Książkę przeczytałam, stop - zmęczyłam w ogromnych bólach, na raty już kilka dni temu. Ociągałam się jak mogłam z napisaniem kilku zdań o tej lekturze, ponieważ generalnie nie lubię żle pisać o książkach. Jednak czasami nie da się żle nie napisać. I to jest właśnie taki przypadek.
Zarys fabuły piękny, wydaje się być szokująco aktualny, poruszający, chwytający za serce czy inne tam podroby ludzkie. Ale na opisie się kończy co dobre. Oj nie, jeszcze okładka trzyma mocno za serce, jest świetna. I na tym na prawdę koniec.
Michał Sokołowski to młody chirurg z powołania, którego talent
pozwala mu odnosić spektakularne sukcesy na sali operacyjnej. Szpitalna
kariera i oddanie innym przysłaniają jednak to, co w jego życiu
najważniejsze. Lekarz zapomina o rodzinie, której wartość doceni dopiero
wtedy, gdy będzie już za późno. Dopiero wtedy, gdy jego ukochana żona i
najmłodszy synek zginą pod kołami rozpędzonego samochodu…
Zrozpaczony ojciec pozostaje sam, a gdy odwracają się od niego nawet
najbliżsi, na których pomoc liczył najbardziej, musi odnaleźć w sobie
siłę, by walczyć o pozostałe dzieci. Desperacka walka o miłość i
rodzinę. O to, co w życiu najważniejsze…
Sami przyznacie - zapowiada się świetna lektura. I z takim nastawieniem rozpoczęłam czytanie książki.
Nie oddam dzieci miało wg. wydawcy wstrząsnąć czytelnikiem. I fakt, mną wstrząsnęło. Dawno nie czytałam tak...aż trudno znaleźć określenie, może niepotrzebnej będzie odpowiednim... książki.
Sposób narracji koszmarny (jakby książkę pisała początkująca autorka, a nie osoba mająca w swoim dorobku kilkanaście pozycji), akcja napisana (określę to kolokwialnie) na odczep się (żeby nie napisać - na odwal się), pourywane wątki, wydarzenia, które dają się bardzo łatwo przewidzieć i sądowa batalia o dzieci (czyli w sumie kwintesencja opowieści, coś na co czytelnik czeka), która została zakończona na niespełna dwóch stronach.
I do tego niebywale przerysowane, nierzeczywiste kreacje bohaterów oraz brak zachowania proporcji. Najwięcej uwagi autorka poświęca nie tym wydarzeniom czy osobom, którym moim zdaniem powinna.
Poza tym całość (i to chyba najpoważniejszy mój zarzut) mimo, iż (jak podejrzewam) oparta na prawdziwych wydarzeniach, została tak opisana, że jest aż nieprawdziwa. Gdyby jednak podstawą fabuły były wydarzenia fikcyjne, to według mnie zadaniem pisarza jest tak je przedstawić, żeby czytelnik bez problemu wczuł się w akcję, uwierzył w kolejne perypetie bohaterów. Tu tego zabrakło. Zresztą nie tylko tego.
I jeszcze jedno - treść książki jest wręcz szkodliwa. Dlaczego? Otóż ukazuje nie tylko polski wymiar sprawiedliwości, polskich policjantów (jak kompletnych idiotów) w bardzo złym świetle (nie żebym ich wszystkich uważała za ostoje pracowitości i sprawiedliwości, ale wszystko ma swoje granice), ale także namawia do samodzielnego wymierzania kary, brania sprawiedliwości we własne ręce. I to ostatnie jest moim zdaniem najgroźniejsze. Na miłosierdzie....Skoro się osadza fabułę w naszych realiach, porusza problematykę, która może dotknąć wielu czytelników, należy liczyć się z tym co i jak się przedstawia.
Nie jestem wielką fanką pisarstwa Katarzyny Michalak. Ot czytuję od czasu do czasu pisane przez nią książki, choć przyznaję - nie wzbudzają one we mnie jakiś większych emocji i zachwytu. Czytadła jakich wiele. Jednak moja przyjaciółka, stała czytelniczka książek autorki, także jest najnowszym dziełem Michalak zawiedziona. Twierdzi, iż to najgorsza pozycja w dorobku autorki, najsłabsza, taka, która nie tylko (wbrew zapewnieniom wydawcy) nic w życiu czytelnika nie zmieni, ale także taka, której lekturę z powodzeniem można sobie darować.
Książki Katarzyny Michalak to dla mnie zjawisko porównywalne do disco polo - wiem, że jest, czasem gdzie śmignie w taksówce czy kantorku pani woźnej, ale ani żadnej piosenki nie przesłuchałam w całości, a i tak wiem, że mi się nie spodoba.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu najsłabsza, wręcz tragiczna jest "Bezdomna".
OdpowiedzUsuńO mamo, jeszcze gorsza od Nie oddam dzieci...?
UsuńTeż nie jestem wielką entuzjastką książek pani Michalak, jednak kilka przeczytałam, w tym myślałam, że jedną z najgorszych. A tu się okazuje, że ma jeszcze gorszą? Czytałam niedawno recenzję u innej blogerki i powiem Ci, że była w podobnym tonie. Miałam zamiar po nią sięgnąć, bo temat dla mnie ciekawy, jednak chyba naprawdę odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie czytam książek Katarzyny Michalak, ponieważ mnie do nich zupełnie nie ciągnie. Mam wrażenie, że w najbliższym czasie nie ulegnie to zmianie.
OdpowiedzUsuńMiałam takie same wrażenia, jeśli chodzi o "Bezdomną" - temat intrygujący, oryginalny, zapowiedź ciekawej lektury, ale wykonanie... oj, słabiutko. Z kolei w "Poczekajce" nawet interesującego tematu mi zabrakło i została sama tragedia ;) Także ja tej pani jakiś czas temu powiedziałam 'do widzenia' i raczej nieprędko sięgnę po coś jej autorstwa...
OdpowiedzUsuńTo dobrze, ze Bezdomnej nie czytałam:)
UsuńSzkoda, że tak mocno się rozczarowałaś. Mnie ta książka bardzo się podobała. Emocji w niej nie brakuje.
OdpowiedzUsuńTaa emocji tak. Miałam ochotę podpalić książkę, albo wyrzucić ja przez okno.:)
Usuń:-))) Co prawda książki nie czytałam ale wydaje mi się że te emocje to raczej wytwór naszej wyobraźni. Już te pare zdań na okładce porusza, sama myśl o takiej tragedii, a niekoniecznie sama książka...
UsuńPrzyznam że jestem mocno zawiedziona że ta seria tak się popsuła (no, okładki nadal są cudowne). Nadzieja bardzo mi się podobała, Bezdomna wypadła już zdecydowanie gorzej a ta książka wydaje się być jeszcze gorsza. Nie pojmuję co dzieje się z tą pisarką. Już tyle było recenzji z sygnałami że książki pisane są za szybko i za powierzchownie. Czy naprawdę czyta tylko recenzje swoich top recenzentek i nie widzi co się dzieje poza tym kręgiem? Chciałabym wierzyć że w końcu się opamięta...
Czy książki z serii są ze sobą w pewien sposób powiązane, a może opisują odrębny temat? Pytam ponieważ nie wiem, czy sięgać po "Nie oddam dzieci" kiedy nie czytałam "Bezdomnej" oraz "Nadziei". :)
UsuńKażda jest odrębną powieścią (?!..) każda ma inną tematykę, innych bohaterów.
UsuńDziękuję :*
UsuńKiedyś byłam fanką autorki, ale to minęło, nie podoba mi się kierunek, w jakim poszła, a dokładniej nadmiar nieszczęść w jednym tomie. Jej fabuły stają się przez to dalekie od rzeczywistości, a takich powieści obyczajowych jednak nie lubię.
OdpowiedzUsuńJa jednak nie daruję sobie tej książki, bo czeka w kolejce na przeczytanie, a poza tym lubię wyrobić sobie własne zdanie. Jednak podejrzewałam, że może być w tym przypadku właśnie tak, jak to opisałaś... Pomysł interesujący, tylko już poprowadzenie go zupełnie nieodpowiednie. A szkoda...
OdpowiedzUsuńJa lubię książki Michalak, ale tą jestem rozczarowana.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki Michalak, spotykam różne recenzje od zachwytów po wielką krytykę, sama nie wiem, chyba wolę wybrać jednak książki innych autorów :)
OdpowiedzUsuńTeraz to sama nie wiem co myśleć o tej książce. Przyznam, że jest to pierwsza negatywna ocena jaka czytam na temat tej pozycji, większość raczej zachwyca, sama nawet mam w planach sięgnąć po nią o ile zdobędę.
OdpowiedzUsuńJa juz dawno sobie Michalak odpuścilam. Szkoda czasu. A Twoja recenzja tylko potwierdza mój osąd.
OdpowiedzUsuńP.S. a czy wyobrażasz sobie, co Katarzyna Michalak zrobi z tematem powstania warszawskiego? Właśnie to ma teraz na warsztacie.
OdpowiedzUsuń