poniedziałek, 21 grudnia 2015

Żelazne damy - Kamil Janicki

Wydawnictwo Znak, Moja ocena 4,5/6
Kobiety kreujące średniowieczną polską historię znane są w niewielkim zakresie. Jeżeli sprawa dotyczy okresu panowania pierwszych Piastów, jest jeszcze skromniej.
Gdzieś w pamięci kojarzy nam się żona Mieszka I Dobrawa i raczej na tym koniec. Zdecydowanie lepiej znamy męskich władców Polski z epoki wieków średnich.
Kamil Janicki postanowił uzupełnić nasze braki wiedzy historycznej.
W swojej najnowszej książce przedstawia nam sylwetki 4 piastowskich władczyń, żon władców z tej dynastii.
Co istotne, nie są to tylko suche biogramy. Janicki posuwa się zdecydowanie dalej. każdą ze swoich bohaterek umieszcza w kontekście historyczno-społeczno-obyczajowym. Dzięki temu może żelazne damy pokazać nam w wielu różnorodnych sytuacjach, zaprezentować z różnych stron.
Co jest niezwykle cenne, dodatkowo w opowieść wplata wiele innych faktów, często odrobinę odchodzących od sylwetki bohaterki. Jednak dzięki temu mamy okazję otrzymać sporą dawkę dodatkowej wiedzy historycznej, dowiedzieć się o wielu ciekawych faktach, poznać anegdoty i wydarzenia.
Ciekawym jest, iż mimo niewielkiej liczby bohaterek, ich losy wiążą się ze sobą, wzajemnie uzupełniają i przenikają. Dzięki temu możemy poznać sposób w jaki powstawała polityka w okresie średniowiecza, spojrzeć na dworskie działania i zakulisowe rozgrywki, których nie brakowało także na piastowskich dworach.
Autor ciekawie łączy ze sobą różne wątki, wyciąga jedne fakty z innych, a na ich bazie snuje arcyciekawą opowieść.
Całość ozdobiona jest licznymi rycinami. 



Zdecydowanie ubarwiają one i tak fascynującą lekturę. Bardzo dobrze, iż autor mimo niewielkiej ilości materiału źródłowego, pokusił się o zamieszczenie owych rycin.
Minus jest moim zdaniem jeden, ale dosyć istotny. Chodzi o przypisy. Janicki zamieszcza ich bardzo dużo, ich spis to 52 strony. Biorąc pod uwagę, że źródłoznawstwo to materiały historyków, archeologów i badaczy z innych dziedzin nauki, oraz fakt, że nie każdy z czytelników jest znawcą w danej dziedzinie nauki, a więc do przypisów będzie musiał często zaglądać, sensowniejszym i dużo wygodniejszym byłoby zamieszczenie przypisów u dołu każdej ze stron.
Zgromadzenie ich na końcu książki zniechęca wielu czytelników do zapoznawania się z przypisami i automatycznie czyni lekturę zdecydowanie uboższą.

Mimo tego drobnego minusu, zachęcam gorąco do lektury.

2 komentarze:

  1. Tak, te przypisy też nie podobały mi się, jestem zwolenniczką umieszczania ich na dole - jak Ty. Książka podobała mi się, ale do tego bezwzględnego zachwytu brakło... :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem właśnie w trakcie czytania :-)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.