piątek, 8 listopada 2013

Jesienne lektury...doradżcie...

Jesień, ta taka cudna, magiczna, złota, kolorowa powoli (przynajmniej w moich okolicach) zaczyna odchodzić hen, hen. Pojawia się za to ponura, pluchowata, liście opadają z drzew, eh szkoda pisać.
Spacery, które jeszcze kilka dni temu cała rodziną czynnie uprawialiśmy, powoli zostaną wyparte przez siedzenie w domu. W takie dni/wieczory najlepszym lekarstwem jest zaszycie się pod kocykiem, z kubkiem gorącej herbaty/kawy/kakao (do wyboru) ew. jakimiś pysznymi drobiazgami do przegryzania i czytani, czytanie, czytanie....
W związku z  tym moje pytanie - czy macie jakieś sprawdzone, zaprzyjażnione rzekłabym książki, które jesienią zdejmujecie z półek, zdmuchujecie z nich kurz i ponownie oddajecie się ich lekturze?
A może zupełnie inaczej spędzacie jesienne popołudnia i wieczory?
Żeby nie być gołosłowną w tym czytelniczym jesiennym pędzie, dla jednej osoby, którą  wylosuje mój syn, a która zechce podzielić się z nami przepisem na jesienną lekturę ew. inne spędzanie czasu,. mam książkową niespodziankę, ot taki czytelniczy drobiazg..
Osobę, do której powędruje ten drobiazg ogłoszę w najbliższy poniedziałek 11.11 do południa, do godziny 12.00. Do tego czasu czekam na wasze wypowiedzi:)

11 komentarzy:

  1. Ja polecam całą serię o Mitford:) Sama właśnie ściągnęłam z półki i zdmuchnęłam kurz i czytam "Światełko w oknie".
    Pozdrowienia przesyłam serdeczne
    MK

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie zawsze poprawia humor seria o Detektywie Monku (zarówno serial jak i książki). Myślę. że na jesienną słotę jest jak znalazł. Bohater jest taki zabawny i nieporadny. Jak choćby w tym dialogu z książki "Detektyw Monk w rozterce" (przeprowadzonym na posterunku policji):

    - Potrzebna mi natychmiastowa pomoc - powiedział.
    - O co chodzi? - zapytała kobieta.
    - Zostałem opuszczony.
    - O czym pan mówi?
    - Moja asystentka, Natalie Teeger, zostawiła mnie na ulicy zdanego na łaskę losu. (...)
    - Na rogu jest przystanek autobusowy.
    - Autobusami jeżdżą ludzie.
    - To niech pan wezwie taksówkę.
    - Jeszcze gorzej - powiedział Monk. - Taksówkami jeżdżą pijacy, wymiotują na siedzenia i podłogę. Ludzie nawet kopulują z tyłu. Taksówka to rydwany śmierci powożone przez kostuchy, których nazwisk nie sposób wymienić.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nie wracam do czytanych książek, bo wolę odkrywać nowe niż odkurzać stare. A jesienią najlepiej sprawdzają się kryminały. Ciemno, zimno, jest odpowiedni klimat. Deszcz bębni o parapet, a ja z kubkiem herbaty siedzę w suchym mieszkaniu i regenerując szare komórki, oddaję się przyjemnej, choć mrocznej lekturze. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja osobiście w każdą jesień robię to samo - czytam książki o tematyce zimowej, gdyż nienawidzę własnie tej jesieni, która teraz nadeszła, szara, mokra i brzydka. W takich chwilach zmęczona gorączkami wakacyjnymi marzę o białej zimie! Tęsknota za wigilią, czerwonym barszczykiem i uszkami z grzybami narasta z dnia na dzień, oczekiwanie na grudzień jest długie i męczące. Aktualnie jestem w posiadaniu najnowszych książek Richarda Evansa - Zimowe sny, oraz Anny Ficner- Ogonowskiej - Szczęście w cichą noc. Gdy siedzę nad taką książką czuję klimat świąt i zimy! Polecam ten sposób. A jeżeli ten nie odpowiada to ja jeszcze spędzam czas na blogach i wyszukuję książki, które chciałabym przeczytać i robię długą listę, którą później wręczam mojemu " Mikołajowi " i znajduję książeczki pod choinką :) Pozdrawiam serdecznie i życzę cieplutkich chwil przy książkach :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że nie będę oryginalna, ale jesienią również najchętniej czytam kryminały albo horrory. Kiedy ciemności za oknem zapadają już kolo godziny 16, a na dodatek pojawiają się wiatr i deszcz, to nie ma bardziej klimatycznej książki niż ta o morderstwie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja uwielbiam wracać do "Love Story" Ericha Segala! Zawsze ryczę jak bóbr :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie tylko jesienią, ale zawsze wtedy gdy tylko zatęskni mi się do ulubionych lektur, ściągam z półek książki Krystyny Nepomuckiej (cykl "Niedoskonałości i doskonałości") oraz Marii Rodziewiczówny (przede wszystkim moje ukochane "Nieoswojone ptaki", "Wrzos" oraz "Czahary"). Owijam się ciepłym kocem i zupełnie zapominam o całym świecie. Nie wiem czy te książki kiedyś mi się znudzą i ile razy będę je jeszcze czytać, wiem na pewno że ich lektura sprawia mi niezwykłą przyjemność. Ostatnio zaś wygrzebałam "Śnieg" Przybyszewskiego i choć ta pozycja wcześniej także była mi znana, to stwierdziłam że małe przypomnienie nikomu nie zaszkodzi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzadko wracam do przeczytanych książek...jest tyle jeszcze do przeczytania:)
    Jesienią przy kubku gorącej herbaty, kiedy słyszę uderzające krople deszczu o parapet, lubię czytać wiersze:)

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja nie dzielę książek na te dobre na lato, a te na jesień czy na zimę. Po prostu dobieram je, teraz gdy biorę udział w różnych wyzwaniach, pod kątem tych wyzwań i tego co w danym momencie faktycznie chętnie bym przeczytała. I rozrzut tematyki też bywa spory. Raczej nie lubię czytać seriami tematycznymi.
    Ale jeżeli miałabym Ci polecić to książki Marii Rodziewiczówny takie jak : Dewajtis, Czahary, Pożary i zgliszcza, Macierz, Straszny dziadunio i tę, którą ostatnio czytałam czyli "Byli i będą".
    Rodziewiczówna byłaby doskonała na jesienną aurę nostalgii i zadumy.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.