poniedziałek, 8 października 2012

Dolina zabójców - Leo Kessler

Instytut Wydawniczy Erica, Okładka miękka, 280 s., Moja ocena 4,5/6
To moje drugie spotkanie z książkami Leo Kesslera.
Leo Kessler to jeden z kilku pseudonimów Charlesa Whitinga – bardzo płodnego, uznanego brytyjskiego pisarza, a przy tym historyka i germanisty oraz byłego żołnierza, który brał udział w II wojnie światowej. Już samo to gwarantuje wysoki poziom i rzetelność historyczną jego dzieł. Jego dorobek liczy ponad 350 książek, z których większość to beletrystyka, choć tworzył też niemało literatury faktu.
Mamy rok 1943, II wojna światowa w zenicie. Tym razem grupa strzelców Edelweiss zostanie przerzucona ponad 1000 km za linię frontu, by stawić czoła aliantom i zabić ich przywódców w czasie słynnej konferencji w Teheranie. Jednak nawet najodważniejsi i najbardziej oddani komandosi Hitlera nie podołają temu celowi samotnie. Muszą nawiązać kontakt z tajnym stowarzyszeniem, ukrywającym się w niedostępnych górach już od kilkuset lat. Fanatyczni wojownicy odurzający się narkotykami, żeby wpaść w bitewny szał mają wspólną cechę z Niemcami - nienawidzą zdobywców Iranu: Anglików i Sowietów.
Co wynikło z tego sojuszu? Tego dowiecie się czytając książkę.
Rozdziały są krótkie a akcja niezwykle szybka. Akcja, jak i cała książka są niesamowicie mobilne, co chwila przenosimy się od bitwy powietrznej po zasadzkę w górach, a w końcu walkę uliczną i walkę wręcz.
Bardzo mi się podobało ukazanie fabuły w ten sposób w jaki uczynił to Kessler. Wydarzenia są zaprezentowane niesamowicie wprost realistycznie, obserwujemy szczere aż do bólu okrucieństwa wojny, bólu i trudu walki. Opisy są plastyczne, często wręcz brutalne, no ale cóż, taka była wojna.
Jest to lekka, mimo wojennej tematyki, pozycja Dolina zabójców. Zamach w Teheranie 1943 może rozczarować czytelników, którzy na podstawie tytułu i okładki zakładają, że to powieść historyczna. Jest to świetna lektura, nie historyczna, ale podobnie jak w przypadku innych pozycji autorstwa Leo Kesslera, powieść oparta na faktach, aczkolwiek z dużą domieszką inwencji własnej pisarza, z tym, że szkielet (czyli sama oś historyczna) pozostają zgodne z rzeczywistością. Najprawdopodobniej byłabym bardziej sceptyczna jeżeli chodzi o książki Kesslera (zauważyliście już pewnie, że czepiam się faktów historycznych i na tym polu wesołej twórczości własnej pisarzy), gdybym nie wiedziała, że autor był czołgistą w czasie II wojny światowej i najwidoczniej był to dla niego inspirujący okres, ponieważ napisał ponad 350 książek. Jest to także o tyle cenna pozycja, że nie epatuje okrucieństwem wojny i ukazuje odrobinę innych żołnierzy niemieckich, trzeba pamiętać, że nie każdemu psu przysłowiowy Burek i nie każdy z owych żołnierzy ślepo podążał za wodzem i jego chorymi ideami.  Doskonałym przykładem innego niemieckiego oficera jest dowódca oddziału Edelweiss. Nie wykazywał się on bowiem, tak charakterystycznym dla wielu nazistów okrucieństwem (plus permanentną głupotą), a dodatkowo (co dla wielu innych było nie do pomyślenia) żydowskiego profesora potraktował jak równego sobie i docenił jego doświadczenie oraz wiedzę. Co by nie mówić o niemieckich żołnierzach, których opisuje Kessler, wzbudzają oni sympatię, są ludzcy, nie są okrutni, mają klasę. Fakt, ten oddział specjalny, jakim są Strzelcy Edelweis to elita żołnierzy, ale w tym, że ich polubiłam jest ogromna zasługa Kesslera i jego sprawnego pióra.
Gorąco zachęcam do lektury, to świetna książka przygodowa, tak dokładnie tak bym ją określiła. Mamy w niej wszystko co trzeba: zawrotnie szybką akcję, niebezpieczeństwo, walkę na śmierć i życie, historię, bardzo ciekawych bohaterów, lekkość pióra pisarza, czego więcej trzeba? Tylko czasu na czytanie.

12 komentarzy:

  1. Miło wspominam tę książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ niemieccy oficerowie, jak to elita, zwykle byli mili, grzeczni i dobrze wychowani, ale ich człowieczeństwo odnosiło się do własnej "rasy"... nie wiem, czy zdzierżyłabym takich bohaterów... Być może zdarzały się wyjątki - jak wspomniany przez Ciebie dowódca - jednak czy ma to coś wspólnego z prawdą historyczną?
    Pomysł z pewnością oryginalny - bo uczynić pozytywnymi bohaterami doborowy oddział nazistowskich żołnierzy, to jednak nowość, ale nie wiem, czy dałabym lekturze radę:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nie wszyscy Niemcy popierali faszystowskie zapędy malarza pokojowego. Nieliczna grupa Niemców była na nie. To tak jak u nas za komuny, byli i popierający rządy perelowskie i "podziemna" konspiracja.
      Mnie na ustnej maturze z polskiego wywalono z sali, gdy powiedziałam, że nie wszyscy Niemcy w czasie okupacji byli żli.I dalej podtrzymuję moje zdanie. To tak, jakby mówić, ze każdy Żyd to chytry oszust, a Cygan to złodziej.
      Dlatego uważam, że niewielki %, ale zawsze także wśród Niemców był normalny, nie tylko w zakresie swojej rasy.
      Mnie od dawna interesują pozycje, w których opisywane sa zmiany, jakie na przestrzeni lat II wojny zachodziły w postrzeganiu Adolfa H., jego chory idei przez samych Niemców. Polecam ci taką lekturę.

      Usuń
    2. Ależ ja wcale nie mam zamiaru podtrzymywać stereotypów! Po prostu wydaje mi się mało wiarygodne istnienie całego oddziału dobrych Niemców xD
      Czytałam trochę na ten temat, już sam przykład Stauffenberga jest znaczący. Z drugiej jednak strony taka np. książka "Sprawczynie" obala inne stereotypy i pokazuje, że niemieckie kobiety były współsprawczyniami nazistowskich zbrodni - jako ogół właśnie, bo nie mówimy o pojedynczych jednostkach. I chodzi nie tylko o nadzorczynie w obozach, itp, ale o zwykłe matki - Niemki chociażby. Mówię o ogóle społeczeństwa, które dawało przyzwolenie na to, co działo się w czasie wojny, nie o normalnych jednostkach, które były przeciwne.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    3. Tzn. cały oddział był na wysokim poziomie intelektualnym, zachowania etc. ale ten w/w dowódca był najbardziej oświecony.
      Sprawczynie mamy w domu, ale jeszcze nie czytałam. Kobiety były nieraz o wiele bardziej okrutnymi sadystkami i morderczyniami niż mężczyżni, np. "wiedżma z Buchenwaldu", aż mi gorzej, jak sobie przypomnę, to co o niej czytałam.
      Co do społeczeństwa, które dawało przyzwolenie, to duża część uważała, że tylko ich rasa, z resztą należy zrobić porządek, ale część nie była świadoma Holokaustu, a gdy do nich dotarło o okrucieństwach to część się załamała (niewielka, ale zawsze) a część nie była w stanie uwierzyć (też niewielka).

      A książki Kesslera mimo, iż służył a niemieckim wojsku, to jednak fikcja i powieść, oparte na prawdzie, przynajmniej główna oś jest prawdziwa, ale jednak fikcja. Trzeba odrobinkę przymknąć oko, ale czyta sie dobrze. Dlatego nie dałam 5 tylko 4,5. 5 to mogę dać książce historycznej, nie beletrystyce.

      Usuń
  3. Na mnie już ta książka na półce czeka. Nie mogę się doczekać lektury! :) Twórczość Kesslera jest świetna ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam już kilka książek tego autora i zawsze były ciekawwe

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeszcze nie czytałam książek tego autora, ale może kiedyś to się zmieni

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie nadążam z komentowaniem!:) W niesamowitym tempie pochłaniasz książki i dzielisz się refleksjami na blogu!

    "Mnie od dawna interesują pozycje, w których opisywane sa zmiany, jakie na przestrzeni lat II wojny zachodziły w postrzeganiu Adolfa H., jego chory idei przez samych Niemców".

    Pod tymi Twoimi słowami podpisuję się nogami i rękami. Dlatego chciałabym przeczytać na przykład "Gabi i Uwe. Mój dziadek zginął w Auschwitz. A mój był esesmanem". Wydaje mi się, że to jedna z tych publikacji, która obrazuje stosunek Niemców do swojej totalitarnej przeszłości oraz jego ewoluowanie i meandrowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy tylko jakaś książka mi "podpasuje" to pochłaniam.Dzisiaj jechałam tramwajem do pracy tak ok. 30 min jazdy, więc jestem w połowie świetnej komedii romantycznej, lekko się czyta:)
      Co do Niemców w okresie II wojny światowej to i owszem uważam, że ok. 60-70% była chorymi, okrutnymi świrami, w ogóle uważam, że jakby ludziom teraz dać 24 godz. bezkarności i pistolety to nawet obecnie, przy takiej świadomości, jaka istniej, część mordowała by, gdyby mieli sposobność, narzędzie i zapewnioną bezkarność, albo okrutnie znęcała się nad innymi. No niestety, nie mam najlepszego zdania o gatunku ludzkim.
      Ale jeżeli chodzi o Niemców w okresie okupacji, to jestem zdania (nie wiem, moze się mylę), że część z nich w ogóle nie zdawała sobie sprawy co malarz pokojowy wyprawia na prawdę, że istnieje Holokaust. Kiedyś maż (maniak II wojny światowej) polecił mi pozycję ukazującą szok, jakim dla części Niemców było uświadomienie sobie okropieństw Holokaustu.
      Zadziwiające jest jakim fanatyzmem w latach 30. XX w. ludzie obdarzyli Hitlera, no ale to ma głębokie uwarunkowania historyczne i gospodarcze.
      Gdy nieraz patrzę na co poniektóre manifestacje u nas, aż strach mnie przechodzi, bo widzę podobny fanatyzm, mimo (a może dlatego), że świadomość ludzi jest o wiele większa niż 70-80 lat temu.
      Gabi i Uwe musze poszukać w antykwariacie, może uda mi sie dostać, tej pozycji na pewno nie mamy.
      Mojego męża interesuje głównie sfera militarna i historyczna II wojny światowej, a mnie psychologiczno-społeczna.

      Usuń
  7. Historyczna, a jednak nie historyczna...zaintrygowałaś mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejna książka! Gratuluję tempa. Ten temat nie dla mnie:-)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.