Wydawnictwo WAB, Seria z miotłą, Bergets dottrar, Okładka twarda, 536 s., Moja ocena 5,5/6
Przyznam się, że dawno żadna powieść tak mnie nie zachwyciła, jak Córki gór. Z tym, że jestem bezkrytyczna, ponieważ uwielbiam literaturę skandynawską, a szwedzką w szczególności.
Akcja książki rozpoczyna się w
Sandviken i w zasadzie do tej miejscowości ogranicza. Jest to prowincjonalna wieś w Szwecji, wieś w której w zasadzie nic się nie dzieje i nic się nigdy nie zmienia, i w tym problem. Głównych
bohaterów - rodzinę Steenów poznajemy tuż przed wybuchem II wojny światowej w 1938r., natomiast ostatni opis losów ma miejsce w 1958 r. Czyli rodzeństwu towarzyszymy przez 20 lat, a dwie dekady to sporo w życiu każdego człowieka, ale czy także w przypadku rodziny Steenów? Bohaterami jest pięcioro
rodzeństwa. Każde z nich jest inne, każdego losy są niesamowicie
poplątane, poszarpane, co mi się automatycznie skojarzyło ze skandynawskim krajobrazem.
Każde z rodzeństwa jest mega skomplikowane, zarówno jeżeli chodzi o to, jak się zachowuje, jak i w zakresie wewnętrznych przeżyć. Najodważniejsza, najciekawsza jest moim zdaniem Sofia, świetnie zapowiadająca się narciarka. Dziewczyna nieoczekiwanie odrzuca zaloty nieśmiałego Miltona, po to, żeby wyjść za mąż za Arvida, co (jak czas pokaże) niestety okaże się największą pomyłką jej życia.
Kolejna z sióstr - Karin umiera wskutek gorączki połogowej.
Uzdolniony Otto marzy o karierze sportowej lub zawodzie cyrkowca, pragnie za wszelką cenę wyrwać się z pogrążonej w stagnacji wsi, której klaustrofobiczna atmosfera działa na niego bardzo negatywnie, dołuje go. Atmosfera takiej wsi chyba na każdego działała by podobnie. To nie jest sympatyczne, niewielkie miasteczko rodem np. z serialu familijnego, to ponura, malutka wioska pod koniec lat 40. XX w. Nic dziwnego, że Otto i jego rodzeństwo żle się tam czują. W końcu Otto poślubia Niemką Barbarę. Była to niesamowicie odważna decyzja. Należy wziąć pod uwagę w jakim okresie rozpoczyna się akcja powieści - tuż przed wybuchem II wojny światowej. Ówczesne czasy i polityczne nastroje Szwedów oraz pozostałych mieszkańców Europu nie były Niemcom przychylne. Jak to wpłynie na Otto i jego żonę? Dowiecie się tego z książki:).
Kolejna z rodziny Steenów jest, jak na ówczesne czasy i miejsce w jakim żyje...inna i odbiegająca od schematów, od ramek w jakich wielu chciałoby ją zawrzeć. Emilia sama zarabia na swoje utrzymanie, nie zamierza mieć dzieci (chociaż wszyscy tego właśnie po niej oczekują) i żyje w wolnym związku (co samo w sobie było już nie do pomyślenia).
W równie niekonwencjonalny sposób żyje również Edwin, płaci jednak za to najwyższą cenę, cenę, która mnie niesamowicie poruszyła. Zbliża się II wojna światowa, kształtują się ruchy narodowe, wyzwoleńcze, postępuje – przynajmniej teoretycznie jeżeli chodzi o szwedzką prowincję – emancypacja kobiet (trzeba pamiętać, że to nie jest jeszcze ta liberalna Szwecja, którą znamy teraz). Ale...no właśnie...czy w Sandviken i rodzinie Steenów cokolwiek się zmienia? Czy zmiany w kraju, w Europie maja jakikolwiek (choćby najmniejszy) wpływ na rodzeństwo? Jeżeli tak, to jaki? Czy rodzeństwo w końcu opuści wioskę? Czy będzie miało możliwość i odwagę, żeby żyć po swojemu, żeby być sobą? Tego możecie się dowiedzieć czytając Córki gór. Polecam, polecam, polecam:).
Każde z rodzeństwa jest mega skomplikowane, zarówno jeżeli chodzi o to, jak się zachowuje, jak i w zakresie wewnętrznych przeżyć. Najodważniejsza, najciekawsza jest moim zdaniem Sofia, świetnie zapowiadająca się narciarka. Dziewczyna nieoczekiwanie odrzuca zaloty nieśmiałego Miltona, po to, żeby wyjść za mąż za Arvida, co (jak czas pokaże) niestety okaże się największą pomyłką jej życia.
Kolejna z sióstr - Karin umiera wskutek gorączki połogowej.
Uzdolniony Otto marzy o karierze sportowej lub zawodzie cyrkowca, pragnie za wszelką cenę wyrwać się z pogrążonej w stagnacji wsi, której klaustrofobiczna atmosfera działa na niego bardzo negatywnie, dołuje go. Atmosfera takiej wsi chyba na każdego działała by podobnie. To nie jest sympatyczne, niewielkie miasteczko rodem np. z serialu familijnego, to ponura, malutka wioska pod koniec lat 40. XX w. Nic dziwnego, że Otto i jego rodzeństwo żle się tam czują. W końcu Otto poślubia Niemką Barbarę. Była to niesamowicie odważna decyzja. Należy wziąć pod uwagę w jakim okresie rozpoczyna się akcja powieści - tuż przed wybuchem II wojny światowej. Ówczesne czasy i polityczne nastroje Szwedów oraz pozostałych mieszkańców Europu nie były Niemcom przychylne. Jak to wpłynie na Otto i jego żonę? Dowiecie się tego z książki:).
Kolejna z rodziny Steenów jest, jak na ówczesne czasy i miejsce w jakim żyje...inna i odbiegająca od schematów, od ramek w jakich wielu chciałoby ją zawrzeć. Emilia sama zarabia na swoje utrzymanie, nie zamierza mieć dzieci (chociaż wszyscy tego właśnie po niej oczekują) i żyje w wolnym związku (co samo w sobie było już nie do pomyślenia).
W równie niekonwencjonalny sposób żyje również Edwin, płaci jednak za to najwyższą cenę, cenę, która mnie niesamowicie poruszyła. Zbliża się II wojna światowa, kształtują się ruchy narodowe, wyzwoleńcze, postępuje – przynajmniej teoretycznie jeżeli chodzi o szwedzką prowincję – emancypacja kobiet (trzeba pamiętać, że to nie jest jeszcze ta liberalna Szwecja, którą znamy teraz). Ale...no właśnie...czy w Sandviken i rodzinie Steenów cokolwiek się zmienia? Czy zmiany w kraju, w Europie maja jakikolwiek (choćby najmniejszy) wpływ na rodzeństwo? Jeżeli tak, to jaki? Czy rodzeństwo w końcu opuści wioskę? Czy będzie miało możliwość i odwagę, żeby żyć po swojemu, żeby być sobą? Tego możecie się dowiedzieć czytając Córki gór. Polecam, polecam, polecam:).
Córki gór to nie jest łatwa lektura, to przejmująca, momentami szokująca i to bardzo, ale niesamowicie wartościowa
i wspaniała saga. Śledzimy losy rodziny, ich życie codzienne, problemy, obawy, wybory i ich tragiczne nieraz konsekwencje. To wszystko na tle
szalejącej wojennej zawieruch i szwedzkiej prowincji lat 50.
Nie ma tu szybkiej ala amerykańska
akcji. Są za to szczegółowe opinie, opisy, powolne tempo, rozterki, rozmowy, surowe, ale jakże piękne krajobrazy i momentami nawet
okrutne życie.
Mimo okrucieństw wojny, życie
bohaterów nie zmienia się. Autorka w genialny wprost sposób pokazuje jak losy świata mogą
nie wpływać na życie ludzi w małej szwedzkiej miejscowości.
Bohaterowie wiodą proste życie, w zgodzie z otaczająca ich naturą, skupiają się na
codzienności, na tym, jak przetrwać, a wojna i polityka
są dla nich jedynie tematami do rozmów, tematami wydarzeń, które są daleko poza nimi.Ważniejsze niż historia i polityka są codzienne obowiązki, zwykłe życie, które przecież musi toczyć się dalej:
Świat ma tak niewiele wspólnego z Norrby. Krowy trzeba
wygonić na pastwisko, przyprowadzić, nakarmić i wydoić. Mleko
trzeba przecedzić. Wygotować pościel. Przyrządzić jedzenie, po
południu pozmywać. Zacerować pończochy. Zagnieść ciasto. Upiec
chleb. Wypastować podłogi. Zanim się skończy trzeba zaczynać od
nowa.(...)
Autorka ukazuje również, jak młodzieńcze marzenia o życiu
mogą się nawet znacznie rozmijać z faktycznym dorosłym życiem; jak różne
oblicza może mieć miłość. W trakcie lektury nasuwa się od razu refleksja, że nam też nie wszystko ułożyło się, tak jak w wieku 15-18 lat planowaliśmy. Dzięki takim refleksjom, powieść ta wydaje mi się jeszcze bardziej wartościowa.
Książkę czyta
się niełatwo, mogę nawet śmiało napisać, że momentami jest
ciężko, a to za sprawą innej (co nie znaczy, że złej) narracji. Autorka przeplata dialogi zewnętrzne z narracją i dialogami
wewnętrznymi bohaterów. Styl bardzo specyficzny, sami musicie to przyznać. Do tej pory nie spotkałam się z taką narracją. To
właśnie sprawiało mi na początku pewną trudność, musiałam
przyzwyczaić się do specyficznego stylu autorki. Ale to dzięki
temu, mamy unikalną możliwość odkrycia zawiłości duszy
i świata w skandynawskiej wiosce Sandviken.A te zawiłości świata wewnętrznego bohaterów idealnie pasują do otaczającego ich skandynawskiego krajobrazu.
Anna Jörgensdotter (ur. 1973) – szwedzka
pisarka, publicystka i redaktorka, prowadzi warsztaty kreatywnego
pisania. Autorka powieści, dramatów i zbiorów wierszy.
Zadebiutowała w 2002 roku książką dla dzieci Pappa Pralin. Córki
gór (2009), jej pierwsza powieść dla dorosłych, zostały
wyróżnione prestiżową nagrodą literacką im. Ivara-Lo
Johanssona.
Och, tyle jest wspaniałych książek do przeczytania... Nie wiem, czy uda mi się do niej dotrzec, bo stos książek do czytania rośnie, a czasu nie przybywa. Dzieki za ciekawą recenzję :)
OdpowiedzUsuńWitaj z powrotem:) Jak po urlopie?
UsuńSuper:) Szkoda, że juz się skończył. ;)
UsuńBrzmi frapujaco, na pewno przeczytam, tym bardziej, ze to WAB i Seria z Miotla :-).
OdpowiedzUsuńZarówno wydawnictwo, jak i seria dla mnie zawsze sa gwarancją wysokiej jakości książki i wiele w zasadzie kupuję w ciemno.
Usuńnie, tym razem odpuszczę lekturę, jakoś niezbyt ciągnie mnie do tej historii
OdpowiedzUsuńPewnie, nie ma sie co zmuszać, czytanie ma być tylko przyjemnością. Książka jest wspaniała, ale specyficzna, nie każdemu musi przypaść do gustu.
UsuńPodobnie jak ty, uwielbiam literaturę szwedzką. No i oczywiście tą serię, chociaż może nie wszystkie książki z niej mi się podobały, ale raczej z powodu moich indywidualnych upodobań niż z tego, że jakaś książka była kiepska.
OdpowiedzUsuńJa kiedy popatrzę wstecz te kilka lat, to wiedzę, że miało być zupełnie inaczej. Zaplanowałam sobie życie, ale nie wzięłam pod uwagę czynnika ludzkiego, więc choć wylądowałam, tam gdzie chciałam, to jednak dotarłam tam okrężną drogą. Ale zdobyłam za to doświadczenie życiowe, które mi się nie raz już przydało. :)
U mnie podobnie....i teraz jak patrzę z perspektywy czasu troche inaczej bym kilka rzeczy w życiu zrobiła, ale jak to się mówi to już musztarda po obiedzie. Ale książkę warto przeczytać.
UsuńNo to u mnie na odwrót - to co nie wyszło, to nie moja wina (naprawdę, choć to nieskromnie brzmi), jedynie zawiniłam zbytnią pewnością siebie, więc jedyne co bym zmieniła, to dodała więcej pokory do moich życiowych planów. I więcej planów B :D
Usuńkolejna bardzo pozytywna recenzja tej ksiazki ... czuje ze powoli zaczynam sie lamac ;-)
OdpowiedzUsuńBo to dobra książka jest:) Z tym, że specyficzna. Ja od kilku pozycji mam szczęście do odrobinę specyficznych książek. teraz dla odmiany coś lekkiego musze sobie zaserwować...
UsuńLiteratura skandynawska niesie ze sobą niezwykły spokój. Z Twojej recenzji wynika, że tak jest i tym razem.
OdpowiedzUsuńTak, spokój i refleksję.
UsuńPowieść i mnie się podobała, nieco wyciszyła i nastroiła refleksyjnie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ooooooooooo właśnie to. Tego sformułowania mi caly czas brakowało:) Także pozdrawiam i witam na blogu:)
UsuńLubię skandynawskie klimaty, ale nie za bardzo mi po drodze z sagami rodzinnymi. Dlatego ciągle się jeszcze waham. Może w jakiejś promocji...
OdpowiedzUsuńTylko to nie jest taka przesłodzona, ckliwa,sielsko anielska rodzinna saga, wręcz przeciwnie. Ale poczekaj moze faktycznie na promocję, chociaż to trochę potrwa, bo książka ze 2 miesiące temu się ukazała.
UsuńJa właśnie szukałam pozycji w takim klimacie, więc chętnie sięgnę po tę książkę ;)
OdpowiedzUsuńA to się cieszę, że poniekąd służę za drogowskaz:)
Usuń