sobota, 4 sierpnia 2018

Metoda wodna - John Irving

Wydawnictwo Prószyński i S-ka, Ocena 4,5/6
Recenzja mojego męża.
Metoda wodna to 2. powieść w dorobku Irvinga, prawie jak debiut, inna, świeża, może momentami niezbyt dopracowana (zdarzyło się w kilku miejscach), ale czuć to pióro początkującego autora, który ma zadatki na wielkiego pisarza i który ma niezwykły język i umiejętność wyjątkowego przekładania słów na papier. . 
Kłopoty z moczowodem na które cierpi bohater Fred Trumper, praca nad tłumaczeniem poematu z języka staro-dolno-nordyjskiego, afera narkotykowa, chroniczne kłamanie i wiele innych spraw to kwintesencja książki. Fabula, jak to u Irvinga..zaskakuje i to bardzo.
Zagadnienia niby niepowiązane ze sobą, banalne, może nawet jakieś takie dziwne, ale splecione w całość u Irvinga, podlane tym jego sarkastycznym tonem, ciętym językiem sprawiają, iż książkę czyta się lekko, momentami ze szczerym zdumieniem, otwierając szeroko oczy na drażniące, lekko pikantne słowa. 
Książka bez wątpienia bawi, drażni, intryguje, zmusza do poświecenia jej większej porcji uwagi, ale też i do przemyślenia kilku spraw... choć teoretycznie Metoda wodna zdaje się być książką o..niczym. Tak, dobrze czytacie. Każda książka Irvinga zdaje się być o niczym, jedna mniej, druga bardziej, ale takie już są. Każda z nich z biegiem fabuły okazuje się być książką o życiu, ot tak po prostu, o jego najbardziej nieraz głęboko skrywanych aspektach.
Całość opowiedziana szelmowsko, inteligentnie, ciętym językiem. Polecam.




4 komentarze:

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.