzała raz po raz: - Ludzie, ratujcie. To była z pewnością jego matka. - Tylko te dwa słowa - i nie krzyczała - powtarzała wyraźnym szeptem tylko to i nic więcej: - Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
A ludzie przechodzili, nikt go nie ratował - nie robili nic złego, bo ratunek nie był mu już potrzebny.
Leży cichy i taki pogodny, tak jasny na białym śniegu.
Usta ma uchylone, jakby uśmiechał się - nie zauważyłem, jakiego koloru wargi, ale chyba różowe. I zęby białe.
I oczy ma uchylone, a w jednym oku, w samej źrenicy - mała iskierka, chyba gwiazdka najmniejsza z małych - świeci gwiazda.
- Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
(fragment maszynopisu Dwie trumny, zima 1941/1942)
Usta ma uchylone, jakby uśmiechał się - nie zauważyłem, jakiego koloru wargi, ale chyba różowe. I zęby białe.
I oczy ma uchylone, a w jednym oku, w samej źrenicy - mała iskierka, chyba gwiazdka najmniejsza z małych - świeci gwiazda.
- Ludzie, ratujcie, ludzie, ratujcie.
(fragment maszynopisu Dwie trumny, zima 1941/1942)
Ja również nic nie mogę już dodać. Obawiam się tej lektury, ale i tak po nią sięgnę, czuję przymus. O Korczaku trzeba czytać, trzeba go poznawać, jesteśmy mu to winni.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Książka jest szokująca, na pewno. Z jednej strony za sprawą tego, co Korczak opisuje, a z drugiej strony za sprawą Jego samego. Dla mnie to człowiek całkowicie ....no nawet nie potrafię znaleźć słów.On i Jan Paweł II to dla mnie dwa największe wzory, chociaż doskonale wiem, że nigdy im nawet w 1/10 nie dorównam.
UsuńMasz rację, trzeba o Korczaku pisać, czytać, mówić, jak najwięcej, szczególnie, ze dzisiejszy świat jest taki, a nie inny.
Po prostu muszę przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńNadludzka siła miłości.
OdpowiedzUsuńNic dodać, nic ująć.
Dokładnie! I dla mnie całkowicie niepojęta miłość.
UsuńZależy mi bardzo, żeby tę książkę przeczytać.
OdpowiedzUsuńPolecam, każdy powinien przeczytać.
UsuńWidzę po twojej recenzji, że jest to naprawdę niezwykły pamiętnik w wykonaniu Korczaka. Wprawdzie nie czytam książek o tematyce wojennej, ale dla tej autobiografii zrobię jednak wyjątek.
OdpowiedzUsuńCyrysiu to nie tyle książka o wojnie, co o życiu, wielkiej miłości, dobroci i czymś dla mnie zupełnie niepojętym.
Usuń