niedziela, 2 października 2016

Okrutny miecz - Miles Cameron

Wydawnictwo Mag, Ocena 3/6
Recenzja mojego męża.

Okrutny miecz, to 2. tom serii Syn zdrajcy.
1. tom - Czerwony rycerz bardzo mi się podobał. Z tego też powodu sięgnąłem po kolejną część przygód bohatera. Liczyłem na co najmniej tak samo dobrą książkę. Niestety rozczarowałem się.
Niby wszystko ok. Autor operuje tym samym stylem, który we wcześniejszym tomie uznałem za humorystyczny, barwny, a przygody bohatera za łotrzykowsko- awanturnicze.
Ponownie udziałem Czerwonego Rycerza jest wiele groźnych, ale i zabawnych zdarzeń. Jednak tym razem autor chciał chyba zbyt wiele upchnąć w jednym tomie, obsadzić bohatera w zbyt wielu akcjach w efekcie czego mamy galimatias i żadna sprawa nie jest poprowadzona należycie, doprowadzona do końca. Gdyby odjąć bohaterowi mniej więcej 1/3 perypetii wszyscy by na tym zyskali.
Poza tym w zasadzie brak głównego wątku, który byłby osią książki. Tzn.on jest, ale jakby go nie było. Przytłacza go nadmierna ilość wątków pobocznych. W pewnym momencie całość się tak zapętla, że naprawdę nie wiadomo o co chodzi. Dodatkowo te liczne wątki poboczne nie zostają wyjaśnione. Należy więc liczyć się z tym, iż autor pociągnie je dalej w kolejnych tomach, których lekturę ja sobie daruję.
Kolejnym minusem jest zbyt duża ilość nowych bohaterów, z których część jest tak przewidywalna, tak stereotypowa, tak nudna, że aż żal czytać. Uważam, iż po postaciach wykreowanych w 1. tomie, pisarza było stać na ciekawszych, mniej sztampowych bohaterów, niż ci, którymi nas obdarzył w Okrutnym mieczu.
Na plus zasługują za to bardzo dobrze oddane realia średniowiecza. Dotyczy to przede wszystkim militariów, walk, życia codziennego rycerza, ale także podziału świata średniowiecznego na księstwa, cesarstwa, poddanych, wasali. Dodatkowo liczne wojny, mniejsze lub większe rewolty, bitwy, pojedynki etc. Jeżeli ktoś lubi takie klimaty, będzie z lektury zadowolony.
Kolejnym plusem jest spora dawka humoru, który poznałem już w Czerwonym rycerzu. Cameron nadal zręcznie się nim posługuje i zdecydowanie ubarwia lekturę.
Okrutny miecz sam w sobie nie jest aż taki zły, ale dobry także nie. Jest mniej więcej po środku. Jednak do poziomu Czerwonego Rycerza daleko mu. A tego oczekiwałem rozpoczynając lekturę.
Gdyby nie zbytnie zagmatwanie wątków, chęć pokazania autora, jak bardzo jest kreatywny, oceniłbym książkę zdecydowanie wyżej. Jednak w tej sytuacji nie potrafię.
Nie ukrywam, iż Okrutny miecz doczytałem do końca tylko dlatego, że leżałem w szpitalu i nie miałem akurat nic innego do czytania pod ręką. W innym przypadku odłożyłbym książkę na półkę po przeczytaniu mniej więcej 2/3, gdy stało się jasnym, iż tym razem Miles Cameron niczym nowym, ciekawym mnie nie uraczy.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.