piątek, 2 października 2015

Ognisty krzyż, czyli Obca t. 5

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 3/6
Ognisty krzyż, to 5. tom 8-częściowej serii, której bohaterką jest angielska pielęgniarka Claire Randall. W tomie 1. Obca (recenzja tutaj- klik)  Claire z roku 1945 przeniosła się w czasie, a konkretnie do roku 1743. Kobieta musiała wysilić całą swoją inteligencję i pomysłowość, żeby w świecie sprzed 3 wieków odnaleźć się, przetrwać i wrócić do ukochanego męża. Ten tom był doskonały, świetnie mi się go czytało.  W tomie 2. Uwięziona w bursztynie  (recenzja tutaj - klik)  główna bohaterka Claire podróżuje pomiędzy rokiem 1968, a XVIII wiekiem. Ten tom nie ukrywam jest odrobinę słabszy od Obcej. Niby czytało się dobrze, ale czegoś temu tomowi brakowało, tego czegoś nieuchwytnego, co miała bez wątpienia Obca
Tom 3. Podróżniczka recenzja tutaj (klik) spora część akcji jest umieszczona na ..Karaibach, co delikatnie to ujmując, różnie wpłynęło na całokształt tomu.  
Tom 4. Jesienne werble recenzja tutaj (klik) to dobra forma pisarki. Tym razem główni bohaterowie  podbijają (dosłownie i w przenośni) nowe lądy, a konkretnie pragną skorzystać z hojnego rozdawnictwa ziemi i kolonizują Amerykę.
Jak widać Diana Gabaldon jest dosyć nierówną pisarką. Niektóre tomy były rewelacyjne,  inne średnie. Nie ukrywam więc, iż po Ognisty krzyż sięgnęłam zarówno z pewną obawą, jak autorka poradzi sobie z kolejna falą perypetii szkockiej pielęgniarki i co wymyśli, żeby nie znużyć czytelnika.Wszak napisanie ciekawych, wręcz porywających kolejnych 1000 stron (tak, tyle liczy 5. tom) i zachęcenie do lektury tomu 6. jest nie lada sztuką. 
Byłam ciekawa, co nam czytelnikom pisarka przedstawi w części 5. tej długiej, obszernej serii, jak poradzą sobie pisarka i jej bohaterka z nowymi wyzwaniami. Akcja rozgrywa się w 1770 roku na skolonizowanych terenach Karoliny Północnej. 

Tym razem Diana Gabaldon poradziła sobie z zadaniem umiarkowanie dobrze. Książka liczy blisko 1250 (!!!) stron i moim zdaniem jest to zdecydowanie za dużo. Nie chodzi o to, czy czytelnik przeczyta czy nie tak opasłe tomisko, ale o fakt, iż przynajmniej 250-300 stron można bez szkody dla treści, a wręcz z korzyścią, wyciąć. To zastrzeżenie dot. np. początkowej części książki, gdy autorka w najdrobniejszych szczegółach opisuje jeden dzień z życia bohaterów. Lubię szczegółowe opisy, dokładną narrację, ale wszystko ma swoje granice. Gabaldon opisuje z detalami każdą, najbanalniejszą, najzwyczajniejszą czynność. W trakcie lektury miałam ochotę po prostu krzyczeć. Poza tymi fragmentami liczącymi ba ok.250 stron (nie wiem czy śmiać się czy płakać) pozostała część książki jest ok. Bez rewelacji i fajerwerków, ale ok. 
Nie ukrywam, iż z w/w powodów Ognisty krzyż czytałam od blisko 4 tygodni "na raty". Bez przerwy na inną lekturę, nie dałabym rady. 
Niewątpliwie ogromnym plusem całej serii (a także tego tomu) jest jej wielowątkowość, drobiazgowe ukazywanie realiów epok, w których aktualnie znajduje się główna bohaterka. A to wszystko wplecione w mniej lub bardziej burzliwe wydarzenia historyczne i polityczne. 
W tym tomie owymi historycznymi wydarzeniami sprawa buntu, jaki pod koniec XVIII wieku miał miejsce na świeżo zasiedlonych terenach USA, jego zarzewie, tłumienie, walki pomiędzy buntownikami, a służbami porządkowymi.
Chociaż tom ten jest najsłabszym ze wszystkich, jakie dotychczas przeczytałam, po część 6. i kolejne i tak sięgnę. Jestem ciekawa, jak autorka poradzi sobie z kolejnymi tysiącami stron i jakie przygody będą udziałem Claire i męźczyzny jej życia. Ale nie ukrywam, Ognisty krzyż bardzo mnie rozczarował.  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.