poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Szaleństwa, gafy i trafy, czyli uczę się żyć we Francji (nie jest łatwo)

Wydawnictwo Świat Książki, Moja ocena 5/6
Kolejne moje zetkniecie z prozą marka Greenside'a i kolejny raz jestem zachwycona. Dawno w trakcie lektury nie towarzyszył mi tak szeroki uśmiech, a oczy tak często nie robiły się wielkie ze zdziwienia. 
Autor jest Amerykaninem, większą część roku spędza w NY, pozostałą - we Francji. Dwadzieścia pięć lat temu, jak sam twierdzi wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, kupił dom we Francji, a konkretnie w Bretanii, w niewielkim miasteczku. 
Najpierw długo się dziwił wszystkiemu, co go otaczało, a potem doszedł do wniosku, że i tak nie zostanie Francuzem - choćby nie wiem jak się starał. O tym, o pierwszym zetknięciu z kulturą francuską, ze sposobem rozumowania Francuzów, z ich pokrętnym spojrzeniem na otaczającą rzeczywistość, autor pisze w swojej pierwszej książce. 
Druga z kolei książka, Szaleństwa, gafy i trafy, czyli uczę się żyć we Francji (nie jest łatwo), to arcyciekawie napisane zestawienie różnic i niewielu (bardzo niewielu ) podobieństw pomiędzy stylami życia, poglądami, zachowaniami w życiu codziennym, na linii Francuzi - Amerykanie. 
Książka napisana niezwykle przystępnym językiem, z ogromnym poczuciem humoru, nutką krytycyzmu, ale i uznania dla Francuzów. Jak sam autor dostrzega, wiele z ich zachowań, choć początkowo trudnych do zrozumienia, niekiedy szokujących, okazuje się być tymi właściwymi. 
Z książki dowiemy się m.in., jak jeździ się autem po francusku (2x czytałam i sensu nadal nie widzę), jakie trzeba mieć problemy zdrowotne, żeby zaciąć się w sobie i udać we Francji do apteki, jakie perypetie spotykają tego, kto chce kupić kurczaka na obiad etc. 
 Greenside udowadnia nam także, że to czego oczekujemy po pobycie we Francji, jako turyści, to banał i ułuda. Obala więc kilka naprawdę porządnie w naszej świadomości ugruntowanych mitów dot. tego kraju. Jak to robi i dlaczego? Tego dowiecie się w trakcie lektury, a na prawdę warto. 
Dowiecie się także, jak wytrzymał tyle czasu we Francji, czy żałuje decyzji o kupnie tam domu, co chętnie przeniósłby na amerykański grunt...etc. 
Mimo 25 lat pobytu (z przerwami na oddech) we Francji, autor nadal popełnia gafy, choć, jak sam twierdzi -  zdarzają się mu i trafy (ale dużo rzadziej), a wszystko (jak to we Francji) przeplatane szaleństwami. To znaczy - szaleństwami z punktu widzenia Francuzów, bo dla niego, jak i dla każdego nie Francuza wszystko normalka... 
Zachęcam do lektury. Świetna, przyjemna, niezwykle relaksująca, ale i pouczająca książka:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Bez czytania będą usuwane komentarze zawierające spamy, linki do innych blogów. Mój blog, to nie słup ogłoszeniowy.