Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Moja ocena 4/6
Życie tak zwyczajne to lekka, taka na jeden relaksujący wieczór książka z filiżanka dobrej, aromatycznej herbaty.
Autorka opowiada nam historie ciekawych kobiet, które rozgrywają się na czterech płaszczyznach czasowych, w 2015, 1905, 1847 i 1808 roku.
W pierwszym momencie może się to wydawać skomplikowane, jednak pisarce udało się tak skomponować tekst, tak podzielić go na rozdziały, iż po wniknięciu w treść czytelnik nie gubi się i płynnie przechodzi z jednego rozdziału do drugiego, z perypetii w jednym okresie czasu do innych.
Autorka zastosowała coś, co nazwałabym
szkatułkami, matrioszkami.
Po otworzeniu jednej przechodzi się do
kolejnej, analogicznie - po przeczytaniu jednej historii, rozgrywającej
się na jednej płaszczyźnie czasowej przechodzi się do kolejnej. Każda z odkrywanych historii niesie za sobą jakąś życiową mądrość. Trudno to opisać, trzeba przeczytać, samemu zasmakować. Nie ukrywam, trzeba się przyzwyczaić do konstrukcji książki. Jednak następuje to bardzo szybko.
Nie będę opisywać tematyki, perypetii bohaterek. Napiszę tylko, iż wszystko zaczyna się w momencie gdy zniechęcona zawodowymi początkami młoda nauczycielka chemii trafia na tajemniczy dziennik. To od niego rozpoczyna się cała historia, która zaowocuje zmianami w głównej bohaterce, ale nie tylko.
Życie tak zwyczajne czyta się bardzo szybko.
Nie jest to zbyt gruba lektura. Poza tym jest lekko napisana, w relaksujący sposób. Ot takie przyjemne, choć nie ukrywam umiarkowanie ambitne czytadło. Jest to książka z typu tych, przy których miło spędza się czas, która z pewnością poprawi nasstrój, sprawi, iż w trakcie lektury zapomnimy o problemach. To dobrze. Taka powinna być książka. Jednocześnie to powieść, o której po odstawieniu na półkę niemal do razu się zapomina.
W związku z tym (mimo, iż warto książkę przeczytać) doradzam raczej wypożyczenie egzemplarza z biblioteki niż kupno własnego.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wypożyczać jej z biblioteki nie będę, kupować też nie, bo książka czeka już na czytniku. Mam nadzieję, że spędzę z nią kilka miłych chwil, ale nie będę nastawiała się na nic porywającego.
OdpowiedzUsuńTeż chętnie po tę pozycję sięgnę!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałabym, bo lubię powieści szkatułkowe. Trudno się takie pisze. Po przeczytaniu Twojego tekstu nie wiem, czy nauczycielka chemii znalazła dziennik, czy pamiętnik. Bo to dwie różne rzeczy. Pamiętnik w przeciwieństwie do dziennika pisany jest z perspektywy czasu.
OdpowiedzUsuńDziennik zdecydowanie :)
UsuńDziękuję za poprawienie tego fragmentu o dzienniku/pamiętniku. Mam nadzieję, że autorka dobrze oddała realia historyczne. :)
Usuń