niedziela, 9 grudnia 2012

Byłem od początku w Auschwitz - Michał Ziółkowski

Wydawnictwo Marpress, Okładka miękka, 124 s., Moja ocena 5,5/6
Ze względu na tematykę długo nie mogłam rozpocząć lektury tej książki. Przerażała mnie, a jednocześnie coś mnie do niej ciągnęło. Nie wiem, jak u was, ale ja mam swoisty wewnętrzny przymus zmuszający mnie do czytania tego typu pozycji. 

A teraz o samej książce i jej porażającej treści.
27 kwietnia 1940 r., Reichsfuehrer SS Heinrich Himmler wydał inspektorowi obozów koncentracyjnych Oberfuehrerowi Richardowi Gluecksowi rozkaz założenia w Oświęcimiu obozu koncentracyjnego. 
W ten sposób rozpoczęła się historia KL Auschwitz. Pomysł stworzenia w Oświęcimiu obozu koncentracyjnego zrodził się w Urzędzie Wyższego Dowódcy SS i Policji we Wrocławiu, na którego czele stał Gruppenfuehrer SS Erich von dem Bach-Zelewski. Z projektem wystąpił jeszcze pod koniec 1939 r. podległy mu inspektor policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa Oberfuehrer SS Arpad Wigand. Nazistów niepokoiły mnożące się raporty o przepełnieniu więzień na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim. Narastał ruch oporu, który można było ugasić jedynie stosując masowe aresztowania. Istniejące obozy koncentracyjne nie wystarczały, by osadzić wszystkich zatrzymanych. 
W pierwszych dniach stycznia 1940 r. inspektor obozów koncentracyjnych Oberfuehrer SS Richard Gluecks wysłał do Oświęcimia komisję, która orzekła, że koszary nie nadają się, by powstał w nich obóz. Innego zdania byli jednak przedstawiciele Urzędu Wyższego Dowódcy SS i Policji we Wrocławiu. 25 stycznia 1940 r. Himmler otrzymał meldunek, że wkrótce powstanie obóz koncentracyjny Auschwitz.
Za datę uruchomienia obozu uważa się 14 czerwca 1940 r.. Tego dnia do KL Auschwitz z więzienia w Tarnowie dotarł pierwszy transport 728 polskich więźniów politycznych, skierowanych tu przez dowódcę policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa w Krakowie. W pierwszym okresie dominowali Polacy, dla których zakładano obóz. Począwszy od połowy 1942 r., wskutek coraz liczniejszych transportów Żydów, liczba więzionych Polaków i Żydów zrównała się. Od tego czasu liczba Żydów zaczęła rosnąć. W drugiej połowie 1942 r. stanowili już około połowy ogólnego stanu więźniów, a od 1943 r. - większość.
Autor książki, a jednocześnie jej narrator – Michał Ziółkowski należał do grupy 313 więźniów politycznych, którzy w dniu 29 czerwca 1940r. Zostali przewiezieni do Auschwitz. Był to drugi transport z więzienia w Nowym Wiśniczu.
Ziółkowski jesienią 1939r. Został aresztowany przez Niemców w czasie próby ucieczki na Zachód. Ogólny czas jego pobytu w różnych więzieniach i obozach trwał łacznie ponad 5 lat. Niewyobrażalne prawda?! 

Ze łzami w oczach (co doskonale wyczuwa się poprzez tekst) opowiada o latach głodu, zimna, bólu, strachu, poniżenia. O przybyciu do Auschwitz wspomina tak: Zostaliśmy wpisani na listę i każdy otrzymał swój numer. W tym momencie byliśmy tylko numerami. Ja otrzymałem numer 1055. Poraża także styl, sposób w jaki Ziółkowski opowiada. Krótkie, jakby urywane zdania sprawiają, że książkę odbiera się bardzo realistycznie, jako wspomnienia starszego człowieka, który przeżył piekło i cudem ocalał. Brak "obróbki" pisarskiej, tzn. wygładzenia opowieści i bardziej książkowego uformowania zdań był wg. mnie doskonałym pomysłem i odnosi zamierzony skutek.
Autor wspomina o pracy w obozie, obsłudze i komendancie obozu, o dniu codziennym w tym piekle na ziemi. Wyjątkowo poruszyły mnie wspomnienia o selekcji, których w trakcie 5 lat pobytu w Auschwitz, autor przeżył wiele. Na bloku liczącym 700-1000 więźniów było wielu tzw. muzułmanów. Tak, też myślałam, że chodzi o wyznanie, ale nie. Nie przedstawiali oni żadnej wartości dla władz obozu, ponieważ nie mieli sił do pracy. Muzułmaninem był więzień tak wygłodzony, że w gruncie rzeczy z człowieka pozostawały tylko skóra i kości oraz ogromne oczy w oczodołach. Taki człowiek rozglądał się tylko za tym co mógłby włożyć do ust. Niczego innego nie zauważał. Byli to ludzie najbardziej cierpiący w obozie. Wykończeni byli nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Byli oni dla władz bezwartościowi, organizowano więc selekcję. Co dalej z nimi robiono, nie będę cytować, zbyt okrutne. Wspomina także o selekcji karnej, w której zginął za innego więźnia Maksymilian Kolbe.
Autor wspomina także o wątpliwej jakości, ale zawsze życiu towarzyskim w obozie, pseudo ruchu oporu i próbach ucieczki z tego piekła.
Na końcu książki opowiada o powrocie do Polski.
Książeczka niepozorna, ale wstrząsnęła mną, nawet bardziej niż wspomnienia uciekiniera z Północnej Korei, które jakiś czas temu recenzowałam. To o czym opowiada Michał Ziółkowski wydarzyło się u nas, w Polsce, w naszej ojczyźnie, dotyczyło często naszych rodzin, przez to jest tak szokujące, wzruszające i poruszające. Nie, tego nawet nie da się opisać, tych uczuć, które mną targały w trakcie lektury.
Uważam, że każdy z nas powinien zapoznać się z tego typu wspomnieniami. Po pierwsze, żeby nigdy nie zapomnieć, a po drugie dlatego, że jesteśmy to winni zarówno Michałowi Ziółkowskiemu, jak i innym, którzy przeżyli Auschwitz i inne obozy koncentracyjne oraz tym, którzy w nich zginęli straszną, okrutna śmiercią. Za kilka lat nikogo z tych, którzy ocaleli już na świecie nie będzie, a jeżeli nie będziemy o tym pisać, czytać, rozmawiać, pamięć o holokauście i jego ofiarach może z biegiem czasu zniknąć w odmętach bieżących historycznych zawirowań.
Tego typu wspomnienia muszą być także przestrogą dla nas oraz dla naszych dzieci i wnuków, żeby historia nigdy się nie powtórzyła.


7 komentarzy:

  1. Chyba nędę musiała przeczytać;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę, którą trzeba przeczytać

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyjątkowo poruszająca lektura. Ja wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, że autorowi udało się przetrwać całą wojnę w obozach!
    Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. ja zawsze interesuję się tą tematyka, więc chętnie sięgnę

    OdpowiedzUsuń
  5. Widząc tę książkę w zapowiedziach wiedziałam, że będę musiała ją przeczytać. Twoja recenzja tylko przyśpieszy ten proces. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam mieszane uczucia. Z jednej strony książka ważna, na pewno warta przeczytania, ale z drugiej... Czy muszę przeczytać kilkadziesiąt takich relacji, żeby wiedzieć jak ogromne okrucieństwo spotkało ludzi w obozach, łagrach itd.? Na razie ją sobie daruje- może kiedyś.

    OdpowiedzUsuń

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.