Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 3,5/6
Tajemnica Black Rabbit Hall to powieść, do której idealnie dobrano okładkę. Obie są tajemnicze, mroczne i skrywają zagadkę. I na tym koniec tajemnicy. Ale po kolei.
Tytułowa budowla, to ponure, zaniedbane, ale nie pozbawione swoistego uroku gmaszysko, pałac, który mieści się w Kornwalii.
To tam pragnie współcześnie wyprawić swoje wesele jedna z dwóch głównych bohaterek, Lorna. Wybór takiego miejsca jest w pełni zrozumiały dla każdego, kto lubi filmy typu Downton Abbey. Krótki pobyt w rezydencji będzie dla Lorny początkiem zupełnie nowego etapu w życiu.
Napisałam, iż jest to jedna z dwóch głównych bohaterek, ponieważ drugą jest Amber, nastolatka żyjąca w latach 60. XX wieku, która wraz z rodziną wyjeżdża na urlop do rezydencji. Gdyby wiedziała, czym to się skończy... Dla niej także pobyt w kornwalijskim domostwie okaże się początkiem nowego życia.
Mimo, iż dzieli je 30 lat, mianownikiem, który łączy jest rezydencja Black Rabbit Hall, która skrywa ogromną tajemnicę.
Nie ukrywam, ta tajemnica, typowa angielska rezydencja, klimat Kornwalii bardzo mnie zaciekawiły. Wiele sobie obiecywałam po tej lekturze. Może zbyt wiele.
Książka generalnie jest niezła, szczególnie jeżeli weźmie się pod uwagę, iż jest to debiut Eve Chase. Gdyby to nie był debiut autorki, nie ukrywam, oceniłabym książkę bardziej surowo.
Fabuła (a w zasadzie jej zarys) jest ciekawa, tworzą ją dwa przeplatające się wątki rozgrywające się na dwóch płaszczyznach czasowych.
Niewinne wydarzenia, które zapoczątkowały tragedię w 1968 roku są umiejętnie przedstawione, napięcie doskonale dozowane. Wydarzenia rozgrywające się w współcześnie także są dobrze nakreślone. Opisy budowli i całej związanej z nią otoczki są bardzo dobre, mroczne, klimatyczne. Choć nie zgodzę się z wieloma opiniami, iż są one gotyckie. Do gotyckich bardzo dużo im jeszcze brakuje. Równie dużo brakuje całej historii do powieści grozy. Ktoś, kto tak określił Tajemnicę Black Rabbit Hall chyba nigdy nie czytał powieści grozy.
Na plus zasługują ciekawe kreacje bohaterów, szczególnie tych z lat 60. XX wieku. Ukazując ich portrety psychologiczne, oddając drobiazgowo szczegóły z roku 1968 autorka stanęła na wysokości zadania.
Generalnie książkę czyta się dobrze, jest ona niezła, o ile oczekuje się jedynie lekkiego, wciągającego czytadła ze sporą porcją klimatu epoki w tle.
Jeżeli jednak chodzi o element zaskoczenia, o coś nowego, to tego brak. Konstrukcja książki to zdarty do bólu schemat, kalka wielu innych książek. Gdyby autorka zaskoczyła choć jednym elementem, inaczej poprowadziła jeden wątek... Niestety, próżno na to czekać. Przebieg fabuły i zakończenie są tak przewidywalne, tak schematyczne, że w sumie szkoda czasu na lekturę ostatnich 30-40 stron. Zakończenie rozczarowuje i to bardzo. Niestety. Nawet nie napiszę o co dokładnie mi chodzi. Nie chcę psuć wam elementu zaskoczenia.
Tajemnica Black Rabbit Hall to klasyczny przykład książki, dobrze (choć nie doskonale) szło, ale zdechło.
Mimo wszystko zachęcam do lektury. Książka zbiera bardzo pozytywne recenzje. Być może wy także będziecie w grupie zachwyconych czytelników. Czego wam szczerze życzę.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
To cieszę się, że jednak jej nie kupiłam :P
OdpowiedzUsuńMoże akurat tobie przypadła by do gustu.
UsuńSzkoda, że ciebie rozczarowała
OdpowiedzUsuńAle może tobie przypadnie do gustu. Większość osób pieje z zachwytu :)
UsuńCztałam i także mnie nie powaliła na kolana...
OdpowiedzUsuńDo bólu przeidywalna i niezbyt fascynująca....
Dokładnie. Kalka innych powieści.
UsuńRzeczywiście najlepsza jest okładka..
OdpowiedzUsuńPorzuciłem lekturę tej książki po 50 stronach. Nuda, nuda..
Minęły nam się komentarze. Ja akurat u ciebie komentowałam.
UsuńA co do książki- widzę, że jestem bardziej wytrwała niż ty. Ale wiesz, dobrze, że odłożyłeś książkę po 50 stronach. Nie masz czego żałować.
O, jak miło :)
UsuńOstatnio mało piszę i mało komentuję, ale stale do Ciebie zaglądam. Pozdrawiam :)
Kusiła mnie jakiś czas temu w Biedronce, ale odpuściłam;)
OdpowiedzUsuń