poniedziałek, 17 listopada 2025

Śmiały. Cykl: Bolesław II (tom 1) - Elżbieta Cherezińska

 



Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5,5/6

Śmiały Elżbiety Cherezińskiej to powieść historyczna, która od pierwszych stron zachwyca rozmachem, dbałością o szczegóły i niezwykłą energią. Autorka opisuje jedną z największych zagadek polskiego średniowiecza. Chodzi o niezwykle (nawet, jak na tamte czasy) burzliwe rządy Bolesława Śmiałego i jego konflikty, a szczególnie jeden z biskupem Stanisławem ze Szczepanowa.
Ta książka funduje nam prawdziwą podróż w czasie. Autorka przenosi czytelnika do XI wieku. Był to czas chaosu, zdrad, wojen, ale też wielkich ambicji i odrodzenia polskiej państwowości. Cherezińska po raz kolejny pokazuje, że potrafi o historii opowiadać w sposób barwny, emocjonujący i w pełni angażujący. 
Głównym bohaterem jest młody Bolesław, później zwany Śmiałym. Po nagłej śmierci ojca, Kazimierza Odnowiciela, musi stanąć na czele zrujnowanego kraju. Jest zaledwie piętnastolatkiem, a wokół niego aż roi się od możnych, którzy chętnie przejęliby władzę, manipulując niedoświadczonym księciem. Tymczasem Bolesław szybko udowadnia, że ma w sobie siłę, charakter i spryt godny wielkiego władcy. Uczy się dyplomacji, rozpoznaje sojuszników i wrogów, a przede wszystkim – dostrzega, że największe zagrożenia często rodzą się najbliżej. Nie chcę wam zdradzać nic z fabuły. Nie da się w kilku zdaniach o niej napisać. Poza tym nie chcę wam odbierać przyjemności wynikającej z lektury. 
Największym dla mnie atutem jest fakt, iż Cherezińska znakomicie oddaje atmosferę epoki. Był to czas pełen religijnych sporów, politycznych wstrząsów i gwałtownych przemian. Europa tamtych czasów płonie, w przenośni i dosłownie. Ma miejsce schizma, która dzieli Kościół. Poza tym pogańskie powstania sieją terror, a sąsiednie kraje toną w bratobójczych walkach. Na tym tle losy młodego polskiego władcy stają się jeszcze bardziej fascynujące. 
Autorka słynie z tego, że potrafi ożywić postacie historyczne, nadać im charakter, emocje i głębię psychologiczną – i tym razem także robi to po mistrzowsku. Bolesław jest pokazany nie tylko jako władca, ale przede wszystkim jako człowiek: pełen ambicji, odwagi, wątpliwości i wewnętrznych zmagań. Obok niego pojawiają się świetnie nakreślone postacie kobiet – wrażliwych, silnych, wyrazistych. Cherezińska wydobywa je z przeszłości, pokazując, jak ważną rolę odgrywały, choć historia często o nich milczała. 
Mimo że książka pełna jest bitew, politycznych rozgrywek i dramatycznych wydarzeń, czyta się ją z ogromną przyjemnością. Styl autorki jest lekki i obrazowy, dialogi naturalne, a tempo – idealnie wyważone. Każdy rozdział przynosi coś nowego: zwrot akcji, odkrycie, moment refleksji lub napięcie godne najlepszych powieści przygodowych. 
Śmiały to także cudownie zrekonstruowana opowieść o odbudowie państwa, o odwadze, która czasem graniczy z brawurą, oraz o cenie, jaką trzeba zapłacić za władzę. To książka nie tylko dla miłośników historii, ale dla każdego, kto lubi dobrze napisaną, dynamiczną i emocjonującą opowieść.
Śmiały to świetna, mocna i pięknie napisana powieść, która na nowo ożywia jednego z najważniejszych polskich władców. Cherezińska tworzy historię, od której naprawdę trudno się oderwać – pełną pasji, polityki i ludzkich dramatów. Idealny wybór dla czytelników, którzy kochają literaturę historyczną, ale też dla tych, którzy chcą po prostu zanurzyć się w fascynującym świecie dawnych dziejów. Polecam i niecierpliwie czekam na 2. tom. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

niedziela, 16 listopada 2025

Jak wychować zająca - Chloe Dalton

 


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Cudowna, pełna magii i ciepła opowieść. Jest to książka, która od pierwszych stron otula czytelnika ciepłem, spokojem i niezwykłą bliskością natury. Opowiada prawdziwą historię autorki, Chloe Dalton, która pewnego dnia znalazła w swoim życiu miejsce dla małego, dzikiego zająca. Ta książka to nie tylko opowieść o opiece nad zwierzęciem – to historia o tym, jak jedno kruche istnienie potrafi na nowo poukładać człowiekowi świat. 
Chloe wcześniej pracowała w szybkim, stresującym środowisku. Była doradcą politycznym, rozwiązywała trudne sprawy, żyła w pośpiechu i z dala od natury. Pandemia zatrzymała jej życie jak wielu innych. Gdy przeprowadziła się na wieś, zupełnie niespodziewanie znalazła maleńkiego zajączka, który potrzebował pomocy. Wzięła go pod swój dach, choć nie miała żadnego doświadczenia. Postępowała trochę intuicyjnie. I tak zaczęła się niezwykła przygoda i przyjaźń. 
W książce będziemy śledzić dorastanie futrzaka, przeczytamy, jak poznaje otoczenie, świat. Niby nic takiego, a jednak bomba ciepła, uczuć i miłości. Jednak, co najważniejsze, obserwujemy, jak zmienia się sama Chloe. Opieka nad zającem uczy ją cierpliwości, uważności i nowego spojrzenia na codzienność. Zwierzę, które początkowo wydawało się całkowicie zależne od człowieka, stopniowo pokazuje, że dzikość jest jego naturą. Autorka musi przygotować się na moment, kiedy zając wróci na wolność – i to jest jedna z najpiękniejszych, wzruszających części tej historii. 
Dalton pisze bardzo prostym, ciepłym językiem. Nie moralizuje, nie narzuca wniosków, raczej zaprasza do wspólnego przeżywania. Czytając, czujemy zapach trawy po deszczu, słyszymy szelest sierści i widzimy pełnię życia w tak małym stworzeniu. To książka, która spowalnia tempo, pomaga uspokoić myśli i spojrzeć inaczej na to, co naprawdę ważne.
Jest to także piękna opowieść o empatii, o tym, że troska o drugą istotę, nawet najmniejszą, może przynieść nam ogromną radość i głębokie wzruszenie. Pokazuje, jak wiele można dostać w zamian za odrobinę uwagi i serca.
Po jej lekturze trudno nie zakochać się choć trochę w świecie natury… i w jednym małym, bardzo wyjątkowym zającu. Dawno nie byłam tak zachwycona opowieścią, ciepłem z niej bijącym i prostotą histtorii. Polecam.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)  

piątek, 14 listopada 2025

Nieznajomi - Izabella Janiszewska

 



Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5,5/6
Nieznajomi to kolejna rewelacyjna książka Izabelli Janiszewskiej. Jest to thriller psychologiczny, który działa jak powolnie zaciskająca się pętla – z początku wydaje się lekki, niemal zwyczajny, ale z każdą kolejną stroną atmosfera robi się coraz cięższa, mroczniejsza. Janiszewska doskonale wie, jak dawkować napięcie i jak sprawić, by czytelnik poczuł prawdziwy niepokój. 
Główną bohaterką jest Greta – kobieta, która próbuje poskładać życie na nowo. Nie jest to postać idealna, ale właśnie dzięki temu wydaje się prawdziwa. Z Gretą utożsami się sporo kobiet. Nasza bohaterka jest zmęczona, zagubiona, zraniona przez życie, a jednocześnie wciąż wrażliwa na otaczający ją świat. 
Pewnego dnia obok niej zamieszkuje zwyczajne z pozoru małżeństwo. Starsi, spokojni, zdawałoby się mili ludzie. I tu zaczyna się właściwa historia, bo Janiszewska bardzo celnie pokazuje, jak niewielki szczegół potrafi zmienić wszystko. Niby zwyczajny dom, niby codzienne życie, a jednak coś jest nie tak. Krzyki słyszane w nocy, niespójne opowieści nowej sąsiadki, dziwne zachowanie męża. Greta czuje, że to nie są zwykli ludzie. I choć wszyscy wokół wzruszają ramionami, ona nie potrafi tego zignorować. A to dopiero początek. Wiecej nie zdradzę. Nie chce wam odbierac przyjemności wynikającej z lektury. A dzieje się w tej książce, oj dzieje. I gdy myślimy, że wszystko wiemy...następuje spektakularne bum, i jeszcze jedno, i znowu.
Autorka świetnie buduje napięcie poprzez umiejętne budowanie atmosfery, poprzez drobne szczególy. Czytelnik, tak jak bohaterka, zaczyna mieć wrażenie, że za miłymi uśmiechami kryje się coś bardzo mrocznego. Całość przypomina powolne otwieranie drzwi do pokoju, o którym wszyscy mówią, żeby go nie ruszać. Im bardziej Greta próbuje znaleźć odpowiedzi, tym bardziej zatraca siebie. A prawda, którą odkrywa, jest na tyle przerażająca, że czytelnik zaczyna się zastanawiać, gdzie leży granica między ciekawością a obsesją. Ta fabuła i jej prowadzenie dają czytelnikowi popalić. 
Nieznajomi to opowieść o tym, jak mało wiemy o ludziach, których mijamy na ulicy każdego dnia. Jak łatwo przeoczyć zło, jeśli jest dobrze ukryte. To także historia o samotności, potrzebie bliskości i o tym, jak przeszłość potrafi trzymać w swoim uścisku.
Nieznajomi to idealna książka dla osób, które lubią powolnie narastające napięcie, klimaty tajemnicy, niepokoju i pozornie zwyczajnej, codziennej grozy. Izabella Janiszewska ponownie udowadnia, że potrafi świetnie pisać.
Podsumowując - Nieznajomi to książka, która wciąga, niepokoi i zostawia w głowie echo jeszcze długo po zakończeniu. To opowieść o tym, że czasem największy koszmar zaczyna się tuż za płotem, w domu sąsiadów, których uważamy za zwykłych ludzi. I o tym, że są takie drzwi, których lepiej nigdy nie otwierać. 
Zdecydowanie warto przeczytać. Zachęcam. Jeden z najlepszych thrillerów, jakie ostatnio czytałam.

 Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

środa, 12 listopada 2025

Salomonowy wyrok - John Finnemore

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 4,5/6
Salomonowy wyrok to książka, która już od pierwszych stron wciąga czytelnika w gęstą sieć tajemnic. Pozornie są one niemożliwe do rozwiązania. Do tego dochodzi spora porcja misternie skonstruowanych tropów. John Finnemore prezentuje historię, która nie tylko zaciekawia fabułą, ale również stawia przed czytelnikiem intelektualne wyzwanie. To nie jest thriller, w którym wystarczy śledzić przebieg wydarzeń – tu czytelnik staje się aktywnym uczestnikiem śledztwa. Nie każda książka potrafi wciągnąć czytelnika w intrygę i uczynić go detektywem. Tej lekturze to się udało. 
Punktem wyjścia jest makabryczna zbrodnia dokonana w zamkniętym od środka pokoju. Mamy więc znany, klasyczny motyw „zamkniętego pokoju”. Możecie powiedzieć - nuda. Nic bardziej mylnego. Wszystko zalezy od tego, jak dany motyw nakreślimy, jak o nim napiszem. Autor serwuje nam go w zupełnie nowej, świeżej formie. Brak jest narzędzia zbrodni, brak motywu, brak podejrzanego. W zasadzie, poza ofiarą, nie mamy nic. Mamy coś na zasadzie puzzli, które fragmenty, które musimy poskładać. A nie jest to łatwe. Pojawia się bowiem niezwykły koncept autora: pudełko stu maszynopisowych pocztówek zawierających klucz nie tylko do tej jednej śmierci, ale i dziewięciu kolejnych, popełnionych w tym samym roku. 
Finnemore doskonale bawi się konwencją – to opowieść, która jest jednocześnie fabułą, łamigłówką i zaproszeniem do gry. Nawiązanie do Żuchwy Kaina nie jest przypadkowe, ale Salomonowy wyrok idzie o krok dalej, angażując czytelnika globalnie i społecznościowo. Książka zachęca do myślenia, układania śledczych puzzli, angażuje czytelnika. 
Finnemore bardzo ciekawie pisze. Każde zdanie ma znaczenie, każdą wskazówkaę musimy zinterpretować, niczego nie możemy pominąć. Co z tego wyniknie? Nie zdradzę. Zachęcam za to do lektury. 
Salomonowy wyrok to pozycja obowiązkowa dla miłośników zagadek kryminalnych, klasycznych detektywistycznych konstrukcji, narracji nieliniowej i historii, które zmuszają do myślenia dłużej, niż trwa ostatnia strona. Zdecydowanie polecam.

 

poniedziałek, 10 listopada 2025

Apetyt na życie. Kornelia od serca - Renata Czarnecka

 



Wydawnictwo Axis Mundi, Moja ocena 5/6
Apetyt na życie. Kornelia od serca to powieść, która w bardzo poruszający sposób przypomina, że życie nie kończy się wraz z metryką. Renata Czarnecka stworzyła historię niezwykle ciepłą, mądrą i nasyconą delikatnym humorem, która potrafi rozgrzać czytelnika od środka. To taki plasterek na zbolałą dusze, remedium na złe dni. 
Główna bohaterka, Kornelia, to osiemdziesięcioletnia emerytowana bibliotekarka. Jest to kobieta pogodna, wrażliwa i pełna wewnętrznego światła oraz ciepła. Po prostu mądry, dobry, pogodny człowiek. Choć jej życie toczy się powoli i pozornie zwyczajnie, każde kolejne zdanie ukazuje, jak wiele piękna tkwi w tej z pozoru zwyczajnej codzienności. 
Przeprowadzka do małego miasteczka otwiera przed Kornelią nowy rozdział. Autorka wspaniale ukazuje relacje bohaterki z sąsiadami, spotkania w sklepach, rozmowy, drobne gesty życzliwości. Wszystko to tworzy mozaikę ludzkich historii splecionych ze sobą. Czarneckiej udało się wszystko razem połączyć i bardzo ciekawie opisać. Szczególne wrażenie robi sposób, w jaki Kornelia patrzy na świat: uważnie, ciepło, bez pośpiechu. To spojrzenie, którego często brakuje w naszym współczesnym, zabieganym życiu. 
Choć książka przepełniona jest pogodą ducha, nie jest żadną landrynkową opowieścią. Autorka nie stroni bowiem od trudnych tematów. Mamy np. wątek bezdomnego chłopaka, któremu Kornelia stara się pomóc i wiele innych kwestii. Mimo niepowodzeń bohaterka nie traci wiary w ludzi. Jej siła tkwi w empatii, cierpliwości i w umiejętności cieszenia się drobiazgami, np. kolorem włosów, herbatą pitą w ciszy, telefonem od córki. 
Renata Czarnecka pisze w sposób prosty, ale niezwykle plastyczny. Od pierwszych stron czuć, że autorka chce nie tylko opowiedzieć historię, ale również przypomnieć nam coś ważnego: że warto być dobrym, uważnym i otwartym, niezależnie od wieku czy życiowych doświadczeń. Kornelia jest jak ciepłe światło w oknie, co szczególnie teraz, w strasznych czasach zobojętnienia, wojny jest tak istotne. 
Apetyt na życie. Kornelia od serca to książka, która uczy wdzięczności za drobiazgi, przypomina o wartości relacji, o tym co w życiu ważne i zachęca, aby nie odkładać radości na później. To literatura, która nie potrzebuje dramatycznych zwrotów akcji, by poruszyć serce. Wystarczy szczerość, ciepło i prawda bohaterki. 
To idealna lektura dla tych, którzy szukają spokoju, otuchy i inspiracji – a także dla wszystkich, którzy chcą uwierzyć, że na nowy początek nigdy nie jest za późno. Polecam z całego serca. Zwyczajna opowieśc, a tak mnie ogrzała. 

 

niedziela, 9 listopada 2025

Kucharze dytatorów - Witold Szabłowski



Wydawnictwo Notatnik Reportera, Moja ocena 5,5/6
Kucharze dyktatorów to książka, która na pierwszy rzut oka może wydawać się reportażem o jedzeniu, ewentualnie o kucharzach. I faktycznie taką jest. Znajdziemy w niej potrawy, przepisy, kuchenne anegdoty. Ale to tylko powierzchnia. Pod nią kryje się wspaniała opowieść o ludziach, którzy gotowali dla jednych z najbardziej bezwzględnych przywódców świata – od Fidela Castro po Saddama Husajna, od Envera Hodży po Pol Pota, a także Muammara Kadafiego, Idi Amina i wielu, wielu innych. I dopiero z ich perspektywy widać, jak blisko siebie potrafią znaleć się strach i smak, wielka polityka i zwykły posiłek. Zadziwiająca lektura. 
Witold Szabłowski przez osiem lat jeździł po świecie, by odnaleźć kucharzy dyktatorów. Byli to ludzie, którzy każdego dnia stali u boku tych, którzy decydowali o losie milionów. To oni wiedzieli, co dyktator lubi na śniadanie, jaką kawę pije, czego się boi i kiedy ma najgorszy nastrój. To oni słyszeli rozmowy, widzieli gesty, czuli napięcia, o których świat nigdy się nie dowiedział. Szabłowski pyta ich o wszystko – ale przede wszystkim o to, jak się żyje z tą świadomością, że jedną łyżką można było zmienić historię. A żyło się bardzo ciekawie i niebezpiecznie. Życie w najbliższym otoczeniu władzy jest ryzykowne, ciekawe. Sami się przekonajcie w trakcie lektury tej niezwykłej książki 
Ten reportaż ma niesamowicie ludzki wymiar. Owszem, pojawiają się tu nazwiska i wydarzenia, które znamy z podręczników – rewolucje, przewroty, wojny domowe. Ale narratorami są ludzie zwykle niewidoczni, stojący z boku, niemal przezroczyści. O swoich szefach mówią różnie - ze złością, czasem z ogromną lojalnością, a czasem z czymś, co przypomina delikatną sympatię. 
Jednym z najmocniejszych wątków jest pytanie o odpowiedzialność. Czy kucharz, który gotował dla tyrana, jest współwinny jego zbrodni? Czy „po prostu wykonywał pracę”? Czy miał wybór? Szabłowski nie podaje prostych odpowiedzi – i właśnie dlatego książka działa tak mocno. 
Do tego dochodzi element kulinarny. Przepisy podane w książce nie są ciekawostką, ale częścią opowieści – pokazują, że jedzenie było narzędziem władzy, jak smak mógł łączyć lub dzielić. Szabłowski pisze lekko, barwnie, ksiązkę czyta się, jak najwspanialszą powieść, a nie reportaż. Autor potrafi słuchać i pozwala swoim rozmówcom mówić bez pośpiechu. Dzięki temu historie są pełne emocji, barwne i wiarygodne. 
Dlaczego warto przeczytać Kucharzy dyktatorów? To proste. To wspaniała książka, która prokazuje, że historia to nie tylko wielkie decyzje polityczne, ale także małe codzienne gesty. Do nich należało np. podanie zupy czy filiżanki kawy. Poza tym autor arcyciekawie opowiada o człowieku – z jego słabościami, potrzebami i lękami. Nic dziwnego, iż siążka książka stała się międzynarodowym bestsellerem i została sprzedana do Hollywood. 
Kucharze dyktatorów to wspaniały reportaż, mądry, poruszający i niezwykle oryginalny. Po lekturze trudno już spojrzeć na historię w taki sam sposób. Polecam.


 

sobota, 8 listopada 2025

Prawie nic. Józef Czapski. Biografia malarza - Eric Karpeles

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Prawie nic to książka, która zachwyca od pierwszych stron – nie tylko dlatego, że opowiada o jednym z najbardziej niezwykłych Polaków XX wieku, ale też dlatego, że została napisana z ogromnym szacunkiem i artystyczną wrażliwością. Tak, szacunek to dobre słowo. 
Eric Karpeles, amerykański pisarz i malarz, stworzył biografię, która jest czymś więcej niż tylko opisem życia Józefa Czapskiego. To pełna pasji opowieść o człowieku, który całe życie walczył o prawdę, piękno i duchową niezależność. Wyjątkowy bohater, w sumie mało znany i wyjątkowa książka. Zachęcam do lektury chociażby dla poznania unikalnego człowieka, o którym niestety większość nic nie wie.
Oficyna Noir sur Blanc, znana z wydawania książek wyjątkowych, mądrych i dopracowanych w każdym detalu, po raz kolejny potwierdza swoją renomę. To wydawnictwo, które od lat przybliża polskim czytelnikom wybitne dzieła światowej literatury i ambitne biografie. Publikacja Prawie nic idealnie wpisuje się w tę tradycję. Już sama jakość edycji – piękna okładka, elegancki skład i dbałość o szczegóły – zachęca, by książkę mieć, czytać i podziwiać.
Eric Karpeles, zafascynowany postacią Czapskiego, podjął się zadania niełatwego – opisać życie człowieka, którego biografia jest jak zwierciadło całego XX wieku. A jednak zrobił to w sposób mistrzowski. Z kart tej książki wyłania się nie tylko malarz, ale też żołnierz, pisarz, świadek historii, człowiek głęboko myślący i niezłomny w swoich przekonaniach.
Karpeles prowadzi nas przez kolejne etapy życia swojego bohatera – od młodości w carskiej Rosji, przez lata studiów w Petersburgu, artystyczne dojrzewanie w Paryżu, po tragiczne doświadczenia wojny. Przeżycie to na zawsze odcisnęło się na jego twórczości i myśleniu o świecie. Po wojnie, osiadły w Paryżu, stał się jednym z najważniejszych głosów polskiej emigracji, świadkiem zniszczenia ojczyzny i obrońcą wolności ducha.
Warto wspomnieć o malarstwie naszego bohatera. Było, jest ono zupełnym przeciwieństwem monumentalnych wizji historii. Na jego obrazach są krzesła, filiżanki, twarze, wnętrza, proste pejzaże. Wszystko – „prawie nic”. A jednak w tych drobiazgach widać wszystko: skupienie, ciszę, światło, miłość do życia. Karpeles – sam malarz – rozumie to lepiej niż niejeden historyk sztuki. Pisze o Czapskim nie jak o „temacie”, lecz jak o przyjacielu. Z ogromną wrażliwością pokazuje jego samotność, duchowość, jego potrzebę bycia wiernym sobie nawet wtedy, gdy świat się walił. Widać, że autor spędził lata, studiując jego obrazy, listy, dzienniki, rozmawiając z tymi, którzy go pamiętali. Książka przypomina też o niezwykłej dyscyplinie twórczej Czapskiego. Artysta malował codziennie, do końca życia, wierząc, że sztuka może ocalić człowieka przed rozpaczą. Jego malarstwo, często pozornie skromne, kryje w sobie niepojętą głębię – podobnie jak tytuł biografii: Prawie nic. To właśnie to „prawie nic” okazuje się wszystkim – świadectwem życia przeżytego z sensem, skromnością i godnością.
Karpeles nie idealizuje Czapskiego – pokazuje jego słabości, wahania, trudne relacje z bliskimi – ale robi to z empatią, w wyjątkowy sposób. Dzięki temu Czapski staje się nam bliższy, bardziej ludzki. Biografię czyta się miejscami jak powieść – jest pełna emocji, barw, zapachów i dźwięków epoki. Ta epoka, obok artysty, jest pełnoprawnym bohaterem tej opowieści. Piekne nakreślone realia, przemiany historyczne, ustrojowe, świat w różnych krajach, coś wspaniałego.
Prawie nic to książka, którą można czytać na wiele sposobów: jako fascynującą opowieść o artyście, jako świadectwo historii, ale też jako swoisty przewodnik po świecie wartości. To lektura, która skłania do refleksji nad tym, czym jest odwaga, praca, pamięć i sens tworzenia.
W czasach, gdy łatwo zachłysnąć się bylejakością i powierzchownością, ta książka przypomina, że prawdziwa wielkość często rodzi się z pokory. Józef Czapski żył tak, jak malował – z uważnością, skupieniem, i wiernością własnym ideałom.
Prawie nic to naprawdę wszystko – mądra, piękna i poruszająca biografia człowieka, który pozostawił po sobie ślad jaśniejszy niż wielu bohaterów głośnych epok. Dzięki Ericowi Karpelesowi i Oficynie Noir sur Blanc mamy szansę ten ślad na nowo odkryć. Polecam.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

środa, 5 listopada 2025

Pozwól mi wejść - John Ajvide Lindqvist

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 4-/6

Pozwól mi wejść Johna Ajvide Lindqvista to powieść, która jeszcze długo po lekturze zostawia w czytelniku pewien chłód, echo niepokoju i... poczucie, że potencjał historii nie został do końca wykorzystany. To historia wyrastająca z miejsc, które otaczją każdego z nas- mokrych chodników, blokowisk, szkolnych korytarzy i samotnych mieszkań. Wszystko to sprawia, iż wielu czytelników może się utozsamić z tą opowieścią. 
Miasto Blackeberg jawi się jako miejsce na pozór zwyczajne, a jednak od początku czujemy, że pod jego betonową powierzchnią pulsuje coś niepokojącego. I to właśnie w tym klimacie tkwi jedna z najmocniejszych stron książki. 
Lindqvist potrafi bardzo ciekawie zanurzyć czytelnika w melancholijny, przytłumiony nastrój. W tej książce każdy gest, a nawet cisza pomiędzy słowami, mają swoje znaczenie. Relacja Oskara z tajemniczą Eli jest rdzeniem opowieści – delikatna, trudna, pełna niepokoju. To historia o samotności, która przeradza się w uzależnienie od czyjejś obecności. 
Choć fabuła sama w sobie jest intrygująca i dobrze skonstruowana, autor nie wykorzystał potencjału. Lindqvist świetnie buduje klimat, lecz momentami tempo opowieści bywa nierówne. Niektóre fragmenty są niezwykle sugestywne, wciągające, wręcz hipnotyzujące, inne zaś rozciągnięte, zbyt drobiazgowe, czasami nawet nudnawe. Zdarza się, że zamiast pogłębiać emocjonalne przeżycia bohaterów, na dłużej zatrzymujemy się na pobocznych postaciach i epizodach, które nie zawsze wydają się istotne. Poza tym całą fabułę można było dalej, mocniej pociągnąć. Aż się o to prosiła. Nie chce pisać dokłądnie, o co chodzi, nie chce spojlerować. 
Trzeba jednak przyznać, że Lindqvist w sposób bardzo ciekawy interpretuje motyw wampiryzmu. Nie znajdziemy tu romantyzowania potwora ani nadmiaru efektów grozy. Zamiast tego mamy bardzo mocno realistyczną opowieść o byciu „innym”, o granicy pomiędzy człowiekiem a istotą, która nim już nie jest. Mocne i ciekawie przedstawione. 
I może właśnie w tej sprzeczności tkwi lekkie rozczarowanie: książka bardzo trafnie dotyka emocji, porusza temat wielu zagadnień, np. kochać - nie móc kochać, ale robi to niekonsekwentnie. Szkoda, że tak było. Kssiążka przez to dużo traci. 
Mimo tego Pozwól mi wejść zostaje w pamięci. Nie jest to horror z krwi i kości, ale niezła opowieść o dwójce samotnych dzieciach i o tym, jak desperacko potrzebujemy drugiego człowieka. 
To niezła książka, momentami nawet dobra. Zdecydowanie warto dać jej szansę, mimo iż nie spełnia całkowicie obietnicy, którą niesie jej potencjał.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

poniedziałek, 3 listopada 2025

Kairos - Jenny Erpenbeck

 



Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 6/6
Jenny Erpenbeck w swojej powieści Kairos zabiera nas do Berlina lat 80. Jest to świat, który właśnie zaczyna pękać od środka. To pęknięcie dotyczy na równi polityki, społeczeństwa, jak i emocji. Kairos to zdecydowanie książka o miłości, o uczuciu, które dodaje niesamowitych skrzydeł, ale równocześnie odbiera oddech i potrafi poranić, jak nic innego. To także powieść o czymś zdecydowanie więcej. 
Wszystko zaczyna się w zwyczajny, deszczowy dzień. W autobusie spotykają się - Katherina, młoda studentka i Hans, dużo starszy, żonaty mężczyzna. Nie znają się i nagle dochodzi do przypadkowego spotkania. Od tego momentu ich życie przestaje być takie jak wcześniej. To, co zaczyna się jako fascynacja i namiętność, z czasem przeradza się w relację pełną napięcia, zazdrości i bólu. Erpenbeck pokazuje, jak cienka jest granica między miłością, a uzależnieniem od drugiego człowieka. 
Katherina i Hans żyją w cieniu wielkiej historii. Niemcy, w których żyją to NRD, czyli Niemiecka Republika Demokratyczna, kraj, który powoli, na ich oczach się rozpada. To tło polityczne nie jest tu przypadkowe. Ba, śmiało można napisać, iż jest ono pełnoprawnym, trzecim bohaterem powieści. Erpenbeck bardzo sprytnie łączy to, co osobiste, z tym, co społeczne. Miłość bohaterów jest jak symbol tego, co akurat dzieje się z ich krajem. Miłość, podobnie, jak przed laty NRD, jest najpierw pełna wiary i nadziei, potem coraz bardziej duszna i niepewna, aż w końcu nieuchronnie zmierza do końca, tak jak w momencie, gdy dzieje się akcja książki.
To także poruszająca opowieśc o zdradzie, na wielu płaszczyznach. Z jednej strony to zdrada partnera, miłości. Z drugiej strony to zdrada nadzieji, ideałów, marzeń, obietnic. W tym aspekcie każdy zobaczy coś innego. Generalnie to proza spektakularna, gęsta od emocji, znaczeń. 
Sporo miejsca poświęcone jest też samemu miastu, Berlinowi i to na wielu płaszczyznach. Miasto dudni, tętni życiem, emocjami, głosami, jest zupełnie inne od Berlina, jaki znamy teraz blisko 40 lat póżniej. Berlin z Kairos to klęska, miasto przegrane, przecięte na pół murem, ale jednocześnie to nadzieja na nowy początek, na coś lepszego, co czai się za rogiem. 
To, co robi ogromne wrażenie, to język powieści. Erpenbeck pisze prosto, ale z niezwykłą precyzją. Każde zdanie ma znaczenie, każde słowo niesie emocje. Czasem jedno krótkie zdanie potrafi powiedzieć więcej niż cała strona opisu. Dzięki temu książkę, mimo że porusza trudne tematy – zdradę, cierpienie, upokorzenie – czyta się ją z zapartym tchem. 
Świetnie ukazani są bohaterowie. Autorka nie ocenia ich, nie mówi, kto ma rację, kto popełnia błąd, kto powinien tak, a nie inaczej postąpić. Pozwala nam samym zdecydować, czy Katherina jest ofiarą, czy współtwórczynią tego toksycznego związku. Właśnie w tym tkwi siła tej powieści – w pokazaniu, że życie i miłość nigdy nie są czarno-białe. 
Kairos to książka, która zostaje w czytelniku na bardzo długo. Zmusza do myślenia o tym, czym naprawdę jest miłość – czy to wolność, czy więzienie. Pokazuje, że czasem najważniejsze momenty w naszym życiu, są piękne i bolesne jednocześnie. 
Nie dziwi więc, że Jenny Erpenbeck otrzymała za tę powieść Międzynarodową Nagrodę Bookera 2024. To literatura najwyższej próby – mądra, emocjonalna i głęboka, zapadająca w pamięć na bardzo długo, powieść do przeżywania. 
Kairos to nie tylko historia o miłości dwojga ludzi. To także opowieść o świecie, który się kończy, i o tym, jak trudno pogodzić się z przemijaniem – uczuć, nadziei, systemów. To książka, którą chce się czytać powoli, smakując każde zdanie, a potem długo o niej myśleć. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

piątek, 31 października 2025

Wróżby to rzecz zimowa - Eugenia Kuzniecowa

 


Wydawnictwo Znak, Moja ocena 5,5/6
Są takie książki, które czyta się nie po to, by poznać fabułę, ale by poczuć świat, który z nich emanuje. Wróżby to rzecz zimowa Eugenii Kuzniecowej jest właśnie taką książką. Jest ona od początku ciepła, jakby przytulna, pachnie czymś, co wywołuje w sercu ciepło i wspomnienia, np. świeżo upieczonym chlebem. To powieść, która wciąga czytelnika jak rozmowa z kimś bardzo bliskim, gdy siedzi się w przytulnym miejscu z kubkiem, kakao czy herbaty i rozmawia, rozmawia, a na sercu robi się błogo. 
Początek jest z pozoru banalny. Jana, etnolożka z Kijowa, przyjeżdża na wieś, by badać ludowe wróżby. Zamiast suchych notatek i naukowych obserwacji, dostaje lekcję życia i to porządną. Jana błyskawicznie wnika w codzienność wsi. Zaczyna ją otulać, otaczać coś nieuchwytnego, jakaś magia, która jest równie realna, jak codzienność. Z pozoru zwyczajne rzeczy, czynności, okazują się być niezwyklymi. Mamy także wróżby z maku, opowieści szeptane przy herbacie, stare zwyczaje. Dla większości osób to folklor. Dla żyjacych tam ludzi codzienność, sposób na życie, na poradzenie sobie z cierpieniem, problemami. A to dopiero początek. 
Kuzniecowa pisze o zwykłych ludziach w niezwykłych czasach. O Romanie, lekarzu z szalonym błyskiem w oku, o jego synu Maksymie – artyście, który potrafi dostrzec piękno tam, gdzie inni widzą tylko ruinę.W wyjątkowy sposób autorka pisze także o samej Janie, która przyjeżdża badać innych, a odkrywa coś znacznie ważniejszego – siebie. 
To, co najbardziej zachwyca w tej opowieści, to niesamowite połączenie prostoty i mądrości. Autorka nie moralizuje, nie tłumaczy, nie stawia tez. Ona pokazuje – ludzi, którzy śmieją się, choć obok słychać echo wojny. Czytając tę książkę, ma się wrażenie, że czas zwalnia. Ta z pozoru banalna historia ogrzewa czytelnika, jest jak balsam na zbolałą duszę. Kuzniecowa przypomina, że magia nie jest w zaklęciach, lecz w ludziach, którzy nie przestają wierzyć, że jutro może być lepsze, a nic nie jest na zawsze. 
Choć w tle czai się niepokój, widmo wojny, autorka nie pozwala, by książka stała się przygnębiająca. Wręcz przeciwnie – jej świat jest pełen śmiechu, ironii i nadziei. Jest w nim miejsce na absurd, na humor, na szaloną wiarę w moc maku rozsypanego na progu. Bo przecież, jak pisze Kuzniecowa, czasem trzeba wróżyć dalej, nawet jeśli wróżby się nie sprawdzają. 
Nie sposób nie wspomnieć o języku książki – pięknym, melodyjnym, pełnym obrazów, które zostają w pamięci. Czasem wystarczy jedno zdanie, by przed oczami stanęła cała scena: skrzypiący śnieg, blask świecy, zapach zupy na ogniu. To literatura, która działa na wszystkie zmysły. 
Wróżby to rzecz zimowa to opowieść o kruchości, sile, bliskości i samotności. W trakcie lektury zdajemy sobie sprawę, iż nawet w świecie pogrążonym w chaosie można znaleźć spokój. Warto to zrobić choćby na chwilę. To książka o ludziach, którzy trwają, mimo wszystko. O tych, którzy śmieją się, gdy powinni płakać, i kochają, nawet gdy boją się jutra. 
Po lekturze zostaje w sercu ciepło – takie, jak po spotkaniu z kimś, kto naprawdę nas rozumie. Chciałoby się znów usiąść z Janą, Romanem i Maksymem przy stole, posłuchać ich rozmów, napić się herbaty. Bo w świecie Kuzniecowej nawet zwykła zima potrafi być magiczna. Polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

środa, 29 października 2025

Zabiłaś mnie pierwsza - John Marrs

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocena 5/6
Zabiłaś mnie pierwsza to thriller psychologiczny, który od pierwszych stron chwyta w swoje objęcia i nie puszcza aż do ostatniego zdania. To opowieść o pozornie zwyczajnym życiu trzech kobiet, które splata się w dramat pełen sekretów, manipulacji i zdrady. Ale przede wszystkim – to historia o tym, jak cienka jest granica między przyjaźnią a obsesją, między współczuciem a nienawiścią, między winą a karą. 
Już sam początek książki wbija czytelnika w fotel – kobieta budzi się związana w środku płonącego stosu. Płomienie coraz bliżej, dym coraz gęstszy. Nie wiemy, kim jest, ani jak się tam znalazła. To otwarcie nie pozwala odłożyć książki nawet na moment, bo od razu rodzi się pytanie: kto ją tam wrzucił – i dlaczego? 
Autor prowadzi czytelnika przez kolejne miesiące przed tragedią, stopniowo odkrywając sieć zależności między trzema bohaterkami. Każda z nich ma coś do ukrycia, każda jest w jakiś sposób złamana, a ich relacje są jak tykająca bomba. Z pozoru mamy sielankową ulicę, sąsiedzkie rozmowy i kawki na tarasie, ale pod tą fasadą czai się gniew, zazdrość i dawne rany.
Mamy też wyjątkową bohaterkę. Margot to postać tragiczna. To dawna gwiazda mediów, dziś zepchnięta na margines i zmagająca się z opinią publiczną. Autorka doskonale pokazuje, jak cienka jest granica między sławą a upadkiem. Anna to z kolei przykład kobiety, która dla innych zawsze ma uśmiech, ale w środku od dawna płonie z frustracji i zmęczenia. Liv, nowa sąsiadka, wydaje się idealna, ale to tylko pozory. 
Ich wzajemne relacje są opisane z dużą psychologiczną głębią. Każda rozmowa, gest czy milczenie ma znaczenie. Autor z niezwykłą precyzją buduje napięcie, pokazując, jak z pozornie niewinnych sytuacji może narodzić się tragedia. A to dopiero początek.
Zabiłaś mnie pierwsza to thriller w najlepszym wydaniu. Nie ma tu krwawych scen dla efektu, ale jest duszna, psychologiczna atmosfera, która wciąga i niepokoi. Akcja rozwija się powoli, ale konsekwentnie, a każdy rozdział dokłada kolejną cegiełkę do mrocznej układanki.
Pod powierzchnią fabuły kryje się wiele ważnych tematów: rola kobiet w społeczeństwie, presja wizerunku, toksyczność relacji, zazdrość i potrzeba akceptacji. Książka skłania do refleksji nad tym, jak bardzo potrafimy wierzyć w kłamstwa – zarówno te, które mówią inni, jak i te, które mówimy sobie samym. Polecam, warto.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)

 

 

wtorek, 28 października 2025

Ferment - Przemysław Żarski

 



Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5,5/6
Ferment to książka, która wciąga od pierwszych stron. Jest to nie tylko kryminał, ale też poruszająca opowieść o winie i pamięci, o braku zrozumienia, o dorastaniu. To historia, która pokazuje, że przeszłość nigdy naprawdę nie znika, a prawda potrafi być równie bolesna jak kłamstwo. 
Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych. Pierwsza to Sosnowiec końca lat 90. Jest to smutny, ponury świat szarych blokowisk, zamykanych kopalń i młodych ludzi, którzy próbują znaleźć sens w muzyce, buncie i przyjaźni. Grupa nastolatków żyje z dnia na dzień – koncerty, piwo, marzenia o wolności i odrobina szaleństwa. Żarski bardzo dobrze oddaje klimat tamtych lat – czuć zapach dymu w klubach, słychać gitary, czuć ten młodzieńczy ferment, który daje poczucie, że wszystko jest możliwe. Ale w pewnym momencie ten bunt przeradza się w coś groźniejszego. Jedno niepozorne wydarzenie uruchamia lawinę zdarzeń, które na zawsze zmienią życie bohaterów. 
Drugi plan to rok 2024. W Sosnowcu, w trakcie rozbiórki starego domku, zostają odkryte ludzkie szczątki. Śledztwo prowadzi podkomisarz Laura Halber – postać, którą Żarski stworzył z ogromną psychologiczną wiarygodnością. Laura jest silna, ale zmęczona, pełna wewnętrznych ran. Przeszłość, od której próbuje uciec, niespodziewanie wraca z całą mocą – sprawa morderstwa sprzed lat okazuje się mieć związek z jej własną rodzinną tragedią. To już nie jest zwykła praca policjantki – to osobista walka o zrozumienie, o prawdę, o siebie. 
Żarski potrafi doskonale budować napięcie. Nie robi tego tanimi chwytami, lecz poprzez emocje, szczegóły, niepokój, który narasta z każdym rozdziałem. Każda postać ma swoje tajemnice, a przeszłość i teraźniejszość splatają się w sposób, który do końca trzyma w niepewności. Autor nie tylko prowadzi sprawne śledztwo, ale też pokazuje, jak decyzje podjęte w młodości mogą odcisnąć piętno na całym życiu. Żarski ma talent do odtwarzania prawdziwego świata – jego Sosnowiec to nie tło, ale pełnoprawny bohater. Widać, że autor zna to miasto i potrafi pokazać jego surowe piękno, jego cienie i blaski. 
Ferment to nie tylko historia o zbrodni. To także opowieść o dojrzewaniu, o błędach młodości, o winie i przebaczeniu. To książka o tym, jak łatwo zgubić siebie i jak trudno potem wrócić do prawdy. Muzyka punkowa, która przewija się przez karty powieści, nie jest tu tylko ozdobą – to rytm życia bohaterów, symbol ich wolności i zagubienia, a dla mnie w pewien sposób to powrót do młodości. 
Przemysław Żarski udowadnia, że współczesny polski kryminał może być nie tylko pełen napięcia, ale też głęboko ludzki. Ferment to powieść o emocjach, o świecie, który odchodzi, i o ludziach, którzy – mimo bólu – próbują iść dalej. 
To książka dla tych, którzy lubią kryminały z duszą – gdzie ważne są nie tylko zagadki, ale też ludzie, ich wybory i to, co z nich zostaje po latach. Po jej przeczytaniu trudno się otrząsnąć. Bo ten ferment – bunt, żal, tęsknota – zostaje w czytelniku na długo. Polecam.

 

niedziela, 26 października 2025

Chagall - Jackie Wullschlager

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 6/6
Jackie Wullschläger stworzyła biografię niezwykłą – nie tylko dlatego, że jej bohaterem jest jeden z najbardziej rozpoznawalnych malarzy XX wieku, ale przede wszystkim dlatego, że udało jej się uchwycić to, co w Marcu Chagallu najważniejsze. To najważniejsze to wg. mnie połączenie życia i sztuki w jedno. Książka Chagall to opowieść o artyście, który malował swoje wspomnienia i sny, a jego obrazy, pełne koloru, miłości i melancholii, były niezwykłe.
Autorka, korzystając z nieznanych wcześniej listów, archiwów i relacji, przedstawia Chagalla nie jako mitycznego „poetę koloru”, jak go nazywano, ale jako człowieka. Jej bohater to człowiek z krwi i kości — wrażliwy, ale też uparty, pełen sprzeczności i wewnętrznych konfliktów. 
Wullschläger nie boi się pisać o trudnych momentach dot. życia Chagalla i jego charakteru. Pisze więc o egoizmie artysty, jego skomplikowanych relacjach z kobietami, o tym, jak potrafił poświęcić bliskich dla swojej sztuki. Dzięki temu biografia nie jest laurką, lecz portretem człowieka, który za wielkość artystyczną płacił wysoką cenę w życiu prywatnym. 
Autorka prowadzi czytelnika przez całe życie malarza – od dzieciństwa w biednym żydowskim sztetlu w Witebsku, przez młodzieńcze lata w Paryżu, aż po tułaczkę spowodowaną wojnami i rewolucją. Autorka wplata w narrację tło historyczne i kulturowe, które stają się pełnoprawnym bohaterem książki. Dzięki temu książka jest nie tylko biografią artysty, ale też opowieścią o całym stuleciu, w którym Europa przechodziła dramatyczne przemiany. Widzimy, jak nasz bohater ucieka przed prześladowaniami, jak jego sztuka ewoluuje w zderzeniu z nowymi miejscami i ludźmi – od Modiglianiego i Légera w Paryżu po nowojorskie środowisko artystyczne.
To, co najbardziej wyróżnia tę biografię, to język – niezwykle plastyczny i pełen emocji. Badaczka potrafi pisać o malarstwie tak, że czytelnik niemal „widzi” obrazy przed oczami. Kiedy opisuje błękitne niebo Chagalla, skrzypka tańczącego na dachu czy unoszących się w powietrzu kochanków, mamy wrażenie, że sami wchodzimy do magicznego świata niezwykłego malarza. Jednocześnie badaczka analizuje jego dzieła nie tylko pod względem artystycznym, ale też psychologicznym. Pokazuje, jak z bólu i tęsknoty Chagall potrafił stworzyć coś uniwersalnego, co porusza ludzi niezależnie od czasu i miejsca. Jest to bardzo ciekawe. 
Ważnym wątkiem książki są kobiety w życiu malarza – jego matka, pierwsza żona Bella, córka Ida czy druga żona. Każda z nich odegrała w jego życiu ogromną rolę, ale żadna nie była w stanie do końca pogodzić się z tym, że dla Chagalla najważniejsza zawsze była sztuka. Warto poznać te kobiety.
Chagall to nie tylko biografia artysty – to książka o potędze wyobraźni, o pamięci i o tym, jak sztuka może ocalać. To opowieść o człowieku, który z biednego chłopca z prowincji stał się światowej klasy malarzem, nie tracąc przy tym więzi z własnymi korzeniami. 
Jackie Wullschläger napisała biografię niełatwą, ale fascynującą – pełną barw, emocji i sprzeczności, dokładnie taką, jak życie i twórczość jej bohatera. To książka, po którą warto sięgnąć nie tylko z zainteresowania sztuką, ale także z potrzeby zrozumienia, jak wielka siła może tkwić w ludzkiej wyobraźni i determinacji. Gorąco polecam. 

Zapraszam na mój profil na Instagramie (klik)  

 

piątek, 24 października 2025

Popielate słońca - Żaneta Pawlik

 


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6

Popielate słońca to powieść, która nie tylko porusza, ale wręcz hipnotyzuje swoją prawdą o człowieku, jego kruchości, tęsknocie i niezwykłej sile. Żaneta Pawlik stworzyła dzieło subtelne i głębokie, które dociera do najczulszych strun duszy.
Fabuła opiera się na losach dwóch osób, które życie boleśnie doświadczyło. Leszek, niewidomy mężczyzna, trzydzieści lat wcześniej stracił wzrok w wypadku. Jego światem stała się wtedy rzeźba – tworzenie z gliny dawało mu poczucie wolności, przestrzeni i sensu. Z czasem jednak, w natłoku codziennych obowiązków i kompromisów, zrezygnował z tej pasji, rezygnując jednocześnie z części siebie. Jego relacja z partnerką, Ewą, powoli się wypaliła, a z dorastającą córką, Karoliną, trudno mu znaleźć wspólny język. Leszek staje się więźniem własnych ograniczeń, choć całe życie starał się tego uniknąć. 
Z drugiej strony jest Joanna – kobieta, która także znalazła się na życiowym zakręcie. Zmęczona, zagubiona i rozczarowana sobą, próbuje oderwać się od bolesnych wspomnień, wyjeżdżając na urlop. Po powrocie jednak wszystko się komplikuje. Właśnie wtedy, przypadkiem, staje się świadkiem kolizji drogowej. Ratuje w niej niewidomego mężczyznę – Leszka. 
To jedno spotkanie staje się punktem zwrotnym dla obojga. Między Joanną a Leszkiem zaczyna się rodzić niezwykła więź – nie od razu romantyczna, ale pełna zrozumienia i wzajemnego wsparcia. Dwoje ludzi, którzy stracili nadzieję, zaczyna powoli odkrywać w sobie siłę do życia na nowo. Autorka z ogromną empatią pokazuje, jak kruche, a zarazem trwałe potrafią być ludzkie relacje. Jak ważne jest, by ktoś nas po prostu wysłuchał, dotknął słowem, pozwolił uwierzyć, że jeszcze można. 
Żaneta Pawlik pięknie łączy losy bohaterów – stopniowo, bez pośpiechu, jakby pozwalając im dojrzewać do nowego początku. W tle ich historii pojawiają się też inne ważne wątki: napięcia rodzinne, niezrozumienie między pokoleniami, lęk przed utratą niezależności i trudne pytanie o to, czym jest prawdziwe szczęście. Autorka nie moralizuje, lecz z czułością portretuje ludzi takich, jakimi są – z ich wadami, słabościami i potrzebą miłości. 
Warto zwrócić uwagę na symbolikę tytułu – „popielate słońca” to metafora światła, które nie oślepia, lecz ogrzewa. To ciepło, które może pojawić się nawet w życiu naznaczonym bólem. Właśnie to przesłanie niesie cała książka – że nawet po utracie wszystkiego można zacząć od nowa, jeśli tylko pozwolimy sobie na bliskość.
Żaneta Pawlik udowadnia, że potrafi pisać o emocjach z rzadką autentycznością. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

środa, 22 października 2025

Zaklinacz dźwięków. Powieść o Fryderyku Chopinie - Wojciech Wiercioch, Jolanta Szymska-Wiercioch

 


Wydawnictwo MG, Moja ocena 5,5/6
Zaklinacz dźwięków to książka, która od pierwszych stron uwodzi czytelnika nie tylko swoją tematyką, ale i stylem – pełnym polotu, humoru i liryzmu. Wojciech Wiercioch i Jolanta Szymska-Wiercioch stworzyli powieść niezwykłą. Ukazują geniusza, którego portret daleki jest od pomnikowej patetyczności, trochę odbrązowili bohatera. Mimo to ten obraz Chopina emanuje zachwytem nad muzyką i jej twórcą. 
Fryderyk Chopin jawi się tutaj jako postać wielowymiarowa, skomplikowana, a jednocześnie niezwykle bliska czytelnikowi, po prostu ludzka, choć w części taka, jak my. Autorzy prowadzą nas przez czas młodości spędzonej w Warszawie, w świecie salonów, przyjaźni i pierwszych zachwytów, a następnie rzucają w wir emigracyjnego życia w Paryżu, Wiedniu, Berlinie czy Londynie. To opowieść o artyście, który łączy w sobie dramat choroby i nieustanną walkę ze słabością ciała z niespożytą siłą ducha i nieporównywalnym talentem. 
Co ważne, ta książka nie jest suchą biografią. Jest ona powieścią inteligentną, bardzo ciekawą i pełną emocji. Autorzy kreślą postać Chopina jako człowieka pełnego sprzeczności: otwartego na świat, a zarazem tęskniącego za ojczyzną. Ukazują jego duszę romantyka i patrioty, który w każdym dźwięku oddawał hołd Polsce. Z kart powieści wyłania się obraz samotnika w tłumie, uwikłanego w burzliwe uczucia, a przy tym świadomego swojego geniuszu i ciężaru, jaki on niesie. 
Największą siłą książki jest jednak język – błyskotliwy, pełen dowcipu, a przy tym nasycony poezją i subtelną nutą mistycyzmu. Zaklinacz dźwięków sprawia, że Chopin nie jest tylko postacią historyczną, lecz żywym bohaterem, którego przeżycia, lęki i radości poruszają współczesnego czytelnika tak samo mocno, jak porusza jego muzyka. 
Nie sposób nie wspomnieć również o dorobku Wydawnictwa MG, które od lat konsekwentnie wydaje literaturę piękną, biograficzną i historyczną w wyjątkowej szacie edytorskiej. Każda publikacja tej oficyny to małe dzieło sztuki – staranne opracowanie graficzne i dbałość o szczegóły sprawiają, że książki te są prawdziwą ozdobą biblioteki. Zaklinacz dźwięków doskonale wpisuje się w tę tradycję, łącząc wartość literacką z piękną formą. 
To powieść, która zachwyca, wzrusza i inspiruje. Dla miłośników Chopina – pozycja obowiązkowa. Dla czytelników spragnionych pięknej literatury – lektura, która otworzy drzwi do świata, gdzie muzyka staje się językiem duszy, a artysta – zaklinaczem dźwięków.

 

niedziela, 19 października 2025

Mordercza pani Shim - Jiyoung Kang


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 5/6
Mordercza pani Shim to jedna z tych powieści, które zaskakują od pierwszych stron. Zadziwia nie tylko oryginalny pomysł, ale też niezwykła równowaga między czarnym humorem, emocjami i społecznym komentarzem. Jiyoung Kang stworzyła historię, która bawi, przeraża i wzrusza jednocześnie, a przy tym (z tego, co podają znawcy) doskonale oddaje klimat współczesnego Seulu. Jest to miasto pełne kontrastów, w którym nowoczesność i tradycja zderzają się ze sobą. Taka jest też Mordercza pani Shim.
Wdowa Eunok Shim to postać, której nie sposób nie polubić. Ma 51 lat, dwoje dzieci na utrzymaniu i życie, które nie oszczędzało jej ani przez chwilę. Wydaje się przeciętną kobietą, dopóki los nie stawia jej na drodze ekscentrycznego szefa, który proponuje jej nietypową pracę – rozwiązywanie cudzych problemów w sposób… ostateczny. Od tego momentu życie pani Shim zamienia się w czarną komedię o moralności, rodzinie i desperacji, podszytą groteską i ironią, ale też niepokojącą refleksją o współczesnym społeczeństwie.
Jiyoung Kang z mistrzostwem łączy różne gatunki – thriller, dramat społeczny, komedię i satyrę. W ten sposób powstała książka, która wymyka się prostym klasyfikacjom. Styl autorki jest pełen ciętych dialogów i nieoczywistych zwrotów akcji. Świetnie rozpisane postacie drugoplanowe dodają całości wielu barw i dynamiki. Mamy fantastyczną paletę postaci, od neurotycznego szefa agencji po naiwnego syna pani Shim. Do tego spora grupa fascynujacych postaci, takich po środku, co nie znaczy, że nudnych. W tej książce nie ma banalnych czy nudnych bohaterów. Każda z tych postaci na długo zapada w pamięć. 
Mocną stroną książki jest jej społeczna strona. Pod pozorem absurdalnej historii autorka pokazuje problemy współczesnych kobiet w patriarchalnym, kapitalistycznym społeczeństwie. Chodzi o walkę o przetrwanie, presję ekonomiczną i samotność w świecie, który nie wybacza słabości. Groteska staje się tu zwierciadłem, w którym odbija się cała gorzka prawda o nierównościach i ludzkiej hipokryzji. Ponadczasowe zrozumienie i problemy. Wiele czytelniczek przejrzy się niczym w zwierciadle.
Nie można też nie wspomnieć o humorze – inteligentnym, błyskotliwym, czasem absurdalnym. Sceny, w których pani Shim z kamienną twarzą rozwiązuje kolejne „zlecenia”, balansują na granicy makabry i komedii, wywołując u czytelnika zarówno śmiech, jak i lekkie poczucie dyskomfortu i zdziwienia. Mocna, zaskakująca, momentami rozczulająca opowieść.
Jeśli szukać w tej książce jakiejś wady, można wskazać pewne przerysowanie fabuły w środkowej części. W tym miejscu przez moment jest zbyt dużo wątków. Ale to drobiazg. Mordercza pani Shim to prawdziwa perełka – pełna ironii, napięcia i prawdy o życiu. Powieść, która udowadnia, że o zbrodni można pisać z humorem, o samotności, o problemach i życiu. To literacka jazda bez trzymanki. Polecam. Będziecie zaskoczeni i zachwyceni.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

sobota, 18 października 2025

Aglo. Banką po Śląsku - Zbigniew Rokita

 


Wydawnictwo Znak Literanova, Moja ocena 5,5/6

Ta książka to wspaniała literacka podróż tramwajem przez serce Górnośląskiej Aglomeracji. To także podróż w głąb pamięci, tożsamości i nieustannie pulsującej energii regionu. Rokita – mistrz reporterskiej obserwacji, laureat Nagrody Literackiej „Nike” – znów pokazuje, że potrafi uchwycić coś, co wymyka się wszelkim klasyfikacją. Chodzi mi o ducha miejsca, jego aurę, górnośląskość, coś co nam spoza tego regionu jest nieznane. 
Pomysł by przewodnikiem uczynić linię tramwajową jest zaskakujacy i bardzo ciekawy. To nie jest zwykła podróż komunikacyjna, to wyjatkowego, kultowa podróż i obraz codzienności. Za oknami tramwaju przesuwają się śląskie pejzaże: familoki, kamienice, hałdy, zgliszcza przemysłu i wyrastające obok nowoczesne biurowce. Autor udowadnia, że w tym, co na pierwszy rzut oka bywa brzydkie, poprzemysłowe i „zmęczone”, kryje się niezwykłe piękno.
Urzekł mnie ten cytat: Gdy ktoś pyta mnie, jak wygląda Aglomeracja, mówię: wsiądź w Siódemkę, najdłuższy śląski tramwaj, i nie odrywaj wzroku od szyby. (...) Czytelnik podąża za autorem i sam zaczyna doświadczać tej szczególnej podróży. Genialna podróż dla znających region, zaprzyjaźnionych z nim, ale i dla całkowicie obcych. 
Rokita patrzy na Śląsk nie jak turysta ani nawet jak badacz, lecz jak ktoś, kto porusza się po tej ziemi z niezwykłą uważnością. Świetnie oddaje atmosferę regionu, gdzie teraźniejszość i przeszłość są na równi ciekawe, wręcz fascynujące. To książka, która także urzeka językiem. Rokita łączy reporterską narrację z cudownymi obrazami. Każdy opis jest barwny, pełen smaku, zapachu, dźwięku. Czuć, że autor chłonie Aglo wszystkimi zmysłami – potrafi nawet po zapachu rozpoznać, w którym miejscu tramwajowej trasy się znajduje. Czytelnik podąża za nim i sam zaczyna doświadczać tego wszystkiego.
Książka zachwyca również tym, że nie ucieka od trudnych pytań o tożsamość, o język, o przynależność, czyli to co dla Śląska bardzo ważne i charakterystyczne. Rokita nie szuka łatwych odpowiedzi. Autor prezentuje nam wiele sprzeczności, w których, którymi codziennie żyją Ślązacy. Aglo. Banką po Śląsku to książka wyjątkowa. Z jednej strony można ją czytać jak przewodnik po aglomeracji – zapisany wrażeniami, zapachami i anegdotami. Z drugiej – jak osobisty dziennik miłości do ziemi, która bywa trudna, ale nigdy obojętna. To książka, która sprawia, że tramwajowa podróż staje się metaforą życia: pełnego zakrętów, przystanków, krajobrazów. Po lekturze Aglo nie sposób patrzeć na Śląsk tak samo – ani jako mieszkaniec, ani jako przyjezdny. To książka o tym, jak miejsce tworzy ludzi, a ludzie tworzą miejsce. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 


 

czwartek, 16 października 2025

Gołoborze - Maciej Siembieda


Wydawnictwo Literackie, Moja ocena 6/6
Maciej Siembieda po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem w snuciu opowieści utkanych z mroku, bólu i ludzkicch niedoskonałości. Gołoborze to książka, która wciąga od pierwszej strony, a po jej zakończeniu zostawia w czytelniku wyraźny ślad. Ja cały czas mam wrażenie jakby na sercu spoczął mi jeden z tych ogromnych kamieni, które zalegają na świętokrzyskim gołoborzu.
Jeżeli chodzi o fabułę, jest to historia pelna zła i miłości, która okazuje się byź przekleństwem.
Akcja powieści rozgrywa się w sercu Gór Świętokrzyskich, gdzie od pokoleń toczy się bezlitosna wojna między dwoma rodami: Kończakami i Cebrzynami. Nienawiść jest tu dziedziczna niczym gospodarstwo rolne, ojcowizna. To świat bardzo daleki od górskjich wędrówek, schronisk i turystyki. To tam przemoc jest swoistą tradycją, a zemsta jest świętym, przekazywanym z pokolenia na pokolenie obowiązkiem. Nikt nie kwestionuje zasad, nawet tych najgorszych, najokrutniejszych, nikt się nad nimi nie zastanawia. Szczerze, przerażające i szokujące. Te zasady są po prostu niezmienne, starsze niż ludzie, domy w okolicy i bardziej twarde i niezmienne niż kamień na zboczach Łysej Góry.
Siembieda tworzy ten zaskakujący świat z niezwykłą dbałością o szczegóły. Od samego początku czujemy zapach mokrego lasu, słyszymy trzask gałęzi i widzimy oczy ludzi, bardzo złych ludzi. W trakcie lektury zmagamy się z pytanem, czy ci ludzie są tak naprawdę źli, czy wszyscy tacy są. Każdy kolejny ozdział pulsuje napięciem. Mnóstwo jest surowego języka i lokalnego kolorytu. To wszystko sprawia, że historia nabiera przerażającego i zadziwiającego wymiaru.
W centrum tej historii jest Stefan Cebrzyna. Jest to postać tragiczna, rozdarta między obowiązkiem a uczuciem. Jego miłość do Jadźki jest jak krzyk w ciemności, krzyk gniewu i rozpaczy. W ich historii mamy dziwne fatum. Opis tej znajomości dobitnie pokazuje, że czasem nawet najszczersze uczucie nie jest w stanie przebić się przez skorupę nienawiści. To jakby historia Romea i Julii z Gór Świętokrzyskich. Nasz bohater to człówiek rozdarty między uczuciem a obowiązkiem wobec rodu. Stefan wie, że jeśli złamie przysięgę, zdradzi ojców. Ale jeśli dotrzyma słowa – zniszczy siebie i kobietę, którą kocha. Każda decyzja jest zła i może doprowadzić do tragedii.
To, co najbardziej zachwyca w Gołoborzu, to sposób, w jaki autor oddaje klimat miejsca. Jest on ukazany na równi przez pokazany krajobraz, jak i emocje, charaktery mieszkających tam ludzi. Bardzo poruszające i zapadające w pamięć. 
Gołoborze to książka głęboko smutna – nie dlatego, że opowiada o śmierci i zemście, lecz dlatego, że mówi o niemożności wyrwania się z jej kręgu. Autor pisze o ludziach, którzy chcieliby kochać, ale potrafią tylko nienawidzić. Siembieda pokazuje, jak przeszłość potrafi trzymać człowieka za gardło i nie pozwalać mu oddychać. To nie jest łatwa lektura. To bardzo, bardzo trudna książka. To powieść, która boli, a jednocześnie zmusza do wielu przemyśleń.
Siembieda nie tylko snuje opowieść o zemście i honorze, lecz także o tym, jak cienka jest granica między dobrem a złem, między lojalnością a zatraceniem.
Po zamknięciu książki zostaje w człowieku echo gołoborza i mnóstwo wrażeń oraz emocji. Gołoborze to nie tylko powieść o ludziach z gór, ale o nas wszystkich – o tym, jak łatwo pozwolić, by dawne urazy, uprzedzenia i przysięgi zniszczyły to, co w nas najbardziej ludzkie.
Maciej Siembieda napisał historię utkaną ze zła, ale i okruchów dobra. Bardzo polecam.

 

poniedziałek, 13 października 2025

Entropia - Bartosz Szczygielski

 


Wydawnictwo IV Strona, Moja ocen 6/6
Bartosz Szczygielski po raz kolejny udowadnia, że należy do absolutnej czołówki polskich autorów literatury kryminalnej i thrillera psychologicznego. Jego najnowsza powieść, Entropia, to książka nie tylko perfekcyjnie skonstruowana fabularnie, ale także głęboko poruszająca i literacko dopracowana. To książka, która od pierwszych stron hipnotyzuje mrokiem, emocjami i niezwykłą atmosferą napięcia, a jednocześnie daje czytelnikowi coś więcej niż klasyczną intrygę kryminalną. Głównym sednem, przesłaniem tej książki jest refleksja nad naturą winy, kłamstwa i ludzkiej słabości.
Bohaterką Entropii jest Alicja Mort — postać znana już czytelnikom wcześniejszych książek Szczygielskiego. Jest to kobieta o skomplikowanej przeszłości, przenikliwym umyśle i nieustannie walcząca z własnymi demonami. Alicja potrafi rozpoznawać kłamstwa z ludzkich twarzy — to jej dar, a może raczej przekleństwo. 
Tym razem los wciąga ją w sprawę, która zdaje się już dawno zakończona, lecz pod jej powierzchnią tli się coś znacznie bardziej niebezpiecznego niż zwykła zagadka kryminalna. Mamy kobietę o spojrzeniu pełnym bólu i ogień, który pochłania nie tylko ciało, ale też całe dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa. Mort wchodzi w labirynt sekretów, gdzie każde kłamstwo rodzi następne, a każde odkrycie kosztuje coraz więcej. 
Szczygielski tworzy fabułę wielowarstwową — to nie tylko thriller, ale również studium emocji i psychiki. Autor z niezwykłą wprawą pokazuje, jak cienka jest granica między ofiarą a katem, między pragnieniem sprawiedliwości a potrzebą zemsty. Każdy rozdział przybliża nas do prawdy, ale też coraz bardziej komplikuje obraz wydarzeń. W efekcie czytelnik zostaje wciągnięty w emocjonalny wir, z którego trudno się wydostać.
Jednym z największych atutów Bartosza Szczygielskiego zawsze była i jest umiejętność budowania klimatu – gęstego, dusznego, niemal filmowego. Entropia to powieść, która mogłaby stać się scenariuszem doskonałego thrillera noir: zimowe pejzaże, mrok skrywający sekrety, napięcie, które rośnie z każdą stroną. Autor potrafi mistrzowsko łączyć realizm policyjny i psychologiczny z filozoficznymi, głebokimi refleksjami o naturze człowieka.
Język autora jest ostry jak brzytwa, precyzyjny i pełen emocji, ale Szczygielski nigdy nie popada w patos. Każde zdanie ma sens, każde słowo jest przemyślane. Pisarz nie epatuje przemocą – raczej pokazuje jej konsekwencje, psychiczne rany, które nie goją się przez lata. W Entropii najmocniejsze sceny to nie te, w których padają strzały, lecz te, w których bohaterowie muszą zmierzyć się z własnym sumieniem.
Alicja Mort to jedna z najciekawszych postaci kobiecych we współczesnej literaturze polskiej. Nie jest idealna, nie jest też klasyczną postacią. To kobieta poraniona, silna mimo słabości, inteligentna, ale często bezsilna wobec własnych emocji. W Entropii jej wewnętrzne rozdarcie osiąga apogeum. Szczygielski z niezwykłą empatią pokazuje, jak trauma, poczucie winy i pragnienie prawdy mogą zniszczyć człowieka od środka. 
Czytając o Alicji, trudno nie mieć wrażenia, że jest kimś realnym, kimś kogo można by spotkać w prawdziwym świecie. Jej decyzje bywają błędne, ale zawsze ludzkie. To bohaterka, której się wierzy i której się kibicuje, nawet jeśli zmierza w stronę katastrofy.
Bartosz Szczygielski od lat tworzy świetne książki. Jestem wielką fanką jego twórczości. Od debiutanckiej Aorty przez Nim skończy się noc, aż po Nie chcesz wiedzieć jego twórczość w świetny sposób balansuje między brutalnym realizmem, a głęboką introspekcją z mocnymi elementami egzystencjalnymi. Entropia to jednak coś więcej — to literacka kulminacja jego dotychczasowych poszukiwań. Autor coraz śmielej wychodzi poza ramy klasycznego kryminału, tworząc literaturę, która porusza, zmusza do refleksji i zostaje w pamięci na długo po zakończeniu lektury.
Entropia to książka, którą trudno odłożyć i jeszcze trudniej zapomnieć. To nie tylko świetnie napisany thriller, ale też poruszająca opowieść o ludzkiej naturze, o bólu i winie, o ogniu, który potrafi spalić nie tylko ciało, ale i duszę. Gorąco polecam tę i inne książki autora. Bartosz Szczygielski to świetny pisarz. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

 

 

 

sobota, 11 października 2025

Gwiazdy na włoskim niebie - Jill Santopolo


Wydawnictwo Zysk i S-ka, Moja ocena 5/6
Idealny relaks po poważniejszej literaturze.
Gwiazdy na włoskim niebie to jedna z tych powieści, które czyta się sercem, a nie oczami. Jill Santopolo, znana z niezwykłej wrażliwości i talentu do tworzenia emocjonalnych historii, tym razem zabiera nas w podróż przez dwa światy – powojenne Włochy i współczesny Nowy Jork. Autorka pokazuje, że miłość, choć zmienna w czasie i przestrzeni, ma w sobie coś nieśmiertelnego, ponadczasowego. 
Fabuła powieści rozwija się dwutorowo: w 1946 roku śledzimy losy Vincenza i Giovanny, dwojga młodych ludzi pochodzących z różnych klas społecznych. Połączyło ich uczucie silniejsze niż konwenanse i polityka. Ich historia jest pełna nostalgii, pasji i dramatyzmu. To taka miłość w trudnych czasach. Autorka mistrzowsko oddaje klimat powojennej Genui – miasta z jednej strony rozbitego wojną, a z drugiej pełnego nadziei i pragnienia odbudowy. Każda scena pachnie włoską kawą, tętni emocjami i pulsuje życiem. Dzieki tym opisom zanurzamy się w 100% włoskość. 
Drugą osią jest współczesny Nowy Jork. Tam poznajemy Cassandrę i Lucę – młodych, zakochanych, utalentowanych ludzi, których związek wydaje się idealny. Tak jest do momentu, aż przeszłość upomina się o swoje prawa. Jeden portret, jedno spotkanie rodzin, jedno przypadkowe odkrycie – i wszystko, co dotąd było pewne, zaczyna się kruszyć. Santopolo z niezwykłą finezją pokazuje, jak sekrety sprzed lat mogą wpływać na teraźniejszość, jak miłość może być zarówno błogosławieństwem, jak i ciężarem, i jak ważne jest, by zrozumieć historię, zanim zaczniemy pisać własną. 
Styl autorki zasługuje na osobne wyróżnienie. Jej język jest piękny, poetycki, pełen ciepła i refleksji. Każde zdanie wydaje się przemyślane, każda emocja – prawdziwa. Czytelnik nie tylko śledzi losy bohaterów, ale wręcz czuje, że sam z nimi przeżywa te wszystkie wzloty i upadki. Opisy Włoch są tak plastyczne, że niemal słychać szum morza i czuć zapach cytrynowych drzew, a Nowy Jork tętni nowoczesnością i artystyczną energią. 
Największym atutem książki jest jednak jej emocjonalna głębia. Santopolo nie opowiada po prostu o romansie – ona analizuje miłość w całej jej złożoności: miłość zakazaną, utraconą, odzyskaną, przekazywaną z pokolenia na pokolenie. To opowieść o odwadze, lojalności i o tym, że prawda, choć bywa bolesna, zawsze jest kluczem do wolności. 
Gwiazdy na włoskim niebie to idealna propozycja dla miłośników literatury obyczajowej z nutą historii oraz dla fanów poruszających sag rodzinnych. To historia o tym, że czasem przeszłość nie jest tylko wspomnieniem – bywa mostem, który prowadzi nas do zrozumienia siebie i świata. 
Podsumowując, jest to piękna, poruszająca i pełna emocji opowieść o miłości, która przekracza granice czasu. Jill Santopolo udowadnia, że potrafi pisać o uczuciach w sposób, który chwyta za serce i nie puszcza do ostatniej strony.


 

piątek, 10 października 2025

W dobrych rękach - Yael van der Wouden

 


Wydawnictwo Znak, Moja ocena 6/6
Yael van der Wouden stworzyła powieść wyjątkową, taką która – choć osadzona w realiach powojennej Holandii – mówi o sprawach ponadczasowych: samotności, pragnieniu bliskości, potrzebie kontroli i ryzyku, jakie niesie za sobą otwarcie serca. W dobrych rękach to książka intensywna, ale zarazem subtelna, bardzo mądra i na długo zapadająca w pamięć.  
Główna bohaterka, Isabel, jest osobą, która od lat żyje w odziedziczonym domu. Dom jest płeen wspomnień, duchów przeszłości, przedmiotów. Jej świat jest bezpieczny, przewidywalny, wręcz hermetyczny, a wszystko ma w nim swoje miejsce. W tym zamkniętym uniwersum nagle pojawia się Eva – dziewczyna pełna życia, radosna, pewna siebie i zupełnie różna od Isabel. Kontrast między nimi jest ogromny. Bardziej różnić się nie mogą. To spotkanie dwóch odmiennych światów – ciszy i hałasu, porządku i chaosu. 
Autorka z niezwykłą precyzją buduje napięcie między bohaterkami. Relacja Isabel i Evy rozwija się stopniowo. W tej dziwnej relacji przede wszystkim jest walka, niepewność i odkrywanie własnych granic. To nie tylko romans, ale przede wszystkim opowieść o konfrontacji z samą sobą, o pytaniu, kim się jest, gdy ktoś wreszcie patrzy na nas naprawdę. Wątek uczuciowy staje się tu sposobem ukazania psychiki bohaterki, która wcześniej była ukryta pod rutyną i powinnościami. 
Ogromnym atutem tej książki jest język. Yael van der Wouden pisze prozą trochę niestandardową, pełną obrazów, które łatwo zapadają w pamięć. To styl, który przyciąga i hipnotyzuje, sprawia, że lektura jest wyjątkowym doświadczeniem i zapada w pamięć na bardzo długo. 
Nie sposób też pominąć tła historycznego, które autorka wplata w opowieść z dużą dbałością o realia. Powojenna Holandia nie jest tu jedynie scenerią, ale żywym kontekstem, który wzmacnia poczucie niepewności i przemian. To czas, w którym świat dopiero podnosi się z ruin, a ludzie – podobnie jak Isabel – uczą się, jak żyć na nowo. 
W dobrych rękach to książka wyjątkowa – jednocześnie intymna i uniwersalna, taka ponadczasowa. Opowiada ona o miłości, która wymyka się schematom, o odwadze bycia sobą, a także o cenie, jaką trzeba zapłacić za prawdę. To powieść, która nie tylko porusza, ale też zostawia czytelnika z pytaniami – o własne granice, wybory i tęsknoty. 
Dla miłośników literatury pięknej to pozycja obowiązkowa. Yael van der Wouden stworzyła dzieło, które z powodzeniem można postawić obok najlepszych współczesnych powieści nagradzanych na arenie międzynarodowej. To książka, która udowadnia, że literatura wciąż ma moc oczarowywania, prowokowania i wzruszania – a jej lektura to prawdziwa przyjemność. Zdecydowanie polecam. Oby więcej takich debiutów.

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik) 

 

wtorek, 7 października 2025

Eleonora Plutyńska. Wielka dama polskiej tkaniny - Magdalena Stopa

 



Wydawnictwo Marginesy, Moja ocena 5/6

Eleonora Plutyńska. Wielka dama polskiej tkaniny to książka, która z niezwykłą wrażliwością i wiedzą przywraca pamięci czytelników postać artystki wyjątkowej – subtelnej, a jednocześnie niezwykle silnej. Lektura ta to prawdziwa podróż przez świat sztuki, historii i ludzkiej duchowości. 
Autorka ciekawie kreśli portret Eleonory Plutyńskiej – osoby, której życie mogłoby posłużyć za scenariusz filmowy. Córka potentata przemysłowego, uczennica Olgi Boznańskiej, znawczyni europejskich pracowni artystycznych, a jednocześnie kobieta, która najgłębszy sens odnalazła w pracy na wsi, wśród tkaczek Polesia i Podlasia. To właśnie tam, w prostocie i codziennym trudzie, Plutyńska odkryła źródło swojej twórczości, ocalając od zapomnienia dawne tradycje i techniki. Książka świetnie ukazuje, jak bardzo świadomy był jej wybór – zamiast blichtru i kariery w dużych ośrodkach artystycznych, wybrała drogę wymagającą cierpliwości, pokory i skupienia. 
Magdalena Stopa prowadzi narrację barwnie, w trakcie lektury nie da się nudzić. Autorka odsłania zarówno osobiste doświadczenia bohaterki – tragedie rodzinne, wojenne dramaty, rozłąkę z najbliższymi – jak i ogrom jej pasji i zaangażowania. Z kart książki wyłania się obraz kobiety emanującej spokojem, ciepłem i wewnętrzną siłą. To nie tylko biografia artystki, ale także hołd dla jej misji: pracy dla innych, uczenia, inspirowania, odkrywania i dawania nadziei. 
Wielką wartością książki jest bogaty kontekst historyczny i artystyczny. Czytelnik nie tylko poznaje losy Plutyńskiej, ale również dostaje wgląd w życie artystyczne dwudziestolecia międzywojennego, działalność spółdzielni „Ład”, a także początki wielkich indywidualności sztuki współczesnej, takich jak Magdalena Abakanowicz. To wszystko sprawia, że publikacja nabiera wymiaru uniwersalnego – mówi o sile tradycji, wartości współpracy i potrzebie przekraczania granic między sztuką wysoką a rękodziełem. 
Eleonora Plutyńska. Wielka dama polskiej tkaniny to książka nie tylko dla pasjonatów sztuki czy historii, ale dla każdego, kto poszukuje inspiracji w życiorysach ludzi wiernych swoim ideałom. To opowieść o kobiecie, która w ciszy i z dala od blasku fleszy budowała trwały pomnik własnej twórczości i charakteru. Magdalena Stopa oddała jej należne miejsce w polskiej kulturze, pisząc biografię, która zachwyca stylem, rzetelnością i sercem. 
To lektura, która zostawia w czytelniku nie tylko podziw dla talentu i pracy Plutyńskiej, lecz także poczucie, że sztuka ma moc ocalania ludzkiej pamięci, tradycji i sensu życia.

 

niedziela, 5 października 2025

Czerwona woda - Jurica Pavičić

 



Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 6/6
Czerwona woda to powieść, która zachwyca i porusza. Już od pierwszej strony autor wciąga czytelnika w świat pełen tajemnic, emocji i dramatów rozciągniętych na dekady. Jurica Pavičić opowiada historię zaginięcia siedemnastoletniej Silvy. Niby coś zwyczajnego, coś o czym pisało wielu innych autorów. Jak się szybko okazuje, Pavičić stworzył coś wyjątkowego, całkowicie odmiennego od książek, które do tej pory czytałam. Porwanie nastolatki na zawsze odmienia życie jej rodziny i całej lokalnej społeczności. Z pozoru to kryminał, ale w rzeczywistości książka jest czymś znacznie więcej – wielopłaszczyznową opowieścią o pamięci, bólu, przemijaniu i historii, która nieustannie kształtuje ludzkie losy.
Autor zabiera nas do Chorwacji sprzed lat, tej jeszcze bez tłumów turystów i zalewu zdjęć w social mediach. To Dalmacja, zanim stała się celem wakacyjnych marzeń – surowa, autentyczna, zamknięta w codzienności rybaków i mieszkańców małych nadmorskich miasteczek. To także kraj zmuszony doświadczyć szeregu przemian społecznych i politycznych – od upadku komunizmu, przez brutalną wojnę na Bałkanach, po narodziny kapitalizmu. W tle tej wielkiej historii toczy się dramat rodziny Velów, która próbuje żyć z raną, jakiej nie sposób zabliźnić. Autor prowadzi czytelnika przez kolejne dekady, ukazując, jak życie toczy się dalej – mimo ran, które już zawszę będą jątrzyć. 
Każda kolejna epoka historyczna, można rzec, że każde kolejne pokolenie Velów, doświadcza nowych wyzwań. Są nimi: upadek komunizmu, wojna na Bałkanach, narodziny kapitalizmu. To nie tylko historia zaginięcia dziewczyny, lecz także kronika współczesnej Chorwacji, która była miejscem trudnym, naznaczonym niepokojami i dramatycznymi przemianami. Podróżując po Europie zbyt często nie pamiętamy o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat, lub zbyt często nie chcemy o nich wiedzieć. Szkoda. Znajomość historii danego regionu to podstawa do poznawania ludzi, kultury, kraju.
Pavičić w sposób wyjątkowy opisuje miejsca, ludzi i emocje. Morze, skały, zapach soli, ciężkie milczenie – wszystko to tworzy sugestywną atmosferę, która sprawia, że czytelnik niemal fizycznie przenosi się w dalmatyńskie pejzaże. Zniknięcie Silvy jest punktem wyjścia, ale prawdziwym bohaterem powieści staje się czas: nieubłagany, zmieniający nie tylko ludzkie losy, lecz także oblicze całego regionu. To wszystko zmusiło mnie do niezbyt wesołych przemyśleń.
Zaletą książki jest jej niezwykła wielowarstwowość. Z jednej strony to trzymająca w napięciu powieść z kryminalnym punktem wyjścia, z drugiej – psychologiczna analiza rodziny zmagającej się z utratą i poczuciem bezsilności. To także świetnie napisana proza społeczna, ukazująca zmiany polityczne i kulturowe Chorwacji na przestrzeni kilku dekad. Autor łączy w swojej narracji osobiste dramaty z historią całego regionu, dzięki czemu książka nabiera uniwersalnego wymiaru. Wiele aspektów można śmiało przenieść na nasz polski grunt. To także opowieść o tym, że czas nie zawsze leczy rany, a pamięć o bliskich może być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem.
Czerwona woda nie daje prostych odpowiedzi. To historia pytań, które nigdy nie tracą swojej siły, tragedii, która po latach nadal determinuje życie bohaterów. To książka o tym, że czas nie zawsze leczy rany, a pamięć potrafi być równie bolesna jak sama strata.
Powieść Juricy Pavičića to literatura najwyższej próby. Jest ona poruszająca, pięknie napisana, głęboka psychologicznie i jednocześnie niezwykle obrazowa. Autor udowadnia, że jest mistrzem nie tylko narracji kryminalnej, ale przede wszystkim obserwatorem człowieka i jego miejsca w świecie. Czerwona woda to książka, która zachwyci miłośników ambitnej literatury i na długo pozostanie w pamięci każdego czytelnika. Ta powieść udowadnia, że Jurica Pavičić to jeden z najciekawszych głosów współczesnej literatury europejskiej. Czyta się doskonale. Polecam.


piątek, 3 października 2025

Serce za bezcen. Cykl: Tajemnice Kijowa (tom 2) - Andriej Kurkow

 


Wydawnictwo Noir sur Blanc, Moja ocena 5,5/6
Nareszcie, nie mogłam sie doczekać 2. tomu tej wspaniałej serii. 
2. tom jest równie doskonały, jak tom 1. Recenzja tomu 1. (klik). Książka jest pełna smaczków literackich i klimatu przeszłości. Ale napisanie tylko tego byłoby ogromnym uproszczeniem. Serce za bezcen zasługuje na znacznie więcej niż jedno zdanie pochwały. 
Kurkow to zdecydowanie mistrz nastroju. Kolejny raz autor udowadnia, że nie ma sobie równych w konstruowaniu narracji, która jest mieszaniną literatury pięknej i powieści detektywistycznej. Po rewelacyjnym tomie pierwszym – Szpieg wśród przyjaciół – autor powraca do świata, który porwał czytelników. Mamy Kijów roku 1919. Miasto jest rozdarte chaosem rewolucji. Codziennośc zwykłych ludzi jest dramatyczna.
Już w pierwszym tomie poznaliśmy Samsona Kołeczkę. To młody, nieco nieporadny, ale szczery i inteligentny milicjant, który nieoczekiwanie odkrywa w sobie żyłkę śledczego. To właśnie jego postać stała się sercem opowieści i magnesem dla czytelników. Kurkow pięknie namalował obraz miasta – dusznego, niespokojnego, ale i tętniącego życiem. 
W drugim tomie autor jeszcze śmielej sięga po realia historyczne. Są one nie tylko tłem, ale i pełnoprawnym bohaterem powieści. Co cenne, pisarz inspirował się autentycznymi dokumentami bolszewickiej Czeka. Dzięki temu powieść nabiera niezwykłej autentyczności – czytelnik niemal czuje zapach wilgotnych kart akt i ciężar raportów pełnych donosów. 
Samson Kołeczko wraz z niezawodnym towarzyszem Serhijem Chołodnym zostają skierowani do Puszczy-Wodycy, gdzie spod drzwi szopy na jednym z podwórek wypływa tajemnicza kałuża krwi. To początek intrygi, która szybko okazuje się znacznie poważniejsza, niż mogłoby się wydawać. Dochodzenie odbywa się pod czujnym okiem Nikanora Abiazowa – czekisty, którego obecność od początku wzbudza niepokój. Kurkow zręcznie gra na emocjach czytelnika. W trakcie lektury zastanawiamy się kim naprawdę jest Abiazow? Sojusznikiem, przełożonym, a może ukrytym wrogiem, tropiącym sabotażystów w szeregach milicji? 
Nie można jednak zapominać, że Samson to nie tylko śledczy, ale i mężczyzna z krwi i kości. Nasz bohater przeżywa miłosne rozterki. Równie ważne, jak śledztwo jest dla niego zniknięcie Nadii. Poszukiwania ukochanej stają się dla Samsona niezwykle ważne. W niektórych momentach wysuwają się one na plan pierwszy. Wiele się dzieje, a z naszych bohaterów nie spuszcza oka tajna policja. 
Kurkow pisze z lekkością i humorem, ale też z ogromnym szacunkiem do realiów epoki. Jego Kijów nie jest jedynie dekoracją – to żywe, pulsujące miejsce, gdzie historia toczy się na oczach bohaterów. Autor z niezwykłą pieczołowitością odmalowuje zarówno pejzaże miejskie, jak i klimat prowincji. 
Serce za bezcen to wspaniała powieść, która łączy w sobie wszystko, czego można oczekiwać od dobrego kryminału retro: wciągającą intrygę, barwne postacie, historyczny realizm i odrobinę ironii. Ale jest tu również coś więcej – ciepło i sympatia autora wobec swoich bohaterów, a także  refleksja nad tym, jak jednostka radzi sobie z machiną historii i polityki. 
Serce za bezcen udowadnia, że Kurkow nie tylko utrzymał poziom pierwszego tomu, ale nawet go przewyższył. To opowieść, która bawi, wzrusza i trzyma w napięciu do ostatniej strony. Oba tomy serii są równie doskonałe. Polecam. 

Zapraszam na moje konto na Instagramie (klik)