Oprawa twarda, Wydawnictwo MG 192 s., Moja ocena 6/6
Powieść skrojona po mistrzowsku. Wartka, choć kameralna akcja, błyskotliwe dialogi, barwne niejednoznaczne postacie. A
wszystko rozgrywa się na tle malowniczego portowego miasteczka, Darłowa,
zanurzonego w powojennej atmosferze niepewności i strachu w obliczu
nowej władzy, likwidującej krok po kroku prywatną własność. W centrum
zaś dwoje bohaterów przypadkowo zainteresowanych tym samym zaginionym
dziełem sztuki: tryptykiem Eryka Pomorskiego.
Ona – historyk sztuki z Warszawy, on – człowiek bez imienia, zwany
Nowakiem, właściwie znikąd, dziennikarz, myślący o ucieczce z
komunistycznego kraju i potajemnym wywiezieniu obrazu. Miłość komplikuje
wszystko, tym bardziej, że chwilami można odnieść wrażenie, iż cicha
zawzięta rywalizacja między zakochanymi zniweczy ledwo rodzące się
uczucie. Tyrmand stworzył bohaterów, których przeżycia budzą u czytelników
rosnące z kartki na kartkę pragnienie – aby im się powiodło, aby
potrafili przełamać wszelkie bariery, a kapryśny los nie pokrzyżował ich
planów…
To moje drugie zetkniecie z Tyrmandem. Kilka lat temu przeczytałam kultowy kryminał Zły. Książka Siedem dalekich rejsów jest bardzo podobna do Złego jeżeli chodzi o klimat. Mistrzowsko odmalowane szczegóły, łącznie z detalami ubioru bohaterów, emocje, wygląd budynku, rozmowy między bohaterami o z pozoru nieistotnych sprawach- to wszystko tworzy bardzo specyficzny klimat. Jest to klimat Tyrmanda i powojennej Polski, którą możemy zobaczyć już tylko w filmach sprzed kilkudziesięciu lat, albo zanurzyć się w niej u Leopolda Tyrmanda. Gdy poznajemy głównych bohaterów Siedmiu dalekich rejsów mamy wrażenie, że idziemy obok nich uliczką z dworca w Darłówku do Rynku. Dwójka głównych bohaterów to Ewa – piękna, 24-letnia historyk sztuki, typ nowoczesnej,
niezależnej kobiety i Nowak – tajemniczy mężczyzna z nieznaną kartą
życiorysu, błyskotliwy i ujmujący są bezpośredniością, nawiązują bliższą
znajomość. Oboje zatrzymują się w darłowskim hotelu- motelu. Oboje są sobą zafascynowani, mamy wrażenie, że z każdą przeprowadzoną rozmową, ba z każdym wypowiedzianym zdaniem, z każdym gestem- coraz bardziej się sobą interesują. Wzajemna fascynacja szybko przeradza się w zauroczenie, a miedzy bohaterami toczy się specyficzna gra. Ewa ma narzeczonego i nie chce go zdradzić. Z drugiej jednak
strony jest wyraźnie zainteresowana dopiero co poznanym adoratorem.Nowak angażuje
się w uczucie do Ewy tak bardzo, że na dalszy plan zepchnięte
zostają jego plany dot. szybkiego wzbogacenia się na handlu
przemytniczym, a przecież po to przyjechał po sezonie do Darłowa. Ostatecznie zrządzenie losu – przypadkowo odnowiona
kontuzja kolana uniemożliwia mu i jedno i drugie. Ewa wyjeżdża bez
pożegnania, przekornie zostawiając mężczyznę z myślami z rozbudzoną żądzą. Ewa zostawia Nowaka także z niedomówieniami, pełnego namiętności i pożądania. Statek duńskiego armatora, którym
Nowak miał przetransportować cenny tryptyk Eryka Pomorskiego, opuszcza port bez niego.
Co najbardziej podobało mi się u Tyrmanda? Przede wszystkim język- prosty, ale przemawiający do czytelnika. Czytając Siedem dalekich rejsów miałam wrażenie, że stoję obok i obserwuje akcję. Czułam się, jakbym cofnęło się o kilkadziesiąt lat do powojennego Darłowa. Język, jaki posługuje się Tyrmand jest prosty, ale jego opisy i dialogi dają więcej niż wiele współczesnych książek- dają prostą rozkosz czytania. Już zapomniałam, ze można tak po prostu czytać powieść, w której niewiele się dzieje, a jednak jest wciągająca, trzyma w napięciu. Majstersztyk pisarski i rozkosz czytelnicza w jednym.
Na koniec, żeby zachęcić do przeczytania Siedmiu dalekich rejsów, powtórzę za autorem, który zapytany, dlaczego wydaje tą powieść, odpowiedział: Dlaczego ją wydaję … ? Wydała mi się zabawna. Powód tak dobry, jak każdy inny.
Na prawdę warto sięgnąć po prozę Leopolda Tyrmanda, gorąco zachęcam.
Leopold Tyrmand ur. się 16 maja 1920 roku w
Warszawie, w drobnomieszczańskiej żydowskiej rodzinie. Po skończeniu
szkoły, w 1938 roku, wyjechał do Paryża studiować architekturę, w czym
jednak przeszkodził mu wybuch II wojny światowej, który zastał go na
wakacjach w Warszawie. Po ucieczce do Wilna, które i tak niedługo potem
zajęte zostało przez Armię Czerwoną, w roku 1940 podjął się pierwszej
poważnej pracy pisarskiej w polskojęzycznej „Prawdzie komsomolskiej”,
gdzie pisywał codzienne felietony i zajmował się tematyką sportową
(m.in. boksem).Po wojnie, po krótkim przebłysku prawdziwej popularności, w czasie
którego publikował artykuły w m.in. „Przekroju” i „Tygodniku
powszechnym”, został uznany przez cenzurę za pisarza ‘niepolitycznego’, a
jego dzieła zostały objęte nieoficjalnym zakazem publikacji.
Bezczynność w latach 1953 – 1955, przerywaną pisaniem słynnego
„Dziennika 1954” skończyła się wraz z opublikowaniem pierwszej powieści,
p.t. „Zły”, dzięki której z pariasa artystycznego światka stał się
jednym z najwybitniejszych i najbardziej znaczących twórców tamtego
okresu. Niestety dobra passa skończyła się w 1958 roku, kiedy to
gomułkowskie represje pobudziły cenzurę do działania. Kolejne książki
Tyrmanda były wstrzymywane i kiedy w 1965 roku otrzymał on możliwość
wyjazdu za granicę, skwapliwie z niej skorzystał, by już więcej nie
wrócić do kraju.Osiadł w końcu w Stanach Zjednoczonych, gdzie wydawał kolejne książki,
zarówno te poprzednio wstrzymane w Polsce, jak i nowo pisane, udzielał
się na łamach The New Yorkera i wykładał. W miarę upływu czasu coraz
bardziej skłaniał się ku skrajnemu konserwatyzmowi, co stało w
sprzeczności z jego reputacją wichrzyciela i osoby przecierającej nowe
szlaki w ojczyźnie. Zmarł na zawał serca 19 marca 1985 roku podczas
wakacji na Florydzie. Sam Tyrmand zawsze utrzymywał, że jego życie nie
było barwne, a jedynie stanowiło pewną ‘wypadkową epoki’, jednak
współczesny czytelnik ma całkowite prawo się z tym twierdzeniem nie
zgodzić.
Poniżej trailery z filmu Jana Rybkowskiego Naprawdę wczoraj (1963). Obraz powstał na podstawie
książki Leopolda Tyrmanda Siedem dalekich rejsów. Plenery filmu to
przede wszystkim Darłowo.
Ale mnie zastrzeliłaś - nie wiedziałam, że ten film jest na podstawie akurat tej powieści. Muszę koniecznie go obejrzeć, poszukać najpierw.
OdpowiedzUsuńdopiero teraz zauważyłam, że ten pierwszy to cały. Ale fajnie
OdpowiedzUsuńKasia.eire:) to mam nadzieje, ze miło się oglądało. Mnie tak ten Tyrmand zachwycił, że szukałam wszystkiego co z powieścią związane, wręcz ryłam w internecie:)Też nie wiedziałam, że ten film jest na podstawie Siedmiu...Tyrmanda, dopiero szukając w sieci znalazłam. Czytałaś książkę? Jak się film podobał.
OdpowiedzUsuńNie udało mi się obejrzeć na ekranie komputera, bo nie lubię tak oglądać i się nie mogłam przemóc, dwa razy zaczynałam. Ale mam już na dvd i na pewno obejrzę. Książkę czytałam bardzo dawno temu, muszę powtórzyć
UsuńTo koniecznie zamieść recenzję u siebie na blogu:)
UsuńAha, co do drugiego trailera to umieściłam go specjalnie, żeby było widać Ewę, Nowaka...zaczarował mnie Tyrmand.
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed chwilą znalazłam na allegro nowiutki egzemplarz 10 zł, już cieszę się na lekturę. Och, i jeszcze ten film i to jest jakiś znak - właśnie z Łapickim...
OdpowiedzUsuńSuper za 10zł.:)
UsuńFilm jest cudny no właśnie akurat teraz trafiłaś na Siedem dalekich rejsów, tuż po śmierci Łapickiego...a zagrał fenomenalnie.