poniedziałek, 11 maja 2015

Uczta dla wron t. 1 i 2, czyli ciąg dalszy Pieśni Lodu i Ognia

Wydawnictwo Zysk i S-ka, Ocena 5-/6
Recenzja mojego męża.

Uczta dla wron to 4. tom siedmioczęściowej sagi fantasy Pieśni Lodu i Ognia autorstwa George'a R. R. Martina.  
Hmmm trudno cokolwiek więcej napisać o kolejnych tomach serii nie spojlerując ich treści. W związku z tym, to będzie krótka notatka - siła wyższa. 
Co różni Ucztę wron od poprzednich tomów? Przede wszystkim fakt, iż są to nad wyraz spokojne 2 tomy. Nie nudne, nie usypiające tylko właśnie spokojniejsze, bardziej statyczne. Mniej w nich walk, nawałnicy mieczy, grozy i tych wszystkich elementów, które sprawiały, iż od poprzednich części serii trudno było się oderwać. 
Brak narracji, do której autor przyzwyczaił nas we wcześniejszych tomach. Konkretnie chodzi mi o Daenerys, Tyriona, Brana. Trochę szkoda, bo czytelnik śledzący serię od początku bez wątpienia zżył się z nimi. W zamian jednak Martin raczy nas zupełnie nowymi postaciami i ich spojrzeniem na wiele spraw.
Zmiana klimatu może nie w 100% wyszła częściom Uczty wron na dobre. Wiele osób może twierdzić, że ziewało w trakcie lektury, ale moim zdaniem ta część Pieśni Lodu i Ognia nadal wciąga i fascynuje, a prawdziwi fani z pewnością ją docenią.
Sporo w obu częściach Uczty.. jest polityki i historii. Ciekawie jest także nakreślone tło przyczynowo skutkowe. Dzięki temu jeszcze bardziej zagłębiamy się w świat wykreowany przez Martina, jeszcze lepiej go rozumiemy i zostaniemy przygotowani na dalszą batalię o losy królestwa Westeros. 
Poza tym to nadal ten sam świat stworzony z niezwykłą dbałością, ta sama wielka wyobraźnia pisarza, której połączenie z wyjątkowym piórem dało nam świat niczym w formacie 3D. 
Mamy fantastyczne królestwo, mamy używki, mamy namiętności, mamy niesamowite istoty, a także pory roku zmieniające się co kilka lat. Ogromny plus należy się Martinowi za stworzenie niezwykłego świata Westeros oraz wyjątkowo barwnej i licznej galerii bohaterów. Każdy z nich jest inny, każdy wnosi do książki coś nowego, niezbędnego do zawiązania akcji. Próżno przy tym szukać w literaturze podobnych (choćby w minimalnym stopniu) postaci.
Brak nadal klasycznej walki dobra ze złem i bohaterów, których wyraźnie można by podzielić na białych i czarnych. 
Uczta dla wron na tle całości sagi wypada dobrze, ale nie porywająco. Jednak to nadal doskonała proza, genialnie wykreowany świat fantasy, niesamowicie plastyczne opisy. Po prostu literatura fantasy na niezwykle wysokim poziomie. Poza tym jest to część dla fanów serii wręcz obowiązkowa. 
W oczekiwaniu na kolejne tomy sagi zachęcam do lektury Uczty dla wron.  
Recenzja - Nawałnica mieczy. Krew i złoto  (klik) 
Recenzja - Nawałnica mieczy. Stal i śnieg  (klik)

4 komentarze:

  1. Mało jest tak rozbudowanych i jakże złożonych historii jak właśnie Pieśń Lodu i Ognia.
    Liczba postaci, ich perypetię i zmagania z rzeczywistością są czymś, co nie pozwala oderwać się od powieści.
    W dodatku autor nie okłamuje czytelnika, że dobro zawsze wygrywa, o czym możemy się przekonać w każdej książce!
    Warto poznać, WARTO! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciagle przede mną :) ale juz się cieszę na lekturę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem w trakcie czytania całej serii i nieustannie się nią zachwycam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie osobiście jakoś nieszczególnie ciągnie do tej serii, ale mojego brata owszem :)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.