środa, 1 lutego 2017

Amerykańska sielanka - Philip Roth

Wydawnictwo Literackie, Ocena 6/6
Recenzja mojego męża.

Amerykańska sielanka (choć powinno być w nawiasie - amerykański koszmarek) to bez wątpienia najlepsza książka Philipa Rotha, wręcz arcydzieło, powieść wybitna, mistrzowska.
Temat niby banalny, ot autor zobrazował amerykańskie społeczeństwo, bez mała cały jego przekrój w okresie tuż po zakończeniu wojny, gdy ludzie gonią za...wszystkim, dosłownie, za normalnością, za pieniędzmi, ale przede wszystkim za szczęściem niezależnie od tego czym ono dla konkretnych osób jest. To czy te marzenia są realistyczne, czy mają szansę się spełnić, czy w ogóle warto o nie walczyć, gonić za nimi, to już zupełnie inna sprawa.
To wszystko po mistrzowsku prezentuje Roth.
Powieść jest o całej rzeszy ludzi, ale mimo to posiada jednego głównego bohatera. Jest nim
Seymour „Szwed” Levov. To od niego wszystko się zaczyna, wszystko wyrasta, wokół niego się toczy. Będący wręcz ideałem, marzeniem kobiet w każdym bez mała wieku Levov ma szczęście. Jest przystojny, uwielbiany, jest właścicielem dobrze prosperującej fabryki rękawiczek, a za żonę dostaje mu się miss New Jersey. Czego może więcej chcieć mody męźczyzna, któremu szczęście zdaje się sprzyjać od narodzin aż do śmierci? Jak się okaże nie wszystko jest takim, jak się wydaje, a fortuna przysłowiowym kołem się toczy.
Roth po mistrzowsku, stosując różnorodne zabiegi ukazuje nam, jak bardzo pozory mylą, jak szybko sielanka może zamienić się w koszmar i jak bardzo skomplikowani są ludzie.
Ta książka ma same atuty. Przede wszystkim są nimi mistrzowsko nakreśleni bohaterowie, których pisarz prezentuje wręcz poddając wiwisekcji. Zobrazowany jest każdy gest, każda myśl, każda cecha charakteru.
Dodatkowym atutem jest wspaniale oddany klimat USA w okresie tuż po II wojnie światowej oraz przemiany jakie zachodziły w ludziach i polityce oraz obyczajach w okresie kolejnych lat. W okresie powojennym bez względu na płeć czy pochodzenie ludzie mieli marzenia i wierzyli w ich spełnienie, a także w to, że teraz świat będzie dobry, cudowny. Wszystko to okraszone sporą porcją patriotyzmu, wręcz bałwochwalczej dumy z USA i tego co ten kraj sobą uosabiał w tamtym okresie.
Roth prezentuje marzenia ludzi i bez pardonu zderza je z ówczesną rzeczywistością, naiwność i wielką wiarę przeciwstawiając realnemu światowi. Brutalne, momentami okrutne, szczere, mistrzowskie. Do tego dochodzą rewolucje społeczne, wojna...oj dzieje się.
Sporo w książce także refleksji, często gorzkich. Dotyczą one wszelkich aspektów powojennego życia, świadomości i moralności ludzi, ówczesnego świata.
Czytając Amerykańską sielankę miałem wrażenie, iż jestem dzieckiem, które dostało wymarzoną szklaną kulę, a następnie ktoś (w domyśle Roth) kilkoma zdaniami, słowami rozbił ja w drobny pył.
Gorąco zachęcam do lektury. To wspaniała wielowarstwowa, wielotematyczna, napisana w starym, dobrym stylu książka.
Jednak ostrzeżenie, zarezerwujcie sobie sporo wolnego czasu. Tak, ja też planowałem czytać powoli, delektować się Rothem i jego Ameryką, ale nie dało się. Lektura pochłonęła mnie od pierwszej strony. Czego i wam życzę.


5 komentarzy:

  1. Intrygujaca recenzja, jeszcze nic nie czytalam tego autora, ale dopisze sobie ta ksiazke do listy, pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Autor genialny,a najnowsza książka wspaniała:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudownie. Dotarła do mnie w ostatniej paczce. Będę czytać :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ze mną i Rothem bywało różnie… Ale ta książka – do przeczytania!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na pewno przeczytam. Od Rotha znam tylko "Kompleks Portnoy'a", ale podobało mi się i mam przeczucie, że to autor pokroju Irvinga i Steinbecka, których uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.