poniedziałek, 23 września 2013

Codzienność niegdysiejszej Warszawy - Stanisław Milewski

Wydawnictwo Iskry, Okładka twarda z obwolutą, 200 s., Moja ocena 6/6
Cóż ja mogę napisać o tej pozycji, tylko jedno- rewelacja. 
Stanisław Milewski zabrał mnie w fantastyczną podróż do Warszawy końca XIX wieku.Z książki dowiadujemy się o wszystkim (dosłownie o wszystkim), co dot. przeciętnego życia w Warszawie w tamtym okresie. Wszystkie informacje podane są w sposób arcyciekawy w formie anegdot, ciekawostek. Dowiemy się m.in. jaka była przeciętna długość życia w Warszawie, dlaczego największa śmiertelność była na Pradze, gdzie były "te miejsca", dlaczego higieniści zagrażali interesom Cesarstwa, czym była niepełna satysfakcja prezydenta Starynkiewicza i o wielu, wielu innych ciekawych rzeczy. 
W trakcie lektury kilkakrotnie wybuchałam śmiechem, ale niestety częściej otwierałam oczy ze zdumienia. No bo niby toaleta, lub nazwę to inaczej, szalet, miejsce, gdzie zdawałoby się człowiek naturalnie załatwia swoje fizjologiczne potrzeby, czyli miejsce, które musi, po prostu musi istnieć. Owszem, ale nie w XIX-wiecznej Warszawie. Jak podaje za Bolesławem Prusem Milewski, w Warszawie panuje taki system, jakby miasto to zamieszkiwali...aniołowie, a nie zwykli ludzie. Pomiędzy marmurowymi klatkami schodowymi kamienic, kolumnami, posągami, brak jest "tych" miejsc (jak współczesne nam wc określa Prus). Opisy, jak sobie radzono z problemem, jak rozwiązywano tę zdawałoby się zasadniczą dla każdego człowieka kwestię, jednocześnie rozbawiły mnie i wprawiły w niemałe zdumienie. 
Książka, aż kipi od tego typu ciekawostek i niebanalnego spuentowania wielu z nich przez autora. Trzeba Stanisławowi Milewskiemu przyznać, że oprócz dociekliwości w wyszukiwaniu materiałów do swoich książek, posiada także wspaniałe, lekkie pióro i niezwykłe poczucie humoru.
(...) Przeciętny Kowalski żył w Warszawie drugiej połowy XIX wieku raczej na niskim poziomie. Często wpadał w łapy lichwiarza, bywał klientem lombardów, gdzie zastawiał najcenniejsze skarby z lichego dobytku, nierzadko licytował go komornik, sprzedający jego chudobę na Rynku Starego Miasta.
Wszystko to połączone w jedno, sprawia, iż od lektury Codzienności... nie sposób się oderwać. Czas spędzony z książką, to magiczna podróż w czasie. I nawet ja, łodzianka, z założenia nie przepadająca za Warszawą, dałam się oczarować, a po lekturze długo szorowałam dłonie:). No cóż, niektóre opisy są bardzo, bardzo realistyczne.
Cennym uzupełnieniem są zdjęcia i ilustracje z: Tygodnika Ilustrowanego (z lat 1859-1914), Kłosa (z lat 1865-1890). Jednak prawdziwą wisienką na torcie są felietony Bolesława Prusa. Gorąco polecam. Fenomenalna i do tego niezwykle wartościowa lektura. Celowo nie pisze wiecej o treści, żeby nie odbierać wam niesamowitej przyjemności lektury. Bo, że sięgnięcie po Codzienność niegdysiejszej Warszawy będzie przyjemnością, tego jestem pewna. 

1 komentarz:

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.