Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 1,5/6
Historia zapowiadała się ciekawie.
Sześćdziesiąt lat temu prawie dziewięciuset mieszkańców – cała populacja
małej górniczej osady Silvertjärn – zniknęło bez śladu. Do tej pory
nikt nie wie, co się wtedy wydarzyło: tajemniczy kataklizm, zbiorowe
szaleństwo czy masowe samobójstwo.
Młoda dokumentalistka Alice postanawia na własną rękę rozwiązać zagadkę zniknięcia mieszkańców osady.
No niestety. Wyszło wyjątkowo nędznie, tragicznie wręcz.
Szkielet, czyli pomysł, zarys fabuły ok. Może nie jest to porywający szkic fabuły, ale przy dobrze poprowadzonej narracji, ciekawie nakreślonych bohaterach, zręcznym piórze mogła wyjść może nie porywająca, ale z pewnością ciekawa, warta poświęcenia kilku godzin historia.
Niestety, ale w tej książce tego wszystkiego zabrakło. Pomysł dobry tylko wykonanie padło. Autorce brak talentu, a także dobrego warsztatu.
Przede wszystkim miał to być horror. Tak zapowiada to w blurbie wydawca. Niestety, nawet przez najmniejszy moment w trakcie lektury nie bałam się, niczego. Owszem, towarzyszyły mi różne uczucia, ale z pewnością nie strach. Głównie były to - wielkie znudzenie i złość, ze czytam dalej, bo szkoda czasu, jest tyle innych książek.
Brak atmosfery horroru. Ba, brak jakiejkolwiek atmosfery. Całość przypomina trochę jałową, nieprzyprawioną, bezbarwną zupę. Takie porównanie mi się nasunęło.
Brak też jakichkolwiek nadprzyrodzonych wątków, choćby najmniejszych. Określenie Osady powieścią w stylu Stephena Kinga jest wręcz profanacją.
Dodatkowo płascy, nijacy, nie wzbudzający żadnych poza litością i niechęcią uczuć bohaterowie. Nie da się ich lubić albo nie. Są nudni, bezbarwni, wzbudzają litość.
Nawet z założenia czarne charaktery nie mają w sobie nic z tej grozy, czerni.
Poza tym nadmiar wątków. Część z nich jakoś się rozmywa, nie zostają doprowadzone do końca. Kolejna część jest po prostu nielogiczna. To najdelikatniejsze określenie, jakie mi przychodzi na myśl
Do tego tragiczne zakończenie. Nie będę zdradzać o co chodzi. Napisze tylko, że w trakcie lektury nie myślałam, że cokolwiek może być gorszego niż treść, którą czytam. Otóż może, zakończenie.
Rozumiem, gusta są różne, ale nie potrafię pojąć skąd tyle euforycznych recenzji w sieci. Nawet nie chce mi się nic więcej pisać. Jestem zniechęcona, zła na siebie, że zmarnowałam tyle czasu i zniesmaczona. Zdecydowanie odradzam lekturę.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Dzięki za szczerą opinię. Wiem, czego będę unikać. 😊
OdpowiedzUsuńKiedyś oglądałam film o tym tytule, ale to zupełnie inna fabuła.
OdpowiedzUsuń