czwartek, 17 marca 2022

Ogień i pył. Ostatnia wiosna Mordechaja Anielewicza

 

Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Cóż to za doskonała lektura. Nie wiedziałam czego się po tej książce spodziewać. Z pewnością nie tego, co dostałam. Bardziej skłaniałam się ku powieści historycznej niż dobrze udokumentowanej opowieści z wielką historią w tle.
Pokrótce, to świetnie napisana, bardzo poruszająca i niezwykle epicka opowieść o kilku, ostatnich dniach powstania w warszawskim getcie.
Jest wrzesień 1942 roku, Warszawa, czasy wyjątkowo okrutne, nawet jak na trwającą od kilku lat wojnę. Trwa likwidacja getta w Warszawie. Likwidacja czyli mordowanie i wywożenie Żydów do obozów koncentracyjnych. Jak podają dane wywieziono wtedy ponad 250tys. Żydów.
Przy życiu pozostawiono jedynie zatrudnionych w miejscowych warsztatach. Jednak to nie t=ratunek. To tylko odroczenie nieuniknionego. Nikt już nie wierzy w przeżycie, nikt nie ma nadziei na ratunek.
Wtedy do akcji wchodzi Mordechaj Anielewicz, młody człowiek, który zmieni wszystko. Był to polski działacz młodzieżowy i konspiracyjny pochodzenia żydowskiego, dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej i przyszłym przywódca powstania w getcie warszawskim. Przekraczając wraz z przewodnikami mur getta, co i rusz bywa na aryjskiej stronie. Wielu zna, wiele może, ma mnóstwo energii i potrafi poruszyć innych Żydów. Rozpoczynają się przygotowania do zbrojnego powstania, a getto staje się jedną wielką siatka oporu.
Nie będę wam wszystkiego opisywać. Nie ma to najmniejszego sensu. Napisze tylko, iż trwają zakrojone na szeroką skalę żydowskie przygotowania do powstania. Mamy 19 kwietnia 1943 roku. Jest to przeddzień żydowskiego święta. Do getta wkraczają oddziały niemieckie. Jest ich wyjątkowo dużo. Niemcy są doskonale uzbrojeni, dobrze odżywieni, pewni siebie.
Naprzeciwko nich staje kilkuset wychudzonych, niedożywionych, często chorych i nieuzbrojonych Żydów. Co było dalej wiemy z lekcji historii. Możecie w związku z tym zastanawiać się, skoro znamy dalsze losy powstania z lekcji historii, po co czytać Ogień i pył.
Powodów jest kilka. Przede wszystkim żeby pamiętać o tym niezwykle heroicznym czynie, o poświęceniu własnego życia w imię wolności, nadziei. To było z góry skazane na porażkę, niezwykle bohaterskie i wyjątkowe powstanie. Trzeba o nim pamiętać. To nasz obowiązek.
Poza tym to po prostu bardzo dobra książka. Wyjątkowe, autentyczne, ożywające na kartach książki postaci. Do tego świetna narracja. W trakcie lektury miałam wrażenie znajdowania się w centrum wydarzeń. Z jednej strony to wspaniałe, a z drugiej, nie ukrywam przerażające. To o czym czytałam zadziwia, ale i przeraża.
Oczywiście na plan pierwszy wysuwa się Mordechaj Anielewicz. Ale inne postaci także są wspaniale nakreślone.
Książka nie jest ani biografią ani książką historyczną. Trudno ja jednoznacznie zaklasyfikować. Autor, Robert Żółtek wybrał wg. mnie formę pośrednią. I świetnie mu ona wyszła. Czyta się doskonale.
Ogień i pył to nie apoteoza skazanej na porażkę walki i śmierci. To przede wszystkim ukazanie ludzi, żywych postaci, które zaskoczyły wszystkich rozmiarami i energią żydowskiego oporu.
To także zaprezentowanie czytelnikom wielu szczegółów, drobiazgów, tego co było przed zrywem wolnościowym, przed powstaniem. O tym, skupiając się na samym powstaniu, zbyt często zapominamy.
Cała książka zasługuje na uwagę, podobnie jak pomysł na nią. Jednak największe wrażenie zrobiły na mnie dwie symboliczne sceny, wysadzenie wielkiej synagogi oraz wyjście z kanału ocalałej grupy Żydów. Obie sceny niezwykle działające na wyobrażnię, obie bardzo symboliczne. Zapadają na długo w pamięć. Polecam. Doskonała, ponadczasowa lektura, zaskakująco dobra.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.