Wydawnictwo
WAB, Tytuł oryginalny: Innan Frosten, Okładka twarda, 540
s., Moja ocena 5/6
Uwielbiam
prozę Mankella. Pamiętam, jak 3 lata temu wypożyczyłam z
biblioteki pierwszą książkę tego autora. Była to Zapora.
Chciałam się przekonać, czym wszyscy tak się zachwycają, co jest
niezwykłego w jego twórczości. Zaczęłam czytać i wsiąkłam,
zakochałam się bezgranicznie i ta miłość trwa do dziś. Jest to
uczucie zarówno do twórczości samego Mankella, jak i do Kurta
Wallandera:), który mimo wielu wad jest dla mnie wzorem detektywa
(zaraz po Herkulesie Poirot).
Dlatego,
jeżeli mam być szczera, to do lektury Nim nadejdzie mróz
zabierałam się z lekką obawą.
Nie wiedziałam, jak Mankell poradzi sobie z kryminałem, w którym
tak mało jest Kurta Wallandera i jak się spisze w nowej roli jego
córka Linda.
Zaczęłam
czytać przedwczoraj i spodobało mi się. Na pewno nie tak, jak tomy
z Kurtem w roli głównej, ale spodobało się i mogę nowego
Mankella polecić z całego serca.
Ale
teraz trochę o treści. Mamy rok 2001. Do Ystad przyjeżdża
córka Kurta Wallandera, Linda, która za kilka dni ma rozpocząć
pracę w ystadzkiej policji. Do tego czasu mieszka z ojcem, z którym
łącza ją bardzo zagmatwane stosunki – miłości, troski,
niechęci, złości, w sumie w relacjach między nimi znajdziecie
prawie wszystkie uczucia, jakie wam przyjdą do głowy.
Ale nie
tylko więzami rodzinnymi i ich rozplątywaniem powieść stoi.
W całej
Skanii zaczynają dziać się dziwne wydarzenia. W okolicach Ystad
ktoś podpala zwierzęta. Jest to niesamowite okrucieństwo. Najpierw
płoną łabędzie, pożniej cielak.
W
międzyczasie Linda i Kurt w zamaskowanym szałasie lesie odnajdują
rozczłonkowane zwłoki zamordowanej kobiety, której odcięte dłonie
zabójca złożył jak do modlitwy.
A do
tego w niejasnych okolicznościach znikają dwie przyjaciółki Lindy
Wallander.
Jedną z
nich jest Anna, która wcześniej natknęła się przypadkiem na
swojego zaginionego przed 25 laty ojca.
Kolejną
ofiarą okaże się pewna Amerykanka Harriet, która zostaje
zamordowana w kościele. Jej zwłoki Kurt odnajduje w pozie
sugerującej rytualne podłoże mordu.
Na
początku tylko Linda zdaje się łączyć te z pozoru nie wiele
mające ze sobą wspólnego wydarzenia. Z uporem maniaka prowadzi
śledztwo na własną rękę i próbuje przekonać ojca do swoich
racji. Po kilku kolejnych jeszcze dziwniejszych wydarzeniach Kurt
wraz ze swoimi współpracownikami powoli także zauważa, że
wszystkie wydarzenia mają ze sobą coś wspólnego. Analizują
najdrobniejsze nawet szczegóły i dochodzą do wniosku, że...ale
tego już nie zdradzę, żeby nie zabrać wam przyjemności z
lektury. A przyjemność jest i to nie mała.
Dodam
tylko, że podłożem wszystkich wydarzeń jest fanatyzm i to
niesamowicie grożny, a jego tło poznajemy już od pierwszego
rozdziału książki, ponieważ rozdziały dot. śledztwa i podłoża
zbrodni przeplatają się nawzajem. Główną postacią, można
powiedzieć, że największym ze świrów jest pseudo kaznodzieja
James Warren Jones. Jest to postać autentyczna, niestety. W połowie
lat 50. ubiegłego wieku, mając niespełna dwadzieścia pięć lat,
powołał on do życia w Stanach Zjednoczonych apokaliptyczną sektę
Świątynia Ludu Kościoła Pełnej Ewangelii. Z powodu nasilających
się ataków medialnych w 1974 r. wraz ze swoimi wyznawcami przeniósł
się z Kalifornii do Gujany w Ameryce Pd. i za zgodą władz na
skraju dżungli założył osadę, którą – na swoją cześć –
nazwał Jonestown. Resztę opowie wam już Mankell w nowej powieści.
A ma co opowiadać, ponieważ sekta rozrosła się, a następcy i
współwyznawcy Jonesa okazali się jeszcze bardziej pomyleni niż on
sam.
W każdym
kolejnym tomie przygód Kurta Wallandera tło psychologiczne i
społeczne było równie ważne, jak kryminalne. Nie inaczej jest w
tym przypadku.
Autor w
dużej mierze skupia się na analizowaniu niesamowicie trudnych i
skomplikowanych relacji między córką i ojcem. I nie
chodzi tu jedynie o Lindę, która po latach, stara się poznać
go niejako od nowa, zrozumieć jego wybory życiowe. Starcia między
nimi są nieuniknione i niesamowicie grożne, oboje mają trudne
charaktery, a lata mieszkania osobno i sporadycznych kontaktów też
zrobiły swoje. Do tego dochodzi zatajona przez Lindę próba
samobójcza, kłopoty z matką i wiele innych drobiazgów. W sumie
mamy niesamowicie dużo problemów, jak na 30 letnią dziewczynę.
Ale w
tym wypadku autor porusza kwestię jeszcze jednej pary córka –
ojciec. Mam na myśli przyjaciółkę Lindy - Annę, do której
niespodziewanie po ponad 20 latach nieobecności powraca ojciec. A
jest to powrót w wielkim stylu, naprawdę...
Bardzo
ciekawie ukazane są pierwsze policyjne doświadczenia Lindy, jej
błędy oraz sukcesy i wielka niepewność, jak odbiorą jej decyzje i
odkrycia koledzy ojca oraz on sam, doświadczony policjant.
Genialnie
wprost ukazane są wahania, niepewność oraz niezupełnie dla mnie
zrozumiałe posłuszeństwo Anny.
Autor
ciągnąc naraz kilka wątków na prawdę dał popis. Z tym, że mam
takie wrażenie, iż tym razem wątek psychologiczny jest odrobinkę
ważniejszy od kryminalnego, w niewielkim co prawda stopniu, ale
jednak. I nic w tym dziwnego. Autor ukazuje nam, że każda decyzja,
każdy czyn ma gdzieś korzenie i to na ogół w przeszłości.
Ukazuje nam również, że każde nasze działanie jest wypadkową
wielu innych doświadczeń, chociaż sami sobie często nie zdajemy z
tego sprawy.
Wątki
psychologiczne mogą niektórych razić, ale trzeba zrozumieć, że
nie są one tak rozbudowane bez przyczyny. Mankell we właściwy
sobie sposób stworzył książkę – przestrogę.
Przed
czym przestrzega? Przede wszystkim przed fanatyzmem, który zamyka ludziom
oczy na rzeczywistość i na to co się dzieje dookoła. Przestrzega
nas przed fanatyzmem wszelkiego rodzaju, bo wprawdzie zbrodniarzami
okazują się w powieści chrześcijanie, a w jej
zakończeniu pojawia się motyw ataku na WTC z 11 września
2001 r. Przestrzega nas także przed brakiem porozumienia,
zrozumienia i przed niechęcią do wyciągania ręki do drugiego,
często bardzo nam bliskiego człowieka.
Jeden
jedyny minus to wg mnie fakt, że w książce jest trochę za mało
Kurta, ale i tak lektura była dla mnie ogromną frajdą. Polecam Nim
nadejdzie mróz zarówno wielbicielom twórczości Henninga
Mankella, kryminałów z rozbudowanym wątkiem psychologicznym i
fanom po prostu doskonałej prozy, jaką ta pozycja niewątpliwie
jest.
Nie czytałam - nie znam pisarzy skandynawskich - ale tak zachęcasz to może przeczytam :)
OdpowiedzUsuńTo Mankella i serię z Wallanderem proponuję od początku zacząć. A literatura skandynawska jest świetna,. polecam, nie tylko kryminały.
Usuńskoro polecasz to dlaczego nie może sięgnę.
UsuńCzytałam, jak wszystko Mankella, podobało mi się bardzo, nawet jeśli Wallander powoli usuwa się w cień... I mimo wszystko mam nadzieję, że Mankell pociągnie dalej cały cykl, niech będzie z Lindą:-)
OdpowiedzUsuńJa tez mam taką nadzieję, bo inaczej sie rozpłaczę, jak nie będzie więcej Wallanderów. Mnie wszystko Mankella się podobało i Chińczyk, na którym dużo osób psy wieszało i Psy z Rygi, podobno najsłabsze z cyklu, ale niezbędne do zrozumienia całości.
UsuńKolejny Mankell, kiedy ja to wszystko nadrobię!!!
OdpowiedzUsuńA ile Mankelli masz przeczytanych?
UsuńNie miałam jeszcze okazji zapoznać się z tym autorem a bardzo tego chcę :))) Muszę coś z tym zrobić :)
OdpowiedzUsuńPolecam, warto.
Usuńwygląda na całkiem ciekawą :)
OdpowiedzUsuńdo tej pory nie czytałam ani jednej książki tego autora, a lubię taką tematykę, więc będę musiała nadrobić zaległości :)
Musisz koniecznie nadrobić zaleglości. To klasyka skandynawskiego kryminału.
UsuńMankella poznałam dopiero niedawno, ale bardzo spodobał mi się jego styl i planuję sięgnąć po inne jego książki. Jestem bardzo ciekawa cyklu z Wallanderem, bo czytałam "Chińczyka" i w tej książce nie było detektywa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTylko staraj się serię o Wallanderze w miarę w kolejności czytać. Pierwsze tomy są trochę słabsze od póżniejszych, ale tez świetne. Generalnie - im dalej w las (im póżniejszy Wallander) tym lepie.
UsuńZa kryminałami srednio przepadam, ale wątek psychologiczny mnie kusi szczerze mówiac. Jak bedzie w bibliotece i znajdę swoją kartę przy okazji to wezme :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypożyczyć jakąś książkę tego autora z biblioteki
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od wypożyczenia z biblioteki i zakochałam się:)
UsuńJeszcze nie miałam przyjemności, prawdę mówiąc w ogóle mnie do tej książki nie ciągnęło ale po Twojej recenzji zaczynam się poważnie nad nią zastanawiać ;-)
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz Mankella albo/i skandynawskie kryminały, Nim nadejdzie mróz powinno ci sie spodobać.
UsuńOoo koniecznie muszę przeczytać ;)
OdpowiedzUsuńNa prawdę warto.
UsuńNie nadążam z czytaniem :-)))
OdpowiedzUsuńAle taką ciekawą recenzję napisałaś ...
aż kusi...
Dziękuję i polecam lekturę:)
UsuńKolejna zachęta do przeczytania tej nowej powieści Mankella... i mój dramat egzystencjalny - przeczytać szybko wszystkie zaległe Wallandery by móc przeskoczyć do nowej serii i narazić się na oczekiwanie na kolejne tomy, kiedy ja chcę już i teraz? Czy może jednak dalej delektować się tymi kryminałami raz na jakiś czas, zostawiając sobie zawsze w zapasie dwa, trzy tomy... Nie wiem co zrobię, kiedy ten człowiek przestanie pisać...
OdpowiedzUsuń