Wydawnictwo MG, Okładka miękka, 208 s., Moja ocena 5,5/6
Kądziel
to pozycja wyjątkowa w dorobku
Marii Rodziewiczówny.
Ur. 02.02.1863r. Na Grodzieńszczyżnie, zm.
16.11.1944r. k. Skierniewic. Pochodziła z rodziny ziemiańskiej. Jej
rodzice brali aktywny udział w postaniu styczniowym, za co spotkały
ich poważne represje ze strony władz zaborczych. Większość życia
pisarka spędziła w Hruszowej na Polesiu w majątku ziemskim. Tam
powstało najwięcej jej powieści. Większość utworów powstało, gdy Polska była jeszcze pod zaborami, nic
więc dziwnego, że głównym tematem powieści pozostaje przede
wszystkim walka o uratowanie majątku ziemskiego przed obcymi, choćby
kosztem osobistego szczęścia, co automatycznie wiąże się z
zachowaniem języka, kultury i religii. Jednak w kręgu zainteresować
pisarki była też emancypacja kobiet. Stowarzyszenie Ziemianek,
którym kierowała za cel stawiało sobie podniesienie statusu
ekonomicznego, kulturalnego i zawodowego kobiet wiejskich. Dała temu
wyraz także w książkach. Grażyna Borowska opisująca jej
pisarstwo zauważa: Niezwykłą postać kobiecą stworzyła
pisarka w powieści Kądziel (1899); bohaterka tego utworu dźwiga
brzemię obowiązków domowych, na swój sposób tyranizuje rodzinę,
trzymając wszystko żelazną reką, wymagajac od otoczenia pracy i
wysiłki. Świat stworzony w 'Kądzieli' to republika kobiet, mocny
wariant rzeczywistości, zbudowany bez udziału mężczyzn.
Pierwsza publikacja tej powieści
miała miejsce na łamach Tygodnika Mód i Powieści w 1898 r.
(numery 1-39). Wydanie książkowe ukazało się rok później. Jest
to powieść wyjątkowo, ponieważ opowiada o wyjątkowych kobietach.
Opowiada także o ich dniu codziennym, walce z przeszkodami,
emancypacji. Książka jest, jakby dwubiegunowa, z jednej strony jest
ostra, twarda, taka, jakie są jej bohaterki, a z drugiej strony
niepozbawiona humoru.
Kądziel, jak żadna inna powieść
ukazuje poglądy autorki, poglądy, które jak na tamte czasy miała
wyjątkowo śmiałe i za które była wielokrotnie krytykowana.
Rodziewiczówna była także wielokrotnie krytykowana za samą
powieść. Współcześni jej (a szczególnie kobiety) nie mogli
autorce darować tak bezceremonialnego potraktowania. Rodziewiczówna ukazała dwa typy kobiet, z jednej strony
tzw. twarde baby, które same bez mężczyzn dają sobie ze wszystkim
radę, a z drugiej strony lekko infantylne dziewczęta, źle ubrane,
żle odnoszące się do innych, myślące tylko przyjemnościach i
mężczyznach, które trzeba wyprowadzić na właściwą, jedyną
słuszną zdaniem autorki drogę. Pisarka zajęła także wyrażne
stanowisko przeciw zbyt skrajnie pojętej emancypacji oraz przeciwko
nagminnej w tym czasie migracji młodych. Przy czym trzeba docenić, jak doskonale, jak umiejętnie pisarka wplotła kwestię w/w problemów w treść Kądzieli. Moim zdaniem efekt po trosze edukacyjny udało jej się osiągnąć nie czyniąc z powieści dzieła w tonie moralizatorskim.
Główna
bohaterka to Taida Skarszewska. Kobieta – terminator, jakbyśmy
mogli ją dzisiaj nazwać. Sama od lat zarządza sporym majątkiem i
wychowuje dwóch synów. Od razu nasunęło mi się porównanie do
samej Rodziewiczówny, która od zawsze wiedziała czego chce, miala
silny wręcz męski charakter i sama przez lata kierowała całkiem sporym majątkiem ziemskim.
Jak
pisze Maria Rodziewiczówna: (…) Była to kobieta, którą bieda
i praca wychowała, bieda i praca nauczyła, bieda i praca
towarzyszyła wiodąc przez życie. W tej kompanii stwardniało jej
serce, wyrobił się despotyczny charakter - nawet zgrubiały rysy,
głos, wyrażenia. Była bezwzględna dla słabości, wymagająca
cnoty jako obowiązku, pracy jako jedynej dźwigni i celu życia,
pogardzająca próżniakiem jak przestępcą, prawiąca prawdę ostrą
twardo, bez żadnych ogródek! (...)Przez całe swe życie wierna
była "Gazecie Warszawskiej" i wierzyła w nią
bezwarunkowo co do polityki i korespondencyj rolniczych, potem
zaprenumerowała "Kraj", ale co rychlej się wycofała.
Można dostać żółtaczki z irytacji czytając ich polemiki! I co z
tego za korzyść! Ja wiem, że jest ciężko, źle, nieznośnie! Ale
jak mi kto będzie bezustannie przypominał, to mnie cała moc
odpadnie i robić nic nie zechcę! Człowiek dwa razy nie żyje ani
doli sobie nie wybiera. Jaka mu wypadła, musi ją odbyć. Na tamtym
świecie będzie ład, a tutaj nigdy! (...) Życie jej upłynęło w
Rudzie, a dzieła i czyny nie wyszły poza zakres szarego tłumu
ziemian. Gdyby była mężczyzną, stałaby się luminarzem powiatu,
ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w
sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich - nigdzie. Nie mogła
zaprotestować, gdy podwyższono podatki, ani obronić się, by jej
nie wyznaczano reparacji dróg o siedem mil, ani wpłynąć na
obniżenie procentów w Banku Wzajemnego Kredytu, którego była
członkiem; miała tam głos, ale osobiście go używać nie miała
prawa. Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw.
Osiemnastoletnią dziewczyną wyszła za mąż, gdy miała
dwadzieścia dwa lata została wdową z dwoma synami i mnóstwem
długów. Naznaczona opiekunką małoletnich, długie lata była pod
kontrolą marszałkowskiej kancelarii, pilnowali ją ostro panowie
sąsiedzi, wymagano szczegółowych rachunków, wtrącano się we
wszystko. Ale długów nikt nie płacił - tylko ona, klęsk nikt nie
wynagradzał - tylko ona, biedy nikt nie cierpiał - tylko ona, synów
nikt nie uczył - tylko ona, i Rudy nikt nie kochał - tylko ona.
Kądziel
to niezwykła opowieść o losach kobiet, żyjących w ciężkich
czasach, kiedy emancypacja dopiero kiełkowała. Rodziewiczówna
często poruszała temat kobiet, które przez uczestnictwo mężczyzn
w powstaniach i zsyłki musiały brać sprawy w swoje ręce. Między
innymi ten fakt przyczynił się do umocnienia pozycji kobiet w
społeczeństwie, które musiały przejąć także czysto męskie
obowiązki.
Gorąco zachęcam do lektury tej niezwykłej powieści. Czasami warto sięgnąć po sprawdzonych, choć często niemodnych, z lekka anachronicznych (jak niektórzy twierdzą) autorów. Mądrość i przesłania zawarte w ich dziełach są częstokroć ponadczasowe.
tej autorki akurat za bardzo nie lubię, jakoś nie ciągnie mnie do jej książek, więc odpuszczę lekturę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ja jednak nie potrafię zainteresować się prozą Rodziewiczówny, a próbowałam nieraz:(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ja się interesowałam wiele lat temu - ale polecam :))czasami trzeba się zmusić by póżniej być mile rozczarowanym i pomyśleć kurcze to jest dobre - ja wiele razy tak miałam i mam - mam duzo książek niektóre wiecznie odkładam na póżniej nie mogę się przekonać ale czasami nie mam co czytać i wracam do przeglądania tego co mi się nie chce - jestem zdziwiona czemu juz wcześniej nie przeczytałam
OdpowiedzUsuńJa dokładnie tak samo mam. A niekiedy biorę się szybko za hit wydawniczy i...wielkie, mega rozczarowanie.
UsuńSpróbowałabym, ale jeszcze mam świeżo w pamięci rajd powieści pozytywistycznych, jaki mi zafundowano w liceum. I po prostu nie mogę jeszcze sięgnąć po nic z tamtego okresu, choćby nie wiem, jak dobre, zwyczajnie mi się przejadło. Chociaż, kurcze, powieści napisana przez kobietę, która atakuje trochę wojującą emancypację, nawet dziś jeszcze nie do pomyślenia...
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki tej autorki, ale wiele o niej słyszałam. Lubię lektury tego typu, a więc kiedyś przeczytam jej jakąś książkę
OdpowiedzUsuńNie czytałem, ale z pewnością nadrobię te zaległości :-)
OdpowiedzUsuńTo polecam i czekam na recenzję:)
UsuńZnikł mój komentarz..., bu. Swoją drogą, ostatnio coś często znikają komentarze, bez udziału osób trzecich, z mojego też parę się ulotniło...
OdpowiedzUsuńJestem już po lekturze tej powieści (pisałam o tym na swoim blogu) i jestem pod wielkim wrażeniem. W ogóle lubię Rodziewiczównę i mogą sobie pisać o niej co chcą:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa tez lubię Rzedziewiczównę, zapomniana trochę, anachroniczna, ale wspaniała i warta przypomnienia. Czytałam twoją recenzję, świetna, no ale czego można spodziewać się innego po Tobie:)?! Ja już nie bardzo chciałam ciągnąć temat pozytywizmu, żeby nie wyszło, ze od ciebie zapożyczyłam. Jeny, jak ja uwielbiałam lekcje polskiego w szkole i lektury, nawet te obowiązkowe. :)
UsuńDziękuję za komplement:) Ja za to bardzo chętnie czytam twoje recenzje:)
UsuńWiesz, że ja szkołę przetrwałam właściwie tylko dzięki lekcjom polskiego i żeby nie przerywać sobie tej przyjemności, wybrałam się na polonistykę. Było warto:) Muszę też przyznać, że jako jedna z nielicznych osób w szkole bardzo lubiłam i lubię nadal epokę pozytywizmu, a więc i kochaną Rodziewiczównę:) Pozdrawiam ciepło
;)
UsuńJak będę mieć okazję, nie powiem nie :)
OdpowiedzUsuńChyba już coś Rodziewiczówny polecałaś, czy się mylę? Ja kiedyś jako nastolatka bardzo chętnie ją czytałam, teraz nie wiem, czy by mi się spodobał ten klimat. Choć pewnie się nie dowiem, jeśli nie spróbuję:-)
OdpowiedzUsuńZeklnij mnie, obłóż klątwą, sponiewieraj, ale się nie wymiguj - oTAGowałam Cię!
Tak, polecałam jakiś czas temu Farsę pani Heni. Ale Kądziel jest zupełnie inna w klimacie.
UsuńCo do otagowania to jesteś druga w kolejce do wyklęcia:) :) :) po niedzieli zajrze do ciebie i zobaczę pytania.
UsuńNie miałam okazji czytać Rodziewiczówny, choć przyznam, że nosiłam się z takim zamiarem przy wyzwaniu majowym Trójka e-pik, ale jakoś mi umknęła ta myśli.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoją listę "Będę czytać", oj sporo tych książek sama bym przeczytała.
Będę czytac to plany, zobaczymy, jak to w praktyce wyjdzie. Rodziewiczównę lubię, nie w nadmiarze, ale rozsądnie dawkowaną lubię.
Usuń