Wydawnictwo Buchmann, Okładka miękka, 346 s., Moja ocena 5/6
Rozdzielone. Dzień, w którym NRD zabrało mi matkę jest pozycją wyjątkową. Rozpoczynając lekturę spodziewałam się czegoś ala artykuł w tabloidzie tylko na ciut wyższym poziomie. Ku mojemu bardzo miłemu zaskoczeni zagłębiłam się w lekturę bardzo dobrej książki, dopracowanej merytorycznie, dobrze napisanej z ukierunkowaniem na człowieka i jego dramat, ale nie szukającej taniej sensacji.
Moim zdaniem jest to jedna z ciekawszych pozycji, które w ciągu ostatnich miesięcy ukazały się na naszym rynku wydawniczym.
Główną bohaterką książki, a jednocześnie jej współautorką jest Katrin. Poznajemy ją w 1972r. Gdy ma niespełna 5 lat, a jej brat Mirko 7. Dzieci razem z mamą mieszkają w NRD w miasteczku Gera.
07.02.1972r. Kończy się zarówno ich szczęśliwe życie wraz z ukochaną mamą, jak i w ogóle dzieciństwo. O świcie do ich mieszkania wpadają mężczyżni w długich płaszczach, to służba bezpieczeństwa NRD, czyli Stasi. Matkę aresztują za wrogą działalność, a dzieci zostają przeniesione do jakby ochronki, a póżniej na jakich czas do babci. Po niedługim jednak czasie zarówno Katrin, jak i Mirko zostają zmuszeni do mieszkania w rodzinie zastępczej o mocno prosocjalistycznych poglądach. Co najokrutniejsze, dzieci zostają rozdzielone i zamieszkują daleko od siebie. Dziewczynka w trakcie mieszkania u tej rodziny przechodzi ostre pranie mózgu, jedyna słuszna ideologia i jedyne słuszne postępowanie są im wpajane każdego dnia, a nieposłuszeństwo, czy jakiekolwiek złe zachowanie są surowo karane.
Ten koszmarnie nieludzki proceder odbierania rodzicom dzieci, był w pełni zgodny z prawem w NRD i niestety był też na porządku dziennym. Wg. ówczesnej władzy miał utrzymać w ryzach wrogie socjalistycznemu ustrojowi jednostki.
Najczęściej przymusowe adopcje dot. opozycjonistów tych, którzy buntowali się przeciwko jedynemu słusznemu reżimowi, zamykano ich w więzieniach, słuch o nich przepadał, a ich dzieci rozdzielano. Trafiały one do nowych, zgodnie z założeniami prawidłowych ideologicznie domów, gdzie czekały rodziny wierne socjalizmowi lub czołowi działacze partyjni. Zdarzały się jednak przypadki, że odbierano dzieci nawet zwykłym ludziom, niezwiązanym w żaden sposób z wielką polityką. Tak było właśnie w przypadku Katrin. Matka Katrin za drobnostkę, trafiła na 5 lat do więzienia.
Moim zdaniem jest to jedna z ciekawszych pozycji, które w ciągu ostatnich miesięcy ukazały się na naszym rynku wydawniczym.
Główną bohaterką książki, a jednocześnie jej współautorką jest Katrin. Poznajemy ją w 1972r. Gdy ma niespełna 5 lat, a jej brat Mirko 7. Dzieci razem z mamą mieszkają w NRD w miasteczku Gera.
07.02.1972r. Kończy się zarówno ich szczęśliwe życie wraz z ukochaną mamą, jak i w ogóle dzieciństwo. O świcie do ich mieszkania wpadają mężczyżni w długich płaszczach, to służba bezpieczeństwa NRD, czyli Stasi. Matkę aresztują za wrogą działalność, a dzieci zostają przeniesione do jakby ochronki, a póżniej na jakich czas do babci. Po niedługim jednak czasie zarówno Katrin, jak i Mirko zostają zmuszeni do mieszkania w rodzinie zastępczej o mocno prosocjalistycznych poglądach. Co najokrutniejsze, dzieci zostają rozdzielone i zamieszkują daleko od siebie. Dziewczynka w trakcie mieszkania u tej rodziny przechodzi ostre pranie mózgu, jedyna słuszna ideologia i jedyne słuszne postępowanie są im wpajane każdego dnia, a nieposłuszeństwo, czy jakiekolwiek złe zachowanie są surowo karane.
Ten koszmarnie nieludzki proceder odbierania rodzicom dzieci, był w pełni zgodny z prawem w NRD i niestety był też na porządku dziennym. Wg. ówczesnej władzy miał utrzymać w ryzach wrogie socjalistycznemu ustrojowi jednostki.
Najczęściej przymusowe adopcje dot. opozycjonistów tych, którzy buntowali się przeciwko jedynemu słusznemu reżimowi, zamykano ich w więzieniach, słuch o nich przepadał, a ich dzieci rozdzielano. Trafiały one do nowych, zgodnie z założeniami prawidłowych ideologicznie domów, gdzie czekały rodziny wierne socjalizmowi lub czołowi działacze partyjni. Zdarzały się jednak przypadki, że odbierano dzieci nawet zwykłym ludziom, niezwiązanym w żaden sposób z wielką polityką. Tak było właśnie w przypadku Katrin. Matka Katrin za drobnostkę, trafiła na 5 lat do więzienia.
W 1975 r. Katrin adoptowało trzydziestokilkuletnie małżeństwo. On – murarz. Ona – nauczycielka i działaczka partyjna, która w jej strukturach znaczy wiele. Przez lata, gdy u nich była, Katrin nie zaznała ani miłości, ani chociażby czułości. Adopcyjni rodzice nie mogli jej darować, ze jest córką zdrajczyni.
Jak to wpłynęło na dorosłe życie Katrin? Jak to wpłynęło na jej charakter? Tego dowiecie się czytając książkę do czego gorąco zachęcam.
Jak to wpłynęło na dorosłe życie Katrin? Jak to wpłynęło na jej charakter? Tego dowiecie się czytając książkę do czego gorąco zachęcam.
Mala Katrin i pionierska przysięga.. |
Książkę czytało mi się doskonale, szybko, wydawało mi się, że minęła chwila, a już czytałam ostatnią stronę. Lektura tak mnie wciągnęła po pierwsze ze względu na tematykę, a po drugie ze względu na sposób, w jaki autorka zaserwowała nam wszystkie szczegóły, przekazała bezsens, ból, okrucieństwo i niezrozumienie. Katrin w niezwykle szczery sposób opowiada o dzieciństwie, dojrzewaniu, karierze zawodowej, małżeństwie i dzieciach. Opowiada także o rozdarciu duszy i ciągłym zastanawianiu się – dlaczego.
Przez wiele lat Katrin żyła w cieniu matki zdrajczyni i w niepewności co do tego, co było i co będzie dalej. Prawdę poznała dopiero po upadku muru berlińskiego. Katrin bardzo długo badała problem rozdzielania dzieci i rodziców, okazało się, że takich rodzin jak jej były tysiące. Niewiarygodne, ale prawdziwe.
Katrin Behr |
Zachęcam was do lektur książki, to niezwykle ciekawa i wartościowa pozycja.
Okładka wydania niemieckiego. |
Książkę muszę przeczytać
OdpowiedzUsuńKoszmar... Niestety takich historii jest mnóstwo. Jeden z większych absurdów w historii, którego koszty Niemcy ponoszą do dziś, i to również w finansowym wymiarze.
OdpowiedzUsuńAga, a te dzieci, tzn. dorośli juz ludzie maja szansę na jakieś sensowne odszkodowania? Albo już je dostają? Nic im oczywiście nie zwróci straconego życia, ale odszkodowanie należy się.
UsuńJak to obecnie w Niemczech wygląda?
Z tego co wiem, to nie ma żadnych odszkodowań dla osób prywatnych. Wprawdzie od iluś tam lat płacimy niemały pdatek solidarnościowy, ale na co te pieniądze idą, nie mam pojęcia... Na ładne fasady kamienic chyba...
UsuńWiem, że Niemcy płacą jeszcze wciąż wynagrodzenia za pracę przymusową w czasie wojny, ale o takich przymusowych adopcjach słyszę po raz pierwszy. Może ten podatek, który płacicie, leci do jakiejś wspólnej puli, a następnie dzielą to między różne tego typu fundacje/organizacje?
UsuńZ jednej strony, przeczytałabym taką książkę, z drugiej jakoś nie mam w tej chwili siły czytać takich smutnych rzeczy. Ale fajnie, że recenzujesz tego typu książki, tak to by człowiek nawet nie wiedział, że takie są.
Nie znam systemu puli pieniężnej Niemców, ale u nas to by wszystko się rozeszło, cała pula:) i przy okazji jakichś taśm byśmy się dowiedzieli, że taka pula była:)
UsuńKsiążka godna uwagi i już rozglądam się za swoim egzemplarzem...
OdpowiedzUsuńPowiem że brzmi bardzo ciekawie, jak spotkam, chętnie przeczytam. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNawet opis ciężko się czyta. Ile się za tym kryje tragedii...
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że takie rzeczy miały miejsce. Straszne, na pewno poszukam tej książki.
OdpowiedzUsuńKolejny przykład okrucieństwa, jakie ludzie potrafią wyrządzić sobie nawzajem w imię abstrakcyjnych idei...
OdpowiedzUsuńZ pewnością warte przeczytania.
Pozdrawiam ;)
Rozdzielanie matki i dziecka to jest barbarzyństwo, które ciągle jeszcze się zdarza...Niestety czasem te małe istoty cierpią, bo ich rodzice wpadną w tryby polityki lub historii...To będzie ciężka historia...no cóż, ja już naprawdę zmykam:)
OdpowiedzUsuńKsiążkę miałam już kilka razy w rękach w księgarni. Mam nadzieję, że za jakiś czas trafi do biblioteki i uda mi się ją dorwać (albo w końcu ją zakupię, kto wie). Kiedyś widziałam na Planete dokument na temat rodzielania rodzin. Bardzo się denerwowałam oglądając.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)