wtorek, 2 grudnia 2025

Rozważania niepoważne - Umberto Eco, Tomasz Stawiszyński

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Jeśli ktoś uważa, że filozofia to sztywne, niezrozumiałe dysputy prowadzone z zadęciem, to po lekturze tej książeczki zmieni zdanie. Rozważania niepoważne są genialne i powinny być przepisywane w ramach terapii śmiechem. Są one bowiem literackim psikusem, dowcipem jaki Umberto Eco spłatał światu nauki. Co dziwniejsze, ten świat nauki śmieje się z tego do łez. A ponieważ polskiemu wydaniu towarzyszą komentarze Tomasza Stawiszyńskiego, mamy duet idealny: mistrzów ironii i filozofii.
W książece mamy myśli, wywody Sokratesa, Platona, Arystotelesa i innych niezwykle poważnych filozofów, którzy stają się bohaterami poetyckich, szelmowskich miniatur autorstwa Umberto Eco. Jego rymowanki są bardzo ciekawe, niebanalne, lekkie, z przymróżeniem oka, ale zawsze trafne. Z charakterystycznym dla siebie uśmiechem autor demaskuje pompatyczność filozofii i nauki, jednocześnie niczego im nie ujmując. Wydaje się to niemożliwe, a jednak...
Jest coraz zabawniej, coraz szybciej i momentami dziwniej, ale przy tym wspaniale. Eco stworzył studencko-biesiadne pieśni na kongres naukowy i wiele innych np. wierszowane, zabawne teksty o poważnych sprawach, przezabawne rysunki filozoficzne i wiele innych. Jestem pewna, że będziecie zaskoczeni. Jest zabawnie i bardzo intelektualnie.
Jaki jest tego efekt? Książka, która bawi, zaskakuje i wciąga jak prywatny notatnik niesfornego profesora. Aż ma się ochotę usiąść na nudnym zebraniu i spróbować stworzyć coś podobnego.
Gdyby książka ograniczała się tylko do żartów, byłaby cudowną, zabawną ciekawostką. Ale polskie wydanie zyskuje dodatkowy wymiar dzięki komentarzom Tomasza Stawiszyńskiego. Bardzo cenię Stawiszyńskiego i jego spojrzenie na świat. Czytając jego komentarze mamy wrażenie, jakby mówił: „Śmiej się do woli, ale popatrz – tutaj Eco naprawdę trafia w sedno. Śmiej się, to nie jest ani zakazane, ani trudne”. Stawiszyński nie odbiera żartom lekkości; przeciwnie, wydobywa z nich to, co czyni je naprawdę wartościowymi. Dzięki temu czytelnik przechodzi od śmiechu do refleksji i z powrotem. W trakcie lektury mamy wrażenie rozmowy z kimś naprawdę inteligentnym. 
Zdecydowanie warto przeczytać Rozważania niepoważne. Dlaczego? Bo to książka, która jest błyskotliwa, wciągająca, pełna ironii i inteligencji. Jest zachwycająca i bardzo mądra.
To świetny literacki prezent od Eco. Pokazuje on nam, że filozofia może być zabawą, a zabawa – filozofią. A Stawiszyński dba o to, żebyśmy nie przeoczyli ani jednego ukrytego sensu. Polecam.

 

niedziela, 30 listopada 2025

Franz Kafka: koszmar rozumu - Ernst Pawel

 


Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Ernst Pawel w swojej książce dokonuje czegoś rzadkiego- odbiera legendzie aurę niedostępności i zastępuje ją fascynującym, namacalnym portretem człowieka. 
Ta książka rozprasza mity Kafki i robi to w sposób wyjątkowy. Efekt jest poruszający. Nawet trudno o tej książce coś napisać. 
Już na samym początku autor postawił sprawę jasno: mit o „znerwicowanym urzędniku” i samotnym geniuszu to zaledwie jedna z warstw, która przykryła człowieka. Pawel chciał tę warstwę zdjąć. Nie chodziło o to, by Kafka wyszedł z tego lepiej lub gorzej, lecz po to, by ujrzeć go w pełni: jako kogoś, kto był równocześnie profesjonalnym pracownikiem, oddanym urzędnikiem, i autorem świadomym swoich wyborów literackich. Mamy więc swoisty dualizm, w którym nasz bohater świetnie się sprawdzał. Ernst Pawel ukazuje to w sposób wyjątkowy. 
Badacz korzysta z wielu materiałów źródłowych. Dzięki temu książka jest jakby kroniką epoki. Ba, zarówno Kafka, jak i jego czasy są równoprawnymi bohaterami. Dzienniki i listy, oczywiście, są istotne, ale autor idzie dalej: sięga do kontekstów biograficznych, środowiskowych, do dokumentów urzędowych, do świadectw współczesnych. Dzięki opowieść wychodzi poza prywatne życie i staje się również portretem Pragi, środowiska żydowskiego przełomu XIX i XX wieku oraz ówczesnych zwyczajów pracy i życia. To książka o człowieku i o świecie, który go uformował — i obie te perspektywy Pawel prowadzi z równym mistrzostwem. Pawel potrafi genialnie oddać atmosferę Pragi — jej językowe złożenia, napięcia narodowościowe, kulturowe i religijne. To nie jest biografia wyjęta z kontekstu; to obraz człowieka wpisanego w skomplikowaną mozaikę swojej epoki. 
Co urzeka najbardziej, to sposób, w jaki autor demitologizuje Kafkę. Robi to przez ukazanie bohatera jako osoby wielowymiarowej, niejednoznacznej. Zamiast frazesu o nieudaczniku mamy opisy człowieka, który umiał „sprawnie obracać się w świecie”, zdobywał awanse, otrzymywał podwyżki, a przy tym prowadził życie wewnętrzne nie mniej intensywne. To czyni postać Kafki jeszcze bardziej tragiczną i ludzką. Kontrast między zawodowym sukcesem a literackim niepokojem jest wyjątkowo mocny i działający na czytelnika. 
Pawel rzetelnie przedstawia fakty i możliwe interpretacje. Trudne zagadnienia, np. stosunek Kafki do judaizmu, jego skomplikowane relacje z ojcem, związek z Felicją Bauer, romans z Mileną Jesenską — są omawiane z wrażliwością, dociekliwością i ludzkim podejściem. Autor świetnieukazuje napięcia, sprzeczności i wybory. Dzięki temu czytelnik otrzymuje nie gotową ocenę, lecz narzędzia do własnej refleksji. Oj zmusza nas autor do myślenia, analizowania, zmusza. Ale to bardzo dobrze. 
Dla mnie najbardziej wartościowe są fragmenty omawiające warsztat pisarski Kafki i jego świadomość literacką. Dzięki temu opowieść o życiu splata się z analizą dzieł. Bardzo ciekawe. 
Dla czytelników poszukujących czegoś więcej niż biograficznych anegdot, książka oferuje kontekst historyczno-kulturowy, który nadaje opowieści głębię, wspomniałam już o tym wcześniej. 
Jeśli szukać drobnych zarzutów, to można wskazać, że miejscami autor pozwala sobie na dłuższe dygresje historyczne, które mogą nieco rozpraszać czytelnika skoncentrowanego wyłącznie na osobie Kafki. Dla mnie były one wielkim atutem, ale wierzę, że są osoby, które to moze trochę nużyć. 
Franz Kafka: koszmar rozumu Ernsta Pawla to lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce zrozumieć Kafkę nie tylko jako symbol literacki, lecz jako człowieka. To książka, która rozprasza mity po to by odsłonić bogactwo rzeczywistości bohatera. 
Gorąco polecam — zarówno miłośnikom prozy Kafki, jak i tym, którzy chcą rozpocząć z nim przygodę. To jedna z tych rzadkich biografii, które zmieniają sposób, w jaki patrzymy na literackiego geniusza, czyniąc go w rezultacie jeszcze bardziej przejmującym.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

 

piątek, 28 listopada 2025

Żubura - Rafał Grupiński

 


Wydawnictwo Poznańskie, Moja ocena 5/6
Żubura to poruszająca powieść, która od pierwszych stron wciąga czytelnika w świat tajemnicy, emocji i trudnych pytań o naturę dobra i zła. To książka, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością. Ta przyjemność wynika przede wszystkim z faktu, iż intryga kryminalna jest naprawde dobra. Poza tym na uwagę zasługuje niezwykle sugestywny styl autora i bogactwo poruszanych tematów. W tej książce dzieje się oj dzieje, i to na każdej płaszczyźnie. 
Fabuła zaczyna się od brutalnego morderstwa młodego ziemianina, Konstantego Oporowskiego. Radca Teodor Goszczyński podejmuje śledztwo, a kilka kroków za zabójcą rusza również siostra Kostka, Makryna. Szybko okazuje się, że przeciwnik jest wyjątkowo sprytny i okrutny. Makryna wpada w jego pułapkę i znika. Sprawa nabiera jeszcze większej wagi. A to dopiero początek. Wiecej wam nie zdradzę. Nie chcę odbierać elementu zaskoczenia. Autor zaskakuje i to co chwila. Są to zaskoczenia, jak naajbardziej pozytywne. Żubura to z jednej strony historyczny kryminał, a z drugiej... 
To, co wyróżnia Żuburę spośród wielu innych powieści kryminalnych, to sposób, w jaki autor splata współczesne wątki z historią i filozofią. Grupiński zabiera czytelnika w podróż w czasie. I jejst to odległa podróż aż do rzymskiej prowincji sprzed ponad 15 wieków. W tych fragmentach poznajemy dramatyczne losy kobiet uciekających przed wojną. Pojawia się także św. Augustyn, uwikłany w intelektualne spory o wiarę i wolną wolę, które stają się tłem do refleksji nad cierpieniem i moralnością. 
Narracja jest płynna, a każdy rozdział przynosi nowe emocje. Autor z niezwykłym wyczuciem tworzy portrety psychologiczne swoich bohaterów, w tym samego zabójcy. Pokazuje ich wewnętrzne dylematy, motywacje i słabości, pozostawiając czytelnikowi miejsce na własną interpretację. Dzięki temu postacie wydają się niezwykle prawdziwe i wielowymiarowe. 
Żubura to książka, która skłania do myślenia o ludzkiej naturze. Zadaje pytania: czy zło rodzi się w człowieku, czy może istnieje poza nim – jako coś, co potrafi przejąć kontrolę? Czy cywilizacja naprawdę czyni nas lepszymi, czy jedynie ukrywa pierwotne instynkty? 
Mimo powagi poruszanych tematów, całość czyta się lekko i z ogromnym zainteresowaniem. Grupiński łączy historię, filozofię i kryminalną zagadkę w sposób przejrzysty i atrakcyjny, dzięki czemu książka trafia zarówno do miłośników kryminałów, jak i do osób lubiących literaturę bardziej refleksyjną. 
Żubura to niezwykle udana, bardzo ciekawa, mądra i emocjonująca powieść, która długo zostaje w pamięci. To książka, którą zdecydowanie warto przeczytać – dla atmosfery, dla bohaterów, dla intrygi, ale też dla pytań, które zadaje i na które nie daje łatwych odpowiedzi. Idealna propozycja dla każdego, kto szuka czegoś więcej niż typowy kryminał. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

 

wtorek, 25 listopada 2025

Trzech zabójców - Kotaro Isaka

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4,5/6
Trzech zabójców to nietypowy thriller, który przenosi czytelnika do mrocznego, a jednocześnie trochę absurdalnego świata tokijskiego półświatka. Autor znany jest z łączenia brutalnych tematów z humorem, ironią i zadziwiającą lekkością – i w tej książce również to widać. Nie jest to typowa opowieść o mafii; raczej dziwna, momentami surrealistyczna układanka, w której nic nie jest całkiem takie, jakim się wydaje. 
Fabuła skupia się na Suzuki – zwykłym nauczycielu, który po śmierci żony postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość. Wstępuje do mafii, wierząc, że dzięki temu dotrze do winnych tragedii. Szybko odkrywa jednak, że jego plan wcale nie będzie prosty. Świat, do którego wchodzi, przypomina labirynt pełen zabójców o osobliwych zasadach, korporacyjnych struktur i ukrytych gier politycznych. Zadziwiający są płatni zabójcy, którzy wyglądają niczym pracownicy korporacji wyższego szczebla i do tego mają rozterki egzystencjalne :) A to tylko jeden ze smaczków tej zaskakującej książki. 
Autor wprowadza trzy ważne postacie – tytułowych zabójców – z których każdy ma własną filozofię, metody działania i cele. Dzięki temu książka zyskuje wielogłosowość i dynamikę, ale czasem również może sprawiać wrażenie chaotycznej. Mimo to ich wzajemne relacje, nieufne sojusze i nieprzewidywalne decyzje potrafią naprawdę wciągnąć. 
Jednym z największych atutów powieści jest atmosfera: mroczna, momentami wręcz groteskowa. Isaka lubi mieszać realizm z absurdem, dzięki czemu scena brutalnej walki potrafi niespodziewanie przejść w humor lub refleksję. Ten styl może podzielić czytelników – jednych zachwyci, innych zdezorientuje – ale na pewno trudno pozostać wobec niego obojętnym. 
Sam Suzuki to bohater cichy i niepozorny, ale właśnie dlatego tak ciekawy. Nie jest typowym mścicielem z kryminałów; nie umie walczyć, nie zna mafijnego świata, często działa po omacku. Jest inny, podobnie, jak inne są książki Kotaro Isaki. Suzuki próbuje zachowac godność, co w brutalnym środowisku jest bardzo trudne i wypada przejmująco. Widać to szczególnie gdy nasz bohater zaczyna rozumieć, że zemsta nie przyniesie mu ukojenia, a wręcz może zamknąć go w spirali przemocy. 
Książkę czyta się szybko dzięki krótkim rozdziałom, zwięzłym dialogom i intensywnemu tempu. Jednak warto przygotować się na to, że nie wszystkie wątki zostaną zamknięte tradycyjnie, a niektóre motywy pozostaną celowo niejednoznaczne. To powieść, która bardziej buduje nastrój i emocje niż stawia na klasyczne rozwiązania fabularne.
Trzech zabójców to bardzo ciekawa, oryginalna i nieszablonowa historia o zemście, moralności i świecie, w którym granice między dobrem a złem dawno zanikły. Choć momentami bywa dziwna lub chaotyczna, ma w sobie siłę, która zostaje w pamięci. To dobra propozycja dla osób, które lubią thrillery inne niż wszystkie – pełne czarnego humoru, nietypowych bohaterów i japońskiej specyfiki. Z pewnością warto tę książkę przeczytać. 

 

niedziela, 23 listopada 2025

Paryż to zawsze dobry pomysł - Agnieszka Łopatowska

 



Wydawnictwo Filia, Moja ocena 5/6
Paryż to zawsze dobry pomysł to książka, która prezentuję paletę doznań tak charakterystycznych dla francuskiej stolicy. Autorka prezentuje nam różne oblicza Paryża. Jej ukochane miasto jest z jednej strony pogodne, magiczne, znane z pocztówek, jak i tę szorstką, kapryśną, czasem nieoczywistą. To nie jest kolejny przewodnik turystyczny. To raczej osobisty dziennik, lekcja niespiesznego włóczenia się po mieście, które nieustannie zmienia twarz, ale nieustannie jest magiczne.
Agnieszka Łopatowska pozwala się Paryżowi prowadzić. Nie narzuca rytmu, nie goni za atrakcjami z list do odhaczenia. Zatrzymuje się tam, gdzie inni przechodzą obojętnie: w zaułkach pełnych historii, na mostach, z których rozpościerają się widoki nieco inne niż te znane z filmów, w dawnych dzielnicach praczek itd. 
Autorka z pasją opowiada o tym, co przetrwało ze spuścizny barona Haussmanna – postaci wielkiej i kontrowersyjnej. Z równym zamiłowaniem opisuje wkład inżyniera Bienvenüe, ojca paryskiego metra, dzięki któremu to miasto stało się bardziej dostępne. Jest tu również miejsce dla wikingów i ich zapomnianych ścieżek, dla anonimowych praczek nadających ton codzienności, dla bohaterów pobocznych, bez których Paryż nie mógłby być Paryżem.
Wiele tekstów o stolicy Francji tonie w nostalgii, ale Łopatowska potrafi zachować równowagę. Nie idealizuje miasta, podkreśla jego złożoność, odrapane fasady, brud i kontrasty. Paryż jest u niej jak „wielki ślimak”. Jest to nawiązanie do układu urbanistycznego miasta. Paryż Łopatowskiej jest powolny, czasem kapryśny, ale fascynujący. To miasto, które żyje pełnią życia: pachnie świeżą bagietką, ale też kurzem staroci; zachwyca perfumami, ale i hałasem ruchu ulicznego; kusi przygodą, a jednocześnie zmusza do refleksji. 
Największą siłą książki jest to, że nie traktuje Paryża jak eksponatu, ale jak partnera, przyjaciela, co widac od pierwszej strony. I miasto i badaczka zapraszają nas do wspaniałej wędrówki. 
Łopatowska pisze lekko, ale nie powierzchownie. Jej eseje i mini-reportaże podszyte są solidną wiedzą historyczną i urbanistyczną, a jednocześnie mają w sobie dużo wdzięku. To połączenie sprawia, że czytelnik nie tylko chłonie atmosferę miasta, lecz także uczy się dostrzegać ukryte w nim warstwy – ślady kolejnych epok, które nadal są teraźniejszością miasta. 
Autorka pokazuje nam ukochane miasto, jak przyjaciela. Oprowadza nas i pokazuje je takim, jakim sama je odkryła – bez pośpiechu, z miłością i ciekawością. To książka, która rozbudza apetyt na własne podróże i własne odkrycia
Paryż to zawsze dobry pomysł to książka pełna ciepła, wiedzy i wrażliwości. Pokazuje Paryż nie jako miasto idealne, ale jako miasto żywe, z charakterem – miasto, które warto poznawać krok po kroku, nie tylko głównymi ulicami, lecz wszystkimi zmysłami. To lektura, która napełnia czytelnika zachwytem i nieodpartą chęcią natychmiastowego spakowania walizki. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  


 

sobota, 22 listopada 2025

Między Bogiem a Hitlerem. Kapelani wojskowi w służbie nazizmu - Doris L. Bergen

 



Wydawnictwo Bo.wiem, Moja ocena 6/6
Książka Doris L. Bergen to jedno z najważniejszych i najbardziej niepokojących, wręcz szokujących studiów dotyczących roli religii i kapelanów w strukturach nazistowskich Niemiec. Między Bogiem a Hitlerem wnika w problematykę, którą dotąd często marginalizowano. O tym problemie nie pisano, bo to księża, bo osoby duchowne, bo Bóg itd. 
Chodzi o obecność i działalność chrześcijańskich kapelanów w szeregach Wehrmachtu. Autorka nie poprzestaje tylko na portrecie duchownych w mundurach. Badaczka idzie o wiele dalej i proponuje szeroką, pełną niuansów analizę moralnej i instytucjonalnej dwuznaczności, w jaką uwikłane było duchowieństwo służące Trzeciej Rzeszy. Dla czynów "bohaterów" tego opracowania, nie ma usprawiedliwienia.
Bergen początkowo planowała skupić się wyłącznie na jednym fragmencie wojny – wydarzeniach roku 1941. Jednak wraz z postępem badań jej projekt stopniowo się rozszerzał. Ostatecznie powstała książka, która przenosi czytelnika nie tylko na fronty II wojny światowej, lecz również do realiów Republiki Weimarskiej. Autorka ukazuje, że aby zrozumieć lojalność, postawy i motywacje kapelanów Wehrmachtu, należy zacząć od momentu, gdy po klęsce 1918 roku duchowni wojskowi znaleźli się w dwuznacznej sytuacji: z jednej strony obciążeni odpowiedzialnością za moralne wsparcie armii, z drugiej – poszukujący sposobu odbudowania autorytetu Kościołów we wrogim, niestabilnym środowisku politycznym.To historyczne zakorzenienie okazuje się kluczowe. Umożliwia zrozumienie, jak mogło dojść do sytuacji, w której w armii Hitlera służyło blisko tysiąc kapelanów, często z pełną świadomością wspierających państwo dopuszczające się masowych zbrodni. Jednak to zrozumienie, jak i dlaczego, absolutnie, w najmniejszym nawet stopniu, nie usprawiedliwia tego, co "duchowni" zrobili ludziom w tym okresie. Gdy spojrzymy na historię kościoła tak w ogóle, szokujące jest, jak na przestrzeni kilkunastu wieków usprawiedliwiano
religią pogromy, wojny, zabójstwa. Obrzydliwe. Ale wracajmy do omawianej książki. 
Badaczka niezwykle dokładnie rekonstruuje świat kapelanów Wehrmachtu. Korzysta z wielu materiałów: listów i pamiętników, fotografii, dokumentów wojskowych, raportów z frontu oraz relacji ofiar. Dzięki temu powstaje wielowarstwowy obraz grupy, która – choć pełniła funkcję religijną – stała się elementem większego systemu przemocy i nie ukrywajmy, aktywnie go wspierała. 
Autorka pokazuje, że kapelani byli nie tylko świadkami, lecz także aktywnymi uczestnikami życia armii. Ich zadaniem było budowanie morale, zagrzewanie do walki. Ich kazania i rozmowy podtrzymywały narrację, że wojna ma charakter moralnej misji, a działania Wehrmachtu – nawet te najbardziej brutalne – mogą być interpretowane jako część wyższego planu. To oni wzmacniali w żołnierzach przekonanie, iż „Bóg jest po naszej stronie”, co w kontekście hitlerowskich zbrodni brzmi dziś jak tragiczna ironia. 
Bergen unika jednak uproszczeń. Nie przedstawia kapelanów jako jednolitej, bezrefleksyjnej masy. Wśród nich byli gorliwi zwolennicy reżimu, byli też tacy, którzy starali się utrzymać pewien dystans – choć rzadko odważyli się na otwarty sprzeciw. Autorka pokazuje, jak splatały się lęk, konformizm, lojalność wobec państwa i Kościołów oraz potrzeba utrzymania kapłańskiej posługi w ekstremalnych realiach wojny. Ten swoisty moralny labirynt czyni książkę szczególnie wartościową.
Jednym z najmocniejszych wątków jest analiza, jak Kościoły – katolicki i protestancki – negocjowały swoje miejsce w strukturze państwa hitlerowskiego. Kapelani stali się narzędziem nie tylko militarnym, ale i ideologicznym. Poprzez sakramenty, kazania, pogrzeby i symbolikę sakralną sankcjonowali wojenną machinę. 
Bergen nie oskarża religii jako takiej; wskazuje jednak, jak łatwo instytucje wiary mogą zostać wykorzystane przez totalitarne państwo. W tym sensie książka staje się nie tylko studium historycznym, lecz także uniwersalnym ostrzeżeniem. Uświadamia ona, że etyczna odpowiedzialność duchownych jest szczególnie duża w momentach, gdy władza oczekuje od nich legitymizacji działań sprzecznych z podstawowymi wartościami moralnymi.
Styl Bergen jest rzeczowy, ale nigdy suchy. Autorka potrafi połączyć chłodny, rzeczowy warsztat historyka z głęboką wrażliwością na los jednostek – zarówno tych, którzy służyli w mundurach, jak i tych, którzy padli ofiarą nazistowskiego terroru. Dzięki temu jej książka nie jest tylko kroniką wydarzeń, ale także opowieścią o ludzkiej słabości, zagubieniu i dramatycznych wyborach w czasach ekstremalnych.
Między Bogiem a Hitlerem to lektura niezwykle ważna, ponieważ dotyka tematu, w którym historia stawia trudne pytania o odpowiedzialność moralną – nie tylko żołnierzy, lecz także kapłanów, instytucji i wspólnot. Książka Bergen zmusza do refleksji nad tym, gdzie przebiega granica między służbą a współudziałem, między wiarą a manipulacją nią. 
To także przestroga, szczególnie ważna w kontekscie tego, co dzieje się wokół nas. Polecam. Ta książka na zawsze pozostanie w mojej pamięci.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)


 

środa, 19 listopada 2025

Ćwiczenia z dysonansu - Tomasz Stawiszyński

 


Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 6/6
Bardzo dobra i mądra książka. Idealna do podczytywania we fragmentach i do rozmyślania.
Ćwiczenia z dysonansu to książka, którą trudno zaszufladkować. Z jednej strony to zbiór felietonów, z drugiej jest to także rodzaj przewodnika po świecie pełnym intelektualnych pułapek, fejków i skrótów w każdej dziedzinie. Właśnie dlatego ta lektura robi tak duże wrażenie i jest tak bardzo potrzebna, właśnie teraz. Stawiszyński nie moralizuje, nie krzyczy i nie narzuca własnych poglądów. Zamiast tego zaprasza czytelnika do wspólnego myślenia. A myśleć – jak się okazuje – wcale nie jest łatwo, co widzimy na co dzień w mediach i nie tylko.
Autor wybrał 90 tekstów publikowanych na łamach „Tygodnika Powszechnego”. To felietony bardzo różnorodne – tematycznie, nastrojowo. W jednym tekście Stawiszyński rozważa, dlaczego ludzie tak chętnie wierzą w UFO, w innym przygląda się popularności współczesnych guru, którzy obiecują szybkie odpowiedzi na trudne pytania. Pojawiają się też odniesienia do filmów, literatury, mitologii, popkultury i filozofii. Autor pokazuje, że wszystko może stać się punktem wyjścia do refleksji. Ta różnorodność sprawia, że książkę czyta się zaskakująco lekko. Nie jest to jednak lektura „do poduszki”, bo niemal każdy tekst zostawia po sobie pytanie. Te pytania są różne, czasem niewygodne, czasem prowokujące, czasem wpędzające w smutek. Każde pytanie, każda kwestia zostają w czytelniku na bardzo długo. Śmiało możemy powiedzieć, że Ćwiczenia z dysonansu to ćwiczenia w myśleniu. 
Największą wartością tej książki nie jest to, że dostarcza wiedzy, lecz to, że pokazuje jak myśleć. Stawiszyński nieustannie zwraca uwagę na uproszczenia, którym wszyscy ulegamy – czy to w mediach społecznościowych, czy w codziennych rozmowach. Przypomina, że świat rzadko bywa tak jednoznaczny, jak sugerują nagłówki, memy i spory polityczne. 
W książce często powraca motyw dysonansu, czyli napięcia między różnymi, czasem sprzecznymi interpretacjami rzeczywistości. Autor nie próbuje tego napięcia zlikwidować. Wręcz przeciwnie. Stawiszyński uczy, pokazuje, jak je znosić, jak z niego korzystać. To te dysonansy są przestrzenią do autentycznego uruchomienia szarych komórek. 
To odświeżające i jakże miłe podejście, szczególnie w epoce, w której wszyscy oczekują od nas szybkich reakcji, jednoznacznych stanowisk - wszystko jest białe albo czarne i wszędzie mnóstwo papki medialnej.
Choć książka dotyczy spraw poważnych, jest napisana przystępnym językiem. Autor umie mówić o filozofii bez patosu i bez poczucia wyższości. Pokazuje, że filozofia nie należy wyłącznie do naukowców i nie wymaga specjalistycznej wiedzy tylko myślenia i chęci. 
Wszystkie eseje są porywające, fascynujące. Jednak prawdziwą wisienką na torcie (jak dla mnie) jest ostatni esej. To najbardziej filozoficzny, najbardziej zmuszający do myślenia tekst w książce. Autor podsumowuje w nim swoją wieloletnią pracę nad tematami, które przewijają się przez cały zbiór. Treści nie zdradzę. Nie chce wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury. 
Ćwiczenia z dysonansu to wspaniała książka dla każdego, kto lubi myśleć i kto nie poddaje się siecczce medjalnej, jaką mamy wokół nas. Nie trzeba znać wcześniejszych książek Stawiszyńskiego ani orientować się w akademickiej filozofii żeby dac się porwać tej lekturze. Wystarczy ciekawość świata i szare komórki.
Ćwiczenia z dysonansu to książka, która zostaje w czytelniku na długo po odłożeniu. Uczy pokory wobec rzeczywistości, zachęca do krytycznego myślenia. To idealna, mądra i jakże potrzebna lektura na obecne czasy. Zdecydowanie polecam.


 

 

poniedziałek, 17 listopada 2025

Śmiały. Cykl: Bolesław II (tom 1) - Elżbieta Cherezińska

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6

Śmiały Elżbiety Cherezińskiej to powieść historyczna, która od pierwszych stron zachwyca rozmachem, dbałością o szczegóły i niezwykłą energią. Autorka opisuje jedną z największych zagadek polskiego średniowiecza. Chodzi o niezwykle (nawet, jak na tamte czasy) burzliwe rządy Bolesława Śmiałego i jego konflikty, a szczególnie jeden z biskupem Stanisławem ze Szczepanowa.
Ta książka funduje nam prawdziwą podróż w czasie. Autorka przenosi czytelnika do XI wieku. Był to czas chaosu, zdrad, wojen, ale też wielkich ambicji i odrodzenia polskiej państwowości. Cherezińska po raz kolejny pokazuje, że potrafi o historii opowiadać w sposób barwny, emocjonujący i w pełni angażujący. 
Głównym bohaterem jest młody Bolesław, później zwany Śmiałym. Po nagłej śmierci ojca, Kazimierza Odnowiciela, musi stanąć na czele zrujnowanego kraju. Jest zaledwie piętnastolatkiem, a wokół niego aż roi się od możnych, którzy chętnie przejęliby władzę, manipulując niedoświadczonym księciem. Tymczasem Bolesław szybko udowadnia, że ma w sobie siłę, charakter i spryt godny wielkiego władcy. Uczy się dyplomacji, rozpoznaje sojuszników i wrogów, a przede wszystkim – dostrzega, że największe zagrożenia często rodzą się najbliżej. Nie chcę wam zdradzać nic z fabuły. Nie da się w kilku zdaniach o niej napisać. Poza tym nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury. 
Największym dla mnie atutem jest fakt, iż Cherezińska znakomicie oddaje atmosferę epoki. Był to czas pełen religijnych sporów, politycznych wstrząsów i gwałtownych przemian. Europa tamtych czasów płonie, w przenośni i dosłownie. Ma miejsce schizma, która dzieli Kościół. Poza tym pogańskie powstania sieją terror, a sąsiednie kraje toną w bratobójczych walkach. Na tym tle losy młodego polskiego władcy stają się jeszcze bardziej fascynujące. 
Autorka słynie z tego, że potrafi ożywić postacie historyczne, nadać im charakter, emocje i głębię psychologiczną – i tym razem także robi to po mistrzowsku. Bolesław jest pokazany nie tylko jako władca, ale przede wszystkim jako człowiek: pełen ambicji, odwagi, wątpliwości i wewnętrznych zmagań. Obok niego pojawiają się świetnie nakreślone postacie kobiet – wrażliwych, silnych, wyrazistych. Cherezińska wydobywa je z przeszłości, pokazując, jak ważną rolę odgrywały, choć historia często o nich milczała. 
Mimo że książka pełna jest bitew, politycznych rozgrywek i dramatycznych wydarzeń, czyta się ją z ogromną przyjemnością. Styl autorki jest lekki i obrazowy, dialogi naturalne, a tempo – idealnie wyważone. Każdy rozdział przynosi coś nowego: zwrot akcji, odkrycie, moment refleksji lub napięcie godne najlepszych powieści przygodowych. 
Śmiały to także cudownie zrekonstruowana opowieść o odbudowie państwa, o odwadze, która czasem graniczy z brawurą, oraz o cenie, jaką trzeba zapłacić za władzę. To książka nie tylko dla miłośników historii, ale dla każdego, kto lubi dobrze napisaną, dynamiczną i emocjonującą opowieść.
Śmiały to świetna, mocna i pięknie napisana powieść, która na nowo ożywia jednego z najważniejszych polskich władców. Cherezińska tworzy historię, od której naprawdę trudno się oderwać – pełną pasji, polityki i ludzkich dramatów. Idealny wybór dla czytelników, którzy kochają literaturę historyczną, ale też dla tych, którzy chcą po prostu zanurzyć się w fascynującym świecie dawnych dziejów. Polecam i niecierpliwie czekam na 2. tom. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

niedziela, 16 listopada 2025

Jak wychować zająca - Chloe Dalton

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Cudowna, pełna magii i ciepła opowieść. Jest to książka, która od pierwszych stron otula czytelnika ciepłem, spokojem i niezwykłą bliskością natury. Opowiada prawdziwą historię autorki, Chloe Dalton, która pewnego dnia znalazła w swoim życiu miejsce dla małego, dzikiego zająca. Ta książka to nie tylko opowieść o opiece nad zwierzęciem – to historia o tym, jak jedno kruche istnienie potrafi na nowo poukładać człowiekowi świat. 
Chloe wcześniej pracowała w szybkim, stresującym środowisku. Była doradcą politycznym, rozwiązywała trudne sprawy, żyła w pośpiechu i z dala od natury. Pandemia zatrzymała jej życie jak wielu innych. Gdy przeprowadziła się na wieś, zupełnie niespodziewanie znalazła maleńkiego zajączka, który potrzebował pomocy. Wzięła go pod swój dach, choć nie miała żadnego doświadczenia. Postępowała trochę intuicyjnie. I tak zaczęła się niezwykła przygoda i przyjaźń. 
W książce będziemy śledzić dorastanie futrzaka, przeczytamy, jak poznaje otoczenie, świat. Niby nic takiego, a jednak bomba ciepła, uczuć i miłości. Jednak, co najważniejsze, obserwujemy, jak zmienia się sama Chloe. Opieka nad zającem uczy ją cierpliwości, uważności i nowego spojrzenia na codzienność. Zwierzę, które początkowo wydawało się całkowicie zależne od człowieka, stopniowo pokazuje, że dzikość jest jego naturą. Autorka musi przygotować się na moment, kiedy zając wróci na wolność – i to jest jedna z najpiękniejszych, wzruszających części tej historii. 
Dalton pisze bardzo prostym, ciepłym językiem. Nie moralizuje, nie narzuca wniosków, raczej zaprasza do wspólnego przeżywania. Czytając, czujemy zapach trawy po deszczu, słyszymy szelest sierści i widzimy pełnię życia w tak małym stworzeniu. To książka, która spowalnia tempo, pomaga uspokoić myśli i spojrzeć inaczej na to, co naprawdę ważne.
Jest to także piękna opowieść o empatii, o tym, że troska o drugą istotę, nawet najmniejszą, może przynieść nam ogromną radość i głębokie wzruszenie. Pokazuje, jak wiele można dostać w zamian za odrobinę uwagi i serca.
Po jej lekturze trudno nie zakochać się choć trochę w świecie natury… i w jednym małym, bardzo wyjątkowym zającu. Dawno nie byłam tak zachwycona opowieścią, ciepłem z niej bijącym i prostotą histtorii. Polecam.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

piątek, 14 listopada 2025

Nieznajomi - Izabella Janiszewska

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Nieznajomi to kolejna rewelacyjna książka Izabelli Janiszewskiej. Jest to thriller psychologiczny, który działa jak powolnie zaciskająca się pętla – z początku wydaje się lekki, niemal zwyczajny, ale z każdą kolejną stroną atmosfera robi się coraz cięższa, mroczniejsza. Janiszewska doskonale wie, jak dawkować napięcie i jak sprawić, by czytelnik poczuł prawdziwy niepokój. 
Główną bohaterką jest Greta – kobieta, która próbuje poskładać życie na nowo. Nie jest to postać idealna, ale właśnie dzięki temu wydaje się prawdziwa. Z Gretą utożsami się sporo kobiet. Nasza bohaterka jest zmęczona, zagubiona, zraniona przez życie, a jednocześnie wciąż wrażliwa na otaczający ją świat. 
Pewnego dnia obok niej zamieszkuje zwyczajne z pozoru małżeństwo. Starsi, spokojni, zdawałoby się mili ludzie. I tu zaczyna się właściwa historia, bo Janiszewska bardzo celnie pokazuje, jak niewielki szczegół potrafi zmienić wszystko. Niby zwyczajny dom, niby codzienne życie, a jednak coś jest nie tak. Krzyki słyszane w nocy, niespójne opowieści nowej sąsiadki, dziwne zachowanie męża. Greta czuje, że to nie są zwykli ludzie. I choć wszyscy wokół wzruszają ramionami, ona nie potrafi tego zignorować. A to dopiero początek. Wiecej nie zdradzę. Nie chce wam odbierac przyjemności wynikającej z lektury. A dzieje się w tej książce, oj dzieje. I gdy myślimy, że wszystko wiemy...następuje spektakularne bum, i jeszcze jedno, i znowu.
Autorka świetnie buduje napięcie poprzez umiejętne budowanie atmosfery, poprzez drobne szczególy. Czytelnik, tak jak bohaterka, zaczyna mieć wrażenie, że za miłymi uśmiechami kryje się coś bardzo mrocznego. Całość przypomina powolne otwieranie drzwi do pokoju, o którym wszyscy mówią, żeby go nie ruszać. Im bardziej Greta próbuje znaleźć odpowiedzi, tym bardziej zatraca siebie. A prawda, którą odkrywa, jest na tyle przerażająca, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, gdzie leży granica między ciekawością a obsesją. Ta fabuła i jej prowadzenie dają czytelnikowi popalić. 
Nieznajomi to opowieść o tym, jak mało wiemy o ludziach, których mijamy na ulicy każdego dnia. Jak łatwo przeoczyć zło, jeśli jest dobrze ukryte. To także historia o samotności, potrzebie bliskości i o tym, jak przeszłość potrafi trzymać w swoim uścisku.
Nieznajomi to idealna książka dla osób, które lubią powolnie narastające napięcie, klimaty tajemnicy, niepokoju i pozornie zwyczajnej, codziennej grozy. Izabella Janiszewska ponownie udowadnia, że potrafi świetnie pisać.
Podsumowując - Nieznajomi to książka, która wciąga, niepokoi i zostawia w głowie echo jeszcze długo po zakończeniu. To opowieść o tym, że czasem największy koszmar zaczyna się tuż za płotem, w domu sąsiadów, których uważamy za zwykłych ludzi. I o tym, że są takie drzwi, których lepiej nigdy nie otwierać. 
Zdecydowanie warto przeczytać. Zachęcam. Jeden z najlepszych thrillerów, jakie ostatnio czytałam.

 Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

środa, 12 listopada 2025

Salomonowy wyrok - John Finnemore

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4,5/6
Salomonowy wyrok to książka, która już od pierwszych stron wciąga czytelnika w gęstą sieć tajemnic. Pozornie są one niemożliwe do rozwiązania. Do tego dochodzi spora porcja misternie skonstruowanych tropów. John Finnemore prezentuje historię, która nie tylko zaciekawia fabułą, ale również stawia przed czytelnikiem intelektualne wyzwanie. To nie jest thriller, w którym wystarczy śledzić przebieg wydarzeń – tu czytelnik staje się aktywnym uczestnikiem śledztwa. Nie każda książka potrafi wciągnąć czytelnika w intrygę i uczynić go detektywem. Tej lekturze to się udało. 
Punktem wyjścia jest makabryczna zbrodnia dokonana w zamkniętym od środka pokoju. Mamy więc znany, klasyczny motyw „zamkniętego pokoju”. Możecie powiedzieć - nuda. Nic bardziej mylnego. Wszystko zalezy od tego, jak dany motyw nakreślimy, jak o nim napiszem. Autor serwuje nam go w zupełnie nowej, świeżej formie. Brak jest narzędzia zbrodni, brak motywu, brak podejrzanego. W zasadzie, poza ofiarą, nie mamy nic. Mamy coś na zasadzie puzzli, które fragmenty, które musimy poskładać. A nie jest to łatwe. Pojawia się bowiem niezwykły koncept autora: pudełko stu maszynopisowych pocztówek zawierających klucz nie tylko do tej jednej śmierci, ale i dziewięciu kolejnych, popełnionych w tym samym roku. 
Finnemore doskonale bawi się konwencją – to opowieść, która jest jednocześnie fabułą, łamigłówką i zaproszeniem do gry. Nawiązanie do Żuchwy Kaina nie jest przypadkowe, ale Salomonowy wyrok idzie o krok dalej, angażując czytelnika globalnie i społecznościowo. Książka zachęca do myślenia, układania śledczych puzzli, angażuje czytelnika. 
Finnemore bardzo ciekawie pisze. Każde zdanie ma znaczenie, każdą wskazówkaę musimy zinterpretować, niczego nie możemy pominąć. Co z tego wyniknie? Nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury. 
Salomonowy wyrok to pozycja obowiązkowa dla miłośników zagadek kryminalnych, klasycznych detektywistycznych konstrukcji, narracji nieliniowej i historii, które zmuszają do myślenia dłużej, niż trwa ostatnia strona. Zdecydowanie polecam.

 

poniedziałek, 10 listopada 2025

Apetyt na życie. Kornelia od serca - Renata Czarnecka

 



Wydawnictwo Axis Mundi, Moja ocena 5/6
Apetyt na życie. Kornelia od serca to powieść, która w bardzo poruszający sposób przypomina, że życie nie kończy się wraz z metryką. Renata Czarnecka stworzyła historię niezwykle ciepłą, mądrą i nasyconą delikatnym humorem, która potrafi rozgrzać czytelnika od środka. To taki plasterek na zbolałą dusze, remedium na złe dni. 
Główna bohaterka, Kornelia, to osiemdziesięcioletnia emerytowana bibliotekarka. Jest to kobieta pogodna, wrażliwa i pełna wewnętrznego światła oraz ciepła. Po prostu mądry, dobry, pogodny człowiek. Choć jej życie toczy się powoli i pozornie zwyczajnie, każde kolejne zdanie ukazuje, jak wiele piękna tkwi w tej z pozoru zwyczajnej codzienności. 
Przeprowadzka do małego miasteczka otwiera przed Kornelią nowy rozdział. Autorka wspaniale ukazuje relacje bohaterki z sąsiadami, spotkania w sklepach, rozmowy, drobne gesty życzliwości. Wszystko to tworzy mozaikę ludzkich historii splecionych ze sobą. Czarneckiej udało się wszystko razem połączyć i bardzo ciekawie opisać. Szczególne wrażenie robi sposób, w jaki Kornelia patrzy na świat: uważnie, ciepło, bez pośpiechu. To spojrzenie, którego często brakuje w naszym współczesnym, zabieganym życiu. 
Choć książka przepełniona jest pogodą ducha, nie jest żadną landrynkową opowieścią. Autorka nie stroni bowiem od trudnych tematów. Mamy np. wątek bezdomnego chłopaka, któremu Kornelia stara się pomóc i wiele innych kwestii. Mimo niepowodzeń bohaterka nie traci wiary w ludzi. Jej siła tkwi w empatii, cierpliwości i w umiejętności cieszenia się drobiazgami, np. kolorem włosów, herbatą pitą w ciszy, telefonem od córki. 
Renata Czarnecka pisze w sposób prosty, ale niezwykle plastyczny. Od pierwszych stron czuć, że autorka chce nie tylko opowiedzieć historię, ale również przypomnieć nam coś ważnego: że warto być dobrym, uważnym i otwartym, niezależnie od wieku czy życiowych doświadczeń. Kornelia jest jak ciepłe światło w oknie, co szczególnie teraz, w strasznych czasach zobojętnienia, wojny jest tak istotne. 
Apetyt na życie. Kornelia od serca to książka, która uczy wdzięczności za drobiazgi, przypomina o wartości relacji, o tym co w życiu ważne i zachęca, aby nie odkładać radości na później. To literatura, która nie potrzebuje dramatycznych zwrotów akcji, by poruszyć serce. Wystarczy szczerość, ciepło i prawda bohaterki. 
To idealna lektura dla tych, którzy szukają spokoju, otuchy i inspiracji – a także dla wszystkich, którzy chcą uwierzyć, że na nowy początek nigdy nie jest za późno. Polecam z całego serca. Zwyczajna opowieśc, a tak mnie ogrzała. 

 

niedziela, 9 listopada 2025

Kucharze dytatorów - Witold Szabłowski



Wydawnictwo Notatnik Reportera, Moja ocena 5,5/6
Kucharze dyktatorów to książka, która na pierwszy rzut oka może wydawać się reportażem o jedzeniu, ewentualnie o kucharzach. I faktycznie taką jest. Znajdziemy w niej potrawy, przepisy, kuchenne anegdoty. Ale to tylko powierzchnia. Pod nią kryje się wspaniała opowieść o ludziach, którzy gotowali dla jednych z najbardziej bezwzględnych przywódców świata – od Fidela Castro po Saddama Husajna, od Envera Hodży po Pol Pota, a także Muammara Kadafiego, Idi Amina i wielu, wielu innych. I dopiero z ich perspektywy widać, jak blisko siebie potrafią znaleć się strach i smak, wielka polityka i zwykły posiłek. Zadziwiająca lektura. 
Witold Szabłowski przez osiem lat jeździł po świecie, by odnaleźć kucharzy dyktatorów. Byli to ludzie, którzy każdego dnia stali u boku tych, którzy decydowali o losie milionów. To oni wiedzieli, co dyktator lubi na śniadanie, jaką kawę pije, czego się boi i kiedy ma najgorszy nastrój. To oni słyszeli rozmowy, widzieli gesty, czuli napięcia, o których świat nigdy się nie dowiedział. Szabłowski pyta ich o wszystko – ale przede wszystkim o to, jak się żyje z tą świadomością, że jedną łyżką można było zmienić historię. A żyło się bardzo ciekawie i niebezpiecznie. Życie w najbliższym otoczeniu władzy jest ryzykowne, ciekawe. Sami się przekonajcie w trakcie lektury tej niezwykłej książki 
Ten reportaż ma niesamowicie ludzki wymiar. Owszem, pojawiają się tu nazwiska i wydarzenia, które znamy z podręczników – rewolucje, przewroty, wojny domowe. Ale narratorami są ludzie zwykle niewidoczni, stojący z boku, niemal przezroczyści. O swoich szefach mówią różnie - ze złością, czasem z ogromną lojalnością, a czasem z czymś, co przypomina delikatną sympatię. 
Jednym z najmocniejszych wątków jest pytanie o odpowiedzialność. Czy kucharz, który gotował dla tyrana, jest współwinny jego zbrodni? Czy „po prostu wykonywał pracę”? Czy miał wybór? Szabłowski nie podaje prostych odpowiedzi – i właśnie dlatego książka działa tak mocno. 
Do tego dochodzi element kulinarny. Przepisy podane w książce nie są ciekawostką, ale częścią opowieści – pokazują, że jedzenie było narzędziem władzy, jak smak mógł łączyć lub dzielić. Szabłowski pisze lekko, barwnie, ksiązkę czyta się, jak najwspanialszą powieść, a nie reportaż. Autor potrafi słuchać i pozwala swoim rozmówcom mówić bez pośpiechu. Dzięki temu historie są pełne emocji, barwne i wiarygodne. 
Dlaczego warto przeczytać Kucharzy dyktatorów? To proste. To wspaniała książka, która prokazuje, że historia to nie tylko wielkie decyzje polityczne, ale także małe codzienne gesty. Do nich należało np. podanie zupy czy filiżanki kawy. Poza tym autor arcyciekawie opowiada o człowieku – z jego słabościami, potrzebami i lękami. Nic dziwnego, iż siążka książka stała się międzynarodowym bestsellerem i została sprzedana do Hollywood. 
Kucharze dyktatorów to wspaniały reportaż, mądry, poruszający i niezwykle oryginalny. Po lekturze trudno już spojrzeć na historię w taki sam sposób. Polecam.


 

sobota, 8 listopada 2025

Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza - Eric Karpeles

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Prawie nic to książka, która zachwyca od pierwszych stron – nie tylko dlatego, że opowiada o jednym z najbardziej niezwykłych Polaków XX wieku, ale też dlatego, że została napisana z ogromnym szacunkiem i artystyczną wrażliwością. Tak, szacunek to dobre słowo. 
Eric Karpeles, amerykański pisarz i malarz, stworzył biografię, która jest czymś więcej niż tylko opisem życia Józefa Czapskiego. To pełna pasji opowieść o człowieku, który całe życie walczył o prawdę, piękno i duchową niezależność. Wyjątkowy bohater, w sumie mało znany i wyjątkowa książka. Zachęcam do lektury chociażby dla poznania unikalnego człowieka, o którym niestety większość nic nie wie.
Oficyna Noir sur Blanc, znana z wydawania książek wyjątkowych, mądrych i dopracowanych w każdym detalu, po raz kolejny potwierdza swoją renomę. To wydawnictwo, które od lat przybliża polskim czytelnikom wybitne dzieła światowej literatury i ambitne biografie. Publikacja Prawie nic idealnie wpisuje się w tę tradycję. Już sama jakość edycji – piękna okładka, elegancki skład i dbałość o szczegóły – zachęca, by książkę mieć, czytać i podziwiać.
Eric Karpeles, zafascynowany postacią Czapskiego, podjął się zadania niełatwego – opisać życie człowieka, którego biografia jest jak zwierciadło całego XX wieku. A jednak zrobił to w sposób mistrzowski. Z kart tej książki wyłania się nie tylko malarz, ale też żołnierz, pisarz, świadek historii, człowiek głęboko myślący i niezłomny w swoich przekonaniach.
Karpeles prowadzi nas przez kolejne etapy życia swojego bohatera – od młodości w carskiej Rosji, przez lata studiów w Petersburgu, artystyczne dojrzewanie w Paryżu, po tragiczne doświadczenia wojny. Przeżycie to na zawsze odcisnęło się na jego twórczości i myśleniu o świecie. Po wojnie, osiadły w Paryżu, stał się jednym z najważniejszych głosów polskiej emigracji, świadkiem zniszczenia ojczyzny i obrońcą wolności ducha.
Warto wspomnieć o malarstwie naszego bohatera. Było, jest ono zupełnym przeciwieństwem monumentalnych wizji historii. Na jego obrazach są krzesła, filiżanki, twarze, wnętrza, proste pejzaże. Wszystko – „prawie nic”. A jednak w tych drobiazgach widać wszystko: skupienie, ciszę, światło, miłość do życia. Karpeles – sam malarz – rozumie to lepiej niż niejeden historyk sztuki. Pisze o Czapskim nie jak o „temacie”, lecz jak o przyjacielu. Z ogromną wrażliwością pokazuje jego samotność, duchowość, jego potrzebę bycia wiernym sobie nawet wtedy, gdy świat się walił. Widać, że autor spędził lata, studiując jego obrazy, listy, dzienniki, rozmawiając z tymi, którzy go pamiętali. Książka przypomina też o niezwykłej dyscyplinie twórczej Czapskiego. Artysta malował codziennie, do końca życia, wierząc, że sztuka może ocalić człowieka przed rozpaczą. Jego malarstwo, często pozornie skromne, kryje w sobie niepojętą głębię – podobnie jak tytuł biografii: Prawie nic. To właśnie to „prawie nic” okazuje się wszystkim – świadectwem życia przeżytego z sensem, skromnością i godnością.
Karpeles nie idealizuje Czapskiego – pokazuje jego słabości, wahania, trudne relacje z bliskimi – ale robi to z empatią, w wyjątkowy sposób. Dzięki temu Czapski staje się nam bliższy, bardziej ludzki. Biografię czyta się miejscami jak powieść – jest pełna emocji, barw, zapachów i dźwięków epoki. Ta epoka, obok artysty, jest pełnoprawnym bohaterem tej opowieści. Piekne nakreślone realia, przemiany historyczne, ustrojowe, świat w różnych krajach, coś wspaniałego.
Prawie nic to książka, którą można czytać na wiele sposobów: jako fascynującą opowieść o artyście, jako świadectwo historii, ale też jako swoisty przewodnik po świecie wartości. To lektura, która skłania do refleksji nad tym, czym jest odwaga, praca, pamięć i sens tworzenia.
W czasach, gdy łatwo zachłysnąć się bylejakością i powierzchownością, ta książka przypomina, że prawdziwa wielkość często rodzi się z pokory. Józef Czapski żył tak, jak malował – z uważnością, skupieniem, i wiernością własnym ideałom.
Prawie nic to naprawdę wszystko – mądra, piękna i poruszająca biografia człowieka, który pozostawił po sobie ślad jaśniejszy niż wielu bohaterów głośnych epok. Dzięki Ericowi Karpelesowi i Oficynie Noir sur Blanc mamy szansę ten ślad na nowo odkryć. Polecam.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

środa, 5 listopada 2025

Pozwól mi wejść - John Ajvide Lindqvist

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4-/6

Pozwól mi wejść Johna Ajvide Lindqvista to powieść, która jeszcze długo po lekturze zostawia w czytelniku pewien chłód, echo niepokoju i... poczucie, że potencjał historii nie został do końca wykorzystany. To historia wyrastająca z miejsc, które otaczją każdego z nas- mokrych chodników, blokowisk, szkolnych korytarzy i samotnych mieszkań. Wszystko to sprawia, iż wielu czytelników może się utozsamić z tą opowieścią. 
Miasto Blackeberg jawi się jako miejsce na pozór zwyczajne, a jednak od początku czujemy, że pod jego betonową powierzchnią pulsuje coś niepokojącego. I to właśnie w tym klimacie tkwi jedna z najmocniejszych stron książki. 
Lindqvist potrafi bardzo ciekawie zanurzyć czytelnika w melancholijny, przytłumiony nastrój. W tej książce każdy gest, a nawet cisza pomiędzy słowami, mają swoje znaczenie. Relacja Oskara z tajemniczą Eli jest rdzeniem opowieści – delikatna, trudna, pełna niepokoju. To historia o samotności, która przeradza się w uzależnienie od czyjejś obecności. 
Choć fabuła sama w sobie jest intrygująca i dobrze skonstruowana, autor nie wykorzystał potencjału. Lindqvist świetnie buduje klimat, lecz momentami tempo opowieści bywa nierówne. Niektóre fragmenty są niezwykle sugestywne, wciągające, wręcz hipnotyzujące, inne zaś rozciągnięte, zbyt drobiazgowe, czasami nawet nudnawe. Zdarza się, że zamiast pogłębiać emocjonalne przeżycia bohaterów, na dłużej zatrzymujemy się na pobocznych postaciach i epizodach, które nie zawsze wydają się istotne. Poza tym całą fabułę można było dalej, mocniej pociągnąć. Aż się o to prosiła. Nie chce pisać dokłądnie, o co chodzi, nie chce spojlerować. 
Trzeba jednak przyznać, że Lindqvist w sposób bardzo ciekawy interpretuje motyw wampiryzmu. Nie znajdziemy tu romantyzowania potwora ani nadmiaru efektów grozy. Zamiast tego mamy bardzo mocno realistyczną opowieść o byciu „innym”, o granicy pomiędzy człowiekiem a istotą, która nim już nie jest. Mocne i ciekawie przedstawione. 
I może właśnie w tej sprzeczności tkwi lekkie rozczarowanie: książka bardzo trafnie dotyka emocji, porusza temat wielu zagadnień, np. kochać - nie móc kochać, ale robi to niekonsekwentnie. Szkoda, że tak było. Kssiążka przez to dużo traci. 
Mimo tego Pozwól mi wejść zostaje w pamięci. Nie jest to horror z krwi i kości, ale niezła opowieść o dwójce samotnych dzieciach i o tym, jak desperacko potrzebujemy drugiego człowieka. 
To niezła książka, momentami nawet dobra. Zdecydowanie warto dać jej szansę, mimo iż nie spełnia całkowicie obietnicy, którą niesie jej potencjał.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

poniedziałek, 3 listopada 2025

Kairos - Jenny Erpenbeck

 



Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 6/6
Jenny Erpenbeck w swojej powieści Kairos zabiera nas do Berlina lat 80. Jest to świat, który właśnie zaczyna pękać od środka. To pęknięcie dotyczy na równi polityki, społeczeństwa, jak i emocji. Kairos to zdecydowanie książka o miłości, o uczuciu, które dodaje niesamowitych skrzydeł, ale równocześnie odbiera oddech i potrafi poranić, jak nic innego. To także powieść o czymś zdecydowanie więcej. 
Wszystko zaczyna się w zwyczajny, deszczowy dzień. W autobusie spotykają się - Katherina, młoda studentka i Hans, dużo starszy, żonaty mężczyzna. Nie znają się i nagle dochodzi do przypadkowego spotkania. Od tego momentu ich życie przestaje być takie jak wcześniej. To, co zaczyna się jako fascynacja i namiętność, z czasem przeradza się w relację pełną napięcia, zazdrości i bólu. Erpenbeck pokazuje, jak cienka jest granica między miłością, a uzależnieniem od drugiego człowieka. 
Katherina i Hans żyją w cieniu wielkiej historii. Niemcy, w których żyją to NRD, czyli Niemiecka Republika Demokratyczna, kraj, który powoli, na ich oczach się rozpada. To tło polityczne nie jest tu przypadkowe. Ba, śmiało można napisać, iż jest ono pełnoprawnym, trzecim bohaterem powieści. Erpenbeck bardzo sprytnie łączy to, co osobiste, z tym, co społeczne. Miłość bohaterów jest jak symbol tego, co akurat dzieje się z ich krajem. Miłość, podobnie, jak przed laty NRD, jest najpierw pełna wiary i nadziei, potem coraz bardziej duszna i niepewna, aż w końcu nieuchronnie zmierza do końca, tak jak w momencie, gdy dzieje się akcja książki.
To także poruszająca opowieśc o zdradzie, na wielu płaszczyznach. Z jednej strony to zdrada partnera, miłości. Z drugiej strony to zdrada nadzieji, ideałów, marzeń, obietnic. W tym aspekcie każdy zobaczy coś innego. Generalnie to proza spektakularna, gęsta od emocji, znaczeń. 
Sporo miejsca poświęcone jest też samemu miastu, Berlinowi i to na wielu płaszczyznach. Miasto dudni, tętni życiem, emocjami, głosami, jest zupełnie inne od Berlina, jaki znamy teraz blisko 40 lat póżniej. Berlin z Kairos to klęska, miasto przegrane, przecięte na pół murem, ale jednocześnie to nadzieja na nowy początek, na coś lepszego, co czai się za rogiem. 
To, co robi ogromne wrażenie, to język powieści. Erpenbeck pisze prosto, ale z niezwykłą precyzją. Każde zdanie ma znaczenie, każde słowo niesie emocje. Czasem jedno krótkie zdanie potrafi powiedzieć więcej niż cała strona opisu. Dzięki temu książkę, mimo że porusza trudne tematy – zdradę, cierpienie, upokorzenie – czyta się ją z zapartym tchem. 
Świetnie ukazani są bohaterowie. Autorka nie ocenia ich, nie mówi, kto ma rację, kto popełnia błąd, kto powinien tak, a nie inaczej postąpić. Pozwala nam samym zdecydować, czy Katherina jest ofiarą, czy współtwórczynią tego toksycznego związku. Właśnie w tym tkwi siła tej powieści – w pokazaniu, że życie i miłość nigdy nie są czarno-białe. 
Kairos to książka, która zostaje w czytelniku na bardzo długo. Zmusza do myślenia o tym, czym naprawdę jest miłość – czy to wolność, czy więzienie. Pokazuje, że czasem najważniejsze momenty w naszym życiu, są piękne i bolesne jednocześnie. 
Nie dziwi więc, że Jenny Erpenbeck otrzymała za tę powieść Międzynarodową Nagrodę Bookera 2024. To literatura najwyższej próby – mądra, emocjonalna i głęboka, zapadająca w pamięć na bardzo długo, powieść do przeżywania. 
Kairos to nie tylko historia o miłości dwojga ludzi. To także opowieść o świecie, który się kończy, i o tym, jak trudno pogodzić się z przemijaniem – uczuć, nadziei, systemów. To książka, którą chce się czytać powoli, smakując każde zdanie, a potem długo o niej myśleć. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

piątek, 31 października 2025

Wróżby to rzecz zimowa - Eugenia Kuzniecowa

 


Wydawnictwo Znak, Moja ocena 5,5/6
Są takie książki, które czyta się nie po to, by poznać fabułę, ale by poczuć świat, który z nich emanuje. Wróżby to rzecz zimowa Eugenii Kuzniecowej jest właśnie taką książką. Jest ona od początku ciepła, jakby przytulna, pachnie czymś, co wywołuje w sercu ciepło i wspomnienia, np. świeżo upieczonym chlebem. To powieść, która wciąga czytelnika jak rozmowa z kimś bardzo bliskim, gdy siedzi się w przytulnym miejscu z kubkiem, kakao czy herbaty i rozmawia, rozmawia, a na sercu robi się błogo. 
Początek jest z pozoru banalny. Jana, etnolożka z Kijowa, przyjeżdża na wieś, by badać ludowe wróżby. Zamiast suchych notatek i naukowych obserwacji, dostaje lekcję życia i to porządną. Jana błyskawicznie wnika w codzienność wsi. Zaczyna ją otulać, otaczać coś nieuchwytnego, jakaś magia, która jest równie realna, jak codzienność. Z pozoru zwyczajne rzeczy, czynności, okazują się być niezwyklymi. Mamy także wróżby z maku, opowieści szeptane przy herbacie, stare zwyczaje. Dla większości osób to folklor. Dla żyjacych tam ludzi codzienność, sposób na życie, na poradzenie sobie z cierpieniem, problemami. A to dopiero początek. 
Kuzniecowa pisze o zwykłych ludziach w niezwykłych czasach. O Romanie, lekarzu z szalonym błyskiem w oku, o jego synu Maksymie – artyście, który potrafi dostrzec piękno tam, gdzie inni widzą tylko ruinę.W wyjątkowy sposób autorka pisze także o samej Janie, która przyjeżdża badać innych, a odkrywa coś znacznie ważniejszego – siebie. 
To, co najbardziej zachwyca w tej opowieści, to niesamowite połączenie prostoty i mądrości. Autorka nie moralizuje, nie tłumaczy, nie stawia tez. Ona pokazuje – ludzi, którzy śmieją się, choć obok słychać echo wojny. Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że czas zwalnia. Ta z pozoru banalna historia ogrzewa czytelnika, jest jak balsam na zbolałą duszę. Kuzniecowa przypomina, że magia nie jest w zaklęciach, lecz w ludziach, którzy nie przestają wierzyć, że jutro może być lepsze, a nic nie jest na zawsze. 
Choć w tle czai się niepokój, widmo wojny, autorka nie pozwala, by książka stała się przygnębiająca. Wręcz przeciwnie – jej świat jest pełen śmiechu, ironii i nadziei. Jest w nim miejsce na absurd, na humor, na szaloną wiarę w moc maku rozsypanego na progu. Bo przecież, jak pisze Kuzniecowa, czasem trzeba wróżyć dalej, nawet jeśli wróżby się nie sprawdzają. 
Nie sposób nie wspomnieć o języku książki – pięknym, melodyjnym, pełnym obrazów, które zostają w pamięci. Czasem wystarczy jedno zdanie, by przed oczami stanęła cała scena: skrzypiący śnieg, blask świecy, zapach zupy na ogniu. To literatura, która działa na wszystkie zmysły. 
Wróżby to rzecz zimowa to opowieść o kruchości, sile, bliskości i samotności. W trakcie lektury zdajemy sobie sprawę, iż nawet w świecie pogrążonym w chaosie można znaleźć spokój. Warto to zrobić choćby na chwilę. To książka o ludziach, którzy trwają, mimo wszystko. O tych, którzy śmieją się, gdy powinni płakać, i kochają, nawet gdy boją się jutra. 
Po lekturze zostaje w sercu ciepło – takie, jak po spotkaniu z kimś, kto naprawdę nas rozumie. Chciałoby się znów usiąść z Janą, Romanem i Maksymem przy stole, posłuchać ich rozmów, napić się herbaty. Bo w świecie Kuzniecowej nawet zwykła zima potrafi być magiczna. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

środa, 29 października 2025

Zabiłaś mnie pierwsza - John Marrs

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Zabiłaś mnie pierwsza to thriller psychologiczny, który od pierwszych stron chwyta w swoje objęcia i nie puszcza aż do ostatniego zdania. To opowieść o pozornie zwyczajnym życiu trzech kobiet, które splata się w dramat pełen sekretów, manipulacji i zdrady. Ale przede wszystkim – to historia o tym, jak cienka jest granica między przyjaźnią a obsesją, między współczuciem a nienawiścią, między winą a karą. 
Już sam początek książki wbija czytelnika w fotel – kobieta budzi się związana w środku płonącego stosu. Płomienie coraz bliżej, dym coraz gęstszy. Nie wiemy, kim jest, ani jak się tam znalazła. To otwarcie nie pozwala odłożyć książki nawet na moment, bo od razu rodzi się pytanie: kto ją tam wrzucił – i dlaczego? 
Autor prowadzi czytelnika przez kolejne miesiące przed tragedią, stopniowo odkrywając sieć zależności między trzema bohaterkami. Każda z nich ma coś do ukrycia, każda jest w jakiś sposób złamana, a ich relacje są jak tykająca bomba. Z pozoru mamy sielankową ulicę, sąsiedzkie rozmowy i kawki na tarasie, ale pod tą fasadą czai się gniew, zazdrość i dawne rany.
Mamy też wyjątkową bohaterkę. Margot to postać tragiczna. To dawna gwiazda mediów, dziś zepchnięta na margines i zmagająca się z opinią publiczną. Autorka doskonale pokazuje, jak cienka jest granica między sławą a upadkiem. Anna to z kolei przykład kobiety, która dla innych zawsze ma uśmiech, ale w środku od dawna płonie z frustracji i zmęczenia. Liv, nowa sąsiadka, wydaje się idealna, ale to tylko pozory. 
Ich wzajemne relacje są opisane z dużą psychologiczną głębią. Każda rozmowa, gest czy milczenie ma znaczenie. Autor z niezwykłą precyzją buduje napięcie, pokazując, jak z pozornie niewinnych sytuacji może narodzić się tragedia. A to dopiero początek.
Zabiłaś mnie pierwsza to thriller w najlepszym wydaniu. Nie ma tu krwawych scen dla efektu, ale jest duszna, psychologiczna atmosfera, która wciąga i niepokoi. Akcja rozwija się powoli, ale konsekwentnie, a każdy rozdział dokłada kolejną cegiełkę do mrocznej układanki.
Pod powierzchnią fabuły kryje się wiele ważnych tematów: rola kobiet w społeczeństwie, presja wizerunku, toksyczność relacji, zazdrość i potrzeba akceptacji. Książka skłania do refleksji nad tym, jak bardzo potrafimy wierzyć w kłamstwa – zarówno te, które mówią inni, jak i te, które mówimy sobie samym. Polecam, warto.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

 

 

wtorek, 28 października 2025

Ferment - Przemysław Żarski

 



Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Ferment to książka, która wciąga od pierwszych stron. Jest to nie tylko kryminał, ale też poruszająca opowieść o winie i pamięci, o braku zrozumienia, o dorastaniu. To historia, która pokazuje, że przeszłość nigdy naprawdę nie znika, a prawda potrafi być równie bolesna jak kłamstwo. 
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza to Sosnowiec końca lat 90. Jest to smutny, ponury świat szarych blokowisk, zamykanych kopalń i młodych ludzi, którzy próbują znaleźć sens w muzyce, buncie i przyjaźni. Grupa nastolatków żyje z dnia na dzień – koncerty, piwo, marzenia o wolności i odrobina szaleństwa. Żarski bardzo dobrze oddaje klimat tamtych lat – czuć zapach dymu w klubach, słychać gitary, czuć ten młodzieńczy ferment, który daje poczucie, że wszystko jest możliwe. Ale w pewnym momencie ten bunt przeradza się w coś groźniejszego. Jedno niepozorne wydarzenie uruchamia lawinę zdarzeń, które na zawsze zmienią życie bohaterów. 
Drugi plan to rok 2024. W Sosnowcu, w trakcie rozbiórki starego domku, zostają odkryte ludzkie szczątki. Śledztwo prowadzi podkomisarz Laura Halber – postać, którą Żarski stworzył z ogromną psychologiczną wiarygodnością. Laura jest silna, ale zmęczona, pełna wewnętrznych ran. Przeszłość, od której próbuje uciec, niespodziewanie wraca z całą mocą – sprawa morderstwa sprzed lat okazuje się mieć związek z jej własną rodzinną tragedią. To już nie jest zwykła praca policjantki – to osobista walka o zrozumienie, o prawdę, o siebie. 
Żarski potrafi doskonale budować napięcie. Nie robi tego tanimi chwytami, lecz poprzez emocje, szczegóły, niepokój, który narasta z każdym rozdziałem. Każda postać ma swoje tajemnice, a przeszłość i teraźniejszość splatają się w sposób, który do końca trzyma w niepewności. Autor nie tylko prowadzi sprawne śledztwo, ale też pokazuje, jak decyzje podjęte w młodości mogą odcisnąć piętno na całym życiu. Żarski ma talent do odtwarzania prawdziwego świata – jego Sosnowiec to nie tło, ale pełnoprawny bohater. Widać, że autor zna to miasto i potrafi pokazać jego surowe piękno, jego cienie i blaski. 
Ferment to nie tylko historia o zbrodni. To także opowieść o dojrzewaniu, o błędach młodości, o winie i przebaczeniu. To książka o tym, jak łatwo zgubić siebie i jak trudno potem wrócić do prawdy. Muzyka punkowa, która przewija się przez karty powieści, nie jest tu tylko ozdobą – to rytm życia bohaterów, symbol ich wolności i zagubienia, a dla mnie w pewien sposób to powrót do młodości. 
Przemysław Żarski udowadnia, że współczesny polski kryminał może być nie tylko pełen napięcia, ale też głęboko ludzki. Ferment to powieść o emocjach, o świecie, który odchodzi, i o ludziach, którzy – mimo bólu – próbują iść dalej. 
To książka dla tych, którzy lubią kryminały z duszą – gdzie ważne są nie tylko zagadki, ale też ludzie, ich wybory i to, co z nich zostaje po latach. Po jej przeczytaniu trudno się otrząsnąć. Bo ten ferment – bunt, żal, tęsknota – zostaje w czytelniku na długo. Polecam.

 

niedziela, 26 października 2025

Chagall - Jackie Wullschlager

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Jackie Wullschläger stworzyła biografię niezwykłą – nie tylko dlatego, że jej bohaterem jest jeden z najbardziej rozpoznawalnych malarzy XX wieku, ale przede wszystkim dlatego, że udało jej się uchwycić to, co w Marcu Chagallu najważniejsze. To najważniejsze to wg. mnie połączenie życia i sztuki w jedno. Książka Chagall to opowieść o artyście, który malował swoje wspomnienia i sny, a jego obrazy, pełne koloru, miłości i melancholii, były niezwykłe.
Autorka, korzystając z nieznanych wcześniej listów, archiwów i relacji, przedstawia Chagalla nie jako mitycznego „poetę koloru”, jak go nazywano, ale jako człowieka. Jej bohater to człowiek z krwi i kości — wrażliwy, ale też uparty, pełen sprzeczności i wewnętrznych konfliktów. 
Wullschläger nie boi się pisać o trudnych momentach dot. życia Chagalla i jego charakteru. Pisze więc o egoizmie artysty, jego skomplikowanych relacjach z kobietami, o tym, jak potrafił poświęcić bliskich dla swojej sztuki. Dzięki temu biografia nie jest laurką, lecz portretem człowieka, który za wielkość artystyczną płacił wysoką cenę w życiu prywatnym. 
Autorka prowadzi czytelnika przez całe życie malarza – od dzieciństwa w biednym żydowskim sztetlu w Witebsku, przez młodzieńcze lata w Paryżu, aż po tułaczkę spowodowaną wojnami i rewolucją. Autorka wplata w narrację tło historyczne i kulturowe, które stają się pełnoprawnym bohaterem książki. Dzięki temu książka jest nie tylko biografią artysty, ale też opowieścią o całym stuleciu, w którym Europa przechodziła dramatyczne przemiany. Widzimy, jak nasz bohater ucieka przed prześladowaniami, jak jego sztuka ewoluuje w zderzeniu z nowymi miejscami i ludźmi – od Modiglianiego i Légera w Paryżu po nowojorskie środowisko artystyczne.
To, co najbardziej wyróżnia tę biografię, to język – niezwykle plastyczny i pełen emocji. Badaczka potrafi pisać o malarstwie tak, że czytelnik niemal „widzi” obrazy przed oczami. Kiedy opisuje błękitne niebo Chagalla, skrzypka tańczącego na dachu czy unoszących się w powietrzu kochanków, mamy wrażenie, że sami wchodzimy do magicznego świata niezwykłego malarza. Jednocześnie badaczka analizuje jego dzieła nie tylko pod względem artystycznym, ale też psychologicznym. Pokazuje, jak z bólu i tęsknoty Chagall potrafił stworzyć coś uniwersalnego, co porusza ludzi niezależnie od czasu i miejsca. Jest to bardzo ciekawe. 
Ważnym wątkiem książki są kobiety w życiu malarza – jego matka, pierwsza żona Bella, córka Ida czy druga żona. Każda z nich odegrała w jego życiu ogromną rolę, ale żadna nie była w stanie do końca pogodzić się z tym, że dla Chagalla najważniejsza zawsze była sztuka. Warto poznać te kobiety.
Chagall to nie tylko biografia artysty – to książka o potędze wyobraźni, o pamięci i o tym, jak sztuka może ocalać. To opowieść o człowieku, który z biednego chłopca z prowincji stał się światowej klasy malarzem, nie tracąc przy tym więzi z własnymi korzeniami. 
Jackie Wullschläger napisała biografię niełatwą, ale fascynującą – pełną barw, emocji i sprzeczności, dokładnie taką, jak życie i twórczość jej bohatera. To książka, po którą warto sięgnąć nie tylko z zainteresowania sztuką, ale także z potrzeby zrozumienia, jak wielka siła może tkwić w ludzkiej wyobraźni i determinacji. Gorąco polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

piątek, 24 października 2025

Popielate słońca - Żaneta Pawlik

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6

Popielate słońca to powieść, która nie tylko porusza, ale wręcz hipnotyzuje swoją prawdą o człowieku, jego kruchości, tęsknocie i niezwykłej sile. Żaneta Pawlik stworzyła dzieło subtelne i głębokie, które dociera do najczulszych strun duszy.
Fabuła opiera się na losach dwóch osób, które życie boleśnie doświadczyło. Leszek, niewidomy mężczyzna, trzydzieści lat wcześniej stracił wzrok w wypadku. Jego światem stała się wtedy rzeźba – tworzenie z gliny dawało mu poczucie wolności, przestrzeni i sensu. Z czasem jednak, w natłoku codziennych obowiązków i kompromisów, zrezygnował z tej pasji, rezygnując jednocześnie z części siebie. Jego relacja z partnerką, Ewą, powoli się wypaliła, a z dorastającą córką, Karoliną, trudno mu znaleźć wspólny język. Leszek staje się więźniem własnych ograniczeń, choć całe życie starał się tego uniknąć. 
Z drugiej strony jest Joanna – kobieta, która także znalazła się na życiowym zakręcie. Zmęczona, zagubiona i rozczarowana sobą, próbuje oderwać się od bolesnych wspomnień, wyjeżdżając na urlop. Po powrocie jednak wszystko się komplikuje. Właśnie wtedy, przypadkiem, staje się świadkiem kolizji drogowej. Ratuje w niej niewidomego mężczyznę – Leszka. 
To jedno spotkanie staje się punktem zwrotnym dla obojga. Między Joanną a Leszkiem zaczyna się rodzić niezwykła więź – nie od razu romantyczna, ale pełna zrozumienia i wzajemnego wsparcia. Dwoje ludzi, którzy stracili nadzieję, zaczyna powoli odkrywać w sobie siłę do życia na nowo. Autorka z ogromną empatią pokazuje, jak kruche, a zarazem trwałe potrafią być ludzkie relacje. Jak ważne jest, by ktoś nas po prostu wysłuchał, dotknął słowem, pozwolił uwierzyć, że jeszcze można. 
Żaneta Pawlik pięknie łączy losy bohaterów – stopniowo, bez pośpiechu, jakby pozwalając im dojrzewać do nowego początku. W tle ich historii pojawiają się też inne ważne wątki: napięcia rodzinne, niezrozumienie między pokoleniami, lęk przed utratą niezależności i trudne pytanie o to, czym jest prawdziwe szczęście. Autorka nie moralizuje, lecz z czułością portretuje ludzi takich, jakimi są – z ich wadami, słabościami i potrzebą miłości. 
Warto zwrócić uwagę na symbolikę tytułu – „popielate słońca” to metafora światła, które nie oślepia, lecz ogrzewa. To ciepło, które może pojawić się nawet w życiu naznaczonym bólem. Właśnie to przesłanie niesie cała książka – że nawet po utracie wszystkiego można zacząć od nowa, jeśli tylko pozwolimy sobie na bliskość.
Żaneta Pawlik udowadnia, że potrafi pisać o emocjach z rzadką autentycznością. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

środa, 22 października 2025

Zaklinacz dźwięków. Powieść o Fryderyku Chopinie - Wojciech Wiercioch, Jolanta Szymska-Wiercioch

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Zaklinacz dźwięków to książka, która od pierwszych stron uwodzi czytelnika nie tylko swoją tematyką, ale i stylem – pełnym polotu, humoru i liryzmu. Wojciech Wiercioch i Jolanta Szymska-Wiercioch stworzyli powieść niezwykłą. Ukazują geniusza, którego portret daleki jest od pomnikowej patetyczności, trochę odbrązowili bohatera. Mimo to ten obraz Chopina emanuje zachwytem nad muzyką i jej twórcą. 
Fryderyk Chopin jawi się tutaj jako postać wielowymiarowa, skomplikowana, a jednocześnie niezwykle bliska czytelnikowi, po prostu ludzka, choć w części taka, jak my. Autorzy prowadzą nas przez czas młodości spędzonej w Warszawie, w świecie salonów, przyjaźni i pierwszych zachwytów, a następnie rzucają w wir emigracyjnego życia w Paryżu, Wiedniu, Berlinie czy Londynie. To opowieść o artyście, który łączy w sobie dramat choroby i nieustanną walkę ze słabością ciała z niespożytą siłą ducha i nieporównywalnym talentem. 
Co ważne, ta książka nie jest suchą biografią. Jest ona powieścią inteligentną, bardzo ciekawą i pełną emocji. Autorzy kreślą postać Chopina jako człowieka pełnego sprzeczności: otwartego na świat, a zarazem tęskniącego za ojczyzną. Ukazują jego duszę romantyka i patrioty, który w każdym dźwięku oddawał hołd Polsce. Z kart powieści wyłania się obraz samotnika w tłumie, uwikłanego w burzliwe uczucia, a przy tym świadomego swojego geniuszu i ciężaru, jaki on niesie. 
Największą siłą książki jest jednak język – błyskotliwy, pełen dowcipu, a przy tym nasycony poezją i subtelną nutą mistycyzmu. Zaklinacz dźwięków sprawia, że Chopin nie jest tylko postacią historyczną, lecz żywym bohaterem, którego przeżycia, lęki i radości poruszają współczesnego czytelnika tak samo mocno, jak porusza jego muzyka. 
Nie sposób nie wspomnieć również o dorobku Wydawnictwa MG, które od lat konsekwentnie wydaje literaturę piękną, biograficzną i historyczną w wyjątkowej szacie edytorskiej. Każda publikacja tej oficyny to małe dzieło sztuki – staranne opracowanie graficzne i dbałość o szczegóły sprawiają, że książki te są prawdziwą ozdobą biblioteki. Zaklinacz dźwięków doskonale wpisuje się w tę tradycję, łącząc wartość literacką z piękną formą. 
To powieść, która zachwyca, wzrusza i inspiruje. Dla miłośników Chopina – pozycja obowiązkowa. Dla czytelników spragnionych pięknej literatury – lektura, która otworzy drzwi do świata, gdzie muzyka staje się językiem duszy, a artysta – zaklinaczem dźwięków.

 

niedziela, 19 października 2025

Mordercza pani Shim - Jiyoung Kang


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Mordercza pani Shim to jedna z tych powieści, które zaskakują od pierwszych stron. Zadziwia nie tylko oryginalny pomysł, ale też niezwykła równowaga między czarnym humorem, emocjami i społecznym komentarzem. Jiyoung Kang stworzyła historię, która bawi, przeraża i wzrusza jednocześnie, a przy tym (z tego, co podają znawcy) doskonale oddaje klimat współczesnego Seulu. Jest to miasto pełne kontrastów, w którym nowoczesność i tradycja zderzają się ze sobą. Taka jest też Mordercza pani Shim.
Wdowa Eunok Shim to postać, której nie sposób nie polubić. Ma 51 lat, dwoje dzieci na utrzymaniu i życie, które nie oszczędzało jej ani przez chwilę. Wydaje się przeciętną kobietą, dopóki los nie stawia jej na drodze ekscentrycznego szefa, który proponuje jej nietypową pracę – rozwiązywanie cudzych problemów w sposób… ostateczny. Od tego momentu życie pani Shim zamienia się w czarną komedię o moralności, rodzinie i desperacji, podszytą groteską i ironią, ale też niepokojącą refleksją o współczesnym społeczeństwie.
Jiyoung Kang z mistrzostwem łączy różne gatunki – thriller, dramat społeczny, komedię i satyrę. W ten sposób powstała książka, która wymyka się prostym klasyfikacjom. Styl autorki jest pełen ciętych dialogów i nieoczywistych zwrotów akcji. Świetnie rozpisane postacie drugoplanowe dodają całości wielu barw i dynamiki. Mamy fantastyczną paletę postaci, od neurotycznego szefa agencji po naiwnego syna pani Shim. Do tego spora grupa fascynujacych postaci, takich po środku, co nie znaczy, że nudnych. W tej książce nie ma banalnych czy nudnych bohaterów. Każda z tych postaci na długo zapada w pamięć. 
Mocną stroną książki jest jej społeczna strona. Pod pozorem absurdalnej historii autorka pokazuje problemy współczesnych kobiet w patriarchalnym, kapitalistycznym społeczeństwie. Chodzi o walkę o przetrwanie, presję ekonomiczną i samotność w świecie, który nie wybacza słabości. Groteska staje się tu zwierciadłem, w którym odbija się cała gorzka prawda o nierównościach i ludzkiej hipokryzji. Ponadczasowe zrozumienie i problemy. Wiele czytelniczek przejrzy się niczym w zwierciadle.
Nie można też nie wspomnieć o humorze – inteligentnym, błyskotliwym, czasem absurdalnym. Sceny, w których pani Shim z kamienną twarzą rozwiązuje kolejne „zlecenia”, balansują na granicy makabry i komedii, wywołując u czytelnika zarówno śmiech, jak i lekkie poczucie dyskomfortu i zdziwienia. Mocna, zaskakująca, momentami rozczulająca opowieść.
Jeśli szukać w tej książce jakiejś wady, można wskazać pewne przerysowanie fabuły w środkowej części. W tym miejscu przez moment jest zbyt dużo wątków. Ale to drobiazg. Mordercza pani Shim to prawdziwa perełka – pełna ironii, napięcia i prawdy o życiu. Powieść, która udowadnia, że o zbrodni można pisać z humorem, o samotności, o problemach i życiu. To literacka jazda bez trzymanki. Polecam. Będziecie zaskoczeni i zachwyceni.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

sobota, 18 października 2025

Aglo. Banką po Śląsku - Zbigniew Rokita

 


Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 5,5/6

Ta książka to wspaniała literacka podróż tramwajem przez serce Górnośląskiej Aglomeracji. To także podróż w głąb pamięci, tożsamości i nieustannie pulsującej energii regionu. Rokita – mistrz reporterskiej obserwacji, laureat Nagrody Literackiej „Nike” – znów pokazuje, że potrafi uchwycić coś, co wymyka się wszelkim klasyfikacją. Chodzi mi o ducha miejsca, jego aurę, górnośląskość, coś co nam spoza tego regionu jest nieznane. 
Pomysł by przewodnikiem uczynić linię tramwajową jest zaskakujacy i bardzo ciekawy. To nie jest zwykła podróż komunikacyjna, to wyjatkowego, kultowa podróż i obraz codzienności. Za oknami tramwaju przesuwają się śląskie pejzaże: familoki, kamienice, hałdy, zgliszcza przemysłu i wyrastające obok nowoczesne biurowce. Autor udowadnia, że w tym, co na pierwszy rzut oka bywa brzydkie, poprzemysłowe i „zmęczone”, kryje się niezwykłe piękno.
Urzekł mnie ten cytat: Gdy ktoś pyta mnie, jak wygląda Aglomeracja, mówię: wsiądź w Siódemkę, najdłuższy śląski tramwaj, i nie odrywaj wzroku od szyby. (...) Czytelnik podąża za autorem i sam zaczyna doświadczać tej szczególnej podróży. Genialna podróż dla znających region, zaprzyjaźnionych z nim, ale i dla całkowicie obcych. 
Rokita patrzy na Śląsk nie jak turysta ani nawet jak badacz, lecz jak ktoś, kto porusza się po tej ziemi z niezwykłą uważnością. Świetnie oddaje atmosferę regionu, gdzie teraźniejszość i przeszłość są na równi ciekawe, wręcz fascynujące. To książka, która także urzeka językiem. Rokita łączy reporterską narrację z cudownymi obrazami. Każdy opis jest barwny, pełen smaku, zapachu, dźwięku. Czuć, że autor chłonie Aglo wszystkimi zmysłami – potrafi nawet po zapachu rozpoznać, w którym miejscu tramwajowej trasy się znajduje. Czytelnik podąża za nim i sam zaczyna doświadczać tego wszystkiego.
Książka zachwyca również tym, że nie ucieka od trudnych pytań o tożsamość, o język, o przynależność, czyli to co dla Śląska bardzo ważne i charakterystyczne. Rokita nie szuka łatwych odpowiedzi. Autor prezentuje nam wiele sprzeczności, w których, którymi codziennie żyją Ślązacy. Aglo. Banką po Śląsku to książka wyjątkowa. Z jednej strony można ją czytać jak przewodnik po aglomeracji – zapisany wrażeniami, zapachami i anegdotami. Z drugiej – jak osobisty dziennik miłości do ziemi, która bywa trudna, ale nigdy obojętna. To książka, która sprawia, że tramwajowa podróż staje się metaforą życia: pełnego zakrętów, przystanków, krajobrazów. Po lekturze Aglo nie sposób patrzeć na Śląsk tak samo – ani jako mieszkaniec, ani jako przyjezdny. To książka o tym, jak miejsce tworzy ludzi, a ludzie tworzą miejsce. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)