460 s., Moja ocena 6/6
Biorąc do ręki tą książkę, spodziewałam się zupełnie innej lektury i jestem bardzo mile zaskoczona. Książka ta to efekt podróży, jakie autorka odbyła w latach 2001-2006 po
dawnych Kresach Wschodnich. Autorka od wielu lat podróżuje po wschodnich terenach dawnej
Rzeczypospolitej, odwiedzając skupiska Polaków. Odwiedza m.in. Litwę,
Białoruś, Ukrainę, dociera nawet do Mołdawii. Odszukuje również
miejsca, w których dziś trudno już znaleźć ślady polskości. Książka jest zbiorem reportaży, wywiadów przeprowadzonych z tamtejszą ludnością. Każdy rozdział jest osobną opowieścią o innym miejscu, jego historii, ludziach, którzy tam zamieszkują, o ich problemach, ale i radościach. Ale jednocześnie rozdziały łączą się ze sobą, łączą je bohaterowie, Polacy i ich potomkowie, zesłani dawno temu, wygnani z ukochanej do dziś ojczyzny. Co najbardziej mnie poruszyło i zafascynowało to fakt, że ludzie ci prawie nigdy nie tracą pogody ducha i kochają tą swoją wymarzoną Polskę, jak szaleni. Kochają ojczyznę, której my często nie doceniamy.
Dom Elizy Orzeszkowej Grodno |
Przewodnikami autorki byli miejscowi Polacy oraz księża polscy. Dzięki duchownym możemy oprócz zwykłych ludzi poznać także wiele zabytków nierozerwalnie związanych z naszą historią, literaturą i religią. Takie "zwiedzanie" ułatwiają i umilają liczne zdjęcia, które zamieściła autorka. Zwiedzamy np. cmentarz, na którym pochowano muzę Adama Mickiewicza- Marylę Wereszczakównę. Zwiedzamy także przepiękną Bazylikę w Budsławiu. Sanktuarium to znajduje się pod opieką oo. Bernardynów. Razem z autorką udajemy się także w odwiedziny do Elizy Orzeszkowej, zwiedzamy jej dom w Grodnie. Autorka została zaproszona na herbatę do Domu Orzeszkowej. Gospodynią była Maria Ejsmont, której wieloletnim staraniom zawdzięczamy powstanie tego miejsca pamięci.
Jesteśmy także raczeni opowieściami i zabawnymi anegdotami, które opowiadają tatarski imam i polski ksiądz pełniący posługę w tej samej miejscowości - w Iwiu.
Palma wileńska. |
Mamy także okazję odwiedzić królową palm wileńskich- p. Olgę Kunicką. Jak palmy wileńskie są ważne i popularne w życiu mieszkańców wileńszczyzny, świadczyć może powstanie muzeum palm. Stolicą palm są Krawczuny- niewielka, czysto polska wieś, która obecnie powoli wymiera.
Autorka darzy Kresy wyjątkową miłością, która przebija przez każdy z kolejnych reportaży zamieszczonych w książce. Swoje uczucia do Kresów tłumaczy m.in. słowami: To tu, w obcym dziś
kraju, zdajemy sobie szczególnie sprawę z wielkości Rzeczypospolitej,
czujemy się autentycznie Polakami związanymi z naszą przeszłością, naszą
historią i naszą kulturą, która te wszystkie cuda przez wieki Tam
budowała.
W reportażach Teresy Siedlar - Kołyszko widać ogromny sentyment do
przeszłości - zarówno tej najbliższej - przedwojennej, jak i do czasów,
jak to sama określa - królewskiej Rzeczypospolitej.
Warto sobie także uzmysłowić, iż tytuł książki Byli, są. Czy będą. nie jest przypadkowy. Wyraża on ogromną troskę autorki o Polaków
żyjących na dawnych Kresach. Historie tych rodzin to ciągłe powstania,
wojny ,wywózki na Sybir i do Kazachstanu - i zawsze, za wszelką cenę,
powroty do domu. Często księża, z którymi spotyka się autorka przyznają, że w najgorszej
kondycji jest pokolenie średnie - to które samo nie pamięta
przedwojennych, polskich czasów, a wychowywało się już w sowieckiej
rzeczywistości. Szansą są młodzi, którzy mogą już swobodnie mówić po
polsku, często mają możliwość uczęszczania do polskiej szkoły, dającej
szanse na studia w Polsce. Ciągle jednak brakuje funduszy na odbudowę
szkół, brakuje nauczycieli języka polskiego i historii. W wielu
miejscach problemem jest również nadal nieprzyjazna postawa lokalnych
władz.
Za autorką powinniśmy wszyscy się choć przez chwilę zastanowić, co dalej z Polonią na kresach. Większość z nich nie opuściła ojczyzny z własnej woli, została do tego zmuszona. Bardzo wielu z nich to strażnicy naszych narodowych pamiątek, to oni dbają o domy pamięci, tablice, cmentarze, pomniki. Dbają o miejsca, które my odwiedzamy 1x w życiu, a i to nie wszyscy. O te miejsca, o polskość dbają od dawna. Byli Polakami nawet wtedy, gdy za polska mowę, za polską gazetę, książeczkę do nabożeństwa, wywożono na Kołymę lub od razu rozstrzeliwano. Wielu z nich od dawna odmawia się wsparcia. A oni, jak pisze sama autorka- przetrwali wszystko. Wywozili ich do Kazachstanu, na Kołymę i Sybir. Wracali ciągle na ziemie przodków, do ojczyzny. Byli niszczeni, mordowani, ci którzy przeżyli byli wynaradawiani, jednak odradzali się, jak silne drzewo - od korzeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.