Wydawnictwo Rebis, Moja ocena 4,5/6
To było moje trzecie spotkanie z prozą Carli Montero i muszę szczerze przyznać, iż najbardziej udane. Poprzednie dwie książki (Wiedeńska krew, Szmaragdowa tablica) krytykowałam. Miały w sobie coś, co wbrew zachwytom większości moli książkowych sprawiało, że ja zachwycać się nimi nie potrafiłam. I nie ukrywam, po Złota skórę sięgnęłam z pewną dozą nieufności, obaw. Zupełnie niepotrzebnie. To dobry, dopracowany kryminał, którego osią są brutalne zabójstwa modelek znanego malarza.
Akcja rozgrywa się w Wiedniu w 1904 roku. Miasto jest wspaniałe, tętni życiem, nadal panuje cesarz Franciszek Józef, w kulturze sztuce aż wrze. W malarstwie dominuje nowy prąd zwany secesją. Jej najbardziej charakterystyczną postacią jest malarz Gustav Klimt - autor wspaniałych obrazów. Chociaż pisarka nie wymienia wprost nazwiska malarza, któremu pozują mordowane kobiety, wszystko wskazuje właśnie na Klimta. Gdy kolejna z kobiet pada ofiarą zwyrodniałego zabójcy, rozpoczyna się śledztwo, które nawet dla doświadczonego detektywa, jakim jest Karl Sehlackman jest niezwykle trudne. A zabójca nie spoczywa na laurach. Trup się ściele gęsto, a śledztwo komplikuje z każdą chwilą.
Tło wydarzeń, okres w jakim akcja się rozgrywa, sposób prowadzenia śledztwa do złudzenia przypominają mi serie powieści obyczajowo-krymianlnych Franka Tallisa autora świetnego, dopracowanego w każdym calu cyklu Zapiski Liebermanna.
Warstwa kryminalna w nowej powieści Montero jest całkiem niezła, momentami bardzo dobra. Paradoksalnie brak tajemnic, które były bazą dwóch wcześniejszych książek, wyszedł moim zdaniem prozie hiszpańskiej autorki na dobre. Zamiast tajemnic mamy w Złotej skórze całkiem porządny kryminał i dobrze prowadzone śledztwo, bez żadnych udziwnień.
Ciekawie ukazani są bohaterowie, którzy bardzo różni, ze zdecydowanie odmiennymi charakterami sprawiają, iż śledztwo za ich sprawą dostaje trochę pieprzyku i wigoru.
Ale...bo jednak jest jedno ale. Mam do autorki jeden zarzut. A mianowicie w
książce jest za mało Wiednia, za mało atmosfery tamtego okresu, za mało
opisów budowli, życia, atmosfery tamtych wspaniałych lat.
Mimo jednak tego drobnego braku książkę czytałam z przyjemnością i bardzo szybko. Zachęcam was do lektury Złotej skóry. Naprawdę niezła książka, czyta się ją szybko, lekko.Śmiało mogę polecić ją jako lekturę na jesienne i zimowe dni.
Dobra książka jest jak alkohol - też idzie do głowy. (Magdalena Samozwaniec)
Strony
- Strona główna
- Przeczytane w grudniu 2011r. i 2012r.
- Przeczytane w 2013r.
- Przeczytane w 2014 r.
- Przeczytane w 2015r.
- Przeczytane w 2016 r.
- Przeczytane w 2017 r.
- Przeczytane w 2018 r.
- Przeczytane w 2019 r.
- Przeczytane w 2020 r.
- Przeczytane w 2021 r.
- Przeczytane w 2022r.
- Przeczytane w 2023 roku
- Przeczytane w 2024 roku
No to interesująco, zapamiętam tytuł :))
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko Szmaragdową tablicę i trochę nie przekonał mnie wątek współczesny, bardziej ciągnęło mnie do tej warstwy historycznej. Myślę, że skoro tu jest tylko wątek historyczny, to i mnie mogłaby się ta książka spodobać.
OdpowiedzUsuńKsiążkę niedawno nabyłam, choć jeszcze nie czytałam, lecz zamierzam, dlatego jestem bardzo ciekawa, jak ja ją osobiście odbiorę.
OdpowiedzUsuńJa też czytałam dwie poprzednie książki autorki. "Szmaragdową tablicą" byłam zachwycona, rewelacyjna lektura według mnie, a "Wiedeńska gra" była strasznie nudna... Więc nie wiem sama, czego się spodziewać po "Złotej skórze".
OdpowiedzUsuńJa z kolei każdą książkę autorki miło wspominam. A Złotą skórę właśnie kończę, totalnie w moim guście. Taki kryminał z niesamowitym klimatem :)
OdpowiedzUsuń