Wydawnictwo Akurat, Moja ocena 2/6
Streszczenie zachęca, zarys fabuły może nie porywa, ale wydaje się obiecywać nie najgorsza lekturę.
Bogna od dwudziestu lat poszukuje córki, którą ostatni raz widziano wsiadającą do czarnej furgonetki. W ten sam sposób znika Igor. Jego przyjaciel Niko rusza tropem tajemniczego sprawcy. Pomagają mu Bogna i Hubert – bezdomny były wojskowy.
Mamy jeszcze psychopatę, uciekiniera z zakładu psychiatrycznego oraz owianą złą sławą czarną furgonetkę. I w ogóle cała książka jest zła, mroczna... i niestety, ale niewiele więcej sobą reprezentuje.
Historia choć miała zadatki na ciekawą jest napisana w sposób kiepski, nużący, monotonny. Brak zwrotów akcji, brać elementów zaskoczenia, choć czarna furgonetka to obiecuje. Całość nudna, ciągnie się jak przysłowiowe flaki z olejem. Już samo wczytanie się w fabułę jest trudne.
Do tego długie, długaśne opisy, praktycznie brak dialogów. Dodatkowo całość ubarwiona licznymi monotonnymi przemyśleniami bohaterów. Monotonia, nuda. Oczy same się zamykają w trakcie lektury.
Książka sprawia, iż w trakcie przedzierania się przez nią towarzyszą nam kolejne pytania, mnożą się zagadki. Niestety, ale żadna z nich nie znajduje rozwiązania. Na żadne pytanie nie ma w treści odpowiedzi.
Dwadzieścia lat ciszy to książka wobec, której miałam spore oczekiwania. Może nie jakieś olbrzymie, ale spore. Oczekiwałam, że mnie zaciekawi na tyle żeby nie nudzić się w trakcie lektury. Niestety, ale, jak widać oczekiwałam za dużo. Interesujący zarys fabuły i demoniczne, wielkie, bliżej nieokreślone zło to za mało żeby książka była ciekawa.
Nawet trudno mi tę pozycję polecać. Jest tyle ciekawszych pozycji.
Jako dziecko bardzo się bałam czarnych furgonetek i za nic bym do takiej nie wsiadła. :) Książek tego autora tego nie znam i na razie nie będę poznawać.
OdpowiedzUsuńJakoś specjalnie nie będę jej szukała.
OdpowiedzUsuń