wtorek, 15 maja 2012

Dziki Tymianek - Rosamunde Pilcher

Wydawnictwo Książnica, Tytuł oryginalny: Wilde Thyme, Okładka miękka, Wydanie kieszonkowe,250 s., Moja ocena 3,5/6
Główną bohaterką jest Wiktoria, która jako osiemnastolatka zakochała się w obiecującym dramaturgu Oliverze. Jednak mężczyzna pewnego dnia po prostu znika z jej życia.
Wiktorii udaje się ułożyć sobie życie, rozpoczyna pracę  i nagle po trzech latach Oliver pojawia się znowu. Nie jest jednak sam, przywozi ze sobą z dwuletniego synka Tomka. Wiktoria jest na tyle naiwna, że zgadza się dać mu jeszcze jedną szansę. Razem wyjeżdżają do Szkocji, gdzie maja rozpocząć wspólnie nowe życie. Jednak dopiero tam Wiktorii otwierają się oczy. Okazuje się, że to co Oliver jej opowiadał o sobie, o swoim życiu, jest tylko w niewielkim stopniu prawdą. Mężczyzna owszem jest ojcem chłopca, ale od dnia jego narodzin nie interesował się synkiem. Dzień przed spotkaniem z Wiktorią porwał go od rozpaczliwie poszukujących go dziadków. A to dopiero początek, można powiedzieć, że wierzchołek góry lodowej i tego, co Wiktoria dowie się o swoim ukochanym.
Od czasu do czasu lubię przeczytać lekki romans, ot tak, jako odskocznię między kryminałami i książkami historycznymi. Do tej pory książki Rosamunde Pilcher były dla mnie pewniakami, zawsze przy ich lekturze miło spędzałam czas. Tym razem trochę się zawiodłam.  
Dziki tymianek to moim zdaniem jedna ze słabszych pozycji w dorobku autorki. Mniej więcej w połowie książki można zgadnąć jakie będzie zakończenie. W trakcie lektury miałam też uczucie, że autorka trochę na siłę pisała tę pozycję. 
Oczywiście książkę da się przeczytać, nie czyta się jej żle, momentami jest to nawet sympatyczna lektura, ale...moim zdaniem są dużo ciekawsze pozycje. Nawet nie bardzo mam co napisać w recenzji, jak nigdy. No, ale cóż, czasami tak się zdarza. 
Tym razem zawiodłam się na Rosamunde Pilcher. Książkę polecam wielkim miłośnikom jej twórczości. A ja biorę się za następną pozycję. Leżę złożona przeziębieniem w łózku, wiec nadrabiam zaległości czytelnicze.


11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No, szkoda, że nie równie ciekawie się kończy. Tzn. samo zakończenie ok, ale 1/3 środka bym wycięła i była by fajna lektura.

      Usuń
  2. ja jednak lekturę sobie odpuszczę, jakoś nie ciągnie mnie do tej historii
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie moje rewiry, więc mi nie szkoda. Ale mnie, szczerze mówiąc nie dziwi ta słabsza pozycja, bo jeśli ktoś tyle pisze, co Pilcher, to nie ma zmiłuj, musi czasem napisać słabiznę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak jak z tym "nieszczęsnym" Pattersonem, co kiedyś dyskutowałyśmy. A poza tym pani już wiekowa jest jakoś do 90tki zbliża się, o ile się nie mylę. Niektóre pozycje ma na prawdę świetne, ale ta....dla wielbicieli prawdziwych, takich jak my jeżeli chodzi o Gerritsen:)

      Usuń
    2. Tak, fan prawdziwy i wierny kupi wszystko:-)

      Usuń
  4. Nie zaciekawił mnie opis tej książki, a po twojej recenzji wiem, że to nie lektura dla mnie. Sięgnę po inne książki tej autorki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inne polecam zdecydowanie np. Odgłosy lata, Powrót do domu (moja ulubiona), Poszukiwacze muszelek, Przesilenie zimowe.

      Usuń
  5. Nie znam tego autora, ale książka ma ciekawy tytuł :)))
    Życzę zdrówka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No to mam to z głowy, dzięki;-)

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.