Wydawnictwo MG, Okładka twarda, 384 s., Moja ocena 5,5/6
Opowiadania wszystkie Leopolda Tyrmanda czytałam od...kilku miesięcy. Książka nie jest gruba, opowiadanie doskonałe (zresztą, jak cała twórczość pisarza, którego jestem bezkrytyczną fanką, wręcz wielbicielką), ale nie jest to pozycja, którą można przeczytać „na raz”, „na jedno posiedzenie", jak to mawiała moja babcia.
Wydawnictwo pokusiło się o zebranie (po raz pierwszy od ich powstania) w jeden tom opowiadań Tyrmanda.
Jest to zbiór 14 opowiadań. Może się wydawać, że nie dużo, a jednak dużo. Przede wszystkim dlatego, że tematyka jaką autor w nich porusza jest bardzo różnorodna. Tyrmand opisuje swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, snuje rozważania nad naturą ludzką. Ale przede wszystkim pisze o sobie, a czyniąc to – opisuje otaczający go świat, a był to świat niezwykle barwny, ciekawy, fascynujący, bzdurny, kuriozalny, ale na pewno nie nudny.
Poza tym każde z opowiadań powstało w innym okresie, na innym etapie twórczości, rozwoju, życia pisarza. To nie oznacza, że dzielił je jakiś obłędny okres czasu, ale pisząc każde z tych opowiadań Tyrmand był inny.
Wydawnictwo pokusiło się o zebranie (po raz pierwszy od ich powstania) w jeden tom opowiadań Tyrmanda.
Jest to zbiór 14 opowiadań. Może się wydawać, że nie dużo, a jednak dużo. Przede wszystkim dlatego, że tematyka jaką autor w nich porusza jest bardzo różnorodna. Tyrmand opisuje swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, snuje rozważania nad naturą ludzką. Ale przede wszystkim pisze o sobie, a czyniąc to – opisuje otaczający go świat, a był to świat niezwykle barwny, ciekawy, fascynujący, bzdurny, kuriozalny, ale na pewno nie nudny.
Poza tym każde z opowiadań powstało w innym okresie, na innym etapie twórczości, rozwoju, życia pisarza. To nie oznacza, że dzielił je jakiś obłędny okres czasu, ale pisząc każde z tych opowiadań Tyrmand był inny.
Chociaż jestem (jak zwykle zresztą) zachwycona Opowiadaniami...to jednak dostrzegam sporą różnicę między nimi, a np. Złym, czy Dziennikiem 1954. Opowiadania powstały zaraz po II wojnie światowej, w różnym odstępie czasu, ale jednak w przeciągu kilku lat po jej zakończeniu, czyli w zasadzie na początkowym etapie kształtowania się Tyrmanda, jako pisarza. Wydaje mi się, że były one swoistą wprawką do póżniejszej twórczości. I to wprawianie się pisarza w profesji widać.
Nie znaczy to, że opowiadania są złe, wręcz przeciwnie - są bardzo dobre, ale inne niż póżniejsze dzieła i odrobinkę, ale na prawdę odrobinkę gorsze od np. Siedmiu dalekich rejsów. Opowiadaniom zawdzięczamy jednak możliwość obserwowania, jak kształtował się Tyrmand, jako pisarz i poznania go, jako człowieka w tym okresie.
Autor w ogóle należał do fascynujących osób, spójrzcie chociażby na moją recenzję jego Dziennika 1954 o tutaj (kliknij). Tą jego barwną, fascynującą i w okresie PRL-u unikalną osobowość, niechęć do poddania się oczekiwaniom otoczenia, widać dokładnie także w Opowiadaniach wszystkich.
Dzięki temu zbiór ten to swoisty kolaż, kolaż zarówno Tyrmanda, jego uczuć i charakteru (a charakterek miał, oj miał), jak i kolaż ówczesnej Polski.
Opowiadania, jako forma literacka cieszą się dużo mniejszym powodzeniem niż np. powieść. Rzadko któremu autorowi uda się tak zainteresować czytelnika, żeby nie mógł od lektury się oderwać. Tyrmandowi i jego opowiadaniom udało się to trudne zadanie. Czemu należy to przypisać? Moim zdaniem przede wszystkim talentowi Tyrmanda i tak unikalnej dla niego umiejętności posługiwania się piórem i operowania nim. Opowiadania są proste, a jednocześnie zawierają swoistą głębie, sporo w nich porównań, przenośni, ironii, obnażania absurdu ówczesnego okresu, czyli tego, co tak w Tyrmandzie cenię i co mnie już dawno ujęło w jego twórczości.
Poza tym cechą charakterystyczną tego zbioru opowiadań jest ich ogromna różnorodność tematyczna, pisze o pracy, o sporcie, o wojnie, dolach i niedolach codziennego życia, a przede wszystkim o sobie. Ten tom opowiadań na pewno ucieszy nie tylko wielbicieli Tyrmanda, jako pisarza, ale także Tyrmanda, jako człowieka. W opowiadaniach znajdziemy sporo odniesień oraz opisów wprost dot. życia pisarza. I to jest moim zdaniem w całym zbiorze najlepsze, najbardziej fascynujące. Bo (jak podkreślałam przy okazji innych recenzji dzieł Tyrmanda) w twórczości Leopolda Tyrmanda najlepszy jest sam Tyrmand:).
Znawców i miłośników twórczości Tyrmanda nie trzeba zachęcać do lektury, a przeciwników opowiadań i nieznających Tyrmanda, gorąco zachęcam, dajcie szansę pisarzowi, na prawdę warto. Jego teksty to prawdziwe perełki w zalewie większych i mniejszych literackich gniotów i gniotków.
O ja daję mu szansę jak najbardziej, a u Ciebie jak zwykle kopalnia wiedzy:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że gdy zaczniesz przygodę z Tyrmandem nie zawiedziesz się. Jestem ciekawa, czy przypadnie ci do gustu, bo nie każdy lubi jego sposób pisania.
UsuńSkoro tak, to będzie mój następny prezent dla męża:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że maż będzie zadowolony.
UsuńJa niestety jakoś nie mogę się przekonać - czasami tak jest że jakieś nazwisko odrzuca bez powodu - może kiedyś spróbuje :)
OdpowiedzUsuńA próbowałaś coś czytać Tyrmanda?
UsuńCzekają w kolejce:) Teraz czytam "Życie towarzyskie i uczuciowe":) ale generalnie żadna z książek Tyrmanda to nie jest na jeden raz, trzeba czytać powoli, przyswajać i przetrawiać napisaną historię, wtedy można docenić kunszt autora:)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa, czy kogoś z Życia towarzyskiego...rozszyfrujesz, tzn. połączysz fikcyjne nazwiska z prawdziwymi.
UsuńNie znam (jeszcze!) jego opowiadań. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam Twoją recenzję, zwłaszcza że jestem świeżo po lekturze książki Urbanka o Tyrmandzie, a wczoraj dowiedziałam się, że Agata Tuszyńska napisała kolejną swoją książkę, tym razem właśnie o autorze "Złego" i o jego amerykańskim etapie życia, zwłaszcza uczuciowym. W październiku ma się pojawić w księgarniach.
OdpowiedzUsuńZatem, jak widzimy, Tyrmand jest dziś modny! Ba! jest wciąż czytany! A ja się myliłam, pisząc, że nie, że owszem, jest zainteresowanie jego barwnym życiem, ale twórczością znikome.:)
Owszem jest czytany, ale mam wrażenie, że przez niewielką grupę osób, chociaż wydaje mi się, że coraz więcej osób sięga po jego twórczość.
UsuńJa już choruję na książkę Tuszyńskiej, raz, że cenie jej biografie, a dwa ze względu na Tyrmanda:). Mam nadzieję, że autorka sprosta zadaniu.
Nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Leopolda Tyrmanda, dlatego jestem ciekawa co ,,sobą'' reprezentuje. Ostatnio polubiłam nawet czytać opowiadania, dlatego myślę, że jak napotkam tę książkę, to zaryzykuje zagłębiając się w jej treść.
OdpowiedzUsuńStajesz się prawdziwą znawczynią jego twórczości... I propagatorką... Ja tam się niezmiernie cieszę, że się wydaje jego książki. I kiedyś wreszcie się zbiorę:-)
OdpowiedzUsuńPropagatorką tak, staram się, bo warto.
UsuńAle do znawczyni to mi daleko i to bardzo.
Już kiedyś bardzo mnie zachęciłaś do lektury opowiadań Tyrmanda i tak się zbieram i zbieram. A zapowiedź Pani Ewy z MG ( Tyrmandowie. Romans amerykański) jeszcze bardziej zaostrzyła mi apetyt, dlatego zabiorę się za Tyrmanda koniecznie:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzekam na twoją opinię dot. Tyrmanda i jego twórczości.
UsuńBardzo bardzo dobry tekst narobiłaś mi ochoty .
OdpowiedzUsuń