piątek, 22 listopada 2013

Przystań wiatrów

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Okładka miękka, Ocena 5,5/6
Recenzja mojego męża.

Nie ukrywam, że do lektury Przystani wiatrów zachęciło mnie nazwisko jednego z moich ulubionych pisarzy, Georgea R.R. Martina. O Lisie Tuttle nic nie wiedziałem. po drobnym reserchu w sieci dowiedziałem się, że pisze ona horrory i powieści z kręgu fantasy. Byłem ciekaw, jaka jest ich wspólna książka. Ze względu na talent Martina, stawiałem przed nimi wysoko poprzeczkę. I nie zawiodłem się. 
Akcja powieści rozgrywa się na tajemniczej planecie, na której ludzie znależli się po awarii promu kosmicznego. Planeta prawie w całości zalana jest przez ocean. Spomiędzy fal widoczne są niewielkie fragmenty lądu. Są to wysepki, których jedynymi mieszkańcami są nieliczni potomkowie ziemskich osadników. Ponieważ kolonistów jest niewielu, tym bardziej pragną utrzymać ze sobą kontakt. Ponieważ zamieszkują różne wyspy, sprawa jest niezwykle trudna. Jedyny sposób, aby dostać się z jednej wyspy na drugą, to droga morska. Z powodu kiepskiej jakości łodzi, niebezpiecznych prądów i silnych wiatrów, podróż morska jest prawdziwym i niezwykle trudnym wyzwaniem. Jedyny sposób to latanie, czyli zrealizowanie odwiecznego ludzkiego marzenia. Skrzydła koloniści wykuwają sami, lecz nie wystarcza ich dla wszystkich.Jest niewielka grupa wybrańców, lotników, którzy je posiadają. Dzięki nim szybko i bez większych problemów mogą przemieszczać się z jednej wyspy na drugą. 
Główna bohaterka, nastoletnia Maris, nie należy jednak do tej uprzywilejowanej grupy. Bardzo natomiast pragnie latać. Pewnego dnia ma jednak miejsce coś co zmienia stary porządek i podział na bogatych uprzywilejowanych i biednych nie mających nic. Owe zmiany oraz ich przebieg i efekt końcowy, są treścią, sensem opowieści. Ponieważ książka powstała w 1981 roku, można ją uznać za swoistą metaforę historycznych zmian, które w tym okresie miały miejsce na świecie. Tego rodzaju bunty miały miejsce w przeszłości wielokrotnie, a i w przyszłości zapewne nieraz się wydarzą. Pod tym względem jest to pozycja uniwersalna. 
Autorzy książki, źródło wikipedia org
Jednak nie jest to tylko opowieść o buncie, o burzeniu starych struktur. To przede wszystkim wspaniała historia (z morałem) o odwiecznym dążeniu człowieka do wolności, o spełnianiu marzeń. Wszak marzenia są po to aby je urzeczywistniać. Bez nich życie nie ma większego sensu. Bo jak żyć bez marzeń?
Co jeszcze uderza w trakcie lektury to rozbudowana opowieść oraz plastyczność opisów. Pamiętajmy, iż książka powstała ponad 30 lat temu. Były to dopiero początek epickiego rozmachu w książkach fantasy. Turtle i Martin, jako swoiści prekursorzy, sprawdzili się doskonale. Świat w Przystani wiatrów dzięki ich opisom jest nad wyraz rzeczywisty i mimo, szorstki, zimny, momentami okrutny, fascynuje i to jak. Rok 1981 to czas, gdy o kinie 3D jeszcze nikt nie słyszał. Opisy w Przystani wiatrów takie kino zastępują.
Gorąco zachęcam do lektury. Jestem pewien, iż nawet osoby niegustujące w literaturze fantasy, będą książką oczarowane. 

2 komentarze:

  1. Lubię historie z morałem, gdyż niosą za sobą wiele cennych wartości, dlatego przyjrzę się bliżej powyższej książce, jak tylko będę mogła.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna ksiązka. Ciekawa recenzja :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.