Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Kolejna doskonała, mistrzowsko nakreślona skandynawska opowieść. Jak ja lubię, ba uwielbiam skandynawską prozę, ten klimat, styl pisania i traktowania bohaterów.
Niby autorka książki to znana islandzka dziennikarka radiowa, więc nie tak do końca to Skandynawia, ale ja Islandię zaliczam do tego kręgu. Styl pisania identyczny, jak u Norwega czy Szweda, podobne spojrzenie na życie.
Dwie sprawy wybijają się w tej książce na pierwszy plan. Przede wszystkim to natura, która, jak wiadomo nawet z filmów, na Islandii jest wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju. Autorka doskonale o niej pisze, ukazuje wplecionego w nią człowieka, który z otaczającym go światem, naturą jest nierozerwalnie związany. To spojrzenie obok spojrzenia na samego człowieka, jego wnętrze jest kwintesencją Ogni, ale nie jedynym ich tematem.
To wspaniale napisana, bardzo mrocznie, skandynawsko, poruszająco opowieść także o zwyczajnym z pozoru człowieku geologu, jego życiu, pasji do wulkanów, których na Islandii jest mnóstwo i o tym co tak naprawdę jest w życiu ważne.
Ognie buzują. Z pozoru to stateczna, północnoeuropejska, mroczna, spokojna powieść. Jednak to tylko pozory, pod którymi niczym w wulkanie kryje się niesamowita siła, energia, moc, a wydarzenia wręcz zadziwiają i szokują.
Tym co Sigríður Hagalín Björnsdóttir bierze na przysłowiową tapetę obok natury i samej Islandii, są więzy, relacje rodzinne, ich podłoże, skomplikowanie i to co z nich wyniknie. Typowo skandynawskie podejście do tych spraw zachwyca mnie. Owe relacje, które są bardzo mocno toksyczne, dysfunkcyjne są genialnie oddane i nie ukrywam, mimo ich okropieństwa zachwycają.
Bardzo ciekawie i niezwykle subtelnie w całość wpleciony jest wątek miłosny. Mogłoby się wydawać, iż w takiej książce nie będzie on pasował. Nic bardziej mylnego. Autorka potraktowała go delikatnie, umiejętnie, dopasowała do fabuły i tego, co w niej najistotniejsze.
Wszystko zabarwione ogromna porcją już od pierwszej strony narastającej grozy. Rozpoczynając lekturę wręcz namacalnie czujemy, jak zło, groza nas otaczają. Wyczuwamy, że zło, nieszczęście, jakieś koszmarnie niebezpieczne wydarzenia są tuż tuż. I to uczucie nie mija do końca lektury.
Całość tworzy doskonałą i ze wszech miar godną polecenia książkę. W związku z tym polecam. Czytajcie. Warto.
Teraz w okresie jesienno-zimowym lubię sięgać po literaturę grozy, więc będę miała na uwadze ten tytuł.
OdpowiedzUsuń