piątek, 21 listopada 2014

Ambitna chciałam być..czyli jakim klasykom nie dałam rady...

Jest całkiem sporo dzieł literackich (powiedzmy tego większego kalibru), które pokonały mnie. No nie dałam rady przeczytać i już. I nie chodzi mi tutaj o jakieś nędznawe czytadła, na które szkoda czasu, ale o literaturę określaną przez duże L.
James Joyce, "Finneganow Tren"Jednym z takich dziel był..hehe..Ulisses. Konia z rzędem temu, kto przeczytał, zrozumiał i naprawdę!!! się zachwycił. Joyce nie stanie się jednak moim ulubionym pisarzem, ale..jakiś czas temu postanowiłam dać autorowi jeszcze jedną szansę. Sięgnęłam po...tadam...o to to dzieło widoczne po prawo. Jakim cudem myśmy to kupili, nie potrafię sobie przypomnieć. Chyba silą rozpędu przywieźliśmy książkę do Wiednia.
Otworzyłam i załamałam się...aż wam zacytuję...
Ależ, wre to wre Blank­de­blank, bóg każ­dej ma­chi­ny, ka­mień na­tom­ny z Barn­sta­ple, po­przez mor­ty­sek­cję czy wi­wi­szy­cie, w roz­bi­ciu czy po nowym zło­że­niu, jak izaak ja­cqu­emin mau­ro­mor­mo mi­le­zny, jak wy­tłu­ma­czo­ny być może, mor­blo­że? Czy wy­szedł za przy­kład zgod­nie z de­ogno­zą tych co psie­czu­li go spoza muru morza gdzie Rurie, Tho­ath i Cle­aver, trój­ca sil­nych swe­no­har­ców Orion Or­gia­stów, Me­ere­schal Mac­Mu­hun tenże, Ipse dad­den, ile razy ile czy­nio­nych eks­tre­mów na po­czet na­sze­go co śred­nie­go, co każ­de­mu mo­gło­by się przy­da­rzyć, naj­brut­niej­szy wasz le­oman i prin­cen­niej­szy wo­jow­nik na­szej ar­chi­dia­ko­nii, czy może skle­pio­ny z kraw­ków Klio, któ­rym kro­ni­karz kwiet­no­ści ry­cer­stwa nie się wie­rzy chy­ba­by mógł sul­pić już na nich sa­mo­ócz, an­te­żyt­nych lep z przy­tom­no­ścią, hol czło­wie­czej eg­zy­sten­cji, któ­rzy łą­czy­li się, łączą i od­no­wy złą­czą jako Jan, jako Po­li­karp, oko ja, oko-w-oto świad­ko­wie ja­ocz­ni i Paddy Pal­mer, w czas gdy mnisi sprze­da­ją cis łucz­ni­kom albo woda ist­nie­nia lawą pły­nie rybią drogą życia, od dra­gro­dy Sary w most swar sie­bie pod przed­but­t­stat­ni śmiech Iza­aka, z min­ne­tr­wo­gą jej se­plę­trza na jęko mo­no­lot we­wstręt­ny? Czy to Per­ri­chon i Ba­stien­ne czy cięż­ki Humph i lekka Nan Ri­cqu­era­cqbrim­bil­ly­ji­cqu­ey­jo­cqjo­li­cass? Siej mó­wisz, dul­l­ci­sa­mi­ca? A i aa ab ad abu abiad. Bab­bel man dub na rów łez.

Serio!!!! To tylko fragment, kolejne strony są w tym samym stylu. Jest to podobno (jak wyszperałam w sieci) ostatnie wielkie dzieło Joyce'a, nad którym pracował ponad 15lat. Nic dziwnego, że tak długo ten utwór tworzył. I nie bez kozery podobno sam Joyce twierdził, że jego czytelnik powinien cierpieć na chroniczną bezsenność:) W sieci znalazłam stwierdzenie, iż ten ostatni utwór pisarza to wspaniała, metafizyczna podróż w głąb duszy. Może...ale ja chyba wypadam z takiej podróży.
Znalazłam wersję angielską w sieci...cytuję...
Howth Ca­stle and Envi­rons.
Sir Tri­stram, vio­ler d’amo­res, fr’over the short sea, had pas­sen-
core re­ar­ri­ved from North Ar­mo­ri­ca on this side the scrag­gy
isth­mus of Eu­ro­pe Minor to wiel­der­fi­ght his pe­ni­so­la­te war: nor
had top­sa­wy­er’s rocks by the stre­am Oco­nee exag­ge­ra­ted them­sel­se
to Lau­rens Co­un­ty’s gor­gios while they went do­ublin their mum­per
all the time: nor avo­ice from afire bel­low­sed mishe mishe to
tau­ftauf thu­art­pe­atrick: not yet, tho­ugh ve­nis­so­on after, had a
kid­scad but­ten­ded a bland old isaac: not yet, tho­ugh all’s fair in
va­nes­sy, were sosie se­sthers wroth with twone na­than­djoe. Rot a
peck of pa’s malt had Jhem or Shen bre­wed by arc­li­ght and rory
end to the reg­gin­brow was to be seen ring­so­me on the aqu­afa­ce.
The fall (ba­ba­ba­dal­gha­ra­gh­ta­kam­mi­nar­ron­n­kon­n­bron­n­ton­ner-

Jakim pozycjom z klasyki jeszcze nie dałam rady...Targowisku próżności Thackerey, Popiołom mimo, iż pozostałe utwory Żeromskiego lubię, Pan Tadeusz mnie nie wciągnął, ale to chyba z racji faktu, iż za wcześnie (bodajże  w 7. klasie szkoły podstawowej) czytałam. Do pana Tadeusza wrócę za jakiś czas.

Macie też takie literackie kwiatki, którym (mimo, iż zaliczają się do klasyki) nie daliście rady?
Aha, ambicja względem rzuconych w kąt klasyków, na razie mi przeszła.

12 komentarzy:

  1. Nie dokończyłam "Potopu" i "Chłopów".

    OdpowiedzUsuń
  2. O Boże, co to jest???... Ja nie rozumiem z tego ani słowa, jak to można czytać??? Dzięki, że ostrzegłaś, od Joyce'a będę się trzymać z daleka, wersja angielska widzę podobna... Czy nie podołałam jakiejś książce? W ostatnich latach jednej, tytułowała się "Pustynia", autora nie pamiętam, doczytałam do 50 strony i dałam sobie spokój. Pan Tadeusz podobał mi się, mimo że też czytałam go w 7 klasie, w planach mam również i powrót do niego. W 7 klasie też czytałam "Starą baśń", nic z niej wtedy nie zrozumiałam, ale teraz również do niej planuję powrót :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z klasyką nigdy nie było mi po drodze, lektury czytałam (z przymusu) ale zachwytu nie odczułam nigdy. Czy to źle o mnie świadczy? Nie sądzę ;) Cóż złego jest w literaturze popularnej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na konia z rzędem. Wysyłka kurierem, czy pocztą? To jedna z takich książek, które mną naprawdę zakręciły. Ale - do przeczytania Ulissesa potrzeba przygotowań, najlepiej poznać mitologię (w tym mity irlandzkie), filozofię (starożytną) i historię tego kraju. Ale za Finneganów się nie biorę. Przerasta mnie to. Za to polecam Ci Dublińczyków i Portret artysty.
    Pozdrawiam
    Agata Adelajda

    OdpowiedzUsuń
  5. Ostatnio poległam na "Dziejach grzechu" Żeromskiego ...nie przebrnęłam początku....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Dzieje grzechu" "rozkręcają się" wraz z biegiem akcji, więc warto zacisnąć zęby i przebrnąć przez początek... Serio :)

      Usuń
  6. "Chlopi" na samam mysl mam ciarki na plecach, chociaz musze powiedziec ze Trylogie czytalam i tez mnie jakos nie kreci, zeby do niej wracac, no moze " Pan Wolodyjowski" , ale Sienkiewicza ogolnie bardzo lubie. No to, co Ty zaprezentowalas to makabra...nie dla mnie, za plytki umysl moj chyba;))))) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam Ulissesa kompletnie bez zachwytu i prawdopodobnie z małym zrozumieniem. Ale za to w stanie totalnego zdumienia... Wiem jedno, za "to" wielkie dzieło Joyce'a prędko nie złapię...

    OdpowiedzUsuń
  8. Już pierwsze zdanie mnie pokonało;)
    Ja też nie dałam rady "Popiołom", na studiach to miałam do przeczytania i poległam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Odpadłam już przy pierwszym zdaniu z Twojego cytatu. Widzę, że Joyce nie jest dla mnie... Nie dałam rady m.in. "W poszukiwaniu straconego czasu".

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaskoczę Cię pewnie teraz. Przeczytałam przebrnęłam w liceum mając 18 lat, ale powiem Ci, że to było pomieszanie z poplątaniem strasznie zagmatywana książka. Ja jednak byłam w klasie humanistycznej na rozszerzonym polskim chciałam być ambitna . Teraz niewiele z tego pamiętam wtedy wiele nie rozumiałam. Wracać do tego dzieła na pewno nie będę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Co do pozycji które mnie pokonały to może znowu Cię zaskoczę ale nie było ich wiele jak na razie. Głównie Sienkiewicz, ale sporo klasyki dopiero przede mną.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.