Wydawnictwo MG, Okładka miękka, 288 s., Moja ocena 6/6
A teraz zaległa recenzja. Zamiast rozmyślać i smucić się, wolałam ją napisać.
Tym razem autorka opowiada historię 40 letniej Barbary Zejer.
Jest to kobieta, która przez całe życie miała pod górkę. Matka opuściła ją, gdy Basia była mała, żeby we Włoszech szukać szczęścia u boku innego mężczyzny. Dziewczyna dorastała bez opieki, czułości, miłego gestu, dorastała niejednokrotnie bez ciepłego posiłku, w pseudo domu, który był pełen smrodu alkoholu, awantur, a przed snem zamiast uśmiechniętą twarz któregoś z rodziców, Basia widziała zapitą gębę swojego ojca. Dziewczynka za towarzystwo dzieciństwa i okresu dorastania miała bimbrownie (szanowny tatuś sam pędził ten trunek), napady padaczkowe ojca, strach, samotność oraz poczucie winy i zagubienia.
Dlaczego zagubienia, to jasne, ale dlaczego winy? Tego wiele osób może nie zrozumieć, ale dowiecie się dokładnie z książki.
Basia dorasta, ale z biegiem lat nie jest lepiej, jest wręcz gorzej. Młoda kobieta, którą powoli się staje, nie potrafi poradzić sobie z demonami przeszłości. W międzyczasie jest coraz gorzej także pod względem materialnym. Pseudo ojciec sam nie potrafi utrzymać ani siebie i córki, ani póżniej nawet tylko siebie. Basia musi zrezygnować z dalszej edukacji i ciężko pracować, aby zarobić na dom. Tymczasem wplątuje się w kilka beznadziejnych i całkowicie bezsensownych romansów. Brnie od jednego głupiego, często toksycznego związku do drugiego. Za wszelką cenę szuka uczucia, miłości, bezpieczeństwa, ciepła. Czyli poszukuje tego, czego jej brakowało przez całe życie.
Czy jednak znajdzie to czego szuka? Czy odnajdzie upragnione szczęście i prawdziwą miłość? Ile czasu będzie potrzebować aby wyjść na prostą i rozpocząć szczęśliwe życie? Jakie są granice wybaczania, samo unicestwiania i w ogóle ludzkiej wytrzymałości?Tego dowiecie się z książki.
Nie chcę za dużo pisać o treści, o tym, co najbardziej mną wstrząsnęło, żeby nie odbierać wam przyjemności lektury. Tak, przyjemności. Bo lektura książki, mimo ogromnego ładunku emocji, strachu, żalu, rozpaczy, nadziei, jakie w sobie zawiera, może być przyjemnością. A to ze względu na sprawne pióro autorki, język i sposób ukazania bohaterki, jej wahań, rozterek, marzeń, rozpaczy, ale i momentów nadziei oraz radości.
Po raz kolejny autorka ujęła mnie także tym, iż nie waha się poruszać tematów trudnych, bolesnych, wstydliwych, częstokroć takich, o których się nie mówi, które się zamiata pod przysłowiowy dywan.
Tym razem autorka opowiada historię 40 letniej Barbary Zejer.
Jest to kobieta, która przez całe życie miała pod górkę. Matka opuściła ją, gdy Basia była mała, żeby we Włoszech szukać szczęścia u boku innego mężczyzny. Dziewczyna dorastała bez opieki, czułości, miłego gestu, dorastała niejednokrotnie bez ciepłego posiłku, w pseudo domu, który był pełen smrodu alkoholu, awantur, a przed snem zamiast uśmiechniętą twarz któregoś z rodziców, Basia widziała zapitą gębę swojego ojca. Dziewczynka za towarzystwo dzieciństwa i okresu dorastania miała bimbrownie (szanowny tatuś sam pędził ten trunek), napady padaczkowe ojca, strach, samotność oraz poczucie winy i zagubienia.
Dlaczego zagubienia, to jasne, ale dlaczego winy? Tego wiele osób może nie zrozumieć, ale dowiecie się dokładnie z książki.
Basia dorasta, ale z biegiem lat nie jest lepiej, jest wręcz gorzej. Młoda kobieta, którą powoli się staje, nie potrafi poradzić sobie z demonami przeszłości. W międzyczasie jest coraz gorzej także pod względem materialnym. Pseudo ojciec sam nie potrafi utrzymać ani siebie i córki, ani póżniej nawet tylko siebie. Basia musi zrezygnować z dalszej edukacji i ciężko pracować, aby zarobić na dom. Tymczasem wplątuje się w kilka beznadziejnych i całkowicie bezsensownych romansów. Brnie od jednego głupiego, często toksycznego związku do drugiego. Za wszelką cenę szuka uczucia, miłości, bezpieczeństwa, ciepła. Czyli poszukuje tego, czego jej brakowało przez całe życie.
Czy jednak znajdzie to czego szuka? Czy odnajdzie upragnione szczęście i prawdziwą miłość? Ile czasu będzie potrzebować aby wyjść na prostą i rozpocząć szczęśliwe życie? Jakie są granice wybaczania, samo unicestwiania i w ogóle ludzkiej wytrzymałości?Tego dowiecie się z książki.
Nie chcę za dużo pisać o treści, o tym, co najbardziej mną wstrząsnęło, żeby nie odbierać wam przyjemności lektury. Tak, przyjemności. Bo lektura książki, mimo ogromnego ładunku emocji, strachu, żalu, rozpaczy, nadziei, jakie w sobie zawiera, może być przyjemnością. A to ze względu na sprawne pióro autorki, język i sposób ukazania bohaterki, jej wahań, rozterek, marzeń, rozpaczy, ale i momentów nadziei oraz radości.
Po raz kolejny autorka ujęła mnie także tym, iż nie waha się poruszać tematów trudnych, bolesnych, wstydliwych, częstokroć takich, o których się nie mówi, które się zamiata pod przysłowiowy dywan.
Nadmienię tylko, że główną bohaterkę poznajemy w momencie, kiedy jej ojciec przebywa w szpitalu i
jest bardzo chory. W książce przeplatają się więc wspomnienia Barbary z opisem wydarzeń, które rozgrywają się na bieżąco.
Gorąco zachęcam do lektury. Książka wyjątkowo prawdziwa, trudna, wspaniała i niezwykle potrzebna. Katarzyna Enerlich doskonale przedstawiła Barbarę, jako osobę z syndromem Dorosłego Dziecka Alkoholika.
Polecam tę książkę osobom, które zetknęły się z problemem alkoholizmu w
swoim środowisku, może nawet same go doświadczyły. Ci, którym udało się jednak uniknąć takiego piekła, także po książkę powinni sięgnąć, ku przestrodze, ku nauce, ku lepszemu zrozumieniu innych.
Ta książka przywołała u mnie wspomnienia z dzieciństwa .to były przeżycia żywcem wyjęte z domu mojej przyjaciółki.Dla mnie smutna,bo serce bolało,gdy czytałam!
OdpowiedzUsuńWyznaję teorię, że to książki wybierają mnie, a nie odwrotnie - miałam zacząc od Czasu w dom zaklętego, ale dostałam tą książkę:)
OdpowiedzUsuńMuszę ją przeczytać! Tyle pozytywnych recenzji co i rusz widzę :)
OdpowiedzUsuńBo książka warta jest tylko pozytywnych recenzji:).
UsuńWidzę, że autorka podbija serca czytelników :) Muszę bliżej przyjrzeć się jej książkom :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto. A, ze to fajna, wartościowa i niezmiernie mądra kobieta widac w wywiadzie. I ta jej mądrość przebija też w książkach. Polecam.
UsuńCzytałam już "Czas w dom zaklęty" i mam już tę książkę, tylko jeszcze na nią nie pora, gdyż muszę wpierw co innego przeczytać.
OdpowiedzUsuńPo tym co piszesz w swej recenzji Pani Katarzyna dobrze się czuje w konwencji retrospekcji, gdyż podobnież w "Czasie ...." mamy do czynienia z czasem obecnym przeplatanym wspomnieniami.Ja to lubię dlatego może tez jej książki mi będą odpowiadać.
Bardzo trafna uwaga, masz w 100% rację, ale dzięki takiej retrospekcji osiąga na prawdę świetne efekty.
UsuńJak pewnie pamiętasz recenzowałam ostatnio "Studnię bez dnia" i miałam mieszane uczucia co do tej książki. Dam jednak Kasi Enerlich drugą szansę i przeczytam cykl Prowincja, a przynajmniej pierwszą część. Natomiast "Kiedyś przy Błękitnym Księżycu" to sobie podaruję, temat dosyć ciężki, zetknęłam się z nim przy okazji "Grobowej ciszy" Indridasona i mocno mnie ta książka wymęczyła.
OdpowiedzUsuńJa już ci pisałam, że Studnia... to kiepska książka na początek znajomości z Katarzyną Enerlich. Zupełnie nie podobna do pozostałych pozycji.
UsuńJa trylogii prowincjalnej:) jeszcze nie czytałam.
Czytałam za to (ale przed założeniem bloga) Oplątani Mazurami i też bardzo książka mi sie podobała.
Mam za sobą "Oplątani Mazurami" tej autorki i niezbyt mi się podobała ta książka, ale mam jej inne powieści i dam jej szansę :)
OdpowiedzUsuńNie każdemu książki danego autora muszą się podobać.Wiele osób zachwyca sie twórczością Katarzyny Michalak, a mnie delikatnie ujmując nie leży.
UsuńA ja mam "Oplatanych...." , czytałam i bardzo mi się podobały te opowiadania, szczególnie te dotyczące lat przedwojennych.
UsuńMnie także, ale nie każdy lubi opowiadania, jako takie.
Usuńa ja właśnie podczytuję te opowiadania. Książkę sama zakupiłam dlatego niestety na recenzję musi troszkę poczekać. Wcześniej regularnie czytałam Kasine opowiadania w "Bluszczu", żałuję, że już nie będą się ukazywać.
UsuńOj świetnie, że i tobie podobała się ta książka. Dla mnie to chyba najlepsza powieść Kasi, choć jeszcze nie mogę tego do końca stwierdzić, bo nie czytałam "Kwiatu diabelskiej góry".
OdpowiedzUsuńPS Mam nadzieję, że z humorem u ciebie już troszkę lepiej. Głowa do góry i do przodu!!!
Mąż kazał koledze, który jest prywatnym detektywem znależć tego gnoja od 30 tys. aż sie boje co zrobi, jak go dorwie.
UsuńIdę do domu, moze mi się poprawi.
Sprawiedliwość musi być, więc mam nadzieję, że uda się go znaleźć:) Pozdrawiam
UsuńJa już kupiłam i czekam aż przyjdzie z przesyłką. Jestem ciekawa!
OdpowiedzUsuń