Wydawnictwo Bo.wiem, Moja ocena 5/6
Książka ta to jedna z tych lektur, które czyta się z rosnącym niepokojem, ale też z poczuciem, że wreszcie ktoś nazywa rzeczy po imieniu. Clayton Page Aldern nie pisze kolejnej książki o topniejących lodowcach czy podnoszącym się poziomie mórz. On pokazuje coś znacznie bliższego – jak kryzys klimatyczny wchodzi w nasze ciała, głowy i emocje. I robi to w sposób zrozumiały, poruszający i bardzo ludzki.
Autor od początku uświadamia czytelnikowi, że zmiany klimatu to nie abstrakcyjny problem przyszłych pokoleń. To coś, co dzieje się tu i teraz, często w sposób niewidoczny. Nie zawsze zauważymy, że fala upałów wpływa na nasze decyzje, relacje czy zdrowie psychiczne. A jednak – jak pokazują badania przywoływane w książce – gorąco może zwiększać agresję, obniżać koncentrację, pogarszać pamięć i sprawiać, że częściej popełniamy błędy.
Aldern przytacza zaskakujące, a czasem wręcz szokujące przykłady. W gorące dni sędziowie imigracyjni częściej odrzucają wnioski o azyl, a arbitrzy sportowi mylą się częściej niż zwykle. Wysoka temperatura nie tylko męczy – zmienia sposób, w jaki działa nasz mózg. Stajemy się bardziej impulsywni, mniej empatyczni, szybciej się irytujemy. Cieplejszy świat dosłownie sprawia, że łatwiej robimy sobie krzywdę.
Jednym z najmocniejszych wątków książki jest temat traumy klimatycznej. Aldern pokazuje, że stres pourazowy nie dotyczy wyłącznie żołnierzy czy ofiar przemocy. Coraz częściej doświadczają go osoby, które przeżyły pożary, powodzie, huragany czy długotrwałe susze. Katastrofy klimatyczne zostawiają ślad nie tylko w krajobrazie, ale też w psychice.
Autor opisuje ludzi, którzy stracili domy, poczucie bezpieczeństwa, a czasem całe swoje dotychczasowe życie. Ich mózgi reagują podobnie jak u osób po innych traumach: pojawiają się problemy ze snem, lęk, depresja, trudności z koncentracją. To ważny głos w dyskusji, bo wciąż zbyt rzadko mówi się o psychicznych kosztach kryzysu klimatycznego.
W książce pojawiają się pojęcia, które jeszcze niedawno brzmiały obco, a dziś stają się coraz bardziej powszechne: lęk ekologiczny, żałoba klimatyczna, melancholia środowiskowa. Aldern opisuje osoby, które opłakują ginące ekosystemy, zmieniające się pory roku, krajobrazy dzieciństwa, które już nie wrócą.
To bardzo poruszające fragmenty, bo pokazują, że reagowanie smutkiem, strachem czy bezsilnością nie jest oznaką słabości. To normalna reakcja na nienormalną sytuację. Autor nie bagatelizuje tych emocji, ale też nie zostawia czytelnika bez nadziei.
Ogromnym atutem jest szeroka perspektywa. Aldern zabiera nas w podróż od rolniczych regionów Kalifornii, gdzie upały wpływają na zdrowie i wydajność pracowników, aż po arktyczne tereny Saamów, których tożsamość i kultura są zagrożone przez zmiany środowiskowe. Dzięki temu widać wyraźnie, że kryzys klimatyczny nie jest abstrakcyjnym globalnym problemem, lecz sumą bardzo konkretnych, ludzkich historii.
Choć książka opiera się na rzetelnych badaniach naukowych, nie jest suchym raportem. Styl Alderna jest przystępny, momentami poetycki, a przede wszystkim empatyczny. Autor potrafi tłumaczyć skomplikowane procesy w prosty sposób, bez upraszczania ich sensu. Dzięki temu Ciężar natury czyta się jak dobrą opowieść, a nie jak akademicki wykład.
To nie jest książka, po której czujemy się lekko i beztrosko. Ciężar natury potrafi wytrącić z równowagi, wzbudzić lęk i smutek. Ale jednocześnie daje coś bardzo ważnego: zrozumienie. Pokazuje, że nasze zmęczenie, rozdrażnienie czy niepokój mają swoje głębsze przyczyny i że nie jesteśmy z nimi sami.
Co istotne, Aldern zostawia też miejsce na nadzieję. Nie obiecuje prostych rozwiązań, ale przypomina, że wiedza to pierwszy krok do zmiany..
Ciężar natury to książka ważna, aktualna i bardzo potrzebna. Polecić ją można każdemu, kto chce zrozumieć, jak zmiany klimatu wpływają nie tylko na planetę, ale też na nas samych. To lektura, która zostaje w głowie na długo i zmienia sposób patrzenia na świat.






















