niedziela, 15 marca 2015

Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej

Wydawnictwo Literackie, Ocena 6-/6
Recenzja mojego męża.

Gruba (licząca ponad 900 stron ) pozycja, która podczytywałem fragmentami od kilku tygodni.
Kazimierz Krajewski, doktor historii i pracownik warszawskiego IPN-u, z wielkim, epickim rozmachem, doskonałym stylem kreśli nam panoramę i historię polskiej podziemnej armii konspiracyjnej na Kresach. Chodzi dokładnie o działalność grup podziemnych oraz Związek Walki Zbrojnej i Armię Krajową. Opowieść obejmuje okres od września 1939 roku, toczy się przez całą II wojnę światową aż do okresu blisko dziesięciu lat po jej zakończeniu, kiedy wrogiem stali się ci, którzy mieli być wybawcami - Rosjanie, ale nie tylko oni. Przez te kilka lat polska armia podziemna musiała walczyć przeciwko Niemcom, Rosjanom i komunistom, stawać przeciwko białoruskim i litewskim policjantom, bandom żydowskich i sowieckich partyzantek oraz najokrutniejszej ze wszystkich - UPA. Dużo, jak na grupę konspiracyjną. Różne były dzieje naszych jednostek konspiracyjnych, różne uzbrojenie, różna liczebność. O tym wszystkim pisze autor książki. Podaje m.in., iż w swoim "złotym okresie" Armia Krajowa na Kresach liczyła ok. 80,000 członków, w tym ok. 32,000 walczyło z bronią w ręku. W różnych okresach wojny walczyliśmy o Wilno, Lwów oraz inne miejsca Kresów, rozbrajano nas, mordowano, formowano zasadzki, zdradzano. Autor opowiada także o operacji Burza i tragicznej sytuacji na Kresach po odejściu frontu wschodniego. W walkach tych, zbrojnych działaniach brali udział najdzielniejsi, najsłynniejsi nasi żołnierze, zwani teraz  Wyklętymi. Zaliczyć do nich można m.in. mjr Kotwicza, por. Krysię i wielu innych. 
Bardzo ciekawie opisana jest także sytuacja kulturowa, społeczna, socjologiczna naszych Kresów Wschodnich w różnych okresach II wojny światowej. Wszak był to swoisty tygiel zarówno pod względem ludności, jak i narodowości, religii, zapatrywania na świat. To wszystko także miało duży wpływ na sytuację i walki.
Biorąc pod uwagę liczebność naszych jednostek konspiracyjnych, uzbrojenie, możliwości, brak pomocy ze strony tych, na których tak liczyliśmy, ustalenia na Konferencji w Teheranie i wiele innych aspektów, o których wspomina autor książki, nie dziwi, iż w tytule pojawia się określenie stracone posterunki.
Książka jest bardzo dobrze napisana, naukowym choć przystępnym językiem, w sposób, który zaciekawi nawet osoby umiarkowanie interesujące się historią. 
Cennym uzupełnieniem jest niezwykle bogate źródłoznawstwo i bibliografia, które pozwolą osobom szczególnie zainteresowanym tematem sięgnąć po kolejne pozycje. 
Mimo, iż autor jest historykiem, starał się w sposób jak najbardziej chłodny, wyprany z emocji przedstawić losy naszych kresowych walecznych bohaterów, ich działania, sukcesy i niestety o wiele liczniejsze porażki, to jednak na chłodno, z dystansem nie da się tej książki czytać. Każdy kolejny rozdział porusza jakąś część serca. Jednak najgorszym o czym czytamy są liczne ludobójstwa, rzezi, których normalny umysł czytelnika nie jest w stanie ogarnąć, a które niestety miały miejsce. 
Na wielki plus obok strony merytorycznej i stylistycznej zasługuje także wspaniale wydanie książki- sztywna oprawa, szyte kartki, dobrej jakości papier. Zapewnia to doskonałą formę książki mimo częstego czytania. Jestem bowiem pewien, iż osoby, które raz sięgną po Na straconych posterunkach, będą do tej pozycji wracać wielokrotnie. Rzadko spotyka się tak perfekcyjne  książki historyczne dla wszystkich. 
W całej wielkiej beczce przysłowiowego miodu znajduję tylko jedną, małą łyżkę dziegciu. Są nią przypisy ku mojemu ubolewaniu umiejscowione na końcu książki. Poza tym jest to pozycja doskonała, która polecam każdemu.


2 komentarze:

  1. Historia od zawsze była moim konikiem, a ta książka bardzo mnie zainteresowała

    OdpowiedzUsuń
  2. Widziałam ją w zapowiedziach wydawnictwa i bardzo mnie zainteresowała, a po recenzji już wiem, że koniecznie powinnam ją przeczytać:)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.