niedziela, 16 maja 2021

Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe - Izabela Skrzypiec-Dagnan

 

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Dobra, lekka, choć nie infantylna, a z pewnością zmuszająca do myślenia książka. Idealna lektura po trudnej klasycznej powieści Villette, którą poprzednio czytałam.
Kwietniowe deszcze... dały mi odprężenie, relaks, miło z książką spędziłam czas.
Bohaterką jest Tina, 30-latka, którą nagle zaczynają dręczyć problemy natury egzystencjalnej. Zaczyna się zastanawiać, co ma sens, dokąd zmierza jej życie, co dalej. Tina nadal mieszka z rodzicami, pragnie samodzielności, ale jak to bywa...samodzielność kosztuje i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. A Tina nie zarabia zbyt dużo. Dodatkowo na 3 tygodnie przed uroczystością nasza bohaterka odwołała ślub. Wydaje się, że gorzej już być nie może....a może jednak może :) Nigdy nie wiadomo co szykuje dla nas los....
Pewnego dnia pojawia się jednak światełko w tym mrocznym tunelu. Sąsiad zmarłej niedawno cioci przysyła Tinie klucze do niewielkiego domku w Beskidach. Czyżby to był znak od losu? Nie bacząc na nic Tina pakuje bagaże, zabiera swoje rzeczy i zdalną prace i przenosi się w Beskidy. Wiele sobie po tym wyjeżdzie obiecuje.
Czy będzie to początek zmian w jej życiu? A może to nowe otwarcie i początek czegoś niesamowitego?
Odpowiedż na te i wiele innych pytań znajdziecie w tej ciekawie nakreślonej historii.
Tym co najbardziej przypadło mi do gustu są opisy sielskiego krajobrazu niewielkiej wioski zagubionej w Beskidach. W wielu momentach miałam wrażenie jakby w tym miejscu czas się zatrzymał. Na co dzień żyję w dużym, blisko 2-milionowym mieście. Gwar, pęd są jego nierozerwalną częścią. Gdy zaczęłam czytać opisy domku w Beskidach, miejsca, do którego przenosi się bohaterka, zapragnęłam od razu znależć się na jej miejscu. Jednak, jak się szybko okaże, nie wszystko złoto itd.....
Samo miejsce jest cudowne, magiczne, sielsko-anielskie...ale tylko dopóki nie wyjdzie się poza podwórko gospodarstwa Tiny. W sporej części okoliczni mieszkańcy nie są zbyt przyjażnie nastawieni do młodej kobiety. Poza własnym podwórkiem, poza głuszą okolicznej przyrody nie wszystko wydaje się takie spokojne, idealne. Zderzenie z rzeczywistością małej wsi bywa bolesne i zadziwiające. Wszak miało być inaczej.
Jednak sąsiedzi Tiny to nie tylko złośliwe mruki i nieprzychylne jej osoby. Zdarzają się też pozytywne, skore do pomocy osoby, które zdecydowanie umilają pobyt Tiny w Beskidach.
Schemat książki wydaje się zdarty do bólu, wyeksploatowany już wcześniej przez innych autorów. Owszem. Jednak bazując na sztampie autorka stworzyła dobrą, relaksującą, ale i przykuwającą uwagę opowieść. Toczy się ona niespiesznym rytmem, powoli, tak jak toczy się życie w beskidzkiej wsi.
Oprócz wątku Tiny, jej zmagań z życiem, w których wiele czytelniczek odnajdzie swoje problemy, autorka ciekawie poprowadziła także drugi wątek, który jest inny, ciekawy, odrobinę metafizyczny. Dodaje on ciekawe smaczku całej historii. Więcej nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury. Jeżeli szukacie lekkiej, relaksującej, ciekawie napisanej opowieści Kwietniowe deszcze, słońce sierpniowe przypadnie wam do gustu.



1 komentarz:

  1. Na pewno znajdzie się przynajmniej kilka osób, które zainteresują się tą książką. Ja jednak nie mam jej w planach, bo to po prostu nie mój target.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.